Archiwum kategorii: Felietony

Realizm Terminalny

Izabella Teresa Kostka

Od dłuższego czasu mówi się o poważnym kryzysie współczesnej kultury i sztuki, a przede wszystkim literatury i poezji. W zagonionym i zadymionym świecie nie mamy czasu na dostrzeżenie piękna, na kontemplację klasycznych wersów o nieskazitelnej harmonii i muzykalności. Czytelnicy, a szczególnie młode pokolenia, odchodzą od lektury i zainteresowań literackich, gdyż dla większości społeczeństwa pisarstwo i sztuka są uważane za coś staroświeckiego i zbytecznego. Sztywne zasady klasycznego piękna, ustalona rytmika strofy, rymy o precyzyjnych zasadach i strukturze sylabicznej stały się jakby “przyciasne” i archaiczne, a język, mentalność i środki komunikacji werbalnej podporządkowane zostały otaczającemu nas nawałowi przekaźników cyfrowych, komputerów, smartfonów i supremacji zaawansowanej techniki i technologii. Człowiek nie jest już “władcą”, nie stanowi o wolności swych myśli i poglądów, lecz stał się marionetką na linkach – przewodach nowoczesnego systemu. Wszystko zawiera się w informacjach dostarczonych przez kody kreskowe. Ta smutna prawda stała się inspiracją twórczą dla włoskiego artysty, poety Guido Oldani’ego urodzonego w 1947 r. w Melegnano pod Mediolanem. Artysta wzrastający w młodości wśród rozległych zielonych równin Niziny Padańskiej, wraz z upływem czasu porwany został przez wir boomu ekonomicznego, rozwoju przemysłu, edyfikacji terenów rolnych i osobiście uczestniczył w intensywnej transformacji życia i obyczajów nowoczesnego społeczeństwa.

Czytaj dalej

Skandal w Żyrardowie

Szanowni Państwo, chciałbym poinformować o skandalu jaki ma miejsce w Żyrardowie.

Władze miasta faktycznie zwolniły z pracy 61. letniego Jerzego Paruszewskiego.
Jest to człowiek, który przepracował w kulturze całe życie. 23 lata temu założył grupę literacką Żyrardowskie Wieczory Literackie, poprowadził w jej ramach ok. 1100 warsztatów literackich, zorganizował ponad 200 imprez literackich, wszystko to w Żyrardowie. Autorzy ŻWL wydali ok. 70 książek, do Żyrardowa zawitało ponad 100 pisarzy i poetów z ok. 30 państw. Wszystko to organizował Jurek.
Teraz władze najwidoczniej stwierdziły, że Jerzy Paruszewski zasługuje na zwolnienie. Zupełnie inaczej oceniał go minister kultury i dziedzictwa narodowego, który… Nadał mu odznaczenie “Zasłużony dla Kultury Polskiej”.
Skandalem jest zwolnienie tak zasłużonego dla miasta człowieka, a także zrobienie tego na krótko przed wejściem w okres ochronny przedemerytalny. Dla jasności podam, za zgodą JP, że nie chodzi o wygórowane stawki, Jurek zarabiał na poziomie nauczyciela stażysty.
Jako ludzie piszący, a przez ŻWL przewinęło się grubo ponad 100 autorów z Żyrardowa i powiatu, jesteśmy oburzeni i zniesmaczeni sytuacją. Domagamy się od Prezydenta Żyrardowa, dyrektora Centrum Kultury i Rady Miasta Żyrardowa zmiany tej szkodliwej decyzji. Mało kto tak promował Żyrardów jak Paruszewski.
W związku z tym prosimy wszystkich znających sprawę, ale i tych pozostałych, o lajki, udostępnienia i presję na władze Żyrardowa poprzez telefony, listy, mejle, info na fb. Podajemy namiary:
– Urząd Miasta Żyrardowa, 96-300 Żyrardów, Plac Jana Pawła II nr 1
Prezydent nazywa się Lucjan Krzysztof Chrzanowski, mejl: prezydent@zyrardow.pl
– Centrum Kultury w Żyrardowie, 96-300 Żyrardów, Plac Jana Pawła II nr 3, mejl: ckzyrardow@ckzyrardow.pl
Dyrektor CK nazywa się Robert Siniarski.
– tel. do prezydenta: 468581511
– tel. do dyrektora: 468553054
– szczegółowe dane o Jerzym Paruszewskim są na Wikipedii
Bardzo prosimy o Państwa reakcję, bo kultura polska zasługuje na to. Najgorsza jest znieczulica.
Wiem, że ten tekst jest długi, ale sprawa jest ważna. Dotyczy teoretycznie jednego człowieka, ale tak naprawdę tysięcy ludzi piszących i dużo więcej czytających. Kultura zawsze przegrywała z kładzeniem kostki brukowej czy pieniędzmi na promocję władz, ale pokażmy urzędnikom i decydentom, że nie wszystko mogą.
A oprócz tego, powinny chyba być jakieś granice… Niekompetencji!!!

Jerzy Jankowski

Hamletowski dylemat korupcji

Coś, co mnie denerwuje

Szanowni Państwo
Jak Polska długa i szeroka wszyscy mówią o walce z korupcją. Przekupstwa, łapówki – to rak, który Polskę toczy. To nie jest u nas takie novum, bo przez to obrzydlistwo traciliśmy niejednokrotnie wolność i Ojczyznę. Dalego należy mieć na uwadze hamletowskie pytanie – „Być albo nie być ”zanim zostaniemy skorumpowani. Być uczciwym czy być bydlęciem – odpowiedź jest oczywista, ale tylko dla ludzi z czystymi intencjami. Łapówka często traktowana, jako nagroda za załatwienie sprawy, która od nas zależy. Stosowany jest tu dywergencyjny sposób myślenia niejakiego Kalego. Najwyraźniej widać to przed każdymi wyborami, niezależnie od frakcji politycznej. Mam pytanie – czy korupcja to nieopłacalny biznes? Skądże znowu taka durna myśli przychodzi mi do głowy. Nie zamierzam w tym momencie posądzać siebie o dereizm, a to z kilku „oczywistości”. No sami zobaczcie – Wyborcy Konfederacji i Lewicy Razem poszli walczyć o swoje zasady, wyborcy „Wiosny” poszli walczyć, aby żadnych zasad nie było, wyborcy KUKIZ’15 głosowali każdy za innymi zasadami. Pytanie brzmi, – po co poszli głosować wyborcy PO? Przecież z góry było wiadomo, że wynik wyborów ani na jotę nie wstrząśnie machiną głupoty, którą rozbudowuje PiS. Tylko, dlaczego poszli głosować wyborcy PiS? To oczywiste – poszli głosować, bo wręczono im łapówkę – 500+. Więc w ramy wdzięczności, zagłosowali tak, jak prosił ten, co daje łapówki. Bo musiał, i tu znajduję odpowiedz na hamletowskie pytanie. Korumpujący drań doskonale wiedział, iż jak mawiał słynny francuski historiograf śp. Aleksy de Tocqueville, że „Republika przetrwa tak długo, aż politycy odkryją, że można przekupić wyborców ich własnymi pieniędzmi”. System korumpowania wyborców zadziałał tak dobrze, że nawet starzy głęboko doświadczonym życiem ludzie, wprost rzucili się galopem do urn wyborczych. Nikt ich nie poinformował, że to nie członkowie PiS łapówek nie zapłacą, lecz wszyscy w czambuł wzięci Polacy sami za swoje. Genialne posunięcie – najpierw dać, aby później odzyskać. Bo trzeba pamiętać, że z tych 500+ trzeba jeszcze opłacić urzędników, którzy najpierw wypłacają, a później w innej formie będą odbierali. Dziwna ta demokracja – jak słusznie zauważył śp. Beniamin Franklin, a polega na tym, że dwa wilki i owca głosują, co by zjeść na śniadanie. A wolność polega na tym, że uzbrojona w pistolet owca kwestionuje demokratyczny wynik „głosowania”. Dlatego odbiera się ludziom broń. Bo mogliby stracić cierpliwość. Teraz, kiedy mechanizm korupcji wyjaśniłem, to PiS przed wyborami będzie wyliczało, komu tam dodać po 1000 zł, aby mieć potrzebną liczbę przekupioną ( czyt. skorumpowanych) wyborców i jest to chyba „oczywistość oczywista”. A teraz zabiliśmy w sobie zaufanie i chęć bycia razem. Zamiast dróg i mostów, budujemy ściany, o które rozbija się każdy spontaniczny gest, każda próba porozumienia. W pośpiechu i obłędzie codzienności, mijamy się jak we mgle. Konkurencja, rywalizacja, konsumpcjonizm i te wszechobecne podziały zabiły w nas resztki empatii. Kto nam zaprojektował taki świat? Czy to my sami, świadomie dokonaliśmy wyboru? W pogoni za „mieć” obojętnie, w jaki sposób zapomnieliśmy, że to człowiek, człowiekowi najbardziej jest potrzebny do życia, a nie pieniądz. Parafrazując słowa Williama Whartona z powieści “Ptasiek” teraz powiedziałbym tak: “To okropne, jak łatwo udaje się zgnoić człowieka, aby odpowiadał programowym o nim wyobrażeniom”

