Zmarszczka uśmiechu

Zmarszczka uśmiechu
Marian Jedlecki

Im głośniej się zachowuję
tym złości bywają silniejsze
trzaskanie drzwiami
przyzywają pęki grzechu
i papier do kopert

czoło się marszczy
bo to zbyt miarkowane
bo słońce to magnes
które w prywatności mnie trzyma
kilometrowe echo drepcze w nadziei
mówi że już nie biegnę
ale nie przyjdzie nigdy
a amator jego
ma idiotyczną zmarszczkę uśmiechu
z fałszywym znaczkiem pieczęci zmysłów
jak dusza nowego rodzaju zwierzęcia
co bierze udział w wernisażu obojętności

patrzę –
deszcz przestał padać
składam parasolkę
chcę zobaczyć Słońce
i twoją nagość zmarszczki uśmiechu
bo ubyła mi noc tej miłości
bo potem druga trzecia

Życie

Życie
Helena Szymko

Życie – jak wielki
zawiły labirynt
tak trudno się doszukać
wyjścia na prostą
za każdym zakrętem
znak zapytania
od dawna zagubiłeś
już bycie sobą

otwórz swe serce
pozbieraj myśli
postaraj się
zbliżyć do człowieka –
by zbudować więź z drugą
tak bardzo potrzebującą
przyjaźni osobą –
bo w tym labiryncie życia
zawsze jest ktoś –
kto na ciebie czeka

Wołanie

Wołanie
Marian Jedlecki

Wołam –
do mnie do mnie do mnie
ale wiem dobrze że to tylko
jaszczurka łypie do mnie okiem
bo nie wołam ani siebie
ani was
ani nikogo
pod twarz włożyłem pustkę
tam miraż liter alfabetu nieprawdy
w koncercie nikczemności

chociaż nikogo nie ma nikogo
a ja czekam czekam
czekam na zero które nigdy nie przyjdzie
a potem NIC

No to co –
albo niekoniecznie

Porcelanowa Królowa Nocy

Porcelanowa Królowa Nocy
Marian Jedlecki

Lalka z porcelany
śmieje się ze zmowy milczenia
zbyt krucha żeby kłamać
bo wyrzeźbiona dla przyjemności

porcelanowa królowa nocy
krzykniesz –
pojawia się na zawołanie
nie krzyczy brakiem szczytowania
zawstydzona gdy na nią spojrzeć

brudzi się kala w czasie
w wyuzdanym uśmiechu rodzi lód
rozbiera się wieczorem
ubiera rano
naga –
może być jakiegokolwiek kształtu
bo nikt nie zna jej duszy
porcelanowa Królowa
szanuje zmowę ułudy
przybiera taką biel
że nawet zło się odwraca

Nostalgia

Nostalgia
Marian Jedlecki

Nostalgia
(Romantica)

Jak zwykle milczysz
na starej ławce na pluszu
na ramionach szkarłatna chusta
z dużymi otworami
czujnym wzrokiem obserwujesz każdy ruch
nagich ramion
na to pozwalasz ufnie
ale twój uśmiech naiwny na bladej twarzy
kryje tajemnicę melancholii
ale
uśmiechnięte drzewa
wytrwały szum fal
zapach słonego piasku
światło morskiego świtu
wciąż masz w swoich oczach

teraz ta szkarłatna chusta
włożona w twój niebyt
otacza moją nostalgiczną czułość

Trochę smutna humoreska

Antonina-MarcinkiewiczTrochę smutna humoreska.
Antonina Marcinkiewicz

Osoby: Autor, Złość, Gniew, Pycha, Pogarda.
Autor:
Złość i Gniew się rozsierdziły,
domem rodzinnym wzgardziły.
Złość:
Uciec jak najdalej stąd,
znaleźć sobie własny kąt,
budować swe własne życie.
Autor:
Okazały dom kupiły,
złą energią wypełniły,
Pychę z Pogardą zaprosiły,
na parapetówkę.
Pycha:
Pytam, gdzie rodzina,
gdzie są krewni i sąsiedzi,
ja tak owacje lubię,
smutno mi bez widzów siedzieć.
Złość i Gniew [razem];
Krzywdzili nas, nie tulili,
nie rozumieli, źle karmili,
myślą, że nam wiele dali, że kształcili,wychowali, jakby łaskę nam robili,
nam najlepszym i wspaniałym.

Pogarda usta wykrzywiła.
Gniew:
Od sąsiadów murem wielkim,
odgrodzimy nasze włości,
zazdrośnicy i fałszywi, nie chcemy tej znajomości.
Autor:
Najedzeni, wystrojeni
ruszyły ze sobą w tany
lecz tańcować nie umiały, alkoholu więc wypiły
i na spacer wyruszyły
pokazać się jako wielkie pany.
Złość:
Wszędzie jacyś dziwni ludzie,
nietaktowni, bez kultury,
jakieś chamstwo, głupcy, gbury,
głupio śmieją się, radują, dziękują i przepraszają,
w wózkach wożą swe bachory, matki, dziadków,
różną płeć
dumę pewnie zatracili,
chcą na głowie kłopot mieć,
udają, że się wspierają.
Autor:
Powróciły zniesmaczone, jeszcze bardziej rozeźlone
podsycały swe wrogości,
pustka z kątów wyzierała,
dobroć tu nie zaglądała, rozgościły się choroby
złą energią przyciągane,
Autor stwierdził, odejść pora

kartkę im zostawił, na niej słowa napisane:
”dobroć i miłość istnieją na świecie,
będziecie szczęśliwi jak je odnajdziecie!”

