Jarosław Pasztuła
2022
Prośba o pokój na Ziemi
Prośba o pokój na Ziemi
Jarosław Pasztuła
proszę o
chwile spokoju zgody
czasy pokoju miłości
łąk pełnych zieleni
ogrodów pachnących kwiatów
sadów pełnych czereśni
jabłek soczystych
źródeł bijących jak serca
natchnionych ludzi zdrowych dzieci
zadbanych kapliczek
proszę o
kawałek chleba kielich wina
o lepszego siebie o czułego bliźniego
kochanych ludzi którzy zagubieni w chaosie istnienia
jak fotony ociekają po spróchniałym pniu
zdrowia dla was i dla mnie którego nie mam
ale wierzę że odmieni się oblicze Matki Ziemi
pozwól mi Chryste dźwigać krzyż
wiem nie jest łatwo
Moim życzeniem
Moim życzeniem
Jarosław Pasztuła
Tyle myśli w głowie mam
Nawet gdy śnię kocham cię
Zatrzymam czas w dłoniach
By ujrzeć światło na błoniach
Pełnych kwiatów pełnych barw
Nasze dłonie
spotykają się tam
pierwszy raz
Zamykam oczy
Zatrzymaj bym
Nie obudził się sam
Bym przy sobie ciebie miał
Boję się zostać jak kiedyś na
Pustym dworcu z
Wbitym wzrokiem w zegarek
Zimny wiatr powiewem
Targał włosy szeptał
Szyderczo życząc mi
Wszystkiego co nie jest najlepszym
Życzeniem
z szelestem piór
z szelestem piór
Jarosław Pasztuła
zadaję pytanie
działam mimowolnie
czy ptaki są wolne
nieskrępowane płatem nieba
drzewa podnoszą dumnie korony
wznosi w podziękowaniu duszpasterz ramiona
dokąd wiedzie droga w lesie
życie wielką niewiadomą
miesza się całość
co się chytrzy
w duszy tli się iskra
w głowie refleksje
każdy ma wewnętrzne pięć minut
w kole wszelkie dobro się zamyka
jak drzwi przed tajemnicą
przed złodziejem
czasem przed niegodziwością
mam na końcu języka parę autentycznych zdań
coś umyka
coś ginie
wiesza się na klamce
ktoś łyka jaki jest sens życia
śmierć zajmuje swoje miejsce w kinie
wyczerpany nasz wiek
dobijamy do brzegu nie ma potwornych fal
ptaki są nieopodal usłysz poszum piór
Wesołych Świąt
Wesołych Świąt
Jarosław Pasztuła
dla tych co wierzą dla tych co są przeciwni
życzę spokoju ducha i dużo sił po każdy dzień
sięgamy z trudem by łatwiejszym się stał
uśmiechu dziadka i dąsu babci
żony mądrej która wielbi cię i jak mąż szanuje ją
dzieci zdrowych i tym chorym pomóc bym mógł
ciepła rodzinnego śniegu po pas
zapachu drzewka świerkowego zieleni i nadziei
śnieżki w dłoni co topi się jak łzy
łzy szczęścia gdy z zachodu wrócił mąż
ciepła rodzinnego gdy przy stole rozmowa kwitnie
by wiosna mieszkała w nas przez cały czas
samotnym i smutnym pragnąłbym wskazać nowy cel
każdy człowiek który chce szczęśliwym może być
kocham ludzi kocham was
życzenia z serca w eter ślę
Wesołych Świąt
dla nas nie ma jutra
koksownik pamięta wszystko
koksownik pamięta wszystko
Jarosław Pasztuła
było ciężko i zimno
mróz trzymał za mordę
postawili
koksowniki koło przystanków
ludzie grzali się czekając na autobus
paliłem papierosa
gdy sierota życiowa wyjęła kiełbasę
jadła łakomie
jakby przed egzekucją pajaca
koksownik stał blisko
zapamiętał go z pyska
gdzie jesteście
gdzie jesteście
Jarosław Pasztuła
piękni
jak łabędzie
aniołowie szukam was na niebie
gdzie jesteście
sekstans nie widzi horyzontu
nie widzi gwiazd
którędy płynąć by wybrać szlak
destrukcja wokół
zło dookoła zaciska pierścień
jeśli nie kochacie mnie już jestem martwy
próbuję oszukać przeznaczenie
mam kilka spraw by zaspokoić smak
adrenalina płynie w żyłach jak paliwo
żyję na krawędzi dobra i zła
fala kurtyną teatru przykrywa statek
giną marynarze ginie świat
latarnik po ostatnim zgasł
odwrócenie
magia bluesa nocą
magia bluesa nocą
Jarosław Pasztuła
noc zapadła klamka w drzwiach
starych jak ten dom po dziadku
przychodzisz po cichu w nocy
długie ciemne włosy słowa delikatne
z ust brzmią zaklęcia pełne magii
jestem przy tobie w końcu razem
piątek moc wydarzeń szepczesz
potulnie aksamitnie czuję się słaby
czy wystarczy sił by zabrać cię tam
gdzie jeszcze nikt nie był we śnie
pod niebem pod dachem chaty
zapadam się w tobie jak niemowlę
pragnę i sączę cię jak whisky
słomkowy kolor oczu świeca przygasa