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki
Ot, co…

Takie czasy, by wyszło „znakomicie”

Coś, co mnie denerwuje

Szanowni Państwo
Zanim coś napiszę pozwolę sobie na sparafrazowanie słów Tomasza Grabowskiego: „Człowieka od małpy odróżnia to, że potrafi czytać. Czasem nawet ze zrozumieniem. Cóż z tego, skoro małpie włos dęba staje, gdy tylko widzi polskiego polityka”. Bo o naszych politykach nie da się dobrego słowa powiedzieć. A o małpach, a i owszem. Niestety wybrańcy narodu nie cieszą się estymą. Przykro to mi napisać, ale ””doigraliśmy się” klasy politycznej bez klasy… Z roku na rok coraz obficiej durnieją i chamieją. Czasem myślę, że to jakaś pandemia nas nawiedza albo inne tsunami bezczelności i hipokryzji. Jak tak dalej będzie to zacznijmy „owe” eksportować, bo w tym to już na pewno będziemy potęgą i basta. Wystarczy włączyć telewizornię reżimową, aby na własne oczy zobaczyć buractwo w akcji i przyjrzeć się słomie wychodzącej z ich buciorów. Pseudo politycy zrobili wszystko, co w ich mocy, aby skłócić i podzielić naród. Przyznaję, tej całej „dobrej zmianie” wyszło to genialnie. Do wywołania prawdziwego nieszczęścia brakuje jedynie chwycenia się za głupie łby. Jak nie ochłoniemy i nie wyhamujemy, to doprowadzimy wcześniej czy później do tragedii. Już przerabialiśmy podobne lekcje w przeszłości. Więc zapytam – no i cóż z tego? Przecież z rzadka tylko jesteśmy mądrzy po szkodzie. Nie umiemy wyciągać wniosków z własnej historii. Do wszelkiej maści polityków, którzy nami rządzą, mam dystans, tak asekuracyjnie. Patrzę na nich, jakby wzięli się nie wiadomo skąd, a przecież naród ich wybiera, daje im władzę i za cholerę nie pojmuje, dlaczego ich nie rozlicza z wykonanej pracy. Nie reagujemy gremialnie, kiedy uchwalają kretyńskie ustawy, podejmują idiotyczne decyzje. Wszelkie kłamstwa, skandale, afery, uchodzą im płazem. Tak to się porąbało w tej naszej Ojczyźnie, że każdy może zostać wybrańcem narodu. Demokracja – Nie przeszkadza nikomu, że kandydat do „establishmentu” nie posiada odpowiedniego wykształcenia, kwalifikacji, kultury osobistej, ogłady towarzyskiej itp. Wychodzące z niego chamstwo i durnota nie eliminuje z wyścigu o mandat. My Polacy, jesteśmy wobec polityków bardzo tolerancyjni i wyrozumiali. Nie przeraża fakt, że jeden matoł z drugim tumanem stanowią prawo, decydują o naszej przyszłości, o naszym życiu. Krotko mówiąc – nastał w Polsce taki czas, że chamstwo, głupota nie dyskwalifikują polityka. Dlatego czego, jak czego, ale chamstwa i głupoty w najbliższych latach na pewno nie zabraknie. Dlatego uważam, że po wyborach parlamentarnych pojawi się wielu nowych durniów i chamów.
Ot, co…

Trochę mi smutno Boże

Coś, co mnie denerwuje

Szanowni Państwo
Nawet bardzo mi smutno. Bo wybory do Parlamentu Europejskiego wygrali – wyrażając się delikatnie – zwykli eurosceptycy. Ale nie w tym problem. System liczenia głosów, mający duży wpływ na skład osobowy naszych wybranych europosłów, był czteroetapowy, na dodatek bardzo skomplikowany. Głowa mogła rozboleć, gdy przedstawiciele Państwowej Komisji Wyborczej próbowali go zaprezentować. System opracowano celowo tak skomplikowany, aby faworyzować większe ugrupowania był anachroniczny i nigdzie już nie stosowany. Niestety, do PE nie wyślemy kilku znających języki obce, doświadczonych prawników i ekonomistów. Z przerażeniem stwierdzam, że będzie nas reprezentowało wiele osób, których kwalifikacje zawodowe i postawy etyczno-moralne są bardziej niż dyskusyjne, dalekie i od przyjętych powszechnie norm. Przyczyny tego są różne, wymienię tutaj wspomnianą wyżej metodę liczenia głosów oraz sposób informowania społeczeństw a przez tzw. telewizję publiczną – kłamstwa, manipulacje… Oj, nic to nowego. W świetle tego, co się wydarzyło, nie jest łatwo mi być optymistą przed październikowymi wyborami. Mam jednak nadzieję, że moi rodacy doceniający demokrację i wszystko to, co jest z nią związane, zmobilizują siły i dojdzie do zmiany władzy. Bo perspektywa Budapesztu, mnie osobiście przeraża. Nie chcę tu nikogo obrażać w jego poglądach na te sprawy, ale jestem Polakiem i patriotą, więc nie może mnie nie obchodzić to, co się w moim kraju wyprawia. Wszystkich moich oportunistów informuję, iż składałem przysięgę wojskową, przez co mam obowiązek reagować, kiedy w moim mniemaniu źle się w kraju dzieje. I na zakończenie – mam pytanie, na które odpowiedzi nie znajduję – jaki pożytek będzie miał Parlament Europejski z madame Zalewskiej, która w Polsce pokazała już co potrafi. Co to będzie, kiedy Becia nie nauczy się języka ”belgijskiego” tudzież „brukselskiego” jak sama o tym mówi. Dobrze Wałęsa kiedyś powiedział: „Taka będzie Polska, jakie jej elity”. A ja nawet gdybym mógł iść do Cafè du Dôme na Montparnasse, przysiąść się na kawę do francuskiego stolika, zwyczajnie wstydził się będę przedstawić.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Zaklinacze rzeczywistości

