kwiaty na poddaszu

kwiaty na poddaszu
Jarosław Pasztuła

w pokoju na poddaszu
przekwitały nadzieje wspomnienia
promienie słońca patrzyły przez małe okna
czas zamykał trzaskał drzwiami

każdego poranka samotny staruszek
spoglądał w lustro patrzył na historię

herbatę pił
palił fajkę
siwy dym błądził po poddaszu

wypełniał zapełnioną hiperprzestrzeń
aksamitnymi perfumami i naftaliną z szafy

zapach dębowych mebli
przysiadał przy biurku

czytał wiersze
nieprzeczytane listy

wyczekiwał listonosza
co parę groszy
zawsze pierwszego przyniesie

kukułka postarzała się
czas się spóźniał
zegar wymagał naprawy

dziadek zbyt stary
z każdą chwilą umierał
cofał wskazówki

chwytał dzień póki sił
laska podpierała punkty trzy

nikogo nie znał
może nie pamiętał
cieszył się gdy ktoś go odwiedził

zostaną po nim kwiaty na poddaszu
puste koperty listy nie wiadomo do kogo

wiem
staruszek żyje w świecie innych barw

las

las
Jarosław Pasztuła

szarość wkrada się maluje obraz dnia
drzewa szare ostatni liść upadł na dno

zimnego czarnego jeziora jak studnia

pada zimny deszcz na bukowy las
rude łachy piachy pokrył szron śnieżno siwy

skronie staruszka osusza wiatr znikąd

odkrywam smutek za tym co odeszło
szukam drogi na skróty byle uciec stąd

mój dom na wzgórzu pokryły wspomnienia

przeczekam dziwny czas
zanurzam się w sobie
widać twarze szarych ludzi
którzy błądzą w opętaniu zakupów

las szumi kołysze ciężkie gałęzie
co teraz zmierzcha się cicho i mrocznie

horror na drogach
zabierzcie sumienia
na boku jezdni mokną
w mżawce około dwudziestej

magia bukowa ukryta zamykam w sobie
ten czas gdy niczego nie jestem pewien

zasypiam by wstać
niewyspanym za wcześnie

cisza boli przed szkwałem

cisza boli przed szkwałem
Jarosław Pasztuła

szkicuje myśli na płótnie
wiatr tłucze o szkło
drzwi skrzypią

zaciskam garść popiołu
nic więcej po nas

trawa niegdyś zielona
zapach siana na łące
słońce i czerń w cieniu lipy

rozpięty pomiędzy
życiem a śmiercią
otoczony nagrodą i karą
pośród namiętności i grzechu
między brzydotą a pięknem

zasłania oczy zaciska powieki
wyświetla obrazy wspomnień
dzieciństwo czas zabawy
beztroskich chwil

gdy podnosił powieki widział
straszny autystyczny świat
drapanie paznokci po szkle
zapach potu
przechodzony beżowy sweter

skręca słowa w gardle
od środka zaszczuty
umiera z każdym dniem
szary to świt gdy budzi cię
i nie możesz dalej śnić

w jej oczach głęboki kosmos
widział miłość widział więcej
dziś mówi na nią obojętność

popił tabletki przegotowaną wodą
znika cicho głos w oddali
cisza jak boli

jesienny blues

jesienny blues
Jarosław Pasztuła

zagląda do okien
późny wieczór jak pies
przenika
poprzez ciało zimna noc
szron maluje szkło
w dłoni ściskam rudą whisky

przesiąknięty tytoniem
puszczam kółeczka
dym rozpływa się w eterze

igła wolno sunie po starej płycie
ostatnie liście w wazonie

w kominku rozegrana walka o ogień

ciepło otula stopy
daleko chodziły
wyczuwalna odległość

zapach pokoju
w świetle indyjskiego salonu
pośród palm świeca dogasa

nie piszą wierszy poeci
odeszli stąd
pozostał papier pióro
puste szkło

Pamięć silniejsza niż śmierć

Pamięć silniejsza niż śmierć
Maciej Jackiewicz

listopadowy wiatr ostatnie listki strąca
drzewa dzisiaj szumią tak złowieszczo
niedługo pokłonię się także deszczom
bo ziemia pod stopami nie widzi słońca

