Archiwum autora: admin

Nowoczesne dziwolągi słowne.

Nowoczesne dziwolągi słowne.
Antonina Marcinkiewicz

Pani marszałkini
z marszałkiem senatu
i pani senatora z panem senatorem
oraz pan poseł z panią posłą
chcą wejść do słowników
aż tak ich poniosło

czy zaakceptują to mózgi uczone

sprawa nie jest prosta
pani magistra z panią sędziną i psycholożką
wciąż dyskutują o tym dosyć ostro
no bo czy pan doktor z panią doktorą
i lekarz z panią lekarzą
a pan prezes z z prezesą na urzędzie
te dziwolągi akceptować będzię
co zrobi pan pedagog z panią pedagogią
i pan nauczyciel z nauczycielą
czy pracować z młodzieżą się ośmielą
nawet komputer podkreśla mi na czerwono
chociaż od sztucznej inteligencji strony mu płoną
do tego w telewizji kilka dni temu
pani ministra gościnią była
wszyscy byli uśmiechnięci
tylko ja zaniemówiłam

Wiosna dodała nam skrzydeł

Wiosna dodała nam skrzydeł
Janusz Strugała

usiedliśmy w parku
nasza ławeczka
powabnie zapraszała
splecione dłonie
niespokojne oddechy
zauroczyła nas wiosna
cud który światłem użyźnia
łąki serca i pragnienia
poemat z natury
kreuje pąki i uwalnia liście
budzi świat
nasze myśli wróciły
z zimowych bezdroży
słowa były niepotrzebne
oparłaś głowę na moim ramieniu
wiosna dodała nam skrzydeł
odlecieliśmy do krainy szczęścia

Orły na Śniegu

Orły na Śniegu
Małgorzata Dziewięcka

Auschwitz 1944
Pociąg skończył bieg.
Raus! Raus!
Rzeka ludzi wylała się z bydlęcych wagonów
i popłynęła w kierunku krematorium
Mocno trzymała dłoń mamy
Nagle ktoś wyszarpnął ją z pośród pędzonych,
Tu, na śnieg, obok tego chłopca.
Stała tak z walizeczką w ręku, w szarym płaszczyku, grubych rajtuzkach, trzewiczkach,
z warkoczykami zakończonymi białą wstążką…
Mamę, z odwróconą ku niej twarzą, tłum unosił dalej i dalej
Wtem, ten chłopak obok, złapał ją za rękę:
Biegniemy!
Zobaczyłam ich.
Pędzili przed siebie! z całych sił! do wolności!
Strzał!
Upadł. Krwawa plama wykwitała na jego kurtce.
Zrozumiała!
Podbiegła do esesmana! Biła, kopała, okładała walizeczką.
Pobiegła do chłopca. Przyklękła nad nim.
Drugi strzał!
Wielka cisza.
Niebo z wolna zawirowało.
Osunęła się na śnieg. Z walizeczki wypadła lalusia.
Uniósł się nieco i dotknął jej policzka.
Trzeci strzał!
Z rozrzuconymi ramionami i nogami, leżały na śniegu cicho dziecięce orły
Dwa Orły na Śniegu
Polskie Orły

Mission Boy

Mission Boy
Małgorzata Dziewięcka

Urodziłem się w Republice Centralnej Afryki
W sercu Sahary.
W Europie ludzie zbierali pieniądze na mnie, na black boy w Afryce.
Bym mógł chodzić do szkoły, bym poznał Jezusa, bym rósł zdrowy, był silny.
Ja, Mission Boy.
Wyrosłem na młodego mężczyznę z przekonaniem, żem podobny do reszty świata.
Lecz dookoła była pustka. Morze piasku.
Uciekłem.
Biegłem ku szansie. Do Europy.
Tam ludzie, którzy mnie wychowali, tam praca, tam radośniej, tam chce się żyć.
Na wybrzeżu pomagałem im przez kilka miesięcy, aż pozwolili mi płynąć.
Nocą na morzu zawsze kogoś ubyło.. Bałem się. Nie zmrużyłem oka.
W końcu brzeg, radość, wszystko się skończyło.

Zobaczyłam go w długiej kolejce.
Stał przed urzędnikiem. Widziałam, jak pobladł.
Nikt go tu nie chce, jest intruzem, ma wracać skąd przyszedł!
Jest przecież zdrowy, silny, wyedukowany!

Siedział potem na kamieniu z twarzą w dłoniach.
Usiadłam obok i dotknęłam jego ręki.
„Dokąd mam iść, Jezu?” – usłyszałam ciche słowa.
„Co zrozumiałeś?- spytałam po chwili.
„Że to nie o mnie, o Tebogo Maruza, chodziło!
Księdzu o bycie misjonarzem w Afryce,
Dawcom w Europie – o poczucie bycia dobrym.
Nikomu o mnie.
Byłem tylko ich Mission Boy.”

Małgorzata Dziewięcka
Lambeduza, czerwiec 2020

nie niedziela

nie niedziela
Marek Górynowicz

w warstwie nieba
żurawie patrzą nam w oczy
słońce schodzi po schodach
nie zamykam okien
wieczór puka do drzwi

karafka niedopita
rozmyślamy o nieistnieniu

Dwie kosy

Dwie kosy
Bronisława Góralczyk

Kalendarz biegnie, zegarek tyka,
a mnie się ima kolejna zima
i stare ciało mrozem przenika,
i w ostrych ryzach jak boa trzyma.

A dwie siódemki ze sobą łączy
w dwie długie kosy i tworzy całość –
by resztki zdrowia z żył moich sączyć,
bo jej wciąż mało, mało i mało!

