Archiwum kategorii: Teresa Klimek Janota

W niewoli tamtej bliskości

W niewoli tamtej bliskości
Teresa Klimek Janota

Którejś nocy przyśnił mi się dom, cóż mogę powiedzieć
o chwili – przychodzę do pustych ścian, czas zaryglował
drzwi, usiadł na progu wraz ze mną – zdjął buty
i odpoczywa.
W odcisku twojej stopy biały motyl postradał oba skrzydła,
są krótkie i zmięte, roztarły je na proch nieposłuszne
dzieci – wiatr, tragarz brudów życia, bez ud i bez ramion
a taszczy na grzbiecie resztki asocjacji.
Nad głową zgłodniała sierpówka cicho pohukuje, dzielę
wszystko na pół, jak równy z równym;
wracasz właśnie z pola i otwierasz palce, są w nich
ziarna spocone i tyle bezpośrednich nawiązań
do tłustego życia, do których się
teraz odnoszę.

Smutek mnie nie opuszcza, smutek z suchego drzewa
i jemu jest smutno, pusta gałąź w sadzie nie może
się radować.

Może to tylko ta pora, kiedy syte ptaki wzbiły się do lotu,
popłynęły z nurtem jakiegoś wielkiego zdarzenia,
jest we mnie mgła senna, jedwabista – zapewnia pewien
rodzaj dystansu do tylu miejsc we śnie,
w których się spotykają śmieszne dziecinne maszkary
i czarne diabły za oknem,
a coś, co kiedyś siadało na parapecie z blachy, dalej
tu jest i kracze – przepraszam wrony nie wymienię,
jest zbyt hałaśliwa,
poza tym niczego tu nie ma.

2.06.2019

By nie uszkodzić obrazu

By nie uszkodzić obrazu
Teresa Klimek Janota

Próbuję uchwycić ruch skrzydeł w bezkresie,
nie mogą być osobne, połączone z najpiękniejszą myślą
pędzą nad obiektywem, końce ich piór – idealny
szczyt wzburzonej tafli jeziora,
a woda obmywa niebo,
proszę – pomyśl ptak – człowiek, powinna się pojawić dzika i namiętna
synergia

Jak one niezwykle chłodzą otwarte rany
i słony pot w migawce

28.05.2019

Definicja

Definicja
Teresa Klimek Janota

Chować się w kąt zapadły jawi mi się jak dzicz nora
półpustynna dziura gdzie diabeł mówi dobranoc
nikt nie zdaje pytań
– są tylko ciągłe rozważania na temat
odpowiedzi
książki gazety stos wiór – kosmopolityczna materia
w obgryzionej przestrzeni znika myśl za myślą
niby nie czujesz nic ząb wyżera pamięć
tylko brzuch pozostaje ciężki – kobiety rodzą dzieci
z upośledzeniem istnienia mężczyźni sypią ziarno
w osamotnioną ziemię nie mają niczego
innego ponad powszedni chleb
szara mysz wobec której jesteśmy wszechmocni
rozedrganym okiem patrzy na świat
naiwnie wierzy że to oko Boga

10.05.2019

Dzieło niedokończone

Dzieło niedokończone
Teresa Klimek Janota

To jest mój stary dom, Kaplica Sykstyńska, w której ojciec
ożywiał brzuch matki dotknięciem boskiego palca.
Zajęło mu to wiele znaczących lat, jest teraz we mnie
nas troje i sceny z tamtego życia.
Najważniejszy jest dzień, w którym dla mnie urodziło się
słońce i fraza z pierwszym księżycem.
W moim ostatnim dniu, zanim go opuściłam, wpadł mi w ręce
zwój płócien i zielony szal matki, był jak pępowina
opóźniająca odejście.
A jednak odeszłam, kolory i detale niewidoczne przez lata,
stają się znowu widoczne, jest w nich tyle miłości
i światła. Czuję się jedną z cząsteczek gorejącego krzewu.
Choć dach z tamtego dzieła dawno strawił ogień, wciąż
będą wisieć na ścianach symetryczne obrazy z twarzami
świętych od razu.
Na horyzoncie pagórkowaty krajobraz, sygnatura
rozpoznawcza wszystkich brzuchów świata, poddających
się tak lekko płaczowi wiatru.

