Gdzieś między utraconymi ustami
a obłędem
snuje się odkupienie
łkam
tęsknota połyka łzy
śnię zepsuty szaleństwem o pożądaniu
to serce
złudnie w ciemności cierpi okropnie
przerażający rozpad końca świadomości
przeszłość utonęła w strachu
obcy skrada się wiatrem zakłamanym
za nim kruki
plują głodem
ich cienie kpią z posągu trupa
egzystencja śmiertelna
zakłamaniem modeluje ponure twarze
to jest obłęd
ironia losu
w milczeniu tracę oddech