Antropogeneza

Antropogeneza
Teresa Klimek Janota

och jaka byłam szczęśliwa przyszłam zaraz po tobie
miałam swój udział w miłości okrągliła brzuch
a Wszechświat mniej więcej o krok stąd
złapał do ręki pierś mleczną by ssać
nieskończenie
spotkałam słońce o wschodzie i odsunął się kamień
zostałaś na długi czas na środku mlecznej drogi
nie starczyło miejsca na kruchą filiżankę
teraz jestem zmuszona dbać o nią
jak o siebie
procesy biologiczne gdyby je z ziemi wyzbierać
to one stały się przyczyną podobieństwa
zachowań do tygrysiej matki
są tobą z ostrym pazurem na wydętym
policzku
ty zawsze byłaś przy mnie i z tęsknotą zerkałaś
na wspólnego przodka
biegł nieustannie do przodu mimo tylu
sygnałów o zagrożeniach
ewolucja wessała ogony przy mnie dziady
pradziady z przyzwyczajenia do stołu
operują nożem i widelcem
twoje szczątki zagrzebałam na jawie
dawno je przekształciłaś w wielkie łuki brwiowe
i oczy pełne miłości

10.05.2019

Powtarzam te noce jakbym się ich wyuczyła na pamięć

Powtarzam te noce jakbym się ich wyuczyła na pamięć
Teresa Klimek Janota

Kiedy wątpię wbijam w ciebie nóż
bez mrugnięcia okiem

Zakazuję ci nie targować się o nic – w życiu zawsze
ktoś ma coś do zaoferowania sprawy i rzeczy
przechodzą tak prędko z zatłoczonych rąk
do cudzego miasta
gdyby je w chustę zawinąć i przywiązać do kija
– łatwo może przepaść ten kto w karczmie
na podłodze pilnuje własnych snów
za oknem huczy Atlantyk a liżące wodę języki
mówią o świecie z szacunkiem
to one wyrzuciły na piasek skrupulatnie wybite
monety wszak liberty
znaczy wolność
na brzegu stoi Indianka z plemienia
Szoszonów i płacze
ze wzruszenia

Zakazuję ci dotykać gnijących odpadów w których
grzebią się psy nie przynoś mi jałmużny
masz taką czystą skórę
omszałą i delikatną wyłuskuję z niej
owoc słodkiej figi
po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam
że w tym śnie jestem dla ciebie jedynie
wargami Chaji

Rozjuszona w noc gwiazda – tylko jej blask pozbierać
i spożywać jak krew – księżyc kładzie się przy niej
pod nieobecność Boga i rozsuwa nogi

8.05.2019

Dotyk

Dotyk
Elżbieta Andrzejewska

Róża w tobie kwitnie
ta z rosą
która wyszła z mgły
jak ty
barwna kolorami wiosny
ubrana w nadzieję jak w kwiaty
z pierwszych zauroczeń
aż po zmierzch
obecnego teraz.

Bądź kwiatem każdej wiosny
wplecionym w wydarzenia
czterech pór roku.

Bądź kwiatem zimą.

Czynnik

Czynnik
Sylwia Błeńska

wiatr umilkł
martwota żywiołów
przybiera innego znaczenia
kiedy
niebo jaśnieje ciemnieje
burzy się
pręży nabrzmiałe obłoki
wypluwa w świat impuls
uderza

trawnik przybrał kolorów
w powietrzu zapach fiołków

1.5.2029

Dochodzenie do siebie

Dochodzenie do siebie
Teresa Klimek Janota

przez ciebie wygłuszam każdą stronę świata cóż mi przy tobie
drżeć

Najwspanialsi mężczyźni dojrzewają długo do tematów większych
niż te z prężeniem ogona – należyte gesty czas pomyśleć o życiu
i człowiek daje o sobie znać poszukuje pewności ence – pence
który zmysł godny demonstracji.

Jeszcze nie wiesz, że nie jesteś jedyny w moim świecie /w nawiasie
i poza nim boję się o tym mówić/ ale dla mnie wracasz do domu
na czas to kres twojej podróży myśli które przynosisz
– to w nich życie płynie
pozwalają mi żyć.