a liście usychają zmieszane z błotem
dzień za dniem mija coraz bardziej krótki
na pięciolinii pozostały samotne nutki
ptasie trele które zwiastują tęsknotę

zamilkną do wiosny i aż za ocean odlecą
nasi śpiewacy w czas darowany odlotom
pająki ostatnie babie lato jeszcze uplotą
gwiazdy niecierpliwe blado dziś zaświecą

nikt zegara nie cofnie i niczego nie odmieni
co roku ten obraz jak stary film się powtarza
zerwana niedbale kartka z myśli kalendarza
przypomni że kolejny kończy się czas jesieni

ale ja nie myślę teraz jeszcze o wiośnie i lecie
tylko o dłoniach mateńki by poczuć ich dotyk
serce jej pękło z bólu i pewnie żalu i tęsknoty
nie cierpisz już mamuś

jesteś… w lepszym świecie

Miłość wzajemna

Miłość wzajemna
Helena Szymko

Miłość wzajemna –
obdarza nas szczęściem
i wzajemnym zaufaniem
miłość – uskrzydla życie umila
bywa że przetrwa lata
często trwa nieskończenie
miłość wzajemna
jest dla wszystkich marzeniem
często nadchodzi i taka chwila
kiedy krótko w nas żyje
zazdrością skalana
zazdrość każdą miłość zabija
będzie ją niszczyć aż stanie się
cieniem w kochającym sercu
z pięknego uczucia –
w koszmarne zamienia

Moje miasto Koszalin

Moje miasto Koszalin
Helena Szymko

Moje miasto latem –
w zieleń przyrody wtopione
w blasku wschodzącego słońca pięknieje
na kolorowych witrażach Katedry
tańczą złociste promienie
jesienią – przyroda ognistych barw nabiera
cudownym widokiem czaruje
późną jesienią chłodem dni
smutkiem opadających liści manifestuje
że już niebawem zima przywędruje

otuli miasto srebrzystym kobiercem
zatańczy wichurą i sypnie śniegiem
wyrzeźbi szyby siarczystym mrozem
lecz pomimo chłodu i melancholii
będzie zachwycać śnieżystą bielą
pokryje ziemię delikatnym puchem
ona zaśnie pod śnieżną pościelą
by wiosną odrodzić się i barwami przyrody –
znów zachwycać serce

Matko rodzicielko

Matko rodzicielko
Helena Szymko

Ty jesteś – Matko
wiecznym źródłem życia
początkiem i jego końcem
zasilasz ziemię
pokoleń potomstwem
tulisz pod sercem
wielki cud istnienia
maleńką kruszynę
z twojej krwi i ciała
która rozkwita

życiem w twoim łonie
z miłości dwojga ona powstała
matko rodzicielko
posłanko życia
Ty będziesz zawsze
Alfą i Omegą
miłości spełnieniem
będziesz zadziwiać
cudem narodzin
i życia odrodzeniem

Schody do ciebie

Schody do ciebie
Zygmunt Jan Prusiński

Joannie Skibie

Motyle ostatnio unikają mego towarzystwa.
Okna otwarte i drzwi od balkonu –
firanki jak sztandary pod wiatr i z wiatrem,
rzucam się myślami obalić dżdżysty dzień.

Trzydzieści trzy schody przede mną…
Pamiętam jak byłem w Mauthausen –
akurat pisałem reportaż dla “Orła Białego”,
tam było tych Schodów Śmierci – dwieście.

Ale Joanna czeka ze swoją duszą –
otworzyła się przed panem poetą.

Prawie biegnę – miłość czeka – na mnie!