12.05.2019

Wierzę w życie przy tobie

Wierzę w życie przy tobie
Teresa Klimek Janota

Ja – w schematycznym rysunku na ścianie –
śpię,
nie budzi się śpiących,
– jestem bez poduszki u początków półmroku,
z konturem ręki pod głową – ale noc
nałożona na ciało wietrzeje.
Włócznia myśliwego drasnęła mnie w serce
jest we mnie zwierzę naskalne –
ryczę wniebogłosy – to mój środek wyrazu:
zapanowałeś nade mną?
Linia grzbietu w ciele jest wygładzoną
doliną,
wiedzie przez twoją dłoń.
Skała, piasek, woda i pokarm
Gdzie? Skąd?
Możesz dorysować pasącego się byka
i rozniecić ogień.

11.05.2019

Antropogeneza

Antropogeneza
Teresa Klimek Janota

och jaka byłam szczęśliwa przyszłam zaraz po tobie
miałam swój udział w miłości okrągliła brzuch
a Wszechświat mniej więcej o krok stąd
złapał do ręki pierś mleczną by ssać
nieskończenie
spotkałam słońce o wschodzie i odsunął się kamień
zostałaś na długi czas na środku mlecznej drogi
nie starczyło miejsca na kruchą filiżankę
teraz jestem zmuszona dbać o nią
jak o siebie
procesy biologiczne gdyby je z ziemi wyzbierać
to one stały się przyczyną podobieństwa
zachowań do tygrysiej matki
są tobą z ostrym pazurem na wydętym
policzku
ty zawsze byłaś przy mnie i z tęsknotą zerkałaś
na wspólnego przodka
biegł nieustannie do przodu mimo tylu
sygnałów o zagrożeniach
ewolucja wessała ogony przy mnie dziady
pradziady z przyzwyczajenia do stołu
operują nożem i widelcem
twoje szczątki zagrzebałam na jawie
dawno je przekształciłaś w wielkie łuki brwiowe
i oczy pełne miłości

10.05.2019

Powtarzam te noce jakbym się ich wyuczyła na pamięć

Powtarzam te noce jakbym się ich wyuczyła na pamięć
Teresa Klimek Janota

Kiedy wątpię wbijam w ciebie nóż
bez mrugnięcia okiem

Zakazuję ci nie targować się o nic – w życiu zawsze
ktoś ma coś do zaoferowania sprawy i rzeczy
przechodzą tak prędko z zatłoczonych rąk
do cudzego miasta
gdyby je w chustę zawinąć i przywiązać do kija
– łatwo może przepaść ten kto w karczmie
na podłodze pilnuje własnych snów
za oknem huczy Atlantyk a liżące wodę języki
mówią o świecie z szacunkiem
to one wyrzuciły na piasek skrupulatnie wybite
monety wszak liberty
znaczy wolność
na brzegu stoi Indianka z plemienia
Szoszonów i płacze
ze wzruszenia

Zakazuję ci dotykać gnijących odpadów w których
grzebią się psy nie przynoś mi jałmużny
masz taką czystą skórę
omszałą i delikatną wyłuskuję z niej
owoc słodkiej figi
po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam
że w tym śnie jestem dla ciebie jedynie
wargami Chaji

Rozjuszona w noc gwiazda – tylko jej blask pozbierać
i spożywać jak krew – księżyc kładzie się przy niej
pod nieobecność Boga i rozsuwa nogi

8.05.2019

Dochodzenie do siebie

Dochodzenie do siebie
Teresa Klimek Janota

przez ciebie wygłuszam każdą stronę świata cóż mi przy tobie
drżeć

Najwspanialsi mężczyźni dojrzewają długo do tematów większych
niż te z prężeniem ogona – należyte gesty czas pomyśleć o życiu
i człowiek daje o sobie znać poszukuje pewności ence – pence
który zmysł godny demonstracji.

Jeszcze nie wiesz, że nie jesteś jedyny w moim świecie /w nawiasie
i poza nim boję się o tym mówić/ ale dla mnie wracasz do domu
na czas to kres twojej podróży myśli które przynosisz
– to w nich życie płynie
pozwalają mi żyć.

Pewnie zaraz uznam za prawdziwą pewność rozbite szkło lampy
a ty wydłubiesz mi oko bym nie widziała podwójnie
– z natury rzeczy dążymy do jedności.

01.05.2019

INRI / w przypomnieniu postrzeżeniu cierpienia

INRI / w przypomnieniu postrzeżeniu cierpienia /
Teresa Klimek Janota

Czy jednak myśl prawdziwa
staje się pośmiewiskiem?

Może też słowo najczystsze dopuszczone
na śmiercionośny krzyż

Czas mija
kat spragnionemu podtyka gąbkę z octem
tupie wzburzony tłum
lecz kto dziś tłumu słucha?
Spowity monarszym płaszczem
król samozwańczy
on jeden zda się przemawiać
choć tak naprawdę milczy

Krucyfiks zamiast pytań – krzyż zamiast odpowiedzi
i tabliczka umieszczona ap’aut z podaniem
zmyślonej winy

A On jakby we mnie wciąż trwał i zda się nie przemijał?