Pewnie zaraz uznam za prawdziwą pewność rozbite szkło lampy
a ty wydłubiesz mi oko bym nie widziała podwójnie
– z natury rzeczy dążymy do jedności.

01.05.2019

LIST

LIST
Anna Zimna-Węgielska

Data za datą
Puka do drzwi
Od dnia narodzin
Po teraźniejszość

Ja wciąż dojrzalsza
Za ich przyczyną
Zdeptane nie jedne buty
Pogubione przyjaźnie

Oczy w kolorze morza wyblakłe
Siwe skronie utkane czasem

Kiedyś tam
Dziś
A może jutro

Maj w bieli pachnących konwalii
Kwiaty kasztanowców
A po nich wrzosowe bzy

Trochę na przekór wysokim trawom
Wyrosły dęby
To życia apetyt

Kartka za kartką zapisanego czasu
W albumie rodzinnym
Ukojeniem mojego serca

Te okruszki w mych zmęczonych dłoniach
Powierzę wiatrowi na rozdrożach

Niech zaniesie pod twoje strzechy
Nie będą już same
Przemówią w języku duszy

Po nowe świty
Pójdziemy razem zaufać losowi
Drogą pokoleń
A przemijaniu podamy swoje dłonie

Ty i ja

 

„Złote myśli” fatra Rydzyka

Coś, co mnie denerwuje…

Szanowni Państwo

Fater Rydzyk twierdzi, że prawdziwy katolik nie uprawia seksu. „Seks jest dla idiotów i matołków”. Tadeusz Rydzyk w ostatnim czasie robi wokół siebie dużo szumu, a wszystko za sprawą tego, że nie przestaje zaskakiwać swoich parafian „ złotymi myślami” Biznesmen z Torunia postanowił promować edukację seksualną wśród chrześcijan za pomocą książki „Kształcenie charakteru”, która napisana została przez tego zakonnika redemptorystę w 1946 roku. Myślę, że już wtedy “posiadał na stanie” kłopoty z erekcją. Może to i dobrze, bo nikt nie mówi, że być może był zakamuflowanym pedofilem. W każdym razie nic mi nie wiadomo o fakcie takowym. Więc prawdopodobnie cała jego para „poszła w “gwizdek”, czyli w biznes. Ciekaw jestem, co na to pan bozia, bo ten bozia był bogiem dla ludzi biednych i prostych o nieskomplikowanym widzeniu świata materialnego. To znacznie później, aby stworzyć dystans maluczkim, odgrodzili się pychą i niesłychanym bogactwem, mając na względnie swoje kałduny i nienasycone kieszenie. Twierdzę więc, że Boga po prostu “wydutkano”, wmawiając wiernym, jakoby ich ofiary poświęcone były chwale Boga. Wszystkie religie, jaki znam, pod tym względem zupełnie się nie różnią. W pogoni za szmalem doświadczył Rydzyk czegoś w rodzaju turbo odrzutu i złożył zamówienie na 300 000 egzemplarzy dzieła, które zamierza rozprowadzić wśród młodzieży. W książce znajdują się między innymi ostrzeżenie przed seksem, sportem, kawą i ostrymi przyprawami. Autor wprost pisze, że seks dobry jest dla „matołków i idiotów”, ale jednocześnie apeluje by rodziny były wielodzietne (i gdzie tu logika?) „Żadna rozkosz nie poniża godności ludzkiej w takim stopniu, jak erotyczna. Toteż ludzie o wybitnych zdolnościach intelektualnych i o jakim takim poczuciu estetycznym, czują obrzydzenie do zaśmiecania swego życia erotyzmem” – możemy przeczytać w „Kształceniu charakteru”. Ten facet kompletnie nie zna samo powielającego się komputera zwanego potocznie Naturą. Swoimi idiotyzmami nie zatrzyma naturalnego pędu do rozrodu, a co za tym idzie – do podtrzymywania gatunku Mammalia. Ten pan w sukni najwyraźniej zapomniał, że już nie żyjemy w średniowieczu i nie mamy mózgów w stanie szczątkowym. Trzeba być embrionem intelektualnym, aby w XXI wieku głosić takie idiotyzmy.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

