Archiwum kategorii: Felietony

Były minister olśniony. Coś, co mnie denerwuje…

Szanowni Państwo
Wierzcie mi Państwo, iż nie jestem malkontentem, co nie byłoby takie dziwne w obecnych czasach. Media pełne sztucznego optymizmu wyliczają sukcesy i sukcesiki ministrów, byłych ministrów, byłych posłów tudzież obecnych. Słuchając wypowiedzi „onych”, odnoszę wrażenie, iż jakimś cudem zostałem przeniesiony do „epoki sukcesu” E. Gierka. Rzecz w tym, że będąc ateistą w cuda nie wierzę, stąd moje „inne widzenie rzeczywistości” w/g mnie prawdziwe, bo nie podszyte serwilizem. Ale to już inna sprawa. W jednej z Kołobrzeskich gazet przeczytałem, iż Kołobrzeg odwiedził były minister zdrowia w rządzie PO-PSL Bartosz Arłukowicz. No i dobrze. Zaproszony, to i przyjechało chłopisko, a jakże, wszakże to Klimatyczny Kołobrzeg, to i klimatycznie pooddychać „nada”. Gdyby to było na tyle, a wizyta byłaby z miłości do kurortu sensu stricto, nie miałbym nic po powiedzenia. Ale…. Pan były minister w kołobrzeskim klimacie nagle doznał olśnienia i werbalnie, zakrzyknął, iż zachodzi potrzeba rozwoju polityki senioralnej, cokolwiek to znaczy, Tak, godne to i sprawiedliwe – huuura rebiata, itd. Dalej stwierdza, że „jego zdaniem” obecny system nie zaspakaja potrzeb tej grupy społeczne, tzn. emerytów. Eureka.. a inne to zaspakajały panie były ministrze? Jeżeli to takie odkrywcze i pan o tym wiedział, to przepraszam, ale mam pytanie – co pan będąc ministrem dobrego zrobił dla emerytów, których był pan łaskawie nazwać „grupą społeczną”. To, że potrzebujemy opieki lekarskiej, na którą czeka się miesiącami, pominął pan milczeniem. Niektórym często jest na nią zbyt późno. Przecież za czasów pana urzędowania w ministerstwie zdrowia tego problemu nie potrafił pan rozwiązać. I tak jest do dzisiaj. Zmienił się rząd, ale nic w temacie. Wy „politycy” pamiętacie o nas emerytach, wtedy, kiedy mamy pójść do wyborów. Niemiłe to i nieetyczne. Pozwolę sobie przypomnieć kolejny kwiatek z czasów zarządzania ministerstwem – pan, jako lekarz doskonale wiedział, iż obiecywane darmowe leki dla emerytów to mit i fatamorgana. Konia z rzędem temu, kto kupi potrzebne ratujące życie leki, nie płącąc kroci. Nie ukrócił pan panoszenia się zagranicznych koncernów farmakologicznych, które zdzierają połowę emerytur ubogim ludziom. I nie jest to żadne moje idée fixse. Cudowny kołobrzeski klimat nagle spowodował olśnienie i przyjechał pan z niezłym koncertem życzeń medycznych. Oczywiście, jak zawsze długofalowych, możliwych i mniej możliwych do realizacji. Jakoś nie daję wiary pańskim słowom, bo obiecankami i „widzeniem złego” nie uleczy pan rakowatej rzeczywistości, choćby byłby pan najlepszym lekarzem w Polsce. Jestem emerytem. Od 25 lat choruję na cukrzycę typu 2. Po potrąceniu haraczy na służbę zdrowia i innych niesłusznie pobieranych podatków z mojej emerytury, pozostaje mi minimalna ilość pieniędzy, aby opłacić media, kupić jedzenie wg/ przypisanej diety cukrzycowej i kupić leki za sumę ok. 400 zł. Więc teraz ja pana zapytam – Panie Ministrze, jak tu żyć? Bo koncert życzeń, to dla mnie zbyt mało.

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki
Ot, co…

Kpina z emeryta. Coś, co mnie denerwuje…

Szanowni Państwo
Już dawno nikt tak mojej inteligenci nie obraził, jak szeregowy poseł Jarosław Kaczyński. Już pomijam to, że nie wiem, co ma wspólnego z rządzeniem państwem nie biorąc za nic odpowiedzialności. Pomysł wypłaty 13 emerytury przed wyborami jest tak cyniczny, że trudno go komentować inaczej, jak z perspektywy walki o władzę. Gdyby PIS-owi istotnie zależało na wsparciu emerytów, po prostu zgodziliby się na dużo wyższą rewaloryzację świadczeń. Moje pytanie brzmi – czy tego typu rozwiązanie odpowiada jakiemuś realnemu problemowi społecznemu? Czy to jest sposób skuteczny? Jednorazowa 13 emerytura tego testu nie rozwiązuje. Redystrybucja to jedno z najważniejszych zadań cywilizowanego państwa. Jednak takie działanie musi być wykonane w zgodzie z rozsądkiem. Po pierwsze, dlatego, że poświęcenie pieniędzy na jeden cel sprawia, że brakuje ich na inne cele. Po drugie, bo lekkomyślnymi rozwiązaniami ośmiesza się samą ideę redystrybucji. Na przykład Skandynawom udało się stworzyć państwo dobrobytu, ponieważ każde rozwiązanie jest u nich dokładnie analizowane z perspektywy skuteczności, a nie jak u nas pod względem „politycznym” którejś z partii. Trzynasta emerytura z przemyślaną redystrybucją, niestety u nas, nie ma nic wspólnego. To zwyczajna zagrywka przedwyborcza i to jeszcze w najbardziej bezczelnym wydaniu. Psująca zarówno politykę społeczną, jaki politykę w ogóle. Becia Szydłowa w sposób serwilistyczny ogłasza, że trzynasta emerytura dla seniorów to prezent od Jarosława Kaczyńskiego. Szkoda tylko, że z mojej kieszeni i innych emerytów. Takimi obietnicami i kolejnymi PIS chce przykryć swoje afery oraz wewnętrzne problemy i zmobilizować słabo zorientowany w temacie elektorat. Becia przyznała sobie roczną nagrodę 65 tys. zł a proponuje jednorazową trzynastą emeryturę w wys. 1100 zł, a nie dopowiedziała naiwniakom w moherowych beretach, że to tylko 934,50 zł netto. Nagroda Szydło w 2018 roku to 60 trzynastych emerytur, o czym „zapomniała nadmienić” chwaląc prezent Kaczyńskiego. Prawdą jest, to że PIS nie daje swoich pieniędzy, tylko nasze wspólne. Zadłużenie kraju nie będzie ich problemem, tylko naszym i naszych dzieci. Weźcie ludzie odpowiedzialność i przepędźmy razem tych łapówkarzy, bo czym innym jest takie kupowanie głosów emerytów, jak nie łapówką? Ta trzynasta emerytura, to najzwyklejsza łapówka dawana z naszych ciułanych pieniędzy. Kochani emeryci, wykorzystajmy panikę w PIS i głosujmy w wyborach na każdą inną partię, bo kiedy Jaruś przerżnie wybory będziemy mieli wreszcie emerytury nie pomniejszane o podatek, który już płaciliśmy przez całe swoje pracowite życie i nie będzie to jednorazowy ochłap. Jak będziemy solidarni (a umiemy) możemy dużo osiągnąć.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Okrągły i nowe analogie