Tam na tym świętym drzewie z wolna prawda wypływa
zawsze i wciąż ta sama – nienaruszona przez czas
wiatr odsłania tabliczkę z niepewnym skrótem
łacińskim

-INRI domniemane królewskie roszczenie

A jednak Król jest prawdziwy i wszelkie akty wiary
w postrzeżeniu boskiego cierpienia czas by się przygotować
na odkupienie swych win
kroplą krwi przybitą
do krzyża

Jest jak jest

Jest jak jest
Teresa Klimek Janota

Wiatr zagłuszył słowa skazane nocą na śmierć,
są jak ścierwa podrzucone w górę,

a myśli? te snują się wszędzie – dobrze rozumiane
one nie znikają i nie dają się porwać –
nagie, nie opierzone,
pozornie bezbronne, z łysą głową wciśniętą w kark,
nie do zniesienia ten ruch doskonały
do nurzania w padlinie,
i bólu już nie słychać, wszak kości do czysta objedzone,
jedynie przez włączenie materii w żywy obieg,
nowy ból,
nowe skrzydła,
nowe podmuchy powietrza,
miłość złączona w pary
wycyrklowana kolejność
powtarza się raz
po raz.

Z tomiku „Nieobce myśli i słowa”.

Plejady

Plejady
Teresa Klimek Janota

więc zostają mi
plejady zwyczajnych słów
w gwiazdozbiorze poetów
słuchanie
porzucanie
potem nawroty znaczeń
po co mi
konstelacja Psa Wielkiego
kiedy Syriusz z wysoka
uwodzi moje szczęście
a ja nie umiem
się odszczekać

Z tomiku „ Nieobce myśli i słowa”.

Kropla deszczu

Kropla deszczu
Teresa Klimek Janota

Czy to ty
Przyszedłeś mi powiedzieć
że
poczułeś wilgoć na
spragnionych
ustach

Nie
Najwyraźniej zbyt wiele wymagam
od kropli deszczu

Z tomiku „ Nieobce myśli i słowa”.

Dom rodzinny

Dom rodzinny
Teresa Klimek Janota

dla Amélie Hélène i Maxa

Młode drzewo harmonia gałęzi i liści
w ciepłym gnieździe dumna ze wzruszenia
bocianica różowe świty kładzie
jak puchowe kołderki

co dnia młode pisklęta pięknieją
w uważnym spojrzeniu matki

obok bocian w splotach nocy i dni
szuka sensu i pyta

jak to się stało
że trud budowania jest tak wielki
a szczęście takie proste

Z tomiku „Nieobce myśli i słowa”

Kwiat życia

Kwiat życia
Teresa Klimek Janota

na nic czujność
nocy i dni
laurolistnych

z wiecznie odradzanego
krzewu
każdego dnia
i nocy

śmierć
ścina kwiat gardenii
umieszcza go
zbielały
tam gdzie kończy się
życie

Z tomiku „Nieobce słowa i myśli”

Epitafia

Epitafia
Teresa Klimek Janota

myśli – korzenie życia
z których wyrosłam w górę
– teraz jestem zielonym drzewem
z uderzeniami serca

każda myśl nowa
wychodzi od korzenia
– w starym lesie
tyle pomników natury

Z tomiku „Nieobce myśli i słowa”

Pod dach twój nadlatuję

Pod dach twój nadlatuję
Teresa Klimek Janota

Jeszcze nawet nie uwiłam gniazda
w pęknięciach pod gzymsami
z błota i zasuszonych myśli

Po długim czasie powracam do starych
miejsc kontroluję detale
własne kody

W wyrażaniu ekstazy wrażliwość białka
i ślepe szczęście ukryte w mocy
jaskółczego ziela

Miłość przycina profil słomianego dachu
wygładza pochmurne niebo
by móc rozłożyć skrzydła

Gniazdo cichnie powoli jest tak dobrze
schowane płodne całe
że wystarczy go na wiele razy

Myślami jestem przy tobie marzę o przytuleniu
zdradza mnie kołowanie w pośpiechu
kiedy mówię… – kocham

14.07.2018 Z tomiku ” Nieobce myśli i słowa”

Przemijanie

Przemijanie
Teresa Klimek Janota

Życiu – drugi raz go nie spotkam

Jeszcze jeden dzień jak przelot jaskółki.
Cóż za erotyczna swoboda.
Biały brzuch – weź go i dotknij, jakbyś dopiero
co zmrużone oczy otworzył i dotykał
kobiety.
Dobrze ci zrobi nasycić się ciepłym
widokiem.
Nie powiem ci, że noc ma czarne skrzydła
to byłoby zbyt łatwe, jeśli pragniesz
– pędź w lepkim świergocie
ze złamanym źdźbłem trawy,
ja uwierzę, że to ten czas się zbliża,
gdzie pośród śladów pod strzechą
zostaje roztrzaskana skorupka
i miękki ćwierk pióra, choć
jeszcze bez imienia.