Coś, co mnie denerwuje
Szanowni Państwo

Nie jestem zwolennikiem PIS-u. Ale jedno muszę przyznać, iż nie zważając na konsekwencje przyszłości, ich sztab wyborczy, tak pokierował kampanią, że wygrali wybory. Oczywiście – kupili głosy swoich wyborców, przy pomocy Kościoła oraz socjalu. Zresztą nie było większych z tym problemów, bowiem wstydzę się to powiedzieć, że nasze społeczeństwo jest łase i przekupne. Większość nie zdaje sobie sprawy skąd Kaczyński wziął pieniądze, aby kupić głosy województw Polski wschodniej. Spokojnie – zorientują się, kiedy podwyżkami prądu, wody i żywności oddadzą otrzymanie pieniądze, co nawiasem mówiąc już się w zakamuflowanej formie dzieje. Po wyborach Schetyna zapytany o jego elektorat do PE, nie wiedział co odpowiedzieć i zaczął jak to on, ogólnikowo bredzić. Ale ja panie Schetyna powiem, dlaczego Koalicja przegrała wybory. Ano dlatego, bo wy już nie macie żadnego elektoratu, który moglibyście zmobilizować, tylko nie chcecie przyjąć tego do wiadomości i zaklinacie rzeczywistość. Wasi wyborcy są rozczarowani waszymi 8 –letnimi rządami i robieniem z ludzi wała, co w konsekwencji wielu zaprowadziło wprost w raniona PIS-u. Nie przeprowadziliście żadnej rzeczowej diagnozy i dlatego przegraliście. Usprawiedliwiacie się tym, iż kampania była źle prowadzona. Nie, nie moi zaklinacze, nie dlatego. Przegraliście, bo oderwaliście się od rzeczywistości, a swoim idiotycznymi pomysłami, działaniami i decyzjami stopniowo traciliście przychylnych wam ludzi. Z żalem to powiem – straciłem dla was szacunek, bo w przepychankach wewnątrzpartyjnych zapomnieliście, co to przyzwoitość. Kiedy byliście u władzy, popełnialiście te same błędy co „jedynie słuszny ustrój” czerpiąc z niego bezkrytycznie przykłady. A to świadczy o waszej ignorancji i niedojrzałości politycznej. I to nie jest tylko moje zdanie. Jeżeli nie wiecie co mam na myśli, to wymienię parę spraw – wylansowaliście umowy śmieciowe, zabraliście opiekunom osób niepełnosprawnych zasiłek pielęgnacyjny, obniżyliście zasiłek pogrzebowy, podwyższyliście podatek VAT pomimo wcześniejszych zapewnień o nie podwyższaniu podatków, doprowadziliście do masowych bankructw prywatne firmy na inwestycjach drogowych, zrujnowaliście prywatne uczciwe firmy szczując na nie krwiożercze urzędy skarbowe (sam tego doświadczyłem). Szczególne „zasługi” ma tu wasz wiceminister Kapica, zwany „katem polskich przedsiębiorstw”. Do tego dochodzą afery, a sztandarową jest Amber Gold, okradzenie Polaków z części środków OFE poprzez olbrzymie prowizje dla instytucji finansowych i żyły one z naszych pieniędzy, jak pączki w maśle. A szczytem totalnej głupoty wykazał się wasz minister finansów niejaki (tfu, co za nazwisko) Szczurek, który chciał zabrać dotacje barom mlecznym, bo…. sypały majeranek do grochówki – widać debil nigdy nie był w wojsku. No więc niech pan, panie Schetyna, zastanowi się, ile ten kretyn przysporzył wam wyborców, a ile zniechęcił – bo ja twierdzę, iż setki tysięcy, jeżeli nie miliony. Przed wyborami ktoś napisał wam – „ niczego nie rozumiecie, nikogo nie słuchacie, nikomu nie pomagacie i dlatego przegracie”. I przegraliście! A ja w dobrej wierze dam wam dobrą radę: błagajcie Boga o zdrowie, bo o rozum za późno. Wiara w wasze brednie, to taka przypadkowa przechadzka po szpitalu wariatów, która pokazuje, że wiara nie dowodzi niczego.
Ot, co…

Ile kosztuje „patriotyzm”

Ile kosztuje „patriotyzm”

Coś, co mnie denerwuje

Szanowni Państwo
Jak wszemi wobec gawiedzi wiadomo, iż nic na tym “nienalepszym” ze światów nikt nic za darmo nie robi. Znana to prawda odwiecznie kultywowana. Wystarczy bywać wystarczająco „szczekliwym” na różnych forach, aby zaistnieć publiczno-politycznie. I nie ma tu znaczenia, czy ktoś ma coś sensownego do powiedzenia, nieważne, że to karierowicz, zwykła chorągiewka i złodziej. Ale należy to – to i owo do sitwy, więc wolno udawać „patryiotę”. A najgorsze dla mnie jest to, że część tych pseudopatriotów jest zwyczajnie niedouczona i o niskim współczynniku inteligencji. Sztandarowym przykładem ignorancji i braku wiedzy jest pani premier Becia, która triumfalnie obwieściła, iż zamierza uczyć się języka belgijskiego! Niedouczony babsztyl nie wie, że krajach Beneluksu mówią językiem francuskim i flamandzkim. Wstyd pani Premier. Kolejny raz wykazała się pani rzecz, delikatnie ujmując, ignorancją. I pomyśleć, że znowu ”nie matura, a chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. Pamiętacie to Państwo? Zawsze powtarzam, że historia lubi się powtarzać, ale w rakowatej postaci. Ale co tam ignorancja, nieuctwo i kłamstwa – ważne jest koryto i mamona. Pieniądz ponoć nie śmierdzi. Stąd wściekły bieg do Brukseli. Co z tego będzie? Ja widzę to w czarnym kolorze. Już dziś wiadomo, iż polscy europosłowie nie będą mieli żadnego wpływu na kluczowe agendy UE. Pozostaną im tylko niszowe sprawy na otarcie łez. Przecież tam także jest demokracja. Tylko na szczęście, nie dla ludzi z przypadku i ze skompromitowaną przeszłością. I nie dla tych, którzy przyszli tylko dla pieniędzy. A są one niemałe. W ciągu jednej pięcioletniej kadencji, europoseł może liczyć na ponad 2, 2 miliony złotych podstawowego wynagrodzenia. Do tej kwoty dochodzą jeszcze dodatki. A najzabawniejsze jest to, iż europosłowie mogą liczyć na tzw. „nagrody pocieszenia!” Gdyby któremuś z obecnych parlamentarzystów nie powiodło się przy wyborach otrzyma „odprawę przejściową” w wysokości jednego miesięcznego wynagrodzenia za każdy rok sprawowania urzędu – w przypadku jednaj kadencji to ok.150 tysięcy złotych. No, więc już wiadomo, dlaczego ”nie matura, a chęć szczera”, itd.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Na ratunek emerytom!

Coś, co mnie denerwuje

Szanowni Państwo, Posłanki i Posłowie
Nasze postulaty to:
Rozwinięcie:

Ad 1. Opodatkowanie emerytur i rent, jest zbyt wysokie i niesprawiedliwe. My emeryci pracując po kilkadziesiąt – lat pracodawcy z naszej pensji płacili poważne kwoty podatku do ZUS. Teraz będąc na emeryturach kolejny raz płacimy kolosalny podatek, jako haracz do Fiskusa. MY wiemy, że na każdym obywatelu polskim ciąży obowiązek utrzymywania swojego państwa. Rzecz w tym, że podatek w tej wysokości uniemożliwia godne codzienne życie emeryta. Emerytury są niskie, nie mają odniesienia do średnich krajowych w/g GUS. Codziennością emerytów jest walka o przeżycie dnia codziennego – troska o opłaty mediów, czynszu, zakup artykułów spożywczych i najważniejsze – zakup bardzo drogich leków, bowiem nieprawdą jest jakoby dla emerytów były tańsze leki. Owszem, są, ale nie te, które naprawdę niezbędne są do prawidłowego leczenia, a przynajmniej zapobiegania rozwoju choroby. Kolejna sprawa – bezpłatne leczenie w NFZ. Przecież to iluzja. Oczekiwanie na przyjecie przez lekarza specjalistę graniczy z cudem, bo kolejki są ogromne. W przypadku ciężkich chorób, cukrzyca (choruję na nią), choroby nowotworowe potrzebują natychmiastowych interwencji lekarzy specjalistów. I co teraz? Aby przedwcześnie nie umierać, trzeba zadłużać się, bo wysokość emerytury jest niewystarczająca. Pozostaje wizyta „prywatna„ u lekarza specjalisty, a to dużo kosztuje (oni wtedy podatków unikają). My emeryci twierdzimy, że chętnie, jako patrioci będziemy płacić podatek w minimalnej wysokości 3 %, bo na tyle będzie nas stać. Należy tu pamiętać, że to nie jest jedyne obciążenie finansowe.