Mgła nad miastem

Mgła nad miastem
Helena Szymko

Mgła otuliła wszystko niczym biały welon –
przysłaniając poranny widok uśpionego miasta
przemieszczała się – ukazując
prześwity drzew i roślinności
miasto stopniowo wyłaniało się
z jej mglistej szaty
osuwała się z dachów pobliskich domów
rozpływała – stopniowo zanikała

słońce rozbudzone porannym trelem
słało na ziemię życiodajne promienie
darząc ziemię energią która syci roślinność
wszystko wokół rozkwitało
nawet pobliska rzeka połyskiwała jak lustro
od słonecznych promieni –

tańczyły na jej odbijającej światło powierzchni
niczym złociste smugi mieniły się iskrzy
natura wciąż nas otacza cudami przyrody
syci urokiem najpiękniejszych krajobrazów
które sprawiają radość oku
cieszmy się – że mamy tak cudowne miejsce
gdzie nasza cywilizacja może istnieć
na naszej pięknej – planecie ziemi

Unikamy siebie

Unikamy siebie
Helena Szymko

Który to już rok z kolei bez Ciebie –
lata mijają a my już nie tacy
kiedyś byliśmy sobie tak bliscy
teraz – prawie już nie poznajemy siebie
tak wielka zmiana zaszła w naszym życiu
wspólne marzenia nie kwitną już uśmiechem
pamięć o tym co nas łączyło
gdzieś tam w oddali odbija się echem
kiedyś spędzaliśmy razem każdą chwilę –
teraz oboje unikamy siebie

Perła w koronie

Perła w koronie
Helena Szymko

Ja wiem Boże –
że najpiękniejszą perłą
w Twojej koronie
jest nasze Bałtyckie Morze
ono zachodem słońca zachwyca
ognistym płomieniem jego wody płoną
a nocą gwiazd tysiące
tańczy na ciemnej toni
jak za dnia na falach słońce

księżyc – latarnia nocy
do snu się ułożył
magicznego zjawiska nie zauważył
jak wzburzone fale łagodnieją
gdy gwiazdy na ich grzbietach
świetlisty blask ścielą
nasze Morze Bałtyckie –
jak perła w koronie w słońcu się jarzy
pieszcząc ciała turystów i złote piaski plaży
tych wód zasoby – wciąż wzbierając fale
bogactwem natury i cudem przyrody

Miłość

Miłość
Helena Szymko

Miłość nie szuka poklasku –
samotnie wędruje po świecie
pukając nieśmiało do serca
rozkwita w nim – jak kwiat
pławiący się w słońca blasku
czasami zamieszka pod mostem
przywdziana w stare łachmany
gdy uda ci się ją odnaleźć
przekonasz się – czy jesteś zakochany

Byłaś mi gwiazdą

Byłaś mi gwiazdą
Helena Szymko

Mamo – byłaś mi gwiazdą –
na firmamencie nieba
uczyłaś wszystkiego
co wiedzieć powinnam
teraz jesteś słońcem
mojej dojrzałości
lat dziecięcych uśmiechem

moich pierwszych przeżyć
w latach mojej młodości
i ta twoja sukienka
biała w czerwone róże
łagodny uśmiech
co mój smutek koił
kiedy to wspominam
te wszystkie wspomnienia
do dziś łagodzą –
mojego życia burzę

Myśl

Myśl
Robert A. Dyduła

Myśl przelotna
Okazała się nieulotna
Wezwała mnie do bram nieba
Bym zrozumiał co trzeba
Jak postępować by dobrym być
Jak przyzwoicie żyć
Jak zrozumieć niezrozumiałe
Jak ogarniać niebywałe
Wciąż jednak nie rozumiem
Nie potrafię i nie umiem
Radzę sobie z każdą chwilą
Tą miłą i niemiłą
Życie uczy jeśli tego się chce
Sam nie wiem jak i gdzie
Jednak nauka ta odległa mi
Zdziwieni? Unosicie brwi
Taka ludzkość jest
Nie wierzycie to przeprowadźcie test
Ja jedno wiem
Nie skrzywdzę cię
Nigdy sam
Przecież was mam
Jesteście tu i tam
Myśl przelotna
Okazała się istotna
Zrozumiałem że to czas
Pokochać siebie i was
Pustą bez nas byłaby ziemia
Myśl przelotna
Lecz jakże istotna