Coś, co mnie denerwuje…

Szanowni Państwo
Niedawno, bo 6 lutego, minęła rocznica obrad Okrągłego Stołu. Stół w istocie był okrągły (średnica 8,40 m) gdzie każda ze stron chciała przechytrzyć przeciwnika i… Coś ugrać dla siebie. Czy dzisiaj są analogie, które sugerują powtórkę Okrągłego Stołu, a może stało to się koniecznością? Myślę, że tak. Gdyby jednakże do rozmów doszło stronami byliby PZPR – Polska Zjednoczona Prawica Rzeczypospolitej, Kościół (a jakże by inaczej) bliżej nieokreślona opozycja bez wyrazistego przywódcy, skupiająca partie niekoniecznie najwyższych lotów. Ta sytuacja nie napawa optymizmem, tym bardziej, że po jesiennych wyborach nie będzie łatwo i to z powodów: Po pierwsze – nie da się wrócić status quo ante w odbudowie ładu prawnego. Gaworzenie G. Schetyny o jednej ustawie odwracającej stan poprzedni bez zmiany Konstytucji, stawia liberałów na straconej pozycji. Po drugie – opór PIS-u jako opozycji będzie wielki, a gdy gospodarka się sypnie, a nowa władza zacznie ciąć wydatki, to PIS przy wsparciu prezydenta wyprowadzi ludzi na ulice i wróci do władzy. Po trzecie – usuwanie ludzi bez kwalifikacji ze stanowisk, które nie powinni zajmować szczególne ze służb mundurowych i specjalnych (w tym wojska), spowoduje gwałtowną ich reakcję włącznie (oby nie) z rozlewem krwi. Po czwarte – pobłażanie nacjonalistycznej faszystowskiej ideologii, w imię idiotycznego myślenia zachowaniu spokoju na ulicach i stadionach, tworząc zaplecze obrońców zdobyczy władzy absolutnej, może obrócić się przeciwko PIS-owi. Doprowadzi to do transgresji. Najnowsza historia zna takie przypadki. Po piąte – brak wyrazistego przywódcy z charyzmą (niestety Biedroń najprawdopodobniej nim nie będzie) z jednoczesnym pilnowaniem dotychczasowych zdobyczy – wielkie konta bankowe, luksusowe wille, samochody, uczące się dzieci za granicą – powoduje brak zainteresowania losem niżej sytuowanych, przez co umacnia PIS w kolejnych obietnicach. Te pięć powodów razem wziętych rodzi szósty – najgroźniejszy. Nie mam wątpliwości, że miliony Polaków z obrzydzeniem patrzy już na PIS – szczególnie klasa średnia i przedsiębiorcy po „taśmach Kaczyńskiego”, i chce normalnego rządu, który będzie funkcjonował z normalną opozycją i vice versa. I na zakończenie – do dzisiaj nie czci się śmierci 16 żołnierzy różnych stopni, którzy odmówili strzelania do demonstrantów w stanie wojennym. Dlaczego?! A pomniki stawia się zboczeńcom. Kościół udając ślepego, stoi wyraźnie po stronie niechcianej władzy, która rozdaje apanaże biernym, miernym, ale wiernym. Co uczyni obecnie? Będzie mądrym mediatorem, czy będzie się tylko biernie przyglądał i wykaże się kolejną tautologią??
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Kiedy będę prezydentem…

Szanowni Państwo
A to akurat mnie nie denerwuje. Nie wiem tylko, czy szlag by mnie nie trafił mając wokół siebie samych idiotów, dorobkiewiczów i butnych karierowiczów, co to kopytami trzymają się koryta, aby mieć za co kształć swoje dzieci za granicą. Zapewne dlatego, że wg nich Polska to ciemnogród. Rzecz w tym, że to za nasze podatki, a to już mnie wku… Nie jestem baranem, więc nie zgadzam się na dobrowolne obdzieranie mnie ze skóry. Ale do rzeczy – na wstępie poprawiłbym stosunki z Rosją znosząc sankcje, które szkodzą rolnikom. Po co szukać przyjaciół na drugim kontynencie, a produkować sobie wrogów blisko. To idiotyzm. Ciekawe, że przy wprowadzeniu sankcji posłowie i „ministry” nie zmniejszyli sobie poborów (haraczy) a Becia stwierdziła bezczelnie, że należy się jak psu buda. Następnie zarządzę rozwiązanie wojskowej partyzantki. Armia musi być skadrowana o bardzo wysokich umiejętnościach technicznych. Uzyskane środki z likwidacji wojskowego harcerstwa przeznaczę na finansowanie oświaty i nauki. Dalej – sprawa Kościoła – ograniczę jego wpływy, bo to jest w Polsce współczesny feudalizm. Przecież tak być nie powinno, aby państwo świeckie podporządkowane było „widzimisię” kleru. Dofinasowuje się każdy kaprys Kościoła, naukę religii w szkołach świeckich. Nie mam nic przeciwko katolikom, ale niech wiara będzie sprawą indywidualną każdego człowieka. Kolejny problem do rozwiązania – co z emerytami ? OFE ile mogło to zagarnęło przy aplauzie naszych „jaśnie nam panujących” obojętnie z której opcji. Uważam, że trzeba stworzyć taki system, aby każdy odkładał dobrowolnie uznaną przez siebie sumę na budowę swojej emerytury. Niezłym pomysłem byłoby wprowadzenie sytemu polis tak, jak to się praktykuje w USA. Jestem autorem postulatów emerytów, które przedstawiłem posłance PO. I co? I nic! Zainteresowanych tymi postulatami chętnie zapoznam z ich konsensusem, bo jak mówi ludowe przysłowie – w kupie siła, ale na razie niestety zamiast kupy jest… Kupa. Jednorazowe 1100 zł nie jest żadną realną pomocą, tym bardziej, że pomoc jest dawana w kontekście zbliżających się wyborów. Moje postulaty są konkretne i zdecydowanie obliczone na pomoc bez żadnych ukrytych podziałów i dywagacji. I tego wszystkiego będę się trzymał, kiedy zostanę kiedyś prezydentem. Kolejna sprawa – nienawiść. I z tym szybko poradziłbym sobie ku rozpaczy rodzimych politykierów. Nienawiść pojawiła się od „góry”. To rządy postsolidarnościowe, chcąc odwrócić uwagę od swojej nieudolności, pazerności i braku prawdziwego patriotyzmu, robią wszystko poprzez indoktrynację, aby społeczeństwo było w swoich postrzeganiach rzeczywistości podzielone. Jak rodzima historia wskazuje, łatwo jest rządzić skłóconym społeczeństwem, udając spolegliwość, obłudnie stosując paternizację.