zapraszasz mnie do tańca płyniemy
pląsamy we dwoje ciała oddzielone
płaszczem dusz w półmroku pokoju
mówisz że kochasz uśmiecham się na zgodę
spieczone usta Alberta
pijemy herbatę
pijemy herbatę
Jarosław Pasztuła
naciągam koc
miłość dojrzewa
podzielmy się ciałem
jesteś natchnieniem
światem mych marzeń
wznoszenie ponad ramy
jesteś kimś ważnym
spadam w dół pragnień
nie mogę ogarnąć wszechświata
przekraczając granicę
znikam w otchłani
gdzieś na szczycie
zbudzeni rankiem pijemy
herbatę w szklankach
kochanie to nie tak
kochanie to nie tak
Jarosław Pasztuła
to nie żart
kochanie to nie tak
budowałem świat i nie z kart
los układał kłody
popłynąłem wspak
wyciągnąć wnioski
w dużym mieście
koło małej wioski
ławka na niej zasiadam
w milczeniu wiersze układam
zapisałem wiele stron z życia
nic dodać nic do ukrycia
szkoda że wszystko wylałem z kąpielą
ciebie brakuje wszystko kosztuje
zapłaciłem dużo umieram sam
kochanie miało być inaczej
życie zakończyłem ze swoją cywilizacją
kochanie to nie tak
to nie żart
to właściwy mój świat
który w sobie niszczyłem od lat
odpowiem przed Bogiem właśnie tak
kocham Cię
kocham Cię
Jarosław Pasztuła
nie jestem wolny od ciebie
skłamałbym gdym tak mocno
nie kochał cię wylewał łzy
zbyt mocno utkwiłaś we mnie
czekam wiernie jak pies
chłodno tutaj na mieście deszcz
błąkam się na skórze dreszcz
przyjeżdżasz ostatnim pociągiem
biegniemy razem w tym śnie
wiem nie spełni się
szary dzień budzi jutrzejszy dzień
mocno wierzę życzę szczęścia
ważne że taka jak ty we mnie tkwi
spotkana w podróży na jednej z dróg
nie zapomnę cię zapiszę
każde twoje słowo każdy gest
wolni od siebie
wolni od siebie
Jarosław Pasztuła
nad nami przestrzeń nieba
wolni jak ptaki wolni od siebie
gęsty las odbija się echem
głos niesie serc uderzenie
pomiędzy nami słońce i eterem
nasyceni nadzieją winem i chlebem
uciekamy myślami do Ciebie
słabi skłoni do złego dlaczego
wybaw wybiel napełnij błękitem
czyści piękni patrzymy przed siebie
nad brzegiem Bugu oczy w oczy
Samarytanie naprzeciw zachód
słońce spada spadają emocje
do domu daleko tutaj niedobrze
płacz
z sercem
z sercem
Jarosław Pasztuła
twoje serce klei mi się do ust
za szkłem schowałbym je
oświetlić duszę pryzmatem na murze
cegła po cegle rozbieram cię
sny zburzone
nocą padał słony deszcz
kiedyś bywało lepiej
mniej pasożytów
kręcą się owsiki w kale
nie będzie dobrze
ubierz się za oknem chłód
przecina w poprzek
zagadką bywasz
nie rozwiążę jej
ucieka czas złodziej nie biegnę
dziś czuję się znacznie gorzej
pod powiekami
film zerwanych nocy morze
przyciskam usta do ust
zatęsknij uczucie jak wiatr
przywiało zakręciło uleciało
złodziej
złodziej
Jarosław Pasztuła
mógłbym ukraść dla ciebie
dywan w pełni nocy
wypleciony gwiazdami
nie taki z Bułgarii
księżyc na stół na lampę
blade światło
ochłodzi gorące noce latem
pod głowę rzucę poduszkę z mgieł
zbiorę rosę w dzbanek
wypije cały
tobie zapach jaśminu
oddam w dłonie
delikatne jedwabne
zakochaj się na molo
będę czekał słów
od nowa
Wojno
Wojno
Jarosław Pasztuła
Wojno dawno cię nie było
Minęły wczasy z rodziną
A teraz chcesz się rozgościć
Zapraszasz nieproszonych gości
Niepokój wśród narodów
Rozsiewasz i
popiół do urny
Biała jak skała
Krążysz po ziemi
Zbierasz żniwo
Czaszki do kolekcji
Pani życia i śmierci
Chciałbym
żyć według własnej wersji
Gdy niedźwiedź łapy moczy
W rzece mętnieje woda
Chciałbym
się napić lub wskoczyć
Nie mogę czerwona jak krew
Zamykam oczy
czekam na rozkaz
By założyć buty
podnoszę ciężki karabin
By za tobą się włóczyć
Strzelać umiemy lecz po co zabijać
Umierać łatwiej niż w pokoju żyć
Żyć bez ciebie potrafimy
Wyświetl film radziecki
Czuję się dzikim człowiekiem
ślepym i głuchym
Na cierpienia innych
Na stołkach eunuchów
Więcej niż młodych serc
Powiadasz
przetrwają wszyscy
z najsprytniejszych
Uciekinierzy wszyscy daleko
Słabi wolni od męki
Poddani obcej ziemi
Lecz z krzyżem na piersi
Gdy odchodzisz czuję wolność i spokój
tylko nie kłam że nie wrócisz