Nienawiść

Nienawiść
Helena Szymko

Nienawiść – jest
jak rdza zżerająca żelazo
niszczy wypala w duszy dziurę
pozbawia obiektywizmu
i ludzkiej łagodności
atakuje – pozbawiając
ofiarę wiary w człowieka
wpędza w zaułek samotności

* * *

***
Robert A. Dyduła

byli tutaj
przyszli popatrzyli
ocenili i poszli
tyle ich
co cień i pomruk dziki
światło nawet przygasło
nie ma nawet wspomnienia
pojawili się znowu
inaczej ubrani
inne zachowanie
sprowokować chcieli
sprowokowali
siebie samych
usprawiedliwienie
i ślepa żądza
nienawiść i warczenie
prawo bezprawia
pięścią ciemiężcy tworzone
byli tutaj
odeszli
nikt ich nie chciał
gdyby mogli
zostaliby
siejąc okruchy nienawiści
w serca słabe złamane
odeszli
chwała nam za przetrwanie

DyRo
Kołobrzeg 1 września 2019 r.
🇵🇱
80 lat i nie zapominamy…

Życie pisze scenariusz

Życie pisze scenariusz
Helena Szymko

Życie pisze scenariusz –
nieważne jakie były plany
wystarczy jedno złe zdarzenie
twój los już pogrzebany
ciesz się każdą małą chwilą
dopóki blask słońca
błękit nieba nad nami
korzystaj z siły uczuć
by poznać smak miłości

niech cię zawsze przepełnia
ogrom ludzkiej wrażliwości
każda przeżyta w życiu chwila
jest zawsze na wagę złota
wszystko – co prawe i ludzkie
bliskie doskonałości
żyj zawsze pełnią życia
uczciwie spędzaj czas
tak – żeby nie skrzywdzić nikogo
jakby to był twój ostatni raz

Brzmienie

Brzmienie
Robert A. Dyduła

jak ładnie
Twój głos
idealnie wpasował się
między wersy muzyki
rozbrzmiewającej od rana
w mojej głowie
tchnącej spokojem
zadumą i marzeniami
pozbawiony złudzeń
że to niekończące się granie
chłonę każdy dźwięk
każdą nutę
tonację i brzmienie
a Twój piękny
ciepłem kojący
w zimny poranek
głos miły
rozbrzmiewa prawdziwie
nie tylko w mej głowie
lecz i uszy go słyszą
niech tak zaczyna się
każdy poranek

Morze

Morze
Helena Szymko

Morze – ja nigdy się tobą nie znudzę
bo kocham tę dal bez końca
złocistą taflę wody
w porze zachodzącego słońca
nagrzanym piaskiem plaży
srebrzystym fal łoskotem
jak dumnie się pną do góry – spienione
spływają ku brzegu z powrotem

do stóp mych się łaszą jak kocię
delikatnie muskając chłodem
spoglądam w dal przed siebie
kocham tę bezgraniczną przestrzeń
i tę błękitną morską wodę
gdzie horyzont się zlewa z niebem
jakby mu było za mało
tej przestrzeni – dali bez końca
więc zapragnął jeszcze dosięgnąć
wieczorem – gwiazd na niebie
o brzasku wschodzącego słońca

Chcę tańczyć z tobą

Chcę tańczyć z tobą
Jadwiga Miesiąc

głodni życia
głodni szału
tańczmy dzisiaj całą noc
na parkiecie świata
wśród łąk zielonych
wśród zapachu kwiatów
melodia skrzydeł
poniesie nasz krok
posuwisty dziki
oszalały
z fantazją uroczą
płyną nasze stopy
na księżyca bal
splecione dłonie
miłością płoną
a ja wzruszona
zobacz
jeszcze cała drżę

Terpsychora zachwycona
westchnęła
ten walc taki miły i śliczny
kochania pragnący
a tu noc już kona
świt zagląda na zegarek
giną gwiazdy w resztkach mroku
zostaną znów tęsknoty łzy

Miłość wbrew pozorom

Miłość wbrew pozorom
Helena Szymko

Miłość wbrew pozorom –
to nie jest samo szczęście
to przeważnie – smak goryczy
tęsknotą kuje w sercu
czyni nas poddanymi –
niszczy lub uszczęśliwia
my pewni szczęścia i w nią wiary
nie potrafimy się bronić
musimy ją po prostu przeżyć –
by poznać jej zamiary

Bezwzględna rzeczywistość

Bezwzględna rzeczywistość
Helena Szymko

Cóż to takiego –
co włada ludzkim losem
przekracza wszelkie
ustalone granice
ona jak bestia
o wielu szyjach głowach
albo loteria – która
rozdaje graczom fałszywe losy
by zawładnęła nimi
chęć wygranej

potem z ukrycia zadaje
najmocniejsze ciosy
czasem pogłaszcze
cię nawet po głowie
by potem z wściekłością
rzucić się na ciebie
otwierając wszystkie
przerażające paszcze
gotowa cię zagryźć
byś się nie podźwignął
największego zła
jest lustrzanym odbiciem
potrafi zachęcić
potem cię zniszczyć –
pogmatwać i tak
niełatwe już życie