Widziałam dzisiaj skraj strzechy, mój dom,
gdzie okna mgłą zachodzą, długo
pojmowałam twój szept wokół mojego
serca i pod brzuchem napór,
– nadzieja chciwego życia.

7.03.2019

Z pokazu mody – przecież je lubiłam

Z pokazu mody – przecież je lubiłam
Teresa Klimek Janota

Jej kapelusz – całkiem ziemska rzecz, dziesięć drobnych
palców zatacza wielkie koło pośrodku kosmicznej gry.
Nie ma miejsca, by cofnąć rękę,
księżyc nie ma powietrza, nie pozaciera śladów,
najpiękniejsze są kroki w pełnym świetle
z prawem do lewitowania.
Więc już wiesz dlaczego unosi głowę i przechodzi lekko
dookoła Wszechświata.

Jak podkreślają krytycy – ma oczy pełne gwiazd,
a przełom w kształtowaniu przestrzeni przyniosła
grafitowa sukienka i gra kobiecych bioder.

Skoroś zaś widział jej strój na przepełnionym globie,
nie możesz na własną rękę coś sobie w głowie układać,
ubierać się ekscentrycznie, spędzać życie
na zatłoczonej ulicy
i wygłaszać otwarcie jakieś osobliwe frazesy.
W tej skali jesteś niewidoczny,
a moda bezbłędnie wskazuje na każdą
niedoskonałość.

Świat oszalał, tu – jeśli jest potrzeba, noc z czerni
się wynaturzy, czyjeś zmysłowe spojrzenie,
obce teraz dla niej,
– są w nim jeszcze blizny, błyszczące,
dziewczęce.

2.03.2019

Przynależność

Przynależność
Teresa Klimek Janota

Małpy wielu podziwia, wielu nienawidzi
Drzewa są zatłoczone
brudne
hałaśliwe
Czub nie łatwy w kontakcie
trzeba podjąć wysiłek
na śmierć

Małpy nie czekają czy dostaną banana
głód to arena ciała i najcięższych
walk

Subtelniejsza faza – miłość i nienawiść
na błękitnym jeziorze którego
dawno nie ma
ogień w wodzie larwy składają jajeczka

Paradoks wylewa krokodyle
łzy

W knowaniach jest intencja żeby kogoś pokonać
dobro – wedle przekonania – zrozumiałe do łez
zło jak grzech wczas wyznany postanawia
poprawę
nie zmieniając ogólnej zasady
kalkulacji

A emocje? Są jak iskry szarej istoty niepewnej
swojego jutra
strach wystaje spod skóry
kłótnia jest siarczystym piorunem
gałąź przynależy do drzewa

Można tak bez końca rozważać kto kogo będzie iskać
kto wyśle samczą depeszę
a kto zaatakuje własną przynależność
do małpiego stada

5.09.2018

Zdjęcie na zatłoczonym peronie

Zdjęcie na zatłoczonym peronie
Teresa Klimek Janota

Coś cię odróżnia od tłumu – jakbyś zadawał szyku drażliwością
koloru, zaplątałeś do życia czerwony kapelusz, chcąc stać się jego
panem, tymczasem rzecz stała się twarzą, impulsywną i władczą,
z osobnego pola rozważań nad reakcją.

A zatem twoja obecność na zatłoczonym peronie, przeczy prawom
symetrii, to wprowadzony dysonans, co mam bowiem czuć,
co myśleć o tobie, kiedy widzę, że ubyło cię tyle,
a ja zaczynam ciągle od początku
czyli od pierwszego obrazu.

Nie sposób się wyplątać ze sprzeczności narracji, domniemany
interes, to chęć bycia widzianym, jednocześnie bycia
niewidocznym,
a tak zwana twarz to zwykła igraszka,
żadnej
niepewności.

Na kolejnym obrazie wiatr poderwał kapelusz,
usiłuję zdekonstruować twoją
niewidoczność.

12.09.2018