PS. Oczywiście nie będę prezydentem, bo z szacunku do Prezydenta nie aspiruję do tego urzędu.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Benificjent transformacji. Coś, co mnie denerwuje…

Benificjent transformacji

Szanowni Państwo
Już dawno skontatowałem, iż Kościół katolicki nigdy nie jest zadowolony ze stanu swojego posiadania i roli, jaką w życiu publicznym odgrywa. Nawet z tego, że jest największym beneficjentem transformacji ustrojowej, a Episkopat ma wielki wpływ na politykę kraju, (prawem kaduka) a nawet z tego, że księża biorą mamonę z kasy państwowej jak z prywatnego bankomatu. To Episkopatowi nie wystarcza. Zawsze znajdzie powody do domagania się czegoś, co sobie upatrzył Oczywiście argumentem jest to, iż niezbędne jest do wykonywania kapłańskiej posługi. Do programowych zająć arcy i biskupów jest wmawianie moherowym berecikom, że katolicy są prześladowani i atakowani przez wszystkich, którym nie po drodze jest do katolickich wartości. Panoszący się w Polsce Kościół katolicki sam siebie przedstawia się, jako oblężoną twierdzę, którą atakują zajadle różni liberałowie, neomarksiści i inna nieprzyjazna mu swołocz z TVN 24 na czele. Twierdzenie, że Polska – wyspa katolickiej wiary – ma zniknąć z mapy laickiej bezbożnej Europy to brednia, ale znajduje odzew w obłudnej prawicowej prasie. W swoich „świątobliwych” gazetach, rozgłośniach i telewizorniach, nie rozprawiają o niczym innym i to werbalnie, jak o krzywdzie Kościoła w Polsce, nękaniu, obrażaniu, zaszczuwaniu duchownych. Ta bezczelna propaganda ma na celu robieniu maluczkim wody z mózgu. Tylko dotknięci tą indoktrynacją i amnezją członkinie kół różańcowych, są w stanie uwierzyć, iż biskupie pałace i niezliczone parafie, które omotały kraj jak pajęczyna, są pobudowane z mamony zebranej z tac ofiarnych i jest symbolem prześladowań kapłanów Kościoła katolickiego.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

JĘZYK BEZ SŁÓW

Coś, co mnie denerwuje…

JĘZYK BEZ SŁÓW
Drodzy Państwo
Kiedy posłanka Krystyna Pawłowicz, nosicielka katolickich cnót wszelakich, ogłosiła publicznie, że wycofuje się z polityki i co za tym idzie, będzie trzymała zamkniętą hadką gębę na kłódkę. Nie uwierzyłem w szczerość i prawdziwość owej deklaracji, bowiem jej jakikolwiek powrót do życia publicznego i wrednych i podłych komentarzy jest pewny jak amen w pacierzu. Nie przypuszczałem jednak, że nastąpi on tak szybko i będzie prawdziwym powrotem rozwścieczonego potwora, przy którym smok wawelski jest niewinną atrakcją turystyczną. To jest nieprawdopodobne, aby być człowiekiem tak pozbawionym empatii przesiąkniętym nikczemnością i nienawiścią, żeby chwilę po morderstwie Adamowicza zamieszczać na czatach wpisy szkalujące Owsiaka, ryczeć werbalnie atakiem wściekłej, jadowitej gadziny, że OWSIAK MUSI odejść. Katoliczka pełną gębą Pawłowicz o mentalności babska z rynku sprzedającego kartofle, jak bardzo wrażliwa jest na krzywdę ludzi, świadczy jej odpowiedź na list emerytki, którą przytaczam w całości: „Trzeba było też sobie życie organizować, uczyć się, studiować, nie stać z boku. Z zazdrości chce pani, żebym była biedna, chora i zdana na łaskawość innych Jest pani zwykłą leniwą zazdrośnicą. Proszę wziąć się za jakieś zajęcie, to i zazdrość pani minie”. I to mówi ktoś kto ma tytuł profesora. Ta podła baba Krystyna Pawłowicz swoimi plugawymi wpisami upewnia mnie w przekonaniu, ze żarliwi katolicy z pierwszych kościelnych ław zioną największą nienawiścią do bliźnich. Po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, natychmiast w mediach rozgorzała dyskusja na temat języka nienawiści. Moim nieskromnym zdaniem to zabójstwo nie ma nic wspólnego z nienawiścią. To nie był zamach terrorystyczny jakiegoś ugrupowania wywodzącego się z terrorystycznego podziemia. Z prostej przyczyny – w Polsce nie ma terrorystów i mam nadzieję, że tak dalej będzie. Skrajna różnica poglądów rodzi skrajne zachowania, delikatnie rzecz ujmując. W przypadku zabójstwa Adomowicza może być tylko mowa o dokonanie tego czynu przez człowieka chorego psychiczne oraz jego ograniczonej świadomości z powodu zaniku uczuć wyższych. Biorący udział w dyskusjach o nienawiści wylewają krokodyle łzy, a jednak coraz więcej dziennikarzy i duchownych bez wstydu i zażenowania dalej posługuje się mową nienawiści. Podłe słowa nikogo już nie dziwią. Nie argumenty, nie dowody są siłą sejmowych i senackich obrad, tylko kłamstwa, pomówienia i oszczerstwa. W tej od lat toczącej się wojnie nie chodzi o rozwój i dobro kraju oraz pomyślne, godne życie obywateli, a o utrzymanie władzy. W tej bijatyce wszystkie chwyty są dozwolone., każde chamstwo, świństwo prowadzące do celu jest dozwolone i usprawiedliwione. Szuje dziennikarskie pracują na zleceniu swoich partyjnych mocodawców, wyspecjalizowały się w „odwracaniu kota ogonem„ udowadnianiu, że białe jest czarne, mieszaniu ludziom w głowach. Uzurpują sobie prawa do piętnowania i karcenia innych. Śmieszne to zachowanie zważywszy na to skąd ich ród. Ale jak się okazało można także bez słów mówić językiem nienawiści. Przykładem tego jest zachowanie „szeregowego” posła Kaczyńskiego, Mazurek i Terleckiego. Tu tupet i bezczelność poparta tchórzostwem sięgnęła zenitu. Od dawna myślę o tym, jak można by temu wszystkiemu urwać głupi łeb. Jedyną radą na uzdrowienie sytuacji, jest powstanie NOWEJ SOLIDARNOŚCI, która batogami rozgoni tą polityczną gangrenę.
I nie jest to moja mowa nienawiści, a konieczność chwili, bo zginiemy my i pchły nasze. To takie moje określenie Freudowskie, ale wszyscy wiemy o co chodzi, aby „odpowiednie dać rzeczy słowo”. Kto nam zaprojektował taki świat? Bez szczerości, współczucia, życzliwości? Czy to my sami, świadomie dokonaliśmy wyboru? W pogoni za „mieć” zapomnieliśmy, że życzliwość i empatia najbardziej są potrzebne do życia. Przypomnijmy sobie jak Niemen śpiewał, że ”Słowem złym zabija się jak nożem”. A Ty, co chciałbyś nam powiedzieć jakikolwiek Boże na niewinnie przelewaną krew? Nie pozwól, abyśmy ulegali animatorom nienawiści, i abyśmy zawsze pamiętali, że w każdym działaniu złe słowo zabija jak nóż.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Strach się bać…

Strach się bać…
Marian Jedlecki

Drodzy Państwo
Co i rusz słyszymy, jesteśmy informowani czy stawiani przed faktami dokonanymi przez naszych dysydentów. Często przyjmujemy pomysły z humorem, niedowierzaniem czy strachem o dzień kolejny. Jednym słowem strach się bać. Owszem, mamy weekendowe wojsko, ale brak dowódców wysokiego szczebla, bo niejaki Antoś bał się wysiudania ze swojego stołka, więc zezwolił większości z nich przejść w stan spoczynku – jak kulturalnie zostało to nazwane. Aliści dalej nie brak w naszej Przenajświętszej Rzeczypospolitej dalszych „genialnych” pomysłów. Był już pomysł obrony polskiego nieba za pomocą tysiąca dronów, a skończyło się na zakupie kliku przestarzałych samolotów Made in USA – F 15. Trochę to za mało, jak na nasze apetyty mocarstwowe. Podobnież kiełkuje postulat broni jądrowej dla Polski, oczywiście w ramach koncertu życzeń.