KOŚCIELNE „ZASŁUGI” DLA POLSKI

Coś, co mnie denerwuje…

część I
Szanowni Państwo

Nie mam dzisiaj za bardzo czasu na pisanie, ale nie mogę już dłużej słuchać Kurskich, Jurków, Terlikowskich, Romaszewskich i im podobnych. Żałuję, że adwersarze tych panów nie posiadają odpowiedniej wiedzy historycznej ażeby móc odpierać ich „bezsporne i niezaprzeczalne fakty” odnośnie zasług Kościoła rzymskokatolickiego dla naszego bytu państwowego i niepodległości. Oni tego nie przeczytają, ale Internet ma to do siebie, że wiadomość puszczona w sieć przetacza się przez wiele, wiele komputerów, laptopów i może jakiś młody miłośnik historii czytający poniższy tekst zostanie kiedyś politykiem lokalnym, krajowym, czy może dziennikarzem i podobne bzdety o „zasługach” Kościoła będzie mógł gładko zripostować.
Od zarania dziejów Kościół dążył do supremacji władzy religijnej nad świecką. Cel był prosty: podporządkować władzę świecką Kościołowi, by objąć niepodzielnie rządy dusz i wyłudzać kasę. Kościół zawsze będzie zwalczał silną władzę, bo od słabych, zmuszonych do szukania poparcia z ambony da się wyłudzić więcej. Polska była areną, poligonem tej walki. Niestety, w naszym przypadku wygrał ten Kościół. Za osłabienie państwa i podporządkowanie go temu Kościołowi zapłaciliśmy cenę straszliwą, najwyższą w Europie. W r. 1515 w czasie zjazdu wiedeńskiego, zawarto układ, na mocy, którego Zygmunt Stary i Kazimierz Jagiellończyk, król Czech i Węgier, oddali Habsburgom Czechy i Węgry. Za darmo! Tylko za zerwanie przez Habsburgów sojuszu z Moskwą. W polskiej dyplomacji rej wówczas wodzili biskupi Drzewiecki i Tomicki, papiescy niemieccy agenci. Kościół popierał wtedy Niemców, bo Polska słusznie nie kwapiła się do planowanej przez papieża wojny z Turcją. Kolejny raz Kościół katolicki „zasłużył” się dla Polski w 1596 r., zawiązując unię brzeską. Unia ostatecznie zburzyła w Rzeczypospolitej pokój religijny, który był podstawą jej potęgi. Gwarantowała go konfederacja warszawska, uchwalona przez sejm w 1573 r. Ten pokój religijny był solą w oku Kościoła katolickiego, gdyż zbory protestanckie rozwijały się o wiele prężniej niż katolickie parafie. Toteż biskupi na synodzie w Piotrkowie w 1577 r. rzucili na akt konfederacji klątwę. Papież potwierdził tę klątwę bullą z 1578 r. Konfederacja warszawska, akt bezprzykładnej tolerancji religijnej w ówczesnej Europie, został przez UNESCO wciągnięty na listę” Pamięć Świata”. Smaczku temu dodaje, że jest to akt przez Kościół nadal wyklęty, co daje obraz „tolerancyjnego i miłosiernego” Kościoła. Kościół zawsze uzyskał, co tylko chciał. Przede wszystkim innowiercom zakazano publicznego odprawiania nabożeństw ewangelickich i prawosławnych. Wymusiło to zamykanie kościołów ewangelickich, a cerkwie przejmowali unici. Rosja i Niemcy godziły się na szykany względem własnych braci w wierze, gdyż był to zawsze konieczny wymóg Kościoła w zamian za zdradę i osłabienie Polski — utrzymanie silnego katolicyzmu było priorytetem, skutkiem zaś — zawsze słabe państwo polskie..
Kolejny raz Kościół zasłużył się Polsce — i to po wielokroć — po I rozbiorze, kolaborując z zaborcami w zabranych prowincjach. Zaraz po rozbiorze biskupi złożyli przysięgę nowym władcom, podjęli z zaborcami aktywną współpracę i wezwali lud do posłuszeństwa: „Przysięgamy Jego Mości królowi Prus i jego prawnym następcom w rządach, jako nam najłaskawszemu królowi i władcy kraju być poddanym i wiernym, posłusznym i oddanym. Dbać o uczucia wierności dla króla, o miłość ojczyzny, posłuszeństwo wobec praw”. To fragment roty przysięgi biskupów polskich (?) królowi Prus po I rozbiorze. Wymienić tu trzeba szczególne „zasłużonych”: arcybiskupa Sierakowskiego, biskupów Sołtyka (pochowany w katedrze wawelskiej!), Massalskiego, Ostrowskiego, a nawet Krasickiego. Toteż oporu nie było żadnego, kler nie ustawał w ukłonach dla nowych władców i w przekonywaniu Polaków, że muszą teraz służyć nowym panom. Upewniło to zaborców, że dalsze rozbiory też zakończą się sukcesem. Byle głaskać purpurowe i czarne suknie. Najwięksi zdrajcy w naszej historii to kardynał Radziejowski, biskupi: św. Stanisław, Kossakowski, Massalski, Młodziejowski, Ostrowski, Trzebicki. Cywilni zdrajcy: Hieronim Radziejowski, Adam Poniński, Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i inni byli wychowankami szkół katolickich, w ogromnej większości jezuickich. To Kościół siał nietolerancję, pogardę. Efekt tego katolickiego ogłupiania był taki, że Polska od połowy XVII wieku nie wniosła do kultury europejskiej NIC ! Nie mówiąc o nauce, zlikwidowanej zupełnie, wyciętej równo z trawą. (CDN)
Ot, co..