Czytaj dalej

Święci (nie) święci

Coś, co mnie denerwuje
Szanowni Państwo

Jak wszem i wobec wiadomo, niczego nie przyjmuje na wiarę. Nie to, abym był sceptykiem, ale życie nauczyło mnie nieufności w stosunku do tych, który siłą chcą wyprać mój mózg za pomocą apriotycznego jego potraktowania. Będąc poetą i pisarzem (oczywiście w moim mniemaniu) nigdy nie miewałem agnozji. W dzisiejszych czasach, kiedy duchowni degeneraci czują się bezkarni (jeszcze) wszyscy nagle opamiętali się, bo nie można już ukryć zbydlęcenia, wszyscy werbalnie wyrażają swoje oburzenie i to, dlaczego? Ano, dlatego, bo Kościół ukrył prawdę o swoich „świętych autorytetach”. Teraz to ja się niczemu nie dziwię, że księża rożnego szczebla przestali się bać swojego boga, skoro mają wzorce w przeszłości. Być może wychodzą z założenia, iż każdy sposób, każde draństwo prowadzi do świętości? A może uwierzyli, że Bóg stworzył grzech. Więc, po co wyzbywać się grzechu, skoro to rzecz boska? Twórzcie o sobie mity, bo bogowie nie zaczynali inaczej. A oto konterfekty tych, którzy ozdobili ołtarze maluczkich:
Prostytutki, hazardziści, nimfomanki, mordercy, pijacy – jak zostali świętymi? Oni wszyscy dostali się do nieba! Zwykle świeci kojarzą się nam z dostojnymi siwymi starcami, czcigodnymi niewiastami. Ich wizerunki są poważne, świątobliwe, ale jednocześnie trochę nierzeczywiste. Ale oni byli takimi samymi ludźmi jak my. Byli pełni ludzkich słabości, często błądzili, nierzadko byli za życia zupełnie niezrozumiani i pogardzani. Wielu z nich uważanych było długo za wielkich złoczyńców godnych potępienia. Jednym z nich była św. Olga. Jej historia to podróż od grzechu do grzechu zbrodni, pokuty i wreszcie świętości. Zaprosiła na pogrzeb swego małżonka najważniejszych jego ludzi i kiedy rytuały się odbyły, a towarzystwo się upiło (jak to na stypie bywa) kazała sługom z zemsty politycznej wszystkich wymordować. A było to ponad 5 tys. osób. Nieźle, prawda? W Konstantynopolu coś się jej „uwidziło” i została chrześcijanką. Następny goguś – św. Krzysztof – był odrażająca kreaturą. Silny olbrzym. Swoje usługi ofiarował diabłu. Wkrótce zrozumiał, że to Bóg ma największą władzę. Kolejny kwiatek, – św. Fabiola, bigamistka, ściągnęła na siebie wielkie oburzenie społeczności chrześcijańskiej. Później sprzedała swój majątek i zaczęła pomagać chorym i trędowatym. Otworzyła pierwszy na Zachodzie szpital. Kolejna święta na mojej tapecie – Maria Egipcjanka – w młodości była najbardziej rozwiązłą kobietą w Aleksandrii. Nie była prostytutką, ale szukała coraz to nowych doznań erotycznych. Uwielbiała uwodzić młodych niedoświadczonych mężczyzn. Ponoć za sprawą Boga porzuciła rozwiązłość i udała się na pustynię, gdzie dożywała dni w samotności. Święty Augustyn – za młodu był rozpustnikiem, miał nieślubnego syna. N a studiach zafrasowało go chrześcijaństwo, więc pogonił w diabły kochankę i obrał stan duchowny. Bezlitosny zdzierca – św. Mateusz – przez lata bezlitosny poborca podatkowy na rzecz Rzymu. Później jeden z czterech ewangelistów, twórca Ewangelii i jednocześnie jej bohater. Zginął, jako męczennik zabity mieczem, w czasie odprawiania mszy św. Kolejna „ciekawa postać” – Paweł z Tarsu – (Szaweł) na drodze do Damaszku, do którego jechał aresztować chrześcijan, tego mordercę, ponoć nagle olśniła go jasność z nieba i przystał do chrześcijan przybierają imię Paweł. Stracono go pochowano w miejscu, gdzie dziś znajduje się Bazylika św. Pawła za Murami. Teraz coś pozytywnego szczególnie dla mężów – św. Gummar – mam do tego świętego szczególną estymę, bowiem jest to patron mężów złośliwych żon tzw. sekutnic. A wszystko dlatego, bo sam trafił na żonę z piekła rodem. To właśnie jego cierpliwość uczyniła go świętym. Miał żony tak dosyć, że wlazł na rycerską szkapę i odjechał. Zamieszkał w pustelni, gdzie po wielu latach zmarł. Panowie – jak widzicie pyskata żona może być powodem do pozostania świętym. Czego sobie i Wam z całego serca życzę.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Wredny Geocentryzm

Coś, co mnie denerwuje
Szanowni Państwo

Teoria geocentryczna (z gr. geo – Ziemia) zdezaktualizowana teoria budowy Wszechświata, której istotą jest założenie, że nieruchoma Ziemia znajduje się w centrum Wszechświata, a wokół niej krążą pozostałe ciała niebieskie: Słońce, planety, Księżyc i gwiazdy. Teoria geocentryczna opisana w Almageście była kanonem astronomii przez 1600 lat, aż do czasów Mikołaja Kopernika. Dopiero Mikołaj Kopernik przyjął założenie, że Ziemia nie jest nieruchomym punktem środka Wszechświata, uznając, że krąży ona dookoła Słońca – tak jak pozostałe planety. Teoria heliocentryczna Mikołaja Kopernika zaczęła zastępować teorię geocentryczną po opublikowaniu na początku XVI wieku jego krótkiego wykładu tej teorii (tzw. “Commentariolus”), a zwłaszcza po opublikowaniu w 1543 roku w Norymberdze dzieła De revolutionibus orbium coelestium, dającego inny model ruchu ciał niebieskich, który mógł być kontynuacją odrzuconego wcześniej przez naukę poglądu heliocentrycznego opracowanego między innymi przez Arystarcha z Samos (ok. 320–250 p.n.e.). To tyle teorii. Jednakże geocentryzm nie umarł śmiercią naturalną pomimo wysiłku Kopernika. W czasach nowożytnych – kiedy za cholerę nie przejdzie mi przez gardło określenie „święta” – Inkwizycja zaprzestała mordowanie ludzi na stosach za „nieprawomyślność” mamy możność wyrażania swoich opinii w zagadnieniach filozoficznych. Inna sprawa, iż są mocno „niedoważone” z powodu braku elementarnych podstaw wiedzy w owej materii. Niestety, nie odbiegliśmy zbyt daleko od prymitywnego sposobu myślenia, jakby opanowała nas agnozja. I cóż z tego, że w szkołach nauczono nas o Koperniku i jego teorii, kiedy w nas samych drzemią, jako archetyp całe pokłady geocentryzmu. Z braku miejsca ograniczę się tylko do telegraficznego omówienia problemu. Oczywiście grzecznie tu zaznaczam, iż nie roszczę sobie prawa do wysuwania jakichkolwiek nowych teorii. Ale co widzę, to tu opiszę. Otóż geocentryzm a priori przybrał w dzisiejszych czasach zupełnie inną postać. Obecnie panuje niewiele mniej mroczna epoka antrocentryzmu, ciasny pogląd, odmiana tego samego kultu, gdzie króluje dywergencyjne myślenie. Rozkoszujemy się złudną świadomością, że wprawdzie prawa natury są nieubłagane, lecz na całe szczęście one nas wcale nie dotyczą. Bowiem walka o byt rozgrywa się nisko u naszych stóp. My sami – odkrywcy tego uniwersalnego prawa – we własnym mniemaniu stoimy już poza nią, jako ostateczni zwycięzcy na samym szczycie łańcucha pokarmowego. Nie chcemy, nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, że ktoś może nas, co dzień pożerać bez użycia siekaczy. I biada takiemu heretykowi, który nas, kiedy chciał wyprowadzać z błędu. Ani chybi doczeka się „auto da fe”, czyli kary stosowanej przez morderczą kościelną Inkwizycję, ponieważ zawsze będą istniał jakieś Kościoły, razem ze swoim niespisanym prawem powszechnego ciążenia wstecz. Nie możemy uwierzyć, że gdzieś wśród poziomów wielowymiarowego Wszechświata trwa wciąż zażarta walka na życie i śmierć, walka o kolejną postać materii. Że zmagają się tam bezlitosne potęgi, o jakich nam się nie śniło. Że znaczniej niżej lub wyżej, z innego punktu widzenia – najpierw nasze zwierzęce ciała, a potem umysły biorą w niej udział całkiem nieświadomie, jako kolejne szeregowe ogniwa tego nieskończonego ciągu, jak w „ciąg Fibonacciego”, który jest podstawą struktury wszechświata, na której oparte są kolejne jego poziomy. Reasumując – powtórzę za Arturem Schopenhauerem: „aby życie było mądre, najważniejsza jest dobrze pojęta troska, po części o naszą teraźniejszość, po części o naszą przyszłość, tak, aby jedno nie było przeszkodą dla drugiego”.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Wszystko na sprzedaż