Czytaj dalej

Barometr wrażliwości. Coś, co mnie denerwuje…

Drodzy Państwo
Ci co mnie znają mówią, że jestem ateistą. I potępiają mnie oraz straszą zemstą Pana Boga. Ja im tłumaczę, że nie obawiam się zemsty, bowiem sam Bóg twierdzi, a raczej jego ziemscy urzędnicy, że jest miłosierny i wybacza grzesznikom. Poza tym, skoro stworzył grzech, to to jest rzeczą boską. A miłosierdzie jego jest niezbadane. No, jeżeli tak, to, czego się obawiać? Czyśćca? OK, mogę tam pójść, bo stamtąd też się podobno wychodzi i jest wtedy wesoło. Piekła się nie boję, bo mam je już na ziemi. Więc każda inna zmiana miejsc będzie tylko ulgą. Pewnie takiego samego zdania są kościelni celebranci, bo grzeszą jak cholera, aż papież ma z nimi problem. Ale ja nie o tym.

Czasem sam sobie wyrzucam nieuczciwość w stosunku do samego siebie, bo zaprzeczam swoim poglądom. Spieszę tu wyjaśnić, że ja tylko “okolicznościowo” tak postępuję. Czy to mnie rozgrzesza? Tego nie wiem, ale prawdę mówiąc jest mi trochę “nieswojo”. W mojej rodzinie po mieczu, Święta Bożego Narodzenia były dla mojego śp. Ojca wielkim wydarzeniem, bodajże najważniejszym w roku. Pochodził zza Tarnowa, więc wszystko jasne. Mnie z polskich akcentów świątecznych zawsze fascynowała tradycja ubierania choinki, a później wyjadania zawieszonych na niej cukierków czekoladowych oraz piękny zwyczaj tzn. opłatek, życzenia szczere lub mniej szczere, a zawsze banalne, w które i tak nikt nie wierzył, obdzielanie wigilijnym opłatkiem czworonożnych przyjaciół. Piękny ten zwyczaj ukazuje ludzką wrażliwość na życie braci mniejszych, jak pięknie to określił Święty Franciszek, najbardziej znany ich przyjaciel. Niestety, wrażliwość ludzi najczęściej kończy się wraz przemijaniem świąt. Zdecydowana większość z nas traktuje czworonożne stworzenia jak członków rodziny i w należny sposób otacza ich opieką, o czym świadczy ilość sklepów ze smakołykami dla pupili. Czyli problem wydaje się niewielki albo żaden. Ale wcale nie jest aż tak różowo.

Wystarczy spojrzeć na portale społecznościowe: pies zakatowany przez właściciela, inny przywiązany w lesie na krótkiej smyczy do drzewa, jeszcze inny wyrzucony z samochodu by zakończył życie na poboczu drogi. A one nie przestają kochać, choć ich opiekun okazał się kanalią. Takich nieludzkich zachowań, które zapisują się smutnymi zgłoskami jest niestety bez liku. Mam wielki szacunek dla wolontariuszy, bo wolny czas poświęcają na opiekę nad psiakami i kotami ze schronisk, dla starszych pań, które za pieniądze z swoich skromnych emerytur dokarmiają bezdomne osiedlowe psy i koty. Przed moim blokiem, w którym pomieszkuję, na posesji przebywa ok. dziesięć kotów, które regularnie odwiedzają wybrane miejsca, gdzie mają zawsze wystawione ciasteczka, a latem także mleczko. Tylko sąsiedzi starszej pani są bezduszni i narzekają na koty, które znalazły sobie schronienia w korytarzach piwnic, a dzieci jak to dzieci, zawsze są bezkrytyczne i przeszkadzają kotom w posiłku. Tu upatruję winę rodziców, jako głównych sprawców kocich kłopotów. I dlaczego tak? Przecież to pożyteczne stworzenia. Ni cholery tego pojąć nie potrafię.

Tak sobie myślę, iż księża zamiast pieprzyć o polityce wiernym “owieczkom”, mieliby doskonały temat w czasie kapłańskich odwiedzin – “pokaż mi, jak traktujesz swoje zwierzęta, a będę wiedział jakim jesteś człowiekiem”. Gdyby ksiądz zapowiedział plan swoich duszpasterskich odwiedzin, oraz to, że chciałby zobaczyć jak traktowani są bracia mniejsi w wiejskich obejściach (i nie tylko tam), to być może choćby na ten jedyny dzień, zwierzęta miałby święto od łańcuchów i blaszanych bud z przerobionych z blaszanych beczek po oleju napędowym. I na koniec – czy dzieciaki na lekcjach religii z należną starannością uczą się o Panu Bogu, który ma serce przepełnione miłością?
Z pewnością nie, bo proboszcz wrażliwości na temat losu zwierząt nie porusza. Wszak zwierzęta ponoć duszy nie mają.

Niedawno z mediów dowiedziałem się i byłem pod ogromnym wrażeniem bezduszności kapłana, któremu odebrano rasowego owczarka niemieckiego z wielkim gnijącym guzem na tylnej nodze. W efekcie tego weterynarz musiał psu nogę amputować. Ten ksiądz nie może mówić o wielkim sercu do ludzi i zwierząt. A czworonóg dopiero uwolniony spod opieki księdza – sadysty poszczekać sobie może radośnie, bo uwolnił się od “Miłości” swojego opiekuna – kata.