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

Biała Noc

Biała Noc
Marian Jedlecki

Przyjaciółko
niech tej nocy w kryształowej wazie
kolorowy pęk zapachów bawi się i puszy
a marmur ciała lśni
jak marzenie w eterze skąpanego topazu
tylko biała nocna na skrzydle
migotliwej gazy zawiśnie instrumentem
bo tam twoja dłoń biała
podniebny hymn będzie śpiewała
mojej duszy zatopionej w zasłuchanej ekstazie

tam cię kochał będę cichy onieśmielony
tylko pocałunek czarnych włosów
będzie kroplą goryczy
co z przepełnionego wazonu pada

moja droga wizerunkowa
na niebie promiennej czystości
milczące pożądanie nieudanej miłości
niech rozbłyśnie jak gwiazda świetlistej kaskady
w odbiciu płatka purpurowej róży Corso

Mara

Mara
Marian Jedlecki

Bruk od deszczu srebrny
cień po nocy długi
jaśniejących okien kilka
ulica brukiem niewielka
promieniem słabym obrazem olśniona

ciasnota pokoju dławi
upał brudnych ścian drażni
w mózgu głodnego
plączą się myśli łachmany
słychać jak futro skóry wilgotnej podnosi
śmieszną czkawką podrzucane
dygocze jak derwisz w amoku

cień czarny i wyraźny na ścianie przysiada
tylko on z tobą cichy do końca
i nałóg
co o życiu wie najwięcej
dławiący dym ze skręta
wydobywa moc ucieczki tej miłości
potem druga trzecia
jeżeli tylko rana nie jest na ciele