3.08.2010 – Ustka
Wtorek 17:04

Wiersz z książki „Niebieski blues”

Samotna Fregata

Samotna Fregata
Helena Szymko

Samotna fregata mknie z porywem wiatru –
słońce na żaglach odbija kolory zórz
szybka i piękna unosi się na falach
one ją niosą niby klejnot mórz
nagle niebo błyskawicą błyska –
wiatr zrywa żagle słychać ryki wód
samotna fregata broni się przed burzą
i walczy z nimi by przetrwać wśród burz

one spychają ją na morskie skały
krzyk słychać tylko wśród fal
samotna fregata zanurza się w otchłani
wicher ustaje – zapada cisza
niebo się mieni barwami zórz
fale łagodnieją srebrzyście lśni woda
Posejdon hamuje swój gniew
tylko fregaty nie widać na morzu –
nad wodą unosi się tylko pisk mew

Na szlaku dróg

Na szlaku dróg
Krzysztof Kowalski

Szukałem cię wśród planet
w przestrzeni ukrytych chmur

na skraju przepaści
naszych skrytych myśli

w niezamieszkałej galaktyce
zagubionych pragnień i snów

pośród blasku księżyca
nocą na skraju dróg

w zapisanych rysach
wyznaczających granice
naszej ukrytej miłości
zapisanej wśród gwiazd.

Monsun wiatr

Monsun wiatr
Helena Szymko

W przestrzeni wód miła płynę –
za przyjaciół mam fale i wiatr
twój zapach i szept wokół czuję
twoja obecność otacza mnie
pośród wzburzonych fal
z nadzieją płynę że jesteś tam
gdzie niesie mnie Monsun wiatr

dopływam już na twój brzeg
by znów cię ujrzeć w świetle dnia
gdy noc ciemnością nas otoczy
będę cię pragnął całym sobą
i liczył gwiazdy w twoich oczach
zauroczony twą osobą
będziemy znów ty i ja
nadzieja drogę wskaże nam
od złych wspomnień –
odwrócimy twarz

W jesiennej mgle słów

W jesiennej mgle słów
Helena Szymko

Nadeszła jesień smętna i szara –
mglistą powłoką okryła pola
w bezbarwnej szacie błąka się po szuwarach
omijając mętne wody jeziora
dżdżystym deszczem skropiła ziemię
wszystko wokół w tej mgle zamarło
pozostało tylko po złotej jesieni
błyszczące deszczem – ziemi zwierciadło

z rozwianym włosem po mokradłach
się snuje – lasami polanami
niszcząc utkaną sieć pająka
zaczepioną między drzewami
ogrody urok swój straciły
ostanie liście tulą się do drzew
kwiaty powiędły pobladły z zimna
wianki dzikiego wina

czerwienią mury ozdobiły
opadłe liście wiatr rozwiewa
cała przyroda woń zagubiła
barwy zniknęły z krajobrazu
w oddali słychać smętną wiatru pieśń
tylko jarzębiny w czerwonych koralach
upiększają ten mglisty krajobraz –
chłodnych listopadowych dni

Erotyczna podróż szelestu

Erotyczna podróż szelestu
Zygmunt Jan Prusiński

Magdalenie Gocel

Zatrzymuję myśl,
słyszę twój chód w lesie.

Pegaz rozpędzony
przez wrzosy,
zostawia radość sosen.

Trącam leśny szept –
cichy wiersz piszę.

Na łączce rozbierasz się –
tańczysz radosna
z rozpuszczonymi włosami.

Błyszczysz paciorkami –
brzmisz szelestem.

Piersi w rękach rosną,
nabieram pewności.

Szelest żyje w nas
lotem powrotu.

Ubieram skrzydła ptaka.

Szept nagle znika,
i Magdalena także.