Coś, co mnie denerwuje

Szanowni Państwo
Zastanawiam się często, co ludzie naprawdę wiedzą o życiu. Nie to, abym usiłował pouczać, bo sam mało wiem. Ale oni nawet śmieci mają za zabawki. Czy to nie jest wręcz nieprzyzwoite? Wymordować ileś milionów, doprowadzić dramatycznych przemieszczeń na mapie Europy, przegrać wojnę, która na chwilę wstrząsnęła sumieniem świata – a teraz pławić się w komfortowej nieświadomości. Dobrze tu jest, wygodnie, pięknie, ale wszystko to jakieś idiotyczne. Nieprawdziwe to jakieś, jak te luksusowe śmieci. Denerwuje mnie i męczy ten stan rzeczy. Wszystko na sprzedaż. Tego jest dziesiątki tysięcy na każdym kroku – włazi dosłownie pod nogi. Natarczywie zbędne tysiące ślicznych rzeczy, zbędnych śliczności, jak setki sprzedających się prostytutek. Drażni mnie ta afirmacja wartości materialnych, i skrywana pod nią afirmacja “Sukcesu “cała ta płytkość i bezmyślność, kryjąca się pod tym wielkim targowiskiem, opatrzonym dumnym wykrzyknikiem ” To Właśnie Jest Życie”. Dopiero od niedawna widzę naprawdę, jak mało człowiekowi potrzeba rzeczy do życia. I dopiero teraz naprawdę (a może na chwilę?) przestałem bać się ubóstwa, braku wygód i braku wolności. Ja mam to już za sobą i może być już tylko gorzej. Oglądając się za siebie, czasem myślę, że życie człowieka jest ciągłym, stopniowym i nieuniknionym sprzeniewierzaniem się samemu sobie. Wtedy przychodzi masa nierozwiązanych problemów z samym sobą, to znaczy z moim stosunkiem do Życia, tzw. realnego Życia, problem z “żyć i działać” we wszystkich możliwych wariantach. Wzbiera we mnie odraza i niewiara w Człowieka, niechęć do życia w stadzie. Czuję się wtedy ubezwłasnowolnionym więźniem Miejsca w Czasie i Przestrzeni na granicy światów. Wtedy przypomina mi się to zdanie z “Derwisza i śmierci” – ” A ja zapatrzony w długie rzędy liter, nagrobki myśli, nie wiem, czy je uśmierciłem, czy też tchnąłem w nie życie”. Ale ja myślę o potędze słów, które pozwalają uchronić, ocalić od zapomnienia to wszystko, co jest boleśnie nieuchwytne i niepokojące – ale zawsze warte zapamiętania.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Twierdza hipokryzji

Coś, co mnie denerwuje

Szanowni Państwo
Wreszcie przestała być zamiatana „pod dywan” pedofilia w polskim kościele katolickim. Na usta cisną się określenia – kłamcy, hipokryci, diabły. Wasze Ekscelencje, jesteście skończeni. Jesteście skończeni nie dlatego, że jesteście ludźmi złymi, lecz dlatego, że jesteście ludźmi słabymi – ludźmi samo wkręconymi w tryby władzy, której logika reprezentowania waszej instytucji czyni ślepymi na wydarzające się w niej i za jej pośrednictwem zło. Piętnować trzeba brak współczucia dla ofiar czynów, jakich dopuścili się purpuraci i szeregowi księżulkowie. Czy godzi się katolikowi tak odnosić do swoich pasterzy? Po pierwsze nie jestem baranem, więc pasterza nie potrzebuję, a po drugie, jak już kilka razy pisałem, jestem agnostykiem z przekonania, a to zwalnia mnie w moim przekonaniu z dawania posłuchu draniom w sutannach. Aby cokolwiek zmieniło się w Kościele katolickim musi dojść do wymiany Episkopatu. Kościół nigdy nie zrobił nic sam z siebie. Bezkarność emisariuszy watykańskich jest w Polsce wprost przerażająca. Niech nikt nie ma złudzeń, że polski Kościół katolicki pozytywnie różni się od innych, że nie występują w nim zjawiska jak molestowanie oraz ukrywanie takich czynów. Coraz bardziej widać, że w polskim Kościele również dokonywano celowych zabiegów, które miały na celu ukrycie takich zdarzeń. I nic tu nie pomogą wrzaski Kaczyńskiego z mównic, jakoby ktoś, kto podnosi rękę na Kościół, podnosił rękę na Polskę. Ten pan obraża naszą inteligencję i nie mówi całej prawdy. A prawda jest jedna i nie do ukrycia, a kopanie historii Polski w tyłek nic tu nie pomoże. A ona przypomina, kto zdradził Polskę i kto przyczynił się do utraty niepodległości i zaborów za judaszowe srebrniki. I wcale nie trafiły one na kościelne tace. Mam w swoim najbliższym otoczeniu wiele osób, które zaczęły w końcu mówić “dosyć” i przestają chodzić do kościoła. Zastanawiam się czy będzie w Polsce kiedyś komisja, która, wzorem innych państw, zbada przypadki nadużyć seksualnych i ich tuszowania? Oto aktualne pytanie! Jednak nie tracę nadziei. Jestem gotów jakem niewierzący w tej intencji klęknąć kilka razy dziennie na grochu. Może wtedy coś to pomoże, bo zmierzamy w kierunku katastrofy i jest to dla mnie oczywiste. Proszę nie liczyć na to, że Kościół może dokonać samooczyszczenia, bo ma hierarchów, którzy nie widzą w niczym problemu. No więc bracia w wierze – hulaj dusza, diabła nie ma!
Ot, co…

all rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Kochają Unię za pieniądze

Coś, co mnie denerwuje…

Szanowni Państwo
Za kilka dni pójdziemy do urn wyborczych, a właściwie pójdą zapewne nieliczni, żeby wybrać 52 pazerniaków, którzy za „pracę” lżejszą od spania będą w Parlamencie Europejskim inkasować 30 tys. złotych miesięcznie, a razem z dodatkami – 50 tys. złotych z okładem. W podobnych sytuacjach, kiedy chodzi o jakiekolwiek wybory do władz różnych szczebli, odczuwam swędzenie pośladków. A to dlatego, bo nauczony życiowym doświadczeniem, zawsze spodziewam się czegoś wrednego, a moja noeza prawie nigdy się nie myli. Nie działają na mnie krzykliwe billboardy, wiece, spoty reklamowe. Jednak, aby przekonać wyborców potrzebnie jest porywające hasło dla Kowalskich. No więc spece od szemranego marketingu politycznego wysilili się i wymyśli: „Polska sercem Europy”. Brzmi obiecująco. Recz w tym, iż wybrańcy losu politycznego pojadą do Brukseli dorwać się do łatwej mamony. Jestem bardzo ciekaw, ilu z nich jest prawdziwymi patriotami i będą mieć dobro kraju na sercu, który ich wykarmił. A przecież tak łatwo to sprawdzić. Wystarczy określić wysokość diet poselskich (?) do poziomu średniej krajowej, bo tyle się im należy. Nie mają innych potrzeb życiowych jak każdy nas mieszkających w Polsce. A ich kredyty guzik mnie obchodzą. Jak wtedy wyglądałby ich „patriotyzm”, bo patriotyzm za pieniądze i na pokaz jest w moim przekonaniu zdradą narodową. Szanowni Państwo mam pytanie:  jakie znaczenie dla kraju będą miały wybory do parlamentu Europejskiego? Sadzę, że tylko psychologiczne i jako próba generalna przed wyborami do Sejmu i Senatu. PiS składa coraz większe obietnice wyborcze, ale w niewielkim stopniu przekłada się to na wzrost przewagi nad Koalicją Obywatelską. Okazuje się, iż potencjał koalicji jest znacznie większy, niż wskazują na to sondaże. I bardzo dobrze, wszak żyjemy w czasach, gdzie wszystko jest na sprzedaż i każdy sposób jest dobry na zwrócenie uwagi mediów na wylansowanie siebie. Szkopuł w tym, że „politycy” są generalnie wobec siebie i swoich idiotycznych poglądów bezkrytyczni, werbalnie kanalizują swoje wątpliwej jakości poglądy i nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby się afiszować. Mój wujek, którego bardzo szanowałem mawiał zwykle, że to zwykłe „oszołomstwo”, a to niebawem źle się dla nas skończy.
Ot, co…