Kto powinien odejść do diabła…

Coś, co mnie denerwuje…

Szanowni Państwo
Kto powinien odejść z rządu przy rekonstrukcji? Najwięcej głosów dostała była premier Szydło. Beata Szydło, Anna Zalewska i Mateusz Morawiecki, to nazwiska najczęściej wymieniane przez badanych w najnowszym sondażu “Rzeczpospolitej”. Ale nie jest to powód do dumy. Jeżeli dojdzie do zmian w rządzie, będą one dotyczyły tych ministrów, którzy kandydują w wyborach do PE i muszą zostać zastąpieni. Chodzi o Beatę Szydło, Annę Zalewską, Beatę Kempę, Elżbietę Rafalską i Joachima Brudzińskiego.
A ja nie rozumiem za cholerę, po co ten cały cyrk. Wszyscy wiedzą, że Szydło to tylko jeszcze jedna marionetka Kaczyńskiego. Prawda jest taka, iż na stanowisko premiera, czy wicepremiera Szydło brak kompetencji, kwalifikacji, wykształcenia, doświadczenia, inteligencji, cech przywódczych i charyzmy. Niektórzy ludzie mogą się z czasem “wyrobić”, ale w tym przypadku na zbyt wiele bym nie liczył, widać już jasno, że ta paniusia na te funkcje absolutnie się nie nadaje. To jest zresztą w pełni świadomy wybór imć Kaczyńskiego. Beata Szydło, była premier, aktualny wicepremier Polski, 38 milionowego państwa w Europie, nie wie co to jest dług publiczny i deficyt budżetowy. Powiedziała też, że Polska wstąpiła do EU gdzieś na początku lat 90-tych (wstąpiła w 2004). Litości, co to za nieuk! Z języków zna jako tako polski. Mówiła też, że PKB Polski zmniejsza się (a prawda taka, że zwiększa się od wielu lat). Wnioski z tego może chyba każdy sobie sam wyciągnąć. Jak ktoś chce trochę pośmiać się, to na portalu kropka.pl może posłuchać wywiadów z Szydło. Będzie to jednak gorzki śmiech, ponieważ ta paniusia była premierem, a aktualnie jest wicepremierem Polski. Jej burmistrzowanie w Brzeszczach zakończyło się komornikiem, a teraz razem z Kaczyńskim, Dudą i Morawickim rujnują nam całą Polskę. I znowu wstyd na cały świat, kiedy taki nieuk reprezentował będzie sprawy Polski, nie znając realiów własnego kraju.
Ot, co…

All rights reserved 2019 Marian Jedlecki

ESTEMPORANEA

ESTEMPORANEA (z tłumaczeniem na język polski)
Izabella Teresa Kostka

Una realtà amorfa
guida i nostri passi,
soccombono le vite all’ignoto,
all’intrinseca paura.

Siamo “tabula rasa”
che imbrattiamo di ricordi,
di bui pentimenti
e fluorescenti successi,

neghiamo le identità nascoste
come un deteriorato cappotto.

Le poltrone dei Grandi non ci spettano
perché le scambiano tra loro,

ci rimane soltanto il suolo
di questa terra avversa.


Nieokreślona rzeczywistość
prowadzi nasze kroki,
poddają się życia niewiedzy,
zwyczajnej trwodze.

Jesteśmy “czystą tablicą”,
którą plamimy wspomnieniami,
ciemną skruchą
i odblaskowymi sukcesami,

wyrzekamy się ukrytych tożsamości
jak zużytego płaszcza.

Nie należą nam się posady Wielkich tego świata,
bo wymieniają się nimi między sobą,

dla nas pozostał tylko grunt
tej nieprzyjaznej ziemi.

Izabella Teresa Kostka, 2019
Prawa autorskie zastrzeżone / diritti intellettuali riservati

chciałabym

chciałabym
Danuta Gościńska

Chciałabym

Chciałabym już zawsze,
być tylko sama ze sobą,
ale nie w smutku, ale w spokoju.
Myśleć o tym co było,
odwracać drogi które przeszłam,
do niewłaściwego celu.
Chciałabym osiągnąć to,
co nie jest możliwe.
Urodzić się i nie być matką.
Nie chodzić po ziemi,
ale tam gdzieś wysoko.
Być mądrym aniołem,
którego istnienia,
nikt by się nie domyślił.
Teraz już ludzie,
potrzebni mi tylko z dala.
Nie pragnę rozmowy innej,
jak kreślonej w zapamiętaniu.
Pisanej do szuflady,
w obronie przed utratą,
mojej cichej samotności.