I kto tu jest dobry człowiekiem – ja ateista czy wy, katolicy?
“jestem zdania, jak okiem sięgnąć nie widać uczucia” (Franz Kawka)
Ot, co…

Roztropność. Coś, co mnie denerwuje…

Drodzy Państwo
Tej cechy charakteru nie brakuje większości ludzi. A mniejszość, jest tylko potwierdzeniem powyższego. Czego, jak czego, ale tej cechy nie można odmówić Kościołowi Katolickiemu. Bardzo dbają o to, aby nie towarzyszył temu pośpiech. Zachowuje się spokojnie i rozważnie. Tymi cechami szczyci się ta instytucja od prawie dwóch tysięcy lat. Sprawy przedstawiające prawdziwy wizerunek Kościoła rozpatrywane są całymi latami, a bywa, że wieki całe. Tę roztropność Kościoła widać najlepiej przyglądając się reakcji dostojników kościelnych na pedofilów w sutannie. Jak oni od nich się dystansują. Tutaj na wszelki wypadek wyjaśniam moherowym berecikom ze stajni Radia Maryja – jedynej oazy prawdy i mądrości, iż pedofilia nie jest zaszczytem kościelnym, awansem albo też wyróżnieniem dającym kapłanom powód do dumy i chwały. Pedofila jest ohydnym seksualnym zboczeniem polegającym na gwałceniu dzieci przez dorosłych. I to zbrodnicze wręcz zachowanie księży toczy niczym rak Kościół na całym świecie. Pedofilia nie ominęła i Przenajświętszej Rzeczypospolitej. Kościelni celebranci, prokuratorzy, dziennikarze, „politycy” każdego szczebla robią wszystko, co tylko mogą, aby pojawiające się, co i rusz skandale tłumiąc w zarodku i nie nadawać im rozgłosu. Polska sprawiedliwość w dalszym ciągu jakby doznawała agnozji i jest pobłażliwa dla zboczeńców, którym fiuty wychodzą spod sutanny. Władza, establishment (tfu!) nie bardzo przejmuje się ofiarami zboczeńców. Ważne dla nich są dobre relacje z hierarchami Kościoła. Ci wyrachowani, cyniczni karierowicze nawet z tym się nie kryją. Czapkują księżulkom niczym chłop małorolny panu hrabiemu. Ale nie mogę powiedzieć, że Episkopat nic nie robi w ramach walki ze zboczeńcami. Owszem, ogłosił zgodnie z nakazem papieża –„Zero Tolerancji Dla Pedofilii”. Wszystko byłoby cacy, gdyby za tym nakazem poszły znaczące czyny. Ale na tym wykonanie zakazu kończy się. Tu zaczęło się i zakończyło wykonie papieskiego nakazu. Prawie wszyscy biskupi i księża wrócili do dawnej kłamliwej i agresywnej retoryki. Wymownym tego przykładem jest bezczelność „księcia” Kościoła niejakiego (flaszki )Sławoj Głodzia, piejącego peany na cześć księdza znanego ze skłonności do młodych chłopców i wystawnego trybu życia. Podczas mszy poświęconej owemu celebrantowi werbalnie kanalizował te słowa, cytuję; „ dziękuję za tę posługę, cichą, spokojną, niewidoczną, za świadectwo jednoczenia z Jezusem, za jedność z biskupami. A także za hart ducha, kiedy godność kapłańska przez środowiska wrogie Kościołowi stawiana jest pod pręgierzem oskarżeń, zarzutów, pomówień, często na wyrost, na oślep, dla medialnego efektu”.
To ja teraz a posteriori werbalnie powiem – zero tolerancji także dla takich kapłanów i pasterzy. Baranem nie jestem, to i takiego przewodnika nie potrzebuję. Powiem tak – wy księża od zarania dziejów jesteście niewinni, zawsze czyści. Nigdy nie jesteście autorami świństw, ciasnego myślenia i cynizmu, winowajcami. I zawsze mienicie się ofiarami prześladowań stosując swoiście pojmowaną aksjologię.
No, więc – nie Bóg, a czort z wami!
Ot, co…

Znak pokoju

Coś, co mnie denerwuje…

Nie chodzę do kościoła, bo zwyczajnie na nim się zawiodłem. Za mało w nim Boga, szczerości i autorytetu. Nie utwierdzają mnie w wierze ciągłe polityczne wycieczki księży, którzy tak jakby mimochodem, a jednocześnie w sposób otwarty w swoich wypowiedziach zajmują się agitacją zachwalającą określoną stronę politycznego sporu, którym na każdym kroku przesiąknięta jest dzisiejsza rzeczywistość. Kiedy jestem zmuszany do codziennego uczestnictwa (biernego) lub do obcowania z obecnym establishmentem, choć przyznaję, iż w sposób empiryczny, o którym nie pozwalają zapomnieć przeładowane nad wyraz programami TV o zabarwieniu „politycznym’, to zauważam jedną prawidłowość. Politycy przypisane do danej opcji (albo się sami przypisali) mają dokładnie takie samo zdanie w omawianych kwestiach i prawie nigdy nie pozwalają sobie na powiedzenie tego, co tak naprawdę sądzą, jakie jest ich osobiste zdanie na poruszane tematy. Śmieszy mnie, kiedy wygłaszają absurdy, z którymi wiem, że tak naprawdę się nie identyfikują. Skąd to wiem? Ano stąd, bo znam kilku z nich, co prawda z powiatowego szczebla, ale mechanizm myślenia jest taki sam… Czyli nie wychodź przed szereg. Ale to ich problem fundowany przez politycznych guru, którym, niestety, często jest daleko do intelektualnego geniuszu. Moje przerażenie budzi fakt, iż w ogólnonarodowej kłótni udział biorą pośrednio ci, którzy z racji swojego powołania powinni być apolityczni, swoim autorytetem gasić szerzącą się nienawiść – czyli nasze duchowieństwo. To Kościół przecież ma w ręku narządzie, jakim jest Eucharystia. Pod koniec każdej mszy ksiądz nakazuje „Przekażcie sobie znak pokoju”. Tu trzeba powrócić do „instrukcji” jakiej udzielił Chrystus – „ Jeśli więc przyniesiesz swój dar do ołtarza i tam sobie przypomnisz, że twój brat ma coś przeciw tobie, zostaw tam przed ołtarzem swój dar i idź , pojednaj się najpierw ze swoim bratem, i wtedy dopiero, gdy wrócisz, składaj swój dar (Mt, 5.23) Może więc zamiast potoku landrynkowych słówek i bredzeniu z ambon o konieczności „co łaska na tacę” byłoby lepsze przypominanie przesłana o godnym darze składanym na ołtarzu, które zapisał Św. Mateusz? Pewnie tak… Ale jest „jest jak jest”. W pewnej warszawskiej świątyni zebrały się „milaczki” ustępującej pani „polityk”, która w taki uświęcający przez kościelnego celebranta sposób żegnała się z dotąd sprawowaną funkcją. Pomijam tu kolejne ”części” uświęcającej uroczystości, ale wk..wił mnie fakt, iż celebrans mocno przesadził w peanach dotyczących zasług bohaterki tegoż wydarzenia, czego dotąd mało krytyczni komentatorzy kościelni nie dostrzegali. Z „błogosławieństwem” i poparciem Kościoła będzie teraz na form UN prezentowała dumnie swoją broszkę i zaściankowe myślenie. No cóż… Kolejna „dobra zmiana” i kolejny „znak pokoju.”
Ot, co…

I jak tu nie lubić świąt…

I jak tu nie lubić świąt…
Danuta Gościńska

Czas szybko leci niedawno były i znowu są. Święta, święta lubią najbardziej dzieci. Czy się jest starszym to wszystko już było! Czy lubię na końcu dam odpowiedź!
Zwyczaj nakazuje, by podczas wigilijnej wieczerzy skosztować każdej z dwunastu potraw. Takie działanie zapewnić ma nam wszelki dobrobyt. Do postępowania zgodnie z tym przesądem niektórych nie trzeba szczególnie zachęcać, a wręcz przeciwnie. Bywa, że w swej gorliwości zapominają o tym, iż reszta domowników także chciałaby, może już nie w ramach dobrobytu, ale zwyczajnie dla zaspokojenia apetytu zjeść to i owo, a dla osób dbających o sylwetkę to wielka katorga. Tym bardziej, że tradycja wigilijna jest bogata w kalorie. Istnieje porzekadło że nie należy unikać kłótni, sporów, obrażania, a także reperowania i szycia – bo taki będzie cały rok…

Czytaj dalej

Coś, co mnie denerwuje… Empatia Beci

Drodzy Państwo!