all rights reserved 2019 Marian Jedlecki

„Złote myśli” fatra Rydzyka

Coś, co mnie denerwuje…

Szanowni Państwo

Fater Rydzyk twierdzi, że prawdziwy katolik nie uprawia seksu. „Seks jest dla idiotów i matołków”. Tadeusz Rydzyk w ostatnim czasie robi wokół siebie dużo szumu, a wszystko za sprawą tego, że nie przestaje zaskakiwać swoich parafian „ złotymi myślami” Biznesmen z Torunia postanowił promować edukację seksualną wśród chrześcijan za pomocą książki „Kształcenie charakteru”, która napisana została przez tego zakonnika redemptorystę w 1946 roku. Myślę, że już wtedy “posiadał na stanie” kłopoty z erekcją. Może to i dobrze, bo nikt nie mówi, że być może był zakamuflowanym pedofilem. W każdym razie nic mi nie wiadomo o fakcie takowym. Więc prawdopodobnie cała jego para „poszła w “gwizdek”, czyli w biznes. Ciekaw jestem, co na to pan bozia, bo ten bozia był bogiem dla ludzi biednych i prostych o nieskomplikowanym widzeniu świata materialnego. To znacznie później, aby stworzyć dystans maluczkim, odgrodzili się pychą i niesłychanym bogactwem, mając na względnie swoje kałduny i nienasycone kieszenie. Twierdzę więc, że Boga po prostu “wydutkano”, wmawiając wiernym, jakoby ich ofiary poświęcone były chwale Boga. Wszystkie religie, jaki znam, pod tym względem zupełnie się nie różnią. W pogoni za szmalem doświadczył Rydzyk czegoś w rodzaju turbo odrzutu i złożył zamówienie na 300 000 egzemplarzy dzieła, które zamierza rozprowadzić wśród młodzieży. W książce znajdują się między innymi ostrzeżenie przed seksem, sportem, kawą i ostrymi przyprawami. Autor wprost pisze, że seks dobry jest dla „matołków i idiotów”, ale jednocześnie apeluje by rodziny były wielodzietne (i gdzie tu logika?) „Żadna rozkosz nie poniża godności ludzkiej w takim stopniu, jak erotyczna. Toteż ludzie o wybitnych zdolnościach intelektualnych i o jakim takim poczuciu estetycznym, czują obrzydzenie do zaśmiecania swego życia erotyzmem” – możemy przeczytać w „Kształceniu charakteru”. Ten facet kompletnie nie zna samo powielającego się komputera zwanego potocznie Naturą. Swoimi idiotyzmami nie zatrzyma naturalnego pędu do rozrodu, a co za tym idzie – do podtrzymywania gatunku Mammalia. Ten pan w sukni najwyraźniej zapomniał, że już nie żyjemy w średniowieczu i nie mamy mózgów w stanie szczątkowym. Trzeba być embrionem intelektualnym, aby w XXI wieku głosić takie idiotyzmy.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

KOŚCIELNE „ZASŁUGI” DLA POLSKI

Coś, co mnie denerwuje…

część I
Szanowni Państwo

Nie mam dzisiaj za bardzo czasu na pisanie, ale nie mogę już dłużej słuchać Kurskich, Jurków, Terlikowskich, Romaszewskich i im podobnych. Żałuję, że adwersarze tych panów nie posiadają odpowiedniej wiedzy historycznej ażeby móc odpierać ich „bezsporne i niezaprzeczalne fakty” odnośnie zasług Kościoła rzymskokatolickiego dla naszego bytu państwowego i niepodległości. Oni tego nie przeczytają, ale Internet ma to do siebie, że wiadomość puszczona w sieć przetacza się przez wiele, wiele komputerów, laptopów i może jakiś młody miłośnik historii czytający poniższy tekst zostanie kiedyś politykiem lokalnym, krajowym, czy może dziennikarzem i podobne bzdety o „zasługach” Kościoła będzie mógł gładko zripostować.
Od zarania dziejów Kościół dążył do supremacji władzy religijnej nad świecką. Cel był prosty: podporządkować władzę świecką Kościołowi, by objąć niepodzielnie rządy dusz i wyłudzać kasę. Kościół zawsze będzie zwalczał silną władzę, bo od słabych, zmuszonych do szukania poparcia z ambony da się wyłudzić więcej. Polska była areną, poligonem tej walki. Niestety, w naszym przypadku wygrał ten Kościół. Za osłabienie państwa i podporządkowanie go temu Kościołowi zapłaciliśmy cenę straszliwą, najwyższą w Europie. W r. 1515 w czasie zjazdu wiedeńskiego, zawarto układ, na mocy, którego Zygmunt Stary i Kazimierz Jagiellończyk, król Czech i Węgier, oddali Habsburgom Czechy i Węgry. Za darmo! Tylko za zerwanie przez Habsburgów sojuszu z Moskwą. W polskiej dyplomacji rej wówczas wodzili biskupi Drzewiecki i Tomicki, papiescy niemieccy agenci. Kościół popierał wtedy Niemców, bo Polska słusznie nie kwapiła się do planowanej przez papieża wojny z Turcją. Kolejny raz Kościół katolicki „zasłużył” się dla Polski w 1596 r., zawiązując unię brzeską. Unia ostatecznie zburzyła w Rzeczypospolitej pokój religijny, który był podstawą jej potęgi. Gwarantowała go konfederacja warszawska, uchwalona przez sejm w 1573 r. Ten pokój religijny był solą w oku Kościoła katolickiego, gdyż zbory protestanckie rozwijały się o wiele prężniej niż katolickie parafie. Toteż biskupi na synodzie w Piotrkowie w 1577 r. rzucili na akt konfederacji klątwę. Papież potwierdził tę klątwę bullą z 1578 r. Konfederacja warszawska, akt bezprzykładnej tolerancji religijnej w ówczesnej Europie, został przez UNESCO wciągnięty na listę” Pamięć Świata”. Smaczku temu dodaje, że jest to akt przez Kościół nadal wyklęty, co daje obraz „tolerancyjnego i miłosiernego” Kościoła. Kościół zawsze uzyskał, co tylko chciał. Przede wszystkim innowiercom zakazano publicznego odprawiania nabożeństw ewangelickich i prawosławnych. Wymusiło to zamykanie kościołów ewangelickich, a cerkwie przejmowali unici. Rosja i Niemcy godziły się na szykany względem własnych braci w wierze, gdyż był to zawsze konieczny wymóg Kościoła w zamian za zdradę i osłabienie Polski — utrzymanie silnego katolicyzmu było priorytetem, skutkiem zaś — zawsze słabe państwo polskie..
Kolejny raz Kościół zasłużył się Polsce — i to po wielokroć — po I rozbiorze, kolaborując z zaborcami w zabranych prowincjach. Zaraz po rozbiorze biskupi złożyli przysięgę nowym władcom, podjęli z zaborcami aktywną współpracę i wezwali lud do posłuszeństwa: „Przysięgamy Jego Mości królowi Prus i jego prawnym następcom w rządach, jako nam najłaskawszemu królowi i władcy kraju być poddanym i wiernym, posłusznym i oddanym. Dbać o uczucia wierności dla króla, o miłość ojczyzny, posłuszeństwo wobec praw”. To fragment roty przysięgi biskupów polskich (?) królowi Prus po I rozbiorze. Wymienić tu trzeba szczególne „zasłużonych”: arcybiskupa Sierakowskiego, biskupów Sołtyka (pochowany w katedrze wawelskiej!), Massalskiego, Ostrowskiego, a nawet Krasickiego. Toteż oporu nie było żadnego, kler nie ustawał w ukłonach dla nowych władców i w przekonywaniu Polaków, że muszą teraz służyć nowym panom. Upewniło to zaborców, że dalsze rozbiory też zakończą się sukcesem. Byle głaskać purpurowe i czarne suknie. Najwięksi zdrajcy w naszej historii to kardynał Radziejowski, biskupi: św. Stanisław, Kossakowski, Massalski, Młodziejowski, Ostrowski, Trzebicki. Cywilni zdrajcy: Hieronim Radziejowski, Adam Poniński, Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i inni byli wychowankami szkół katolickich, w ogromnej większości jezuickich. To Kościół siał nietolerancję, pogardę. Efekt tego katolickiego ogłupiania był taki, że Polska od połowy XVII wieku nie wniosła do kultury europejskiej NIC ! Nie mówiąc o nauce, zlikwidowanej zupełnie, wyciętej równo z trawą. (CDN)
Ot, co..