3.08.2010 – Ustka
Wtorek 22:23

Wiersz z książki „Niebieski blues”

Idą święta

Idą święta
Janusz Strugała

Idą święta mamo
pamiętam twoje wypieki
zwijany makowiec
spaloną z bratem choinkę
przerażenie gdy wszedł gwiazdor
podobny do sąsiada
Idą święta mamo
a my bez ciebie bezdomni
oglądam się za siebie
przeszłość zroszona łzami
nie ma twych rąk
którymi dbałaś o nasze jutro
nie ma twych próśb do Boga
którymi wymodliłaś spokój
może tam w innym wymiarze
boskiego uniwersum
wyciągasz wciąż swe dłonie
by losy nasze twych dzieci
jak kiedyś błogosławionym
parawanem chronić
brakuje nam ciebie mamo…

Zawsze będę przy tobie

Zawsze będę przy tobie
Helena Szymko

Zawsze będę przy tobie –
myślami wspomnieniami
te wszystkie piękne chwile
zatrzymam w pamięci na zawsze
będą moim talizmanem
strzec mego serca i duszy
by nic już poza nimi

nie potrafiło mnie wzruszyć
to co nas zbliżyło
było magią bajką –
ucieczką od szarości
codzienności życia
i nadal będzie światłem
które rozjaśnia chmury
pomimo przeciwności losu
będzie wypełniać serce –
spragnione twej obecności

Oswajam się ponownie w przyrodzie

Oswajam się ponownie w przyrodzie
Zygmunt Jan Prusiński

Irenie Wiszniewskiej

Zobacz ile jest do zrobienia.
Przyroda wyciąga ku nam ręce,
drobnym i kruchym szaleńcom.

Wybieramy kolory i dźwięki,
nie przeszkadzamy wtopić
swego ego – rzeźba otwarta.

Budzę co noc instynkt księżyca,
by zbliżył się do mojego okna.
Nietoperze wibrują solowe loty.

W ogóle Ireno nie mówimy o sobie.
Tyle pomiędzy nami mil oceanu –
sady w sąsiedztwie jakby zamilkły.

Całuję usta na dzień dobry. –
Sakralny wydźwięk na drogach
suszy moje niedostatki…

Przyspieszam kroku – ja rycerz
dla zjawy choć wizerunek znany.
– Objaw czystości gra w liściach.

Otwórzmy furtki ogrodów dla siebie,
motyle i szpaki werbują zaklęcia.
– Chcę kochać cię przy wodospadzie!

4.08.2010 – Ustka
Środa 9:11

Wiersz z książki „Niebieski blues”

Bajkopisarze

Bajkopisarze
Maciej Jackiewicz

Namnożyło się nam bajkopisarzy
i obietnic tylko ciągle przybywa
kto lepszą bajkę opowie-wygrywa
bo nic nowego się chyba nie zdarzy

Grają z nami ciągle w te same klocki
a od banialuk pełne gazet strony
kukiełki i lalki ślą nam ukłony
fakty i kity zamiast dobranocki

Na wierzbach znów gruszki rosną soczyste
cudowne wizje się za chwilę jawią
lecz mnie już takie bajki dziś nie bawią
choć ulubionych mam wciąż własną listę

Od Kopciuszka aż po sny o potędze
i wszystkie zapisane w wielkiej księdze

Dzisiaj lwa nazywają w dżungli osłem
i nie ma w zwierzyńcu dobrego wzoru
może i nie mam poczucia humoru
ale z bajek ja dawno już wyrosłem

Morska głębia

Morska głębia
Helena Szymko

Wiatr niesie po falach –
piękne syren dźwięki
głos się wydobywa
z ciemnej morskiej głębi
melodią zachwyca
wypłynęły z pieniącej się fali
zwodząc swoim głosem –
rybaków płynących w oddali

Tak dobrze że jesteś

Tak dobrze że jesteś
Helena Szymko

Wiatr rozwiał tęsknotę –
radością powiało
twój statek przypłynął
z głębin morskich wód
wszystko powróciło
do początku słów
dalekie rejsy
smutkiem owiane
powroty z dali
czule witane

ciepło i uśmiech
żar twoich słów
tak dobrze że jesteś
że powróciłeś znów
morskie fale
statkiem kołysały
muzyka płynęła
po wodach mórz
piękne syreny
do snu ci śpiewały
tak dobrze że jesteś –
że powróciłeś znów