Nawet niezbyt wnikliwa obserwacja polskiej polityki skłania do smutnych refleksji i negatywnych ocen.

To ważne środowisko w funkcjonowaniu państwa, skażone jest wyjątkową obłudą. I nie jest to grzech tylko jednej partii politycznej. W czasie dyskusji czy debaty odwracają „kota ogonem” i łżą bez wstydu i wyjątku. Tak jakby zapisane mieli w umowie o pracę konieczność posługiwania się kłamstwem. Najbardziej perfidnie łżą w trakcie wygłaszania płomiennych, deklaratywnych przemówień.
Chyba nie zapomnieliśmy słów premier Szydło wykrzykującej z mównicy sejmowej: „ Polska polityka MUSI być inna. Pokora, ciężka praca, roztropność w działaniu i odpowiedzialność, a przede wszystkim SŁUCHANIE obywateli. Koniec z arogancją władzy i pychą.” Życie szybko zweryfikowało to buńczuczne wystąpienie. Dziś widać wyraźnie, że w tym wystąpieniu nie było słowa prawdy. Zakłamana i pełna hipokryzji polityka legła w gruzach. Rządy Beci okazały się jednym wielkim pasmem kompromitacji. Empatia premier Szydło uwidoczniła się najbardziej w trakcie protestu osób niepełnosprawnych. Bogobojna Becia nie znalazła nawet chwilki czasu na spotkanie z nimi. Całkowitym fiaskiem okazało się także budowanie zaufania do państwa. Etos ciężkiej pracy, o którym Becia jak najęta chrzaniła, nie nauczył jej pokory i szacunku do drugiego człowieka. Znakiem firmowym Beci stały się nagrody, nepotyzm i synekury dla PISiewiczów. Żałosne jest to jej obnoszenie się ze swoją ciężką pracą. Jak bardzo cenią jej pracę w Komitecie Społecznym Rady Ministrów wypowiedzieli się jej koledzy partyjni. Według nich Becia nie przemęcza się, rąk sobie nie urywa. Komitet zbiera się tylko dwa razy w miesiącu, a „zabawne” jest to, że nic z tych spotkań nie wynika. Becia nie może pochwalić się sukcesami, bo ich zwyczajnie nie ma. Wściekli kaczyści mówią „ ona od rana powinna być w Centrum Dialogu i rozmawiać z ludźmi. To jest jej obowiązek, a nie wożenie dupy po regionach, z których ma być wybierana do europarlamentu. Spokojnie ludziska – jej się to wożenie dupy po prostu NALEŻY. Przecież w Polsce już się Becia natyrała. Teraz chce harować w Brukseli. Boże drogi, jeżeli jesteś – i znowu będzie kompromitacja!

Ot, co…

Ćmy w szaleju

Drodzy Państwo!

W arcykatolickiej i przenajświętszej Rzeczypospolitej Polskiej Zjednoczonej Partii Prawa i Sprawiedliwości, wszystko podporządkowane jest siermiężnej polityce. Nie da się od niej uciec. To wyjątkowo silna trucizna. Nie ma na nią uodparniającej szczepionki. Suweren, za którego się uważamy, stał się w rękach bezwględnych, cynicznych partyjnych rzezimieszków bezwolnym narzędziem. Dzięki tej partyjnej swołoczy, zwanym prawem kaduka, klasa polityczną, jesteśmy jak nigdy podzielonym i skłóconym narodem. Wywracają wszystko do góry nogami. Legendarni bojownicy „Solidarności”, którym tak wiele zawdzięczamy, są dzisiaj zohydzani i oczerniani. Na pomniki pchają się ci, którzy w czasach niebezpiecznej walki ze znienawidzonym ustrojem, stali w drugim albo trzecim szeregu. Byli mało znanymi i niewiele znaczącymi działaczami. A teraz dowartościowują siebie i swoich koleżków. Z zazdrości i zawiści, że nie od nich bije blask sławy, dyskredytują zasługi prawdziwych bohaterów. Bóg jeden wie, dlaczego my Polacy nie potrafimy budować normalnych relacji międzyludzkich. Zawsze znajdują się wśród „wybrańców narodu” jakieś kanalie chorobliwie żądne władzy prowadzące naród na manowce. Najnowsza historia Polski aż nadto pokazuje, dlaczego doszło do rozbiorów i przeszło stuletniej niewoli. Niepomnych nauk, jak idioci, robimy sobie wrogów z najbliższych sąsiadów, a przyjaciół szukamy za oceanem. Dla naszego oczywiście „bezpieczeństwa” na własne życzenie stajemy się frontowym buforem Ameryki. Paranoja! Taki jest obecne mniemanie naszych, z bożej łaski polityków. I nic z durniami nie wskórasz. Oni chyba nażarli się szaleju ciągnąc za sobą naród, lecąc jak ćmy do ognia. Ale my staniemy jak zawsze z boku i będziemy śledzić ten samobójczy ich lot.

Ot, co…

Jacusiowa TVP

Marcin-Jodlowski poetaJacusiowa TVP

Drodzy Państwo!

Jacuś Kurski bezspornie stoi na czele pisowskich aparatczyków (czytaj dupolizów). Ministerialny ma też łeb. To widać, słychać i nie przymierzając – czuć. Sami zobaczcie Państwo – w niecałe trzy lata udało się Jacusiowi przekształcić Telewizję Publiczną w przepotężną tubę propagandową Polskiej Zjednoczonej Partii Prawa i Sprawiedliwości, (tfuu na psa urok). Nowozatrudnieni „dziennikarze” rozpoczęli wyścig w schlebianiu i podbechtywaniu kaczystowskiej władzy. I tu muszę obiektywnie zaznaczyć, iż są o niebo lepsi od propagandzistów PRL-u. Bowiem propagandziści „jedyne słusznego ustroju” nie byli aż tak cyniczni i bezczelni. Obecnie programy publicystyczne są wyjątko podłe, wredne, lepkie od nadmiaru serwilizmu z wazeliną pośredniego gatunku. Nie znajdzie się w nich bezstronnego dziennikarstwa niepoddanego cenzorskiej obróbce. A wszystko to służy do przedstawiania przez „różowe okulary” kaczystowskiej ideologii i sprawowania władzy. Najbardziej obrzydliwą i prymitywną propagandę mamy w programie „ Salon Dziennikarski”. W tymże to programie za Boga Ojca nie uświadczysz żadnego oponenta, adwersarza. No, bo po co komu potrzebny „nieprawomyślny”, co do beczki miodu mógłby wrzucić garść dziegciu. I dopiero by to było a i głowy by poleciały, że ksiądz pleban nawet by nie pomógł. No, chyba że „co łaska” byłaby jakościowo odpowiednia, co pokazał Wojciech Smarzewski w swoim filmie „KLER”.