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Kto powinien odejść do diabła…

Coś, co mnie denerwuje…

Szanowni Państwo
Kto powinien odejść z rządu przy rekonstrukcji? Najwięcej głosów dostała była premier Szydło. Beata Szydło, Anna Zalewska i Mateusz Morawiecki, to nazwiska najczęściej wymieniane przez badanych w najnowszym sondażu “Rzeczpospolitej”. Ale nie jest to powód do dumy. Jeżeli dojdzie do zmian w rządzie, będą one dotyczyły tych ministrów, którzy kandydują w wyborach do PE i muszą zostać zastąpieni. Chodzi o Beatę Szydło, Annę Zalewską, Beatę Kempę, Elżbietę Rafalską i Joachima Brudzińskiego.
A ja nie rozumiem za cholerę, po co ten cały cyrk. Wszyscy wiedzą, że Szydło to tylko jeszcze jedna marionetka Kaczyńskiego. Prawda jest taka, iż na stanowisko premiera, czy wicepremiera Szydło brak kompetencji, kwalifikacji, wykształcenia, doświadczenia, inteligencji, cech przywódczych i charyzmy. Niektórzy ludzie mogą się z czasem “wyrobić”, ale w tym przypadku na zbyt wiele bym nie liczył, widać już jasno, że ta paniusia na te funkcje absolutnie się nie nadaje. To jest zresztą w pełni świadomy wybór imć Kaczyńskiego. Beata Szydło, była premier, aktualny wicepremier Polski, 38 milionowego państwa w Europie, nie wie co to jest dług publiczny i deficyt budżetowy. Powiedziała też, że Polska wstąpiła do EU gdzieś na początku lat 90-tych (wstąpiła w 2004). Litości, co to za nieuk! Z języków zna jako tako polski. Mówiła też, że PKB Polski zmniejsza się (a prawda taka, że zwiększa się od wielu lat). Wnioski z tego może chyba każdy sobie sam wyciągnąć. Jak ktoś chce trochę pośmiać się, to na portalu kropka.pl może posłuchać wywiadów z Szydło. Będzie to jednak gorzki śmiech, ponieważ ta paniusia była premierem, a aktualnie jest wicepremierem Polski. Jej burmistrzowanie w Brzeszczach zakończyło się komornikiem, a teraz razem z Kaczyńskim, Dudą i Morawickim rujnują nam całą Polskę. I znowu wstyd na cały świat, kiedy taki nieuk reprezentował będzie sprawy Polski, nie znając realiów własnego kraju.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Destrukcja

“Destrukcja”
Robert A. Dyduła

Nasze społeczeństwo… A cóż z niego pozostało?
Zaczęło się rozkładać dekady temu. To nie był proces, ani wynik jakiś ewolucyjnych przemian.
To było tragiczne w skutkach zachwianie poczucia tożsamości z najbliższym otoczeniem. Najpierw jednostek, później grup społecznych, a w końcu całych społeczności sztucznie zmanipulowanych i pozornie zintegrowanych narodowości. Tworów będących zlepkiem inności i niezrozumienia. Braku tolerancji i chciwości. Jednostkowego pożądania luksusu kosztem dobrobytu społeczeństwa. Dobrobyt, który od samego zarania dziejów stał pod znakiem zapytania i był bardziej marzeniem i mrzonką niż rzeczywistością.
Utopia leżąca u podstaw funkcjonowania naszej społeczności nieudaczników stała się kamieniem milowym jej upadku…
Swoisty fundament rozpadu. Cóż za ironia.
To co powinno scalać i wzmacniać zainicjowało destrukcyjny rozkład i obumieranie.
Kim jesteśmy zatem lub lepiej czym?
Tak łatwiej zadać pytanie.
Nich każdy w swoim umyśle i sercu odpowie na nie…

DyRo
Kołobrzeg
21 kwietnia 2019 roku

Wielkanoc. Coś, co mnie denerwuje…

(ludu, mój ludu cóżem ci ucznił…)

Szanowni Państwo
To najważniejsze chrześcijańskie święto. Jezus zmartwychwstał a jego uczniowie w radosnym uniesieniu krzyknęli Alleluja! Wielkie i symboliczne to dla chrześcijan wydarzenie, bowiem powstanie z grobu Jezusa jest oznaką nadziei na przyszłe życie wieczne. To takie memento przypomina grzesznym istotom, abyśmy postępowali z przykazaniami bożymi, bo tylko wtedy wejście do Nieba będzie stało dla nas otworem. Szkoda tylko, że owa wiedza w tak znikomym stopniu przekłada się na ludzkie, codzienne zachowania katolików. Biblia mówi nam abyśmy kochali naszych sąsiadów a także naszych wrogów, prawdopodobnie, dlatego, że to przeważnie ci sami ludzie – więc może, działa tu „podświadomość wierzących”? Patrząc na to, co codziennie obserwuję na ulicy, w telewizji, w czasie debat TV, w Kościele, powiem tak – gdyby wszyscy katolicy postępowali tak, jak to przykazał Jezus, byłbym najpierwszym z nich i to bez dyfamacji kogokolwiek w pełnym denotacie. O przekazaniach Jezusa pamiętamy wybiórczo i tylko wtedy, kiedy mamy w tym osobisty interes.(dobrze jest mieć kumpla biskupa) Ale są na szczęścia księża z powołania o wskroś humanitarnych poglądach, którzy mają serce i sumienie, widzą problemy kalekich dzieci, starych schowanych ludzi. Szkoda wielka, że tych księży jest tak bardzo mało, którzy naukę umierającego Chrystusa traktują, jako drogowskaz postępowania. Bolesne problemy, które dotykają najbardziej bezbronnych, których Chrystus zawsze brał w obronę, nie są w centrum zainteresowania „bogobojnych właścicieli” naszego kraju a także hierarchów Kościoła katolickiego. Jedni i drudzy o nienarodzonych pyskują często, chętnie i dużo. Murem stoją za przykładem Kościoła katolickiego po stronie życia poczętego. Czekam tylko, kiedy plemniki zastrajkują w obronie tac kościelnych i zaprzestaną zapładniać jaja, bo tace kościelne mają nieodpowiedni ciężar gatunkowy. Nie jest to takie niemożliwe, bowiem nadeszła moda na strajki w nadwiślańskim kraju. Znacznie gorzej idzie włodarzom rożnej maści z dziećmi już narodzonymi. Szczególnie z tymi nieuleczalnie chorymi, niepełnosprawnymi. Nimi, zarówno rządzący, jak purpuraci są mniej zainteresowani. Ich aktywność jest prawie żadna. Jakoś nie poświęcają im tyle uwagi, co dzieciom nienarodzonym. A wiecie Państwo, dlaczego? Bo wyraźnie jest im brak empatii a najgorsze w tym jest to, że nie wiedzą, co z tymi nieszczęsnymi chorymi istotami począć. Dlatego umywają ręce. Widzieliśmy to w trakcie protestu osób niepełnosprawnych w Sejmie. Mój umęczony Jezu, ależ to było nieludzkie i podłe zachowanie tych świętojebliwych biskupów, zadufanych w sobie ministrów względem ciężko doświadczonych przez los ludzi. A przecież drogą miłosierdzia, jak przykazał Jezus Chrystus, powinni iść Polacy mieniący się chrześcijanami, ale nie idą. I dlatego jak wyżej pisałem, będę pierwszym chrześcijaninem tylko wtedy, kiedy katolicy będą postępowali zgodnie z własną wiarą, którą teraz obrażają. I pomyśleć, że za takie kanalie Jezus skazał siebie na mękę i śmierć. Niepojęte to.

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki
Ot, co…

Monika Szpytko

Ludzie lubią obcować ze sztuką, w każdej formie i postaci. Trudno wyobrazić sobie życie bez muzyki, czytanego słowa, fotografii, czy obrazów. Nie każdy odkrywa u siebie talent i należałoby cenić tych, którzy z pasją się temu oddają.