ciemność

ciemność
Danuta Gościńska

Ciemność

Starość to sieroctwo,
okrutniejsze od sieroctwa dziecinnego.
Małą ktoś kocha, przytuli i nagrodzi.
Staremu już tylko opuszczenie i ciemność.
Jeśli się cofnąć ku dzieciństwu,
wspomni najwyżej co utracił,
i żadnej nadziei nie wskrzesi.
Stary to pokonany, zmęczony życiem,
nie zdoła już niczyjego uśmiechu rozniecić.

wykreślić słowo samotność

wykreślić słowo samotność
Danuta Gościńska

Wykreślić słowo samotność

Noc wszyscy śpią,
tylko w jednym oknie światło-
nie jestem sama,
ktoś też jeszcze nie śpi.
Może schylony nad książką,
może pisze…
A może jak ja,
wyrwana ze snu maluję.
Jasność kolorów, by odpędzić koszmary.
Popatrz w moją stronę,
mówię głośno…
uciekłam z więzienia mojego snu.

W CZASIE DAT

W CZASIE DAT
Anna Zimna-Węgielska

Słońce z deszczem tańcowało
Piękny obraz malowało
Dziś policzę odcienie
Zwiewnych myśli przestrzenie

Zapatrzona w koleje losu
W spojrzeniu odszukam ciebie

Czerwcowe łąki kwieciste
Koniczyny czterolistne
Otulone splotem powojów
W labiryntach polnych

Pomarzę w ich gwarze
W tańcu z wiatrem
Na kroplach deszczu
Ukołyszę wspomnienia

Powracam tęsknotą
Wczoraj jest
Dzisiejszą mą jesienią

Oprawię ten obraz
W pastelowe ramy
Jako talizman pokoleń

…malowany pędzlem czasu.

Wiosna

Wiosna
Małgorzata Orzechowska Brol

wiosna cudem gałęzi
szarość po zimie przykryła

rzeki obudzone topniejącym lodem
czuja w powietrzu zapach igliwia

słońce oświetliło dwie sasanki
wokół nich mech zaplótł zielone wianki

każdego ranka słychać trele ptaków
są jak nutki grającej skrzypaczki

zapach i barwy już kwitnących sadów
pieszczą pobudzone wiosenne marzenia

fiołki zakochane w urodzie żonkili
tańczą w trawie między mleczami złotymi

taktem walca zachęcone barwne motyle
zatrzymują się na chwilę

pierwszą przechadzką dumnie upojeni
wonnym powiewem co zawisł nad krzewem

na pastwisku już widać barany krowy i konie
pasą się na łąki zielonej koronie.

Powrót

Powrót
Sylwia Błeńska

w oddali dogasają okna
noc gasi żar

autostrada zaczyna być linią
bok środek bok światła mijania
i punkty zbliżające się z prędkością
jakby przeciwległych sobie aut

co jakiś czas miasto
oświetlona stacja kosmiczna
poniekąd
to jedna z form istniejących
we wszechświecie
a pomiędzy czarna dziura
nicość
która pochłonęła krajobrazy dnia

na końcu dom
jeszcze bliżej jutro

21.4.2019

Brudny świt

Budny świt
Marian Jedlecki

Dachy i brudny świt
rozciąga spojrzenie
budzonego człowieka
by czuł się ponownie
schwytanym w cienką grę przyczyn
a dalej szyby z kamienia i żelaza
narzucają swoją obecność
w oknie otwartym na Tak
zaciska krtań
widać spękany mur
na nim szafę
rękę z urwanym trzonkiem
i obtłuczony talerz
z chroniczną przypadłością
pisaną po piasku

Obłęd

Obłęd
Marian Jedlecki

W dekoracjach sen na żywo
walizka z obu stron opuszczona
rekwizyty moich głów
toczą się po oceanie
i są to głowy z kamienia
zbiorę więc krew nieobecnych
oddam pozostałe złota moich modlitw
bo ziemia obiecana pogubiła moje Byty
a niebo powóz pokonał mój czas
wyrosły z żywych ust ziemi
i kości podeptanych czaszek