Ot, co…

Gruszki na wierzbie

Marcin-Jodlowski poetaGruszki na wierzbie

Drodzy Państwo!

Jak donoszą kukułki, są już pierwsze efekty dogłębnie przeprowadzanej reformy wymiaru sprawiedliwości. Młode wilki prokuratury ze stajni mgr. Ziobry (któremu życzę nie najlepiej za wprowadzenie sądów doraźnych i nabijanie kieszeni różnym miernym asesorkom sądowym) doszczętnie rozbili VAT-owską mafię. I chwatit… Więc dziennikarze kaczystowskiej TVP są pełni zachwytu i śliniąc się na wyścigi produkują gnioty, w których wychwalają odważnych i przebojowych ziobrystów. W związku (i bez związku) z tym, mogliby śmiało wyciągać łapska po nagrody i różnej (!) maści apanaże. No, ale to wszystko jeszcze przed nami, bowiem kieszeń podatnik jest bez dna. Ale istnieje pewna istotna wątpliwość, o której wspomniał na spotkaniu w Strzelinie prezydent. Cytuję: ”Nazwijmy sprawy o imieniu. Poprzednia władza pozwalała zwyczajnie nas okradać. Nie wiem, kto brał te pieniądze, ale byliśmy po prostu okradani.” To znaczy, ni mniej ni więcej tylko tyle, że rozpirzono kolejną mafię, ale nikt fizycznie z imienia, nazwiska i stanowiska w areszcie śledczym nie zasiaduje. A ja naiwny, durnowaty myślałem, że młoda prokuratura lada moment przedstawi akty oskarżenia, sąd natychmiastycznie wyda wyroki skazujące pro publiko bono, a cwaniacy i złodzieje trafią na długie lata do pierdla. A tu kicha, popelina, gruszki na wierzbie. Nawet prezydent Andrzej Niezłomny Duda nie wie, kto kradł te pieniądze. Jak to dobrze, że teraz w czasie „dojnej zmiany” wiemy, kto, za ile i za co bierze mamonę. Bierze, bo się prawem kaduka należy.
Ot, co…

Serwilizm kaczek

Marcin-Jodlowski poetaCoś, co mnie denerwuje…
Serwilizm kaczek

Drodzy Państwo

Jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości – a grozi to ekskomuniką polityczną, a co gorsza i kościelną – uprzejmie donoszę, iż niejaki Bóg Stwórca Nieba, Ziemi i pomniejszych cymbałów, zakochany jest w Ameryce, a Matka Boska wprost przepada za Polską. Zastanawiam się tu, dlaczego ukazuje się różnych dziwnych miejscach, byle tylko nie w Polsce. Ostatnio słyszę, iż widziano ją w Jugosławii, a przecież takiego państwa Europa już nie posiada na stanie. Więc może to ma coś do rzeczy? No cóż ponoć wyroki boskie są nie do wyrozumienia. Tak przynajmniej od zarania dzieją (oprócz epoki kamienia łupanego) twierdzą duchowni wszelkich maści religijnych i większość przywódców państw. Skąd biorą wiedzę o tej miłości lejącej się wprost z nieba – nie wiadomo, bo nic o tym nie mówią i nie popuszczają pary z gęby. Więc nie pozostaje nam nic innego jak wierzyć w to, że Bóg kocha Amerykę a Matka Boska – Polskę. Z tego powodu tu nad Wisłą nie możemy żyć bez Ameryki. Skoro Bóg kocha Amerykę, to “mus” ją uwielbiać i hołubić, co zresztą robimy to z rozkoszą biorąc udział w kolejnych awanturach wojennych USA. Wszakże przećwiczyliśmy to w Iraku i Afganistanie. Gotowi jesteśmy dla niej zrobić wszystko. Już ekipa rządząca obiecała nie pytając o zgodę narodu, zakup wojskowego złomu z demobilu za 45 mld złotych. Jak dobrze pójdzie, to serwilistyczne kaczki przyobiecają Wujowi Samowi sfinansowanie budowy rurociągu z teksańskich pól naftowych do portu w Świnoujściu.
A czemu nie? „Przedmiot wyborczy” poprze każdy chory pomysł z granicy bezhołowia. Za to Wuj Sam, jako pragmatyk obiecał obronę każdej polskiej wsi, a w tym każdego byłego PGR-u do ostatniej kropli krwi delegowanej kompanii swoich misiaczków. Tego bądźmy pewni, jak przyjścia Zbawiciela obwieszczającego koniec nas wszystkich. Kraje UE zazdroszczą nam tej komitywy i ze złości oraz bezsilności nazywają Polskę osłem trojańskim Ameryki. Wytykają naszym przywódcom wazeliniarstwo i rolę sługusa Wuja Sama. Ostano oglądałem w telewizji pisowskiej fragmenty wizyty polskiego prezydenta w USA. Żal i przykro mi się zrobiło, kiedy polski prezydent w służebnej serwilistycznej postawie pochyla się nad prezydentem Trampem. Prezydentem, którego właśni współpracownicy uważają za idiotę o rozumie pięcioklasisty.
Zaczynam zastanawiać się, kiedy „jedynie słusznie rządząca partia” w Polsce poprosi pana
Trampa o przypięcie polskiego orła do sztandaru Ameryki. A wtedy nie będzie już naszego zawołania “Bóg Honor Ojczyzna”, bo stracimy resztki honoru, no i patriotyzmu.
Pozostanie tylko wielki wstyd.
Ot, co…

Egzogennie emotywna wyobraźnia

Marcin-Jodlowski poetaMarian Jedlecki

Szanowni Państwo!

Najbardziej zdumiewające w naszej wyobraźni jest to, że mamy jej tak żałośnie mało. A ta, którą mamy (nie wszystkich mam tu na myśli) najłatwiej wpada w te pułapki, które sama na siebie zastawia. Dla mojej wyobraźni taką pułapką jest świat ludzi zbyt praktycznych, zbyt zaradnych, zbyt spokojnych, świat, gdzie wszystko jest dokładnie policzone, odmierzone i zaplanowane. Psiakrew, zbyt dobrze znam jego zapach słodkawy i stęchły, jego małostkowość, bigoterię i ciasnotę myślenia. A mimo to, ilekroć pojawia się na mojej drodze, zawsze mami mnie i uwiedzie obietnicą wolności duchowej, której nawiasem mówiąc, spełnić nie jest w stanie. Wiem o tym, wiem i to również, że czekając, będę czuł się niczym więzień, przypisany do konkretnego wykroczenia, oczekując ułaskawienia. I cóż mi z tego, że w konsekwencji pożałuję mojej naiwności. Nawet nie łudzę się, że mogłoby być inaczej, a jednak z jakiejś przyczyny, powodowany hermatycznym sposobem myślenia, nie potrafię nie dawać się zwodzić własnej wyobraźni. Wizja wolności osobistej przyciąga mnie na krócej lub na dłużej, przyciągając w wyniku mojego uporu, najróżniejsze konsekwencje. Gdybym nie był tak leniwy i wykazywał odrobinę dobrych chęci, mógłbym rzecz jasna, wyjaśniać przyczyny owej fascynacji. Nie trzeba by nawet szukać daleko. Bowiem, wynika ona z mojego życia, które nie było “policzalne”, “odmierzalne”, czy zaplanowane. Tylko, czy to ma jakikolwiek sens? Czy cokolwiek zmieni? Intelekt jak ulegał, tak dalej będzie ulegał najgłupszym nawet mirażom wyobraźni. I gdzież logika i racjonalne myślenie w mojej rzeczywistości, która nazywa się Życiem?