Każda pasja ubogaca nasze życie, z pewnością wpływa na inne postrzeganie świata, wykorzystanie twórczo wolnego czasu, czasem przynosi realne korzyści. I to jest moment, w którym artysta czuje się doceniony, on, ona czy też stworzone przezeń dzieło. Monika Szpytko odkryła u siebie dość wcześnie zamiłowanie do rysowania, później malowania. Jest jedną, z wielu zapewne, które nie mają być może fachowego przygotowania, ale czują ten zew i chęć tworzenia. W przypadku Moniki jest to sztuka malowania. Mieszka niedaleko Kołobrzegu, w Czerninie. Poprosiliśmy ją o krótki wywiad, chcemy promować twórców, osoby, które nie zawsze mają siłę przebicia, a warto pokazać ich prace szerszej publiczności.

Jak zaczęła się twoja przygoda malarska, kiedy odkryłaś u siebie pasję i chęć malowania?

Moja przygoda malarska zaczęła się już w podstawówce, gdy moja babcia przekazała mi swoją książkę z haftami serwetek. W ten sposób mogłam ćwiczyć rękę i w taki sposób pokochałam rysowanie, a później malowanie. Robię to do dzisiaj i to fantastycznie wypełnia mi wolny czas, realizuję także swoje wizje artystyczne i marzenia.

Co cię inspiruje, skąd czerpiesz pomysły?

Inspirują mnie moje fantazje, ale też otoczenie. Mieszkam w pięknym, naturalnym środowisku. Widzę na co dzień kolorową naturę, drzewa, kwiaty, zwierzęta, ptaki. Dlatego też moje obrazy są tak kolorowe i dynamiczne. Chcę zatrzymać na nich te cudowne chwile, dodając szczyptę własnych wyobrażeń i barwnego tła.

Jakie stosujesz techniki, czym i na czym malujesz?

Maluję farbami akrylowymi, olejnymi i sprayem to nowa i bardzo ciekawa technika. Stosuje różne techniki malarskie, ponieważ nie chce stanąć w miejscu, chcę się rozwijać. Jak dotąd mi się to udaje, jak myślę. Z uwagą obserwuję obrazy, które bez ograniczeń można znaleźć w internecie. Dzieła innych, uznanych autorów. To dla mnie ważne, śledzę kolorystykę, kadrowanie postaci, sposób prowadzenia pędzla, węgla czy ołówka. Staram się wzbogacić własny warsztat, nie jest to łatwe, wymaga czasu i niestety również pieniędzy. Dlatego staram się je pozyskać ze sprzedaży moich obrazów. Pieniądze jednak nie są tu najważniejsze. Cieszy mnie bardzo fakt, że ta osoba, która nabywa obraz wiesza go w swoim domu, lokalu. To jest największa satysfakcja.

Nad czym obecnie pracujesz?

Obecnie pracuje nad obrazem, na którym będzie Św. Florian. Maluje go farbami olejnymi na płótnie.

Czy zanim przystąpisz do pracy masz już określoną wizję obrazu, czy jest to w pewnym sensie improwizacja?

Zanim zacznę malować najpierw myślę co będzie się na nim znajdować. Wszystko już musi być w tym moim wyobrażeniu określone konkretnie, nieważne, czy to będzie postać, pejzaż, ptak, wtedy dopiero mogę się skupić nad kolorami, umocowaniem w kadrze, tłem. Bywa, że w trakcie pracy, malowania, pojawią się nowe pomysły, Wówczas zmieniam początkowe założenia. Właśnie taka improwizacja, realizowanie na płótnie mojej wizji, daje mi najwięcej radości i to jest właśnie ta „radość tworzenia”.

Wystawiałaś gdzieś swoje prace, czy malujesz do przysłowiowej szuflady?

W gimnazjum, w ramach projektu w szkole, oddałam część obrazów na sesję Rady Gminy Dygowo, podczas której odbyła się licytacja. Uzbieraliśmy 1000 zł dla schroniska w Kołobrzegu. Mam też kilku stałych klientów z okolicy jak i z zagranicy. Wystawiam też swoje obrazy na facebooku gdzie mam swoją stronę pt. MonArt. Również oddaje niektóre obrazy na WOŚP i inne charytatywne akcje.

Czy twoje przyszłe życie zawodowe związane będzie ze sztuką, z malarstwem?

Dotychczas uczyłam się w Technikum, a teraz przygotowuje się do matury. Dodatkowo zajmuje się makijażem i stylizacją paznokci. W niedalekiej przyszłości chciałabym pójść na kursy doszkalające.

Czyli malarstwo zajmie w twoim życiu ważne miejsce?

Tak malarstwo zajmie na pewno pierwsze miejsce, a zaraz za nim reszta moich artystycznych zajęć. W przyszłości chciałabym otworzyć własny salon kosmetyczny, w którym byłby kącik z moimi obrazami.

Próbowałaś kiedyś swoich sił np. z białą kartką papieru i ołówkiem, czy węglem?

Tak próbowałam już węglem i wychodzą przepiękne rysunki. Zamierzam robić to częściej. To są ćwiczenia warsztatu, jednocześnie uważam, że prace rysowane, czarno białe, mają swój wielki urok. Tu nie ma miejsca na niedociągnięcia, widać jak na dłoni każdy błąd. Dlatego warto to robić dla wprawy i jest to w pewnym sensie dążenie do perfekcji.

Czy można gdzieś nabyć twoje prace?

Tak, jak już wspomniałam można nabyć moje pracę na facebooku jak i na stronie MonArt. A już wkrótce pojawi się strona internetowa na której wszystkie obrazy będą miały swoją wizualizację i bezpośrednio można będzie zakupić wybrany obraz. Strona dopiero startuje, ale zachęcam do jej przeglądania i odwiedzania. W tym miejscu zachęcam wszystkich, którzy piszą, malują, komponują, fotografują do publikacji swoich prac. Super pomysł i jak sądzę, pomoże w promocji naszych, lokalnych artystów.
http://praceartystyczne.pl

Dziękuję za rozmowę, życzę sukcesów i stałego pogłębiania pasji artystycznych
Z Moniką Szpytko rozmawiał Janusz Strugała

Dywagacje sobotnie

Dywagacje sobotnie
Marian Jedlecki

Nie będę oryginalnym, jeżeli powiem, że faktem jest, iż każdy dzień to niewiadoma. Większa czy mniejsza, zależna od okoliczności – ale zawsze w podtekście jest znak zapytania. Co będzie, co nas spotka, a w głębi siebie obawiamy się jednego – mianowicie – boimy się zaskakiwania przez to, co nieprzewidywalne. Mam ten strach w sobie, bowiem jest to odruch warunkowy w/g Popowa, będący artefaktem rodem z głębokiej przeszłości. Stąd też i przywoływanie nadziei, jako tarczy obronnej, przez tym, co nieprzewidywalne. I to jest rzeczą normalną, że nasza noeza jest ta bronią, bo inaczej, nie moglibyśmy normalni egzystować. No, faktem tez jest i to, iż nadzieja jest także balsamem duszy i (w pewnym sensie, oczywiście) motorem napędowym działań, chęcią do zaliczania kolejnego dnia, wyczekiwania realizacji snów, etc, etc. Moje życie jest właśnie taką wielką niewiadomą i jeszcze większym wyczekiwaniem – jakby na zapomnianej przez boga i ludzi stacyjce zagubionej w lasach, przez którą nikt nie wie, czy przejedzie jakikolwiek pociąg. Kiedyś sądziłem, że ze mną jest “coś nie tak”- kolokwialnie rzecz ujmując. Ale, kiedy rozpatrzyłem się wśród moich znajomych, uznałem, że właściwie we mnie nie ma niczego nienormalnego. Wszak większość ludzi żyje dniem codziennym, jakby “jałowo” nie myśląc albo inaczej – starając się nie myśleć dalekowzrocznie. Są sfrustrowani małżeństwem, partnerem, pracą, niemożnością samorealizacji, wieczną pogonią za nierealnym albo za ułudą. Nieliczni umieją Jak Ty Moja Droga, wstawać rano, spoglądać w okno, dostrzegać dobre strony nawet wtedy, kiedy pochmurnie a deszcz łzami zmywa szyby. Ja, znajdując się w stanie permanentnej indoktrynacji – stworzyłem własny świat, zupełnie inni od tego rzeczywistego. Jest to moja tarcza ochronna i osobiste eremitorium.

Czytaj dalej