Czytaj dalej

Co mnie denerwuje

Marcin-Jodlowski poetaJak tu zarobić i się nie narobić
Marian Jedlecki

Szanowni Państwo!
10 sierpnia Roku Pańskiego1897 uważa się do dzisiaj, za dzień narodzin przemysłu farmaceutycznego. Przed tą datą lekarstwa otrzymywano z surowców występujących w przyrodzie. np. Kwas salicylowy z kory wierzby. Od dnia, gdy niemieckiemu chemikowi Felixowi Hoffmanowi udało się w laboratorium wyprodukować kwas acetylosalicylowy, czyli popularną aspirynę, leczymy sie środkami syntetycznymi. Ale tu nasuwają mi się niedobre skojarzenia. A konkretnie chodzi mi o to, iż chemikom niemieckim nie zawsze było po drodze z sumieniem, jakby dokonano na nich pewnego rodzaju sympatektomii – wycięcie kawałka nerwu współczulnego. Coś o tym mówili więźniowie Konzentrationslager. Cóż, pomimo geniuszu, którego nie odbieram, pozostaje także niezatarty wstyd.
Po wyprodukowaniu pierwszego leku syntetycznego ruszyła lawina. Wśród reklam telewizorni, dominują te odnoszące się do stanu naszego zdrowia i samopoczucia tudzież naszej sprawności fizycznej i psychicznej. Wmawia nam się poprzez indoktrynacje reklam, że należymy do nacji ludów bardzo chorowitych. Toteż w spotach reklamowych znajdziemy lekarstwo na wszelką dolegliwość i niedyspozycję. Po kilku tygodniach oglądania telewizji polskiej, nawet średnio inteligentna małpa mogłaby zostać pomocnikiem pigularza. Nie trzeba chodzić do lekarza i stać w wielogodzinnych kolejkach, bo reklama sama ci podpowie, co i jak sobie zaaplikować, pamiętając przy tym, iż należy skontaktować się z lekarzem. No i po co to wszystko? To jakieś błędne koło. Jest w tym przemyślny łotrowski plan. Przemysł farmaceutyczny płaci za emisję reklam swoich wyrobów, przedstawiciele handlowi producentów „nawiedzają” lekarzy, aby ci z kolei zapisywali na receptę reklamowane leki. No i koło się zamyka, bowiem moi rodacy bazując na reklamach leków, biorą sprawy swego zdrowia we własne ręce. Szczególnie upodobali sobie suplementy diety, traktując je, jako panaceum na wszelki możliwe choroby. Ludzie nie miejcie budyniu w głowach – myślcie – suplementy nie leczą, mogą jedynie uzupełnić niezbilansowaną dietę. Wprowadzane do spożycia suplementy diety są praktycznie poza rzetelną kontrolą. Trzeba też wiedzieć, że cześć reklamowanych suplementów diety zawiera szkodliwe dla zdrowia substancje! Reasumując – skwituję to jednym zdaniem – żadne racjonalne argumenty nie są w stanie wygrać z ludzka wiarą, przekonaniami i zaraźliwą głupotą.
Ot, co…

Jak tu zarobić i się nie narobić

Marcin-Jodlowski poeta

Felieton z cyklu – „Co mnie denerwuje”
„Co robić aby się nie narobić”

Szanowni Państwo!
Okazało się wreszcie, ile zarabia prezes TVP w 2018 r – koło 28 tys. miesięcznie. Dla przeciętnego widza telewizyjnego to krocie, z którymi pewnie nie bardzo by wiedział, co robić. I nawet hasło ” Polak potrafi” nie bardzo tu się sprawdzi A jakie to obowiązki za taką płacę spoczywają na prezesie. A więc dbałość o to, żeby nie “podpaść” temu, kto miałby możliwość wysiudania go, z intratnego “koryta”. Już samo to nie pozwala na spokojny nocny sen, a jakby tego było mało, trzeba podejmować strategiczne decyzje personalne – kogo uraczyć stanowiskiem, a kogo “wypierdzielić”, bo ma zły wpływ na jego samopoczucie. Najlepiej asekuracyjnie liczyć się z „widzimisie” niejakiego “Jedynie Słusznego Prezesa”… No i słuszne to i sprawiedliwe, bo jak świat światem przynosi to wymierne korzyści. Miałem służąc w wojsku, jako żołnierz zawodowy kolegę st. sierżanta, który to kolega nie mogąc awansować (brak zasług) polubił zasadę tzw. “przypodobanie” się przełożonym, połączoną ze skrytym donoszeniem nowinek z życia kadry jednostki. W obecnych czasach byłby na wagę złota służąc PIS-owi. No, cóż, każdy sposób jest dobry na “chrupane ciasteczek z koryta”.
Ale ja nie o tym…
TVP umyśliła sobie, iż obciąży widzów programów telewizyjnych tzw. abonamentem. I nie ma to znaczenia, czy ktoś używa tylko TV Satelitarnej, czy tylko telewizji dla biedaków, czyli 24 programów TV Cyfrowej Naziemnej. Oczywiście wszystkie stacje telewizyjne pobierają horrendalne opłaty od reklamodawców za emisję spotów reklamowych. Cała polska telewizornia podporządkowana jest reklamie. Nie ma możliwej ucieczki od tej zarazy. Skoro tak to, dlaczego bezczelnie żąda się dodatkowych opłat abonamentu? Był moment, kiedy szlag przysłowiowy mnie tę bezczelność trafił i pozwoliłem sobie na wyliczenia sumy czasu poświęconego reklamie przez np. POLSAT. Zmiana kanałów nic nie daje, bo i tak cie te infantylne, głupawe filmiki dopadną, osaczą i zlasują mózgownicę. Więc obliczyłem, że emisja jednej zbitki reklam trwa mniej więcej tyle, ile krótki odcinek brazylijskiego serialu filmowego. Tak się w tej telewizji porobiło, że nie wiadomo, co jest dodatkiem i do czego. Skwituję to jednym zdaniem: Żadne racjonalne wyjaśnienia ani rzeczowe argumenty nie są w stanie wygrać z pazernością i robieniem obywateli w przysłowiowego ”Konia”. To wszystko przypomina orwellowski “Folwark Zwierzęcy”.
Ot, co…
(ciąg dalszy będzie jak się bardziej zdenerwuję)