Kolejny luty minie jak chwila,
lecz kiedyś musi nadejść ta pora,
że jej ucieknę, że jej dam dyla,
i nie pomoże pomoc doktora.

I wtedy któryś członek rodziny
choćby przez moment łezkę uroni…
– Miały być dzisiaj jej urodziny –
ale na świecie już nie ma Broni.

Gliwice 07.02. 2023 r.

Byłaś w tym śnie

Byłaś w tym śnie
Janusz Strugała

to była krótka drzemka
żeglowałem po bezmiarach tęsknoty
czas się zatrzymał
byłaś w tym śnie
kolczykiem pragnień
otoczyłaś moje urojenia
zapachniało wiosną
powiewami z aromatem
kwitnących drzew, pól i łąk
poderwałem się oszołomiony
żywioł się uspokoił
został podziw i melancholia

Westchnienie – rebuild version

Westchnienie – rebuild version
Maciej Jackiewicz

Ile to już razy pisałem do szuflady
pewnie nie policzę – rymów tysiące
ile to lat odgaduję nowe życia szarady
może policzę bo to tylko miesiące

dzisiaj znów naostrzyłem gęsie piórko
maczając w sympatycznym atramencie
by uchwycić to jedno coś w momencie
a liczne słowa zapełniają biurko

kiedy codziennie twoje listy odbieram
jestem jak ten wolny ptak natchniony
zapiszę do twojego pamiętnika strony
bo łzę ze wzruszenia ukradkiem ocieram

już nie czuję tak smutku w samotności
bo serce już nie poszuka osamotnienia
w twoim słońcu nie będę szukał cienia
tak dużo w nim ciepła oraz miłości

góra wdzięczności aż pod niebo się piętrzy
bo pewnie pragnie dotknąć błękitne obłoki
a ja co dzień z tobą pewniej stawiam kroki
po moście nadziei z kolorowej tęczy

Bajkopisarze 2024

Bajkopisarze 2024
Maciej Jackiewicz

Namnożyło się wszędzie bajkopisarzy
a obietnic tylko ciągle nam przybywa
kto lepszą bajkę opowie dziś wygrywa
czy nic nowego się nigdy nie zdarzy?

Grają z nami ciągle w te same klocki
a od banialuk pełne już gazet strony
kukiełki i lalki przesyłają nam ukłony
fakty i mity zamiast miłej dobranocki

Na wierzbach gruszki rosną soczyste
cudowne wizje się za chwilę objawią
lecz mnie już te bajki wcale nie bawią
ulubionych własnych wciąż mam listę

Na pólkach trzymam pamiętne lektury
nikt tych tytułów mi nigdy nie odbierze
jak zawsze ufam w moc słowa w wierze
nie ogłupią mnie żadne totalne bzdury

Od Kopciuszka aż po sny o potędze
baśniami o kosmosie nas wciąż mamią
prawdy ukrywają prosto w oczy kłamią
gdy wszystko zapisują w tajnej księdze

Lecz ja i tak swoje po tylu latach wiem
i nie wierzę we wszystko co ktoś powie
zwłaszcza taki co jest teraz przy słowie
bo bajki czytała mi mama przed snem

Niech sobie lwa nazywają głupim osłem
bo nie ma w zwierzyńcu dobrego wzoru
może i nie mam tego poczucia humoru
tylko ja z bajek po prostu już wyrosłem

Jesteśmy tak blisko

Jesteśmy tak blisko
Helena Krystyna Szymko

Jesteśmy tak blisko – a jednak w oddali
nasze myśli są szybsze od odległości
choć odległość nas dzieli serca się łączą
w tej z marzeń zrodzonej miłości
może w kosmicznej czasu przestrzeni
istnieje gdzieś taka planeta –
gdzie wiatr wypełnia serca melodią uczuć
istnieje świat – bez wytycznych granic
i spełniają się same piękne marzenia
lecz tu i teraz to co nas dzieli
o wiele bardziej nas łączy
bo tęsknotą ku sobie wiedzeni
jesteśmy tak blisko – choć realnie
od siebie oddaleni

Gra w prawdę

Gra w prawdę
Marcin Olszewski

Oczy i twarz
Nieruchomy obraz lustra nie do przeniknięcia
Tajemnice zamknięte na klucz w szufladzie duszy
Ty się spowiadasz, ty jesteś sobie spowiednikiem

Znamy się?
Znam Cię taką, jaką chciałabyś żebym znał
Złudzenie trwa dopóki nie zdradzisz się
A elementy puzzli przestaną pasować do siebie

Wczoraj Pani X, dzisiaj Pani Y, jutro Pani Z
Zmieniasz twarz, znikasz w mroku iluzji
Pytania biegną w pościgu za odpowiedziami
Byłaś, jesteś, będziesz sobą

Tylko dla siebie
Odkrywam nowe karty w kolejnym rozdaniu
Nieważne, kto wygra, ważne, kto ustala reguły
Gdzie jest granica pomiędzy prawdą a prawdą?

Tam gdzie naiwność kładzie się spać z ufnością
Każdy dzień może być dniem szczerości
Lecz tylko ty wiesz czy jest ona prawdziwa
Pozostaję jak pielgrzym w oczekiwaniu

Albo uwierzę, że to kolejny krok ku Tobie
Lub znów zatrzymam się przed murem
Nie jesteśmy sobą, dla siebie, o sobie
Znamy się przecież jak para przyjaciół (?)

Wiem tylko tyle, ile wiedzieć powinienem
Na wszelki wypadek, gdyby ktoś o Ciebie pytał
Milczenie ukryte w kącikach warg
Kontrola właściwego przekazu informacji

Uwierz w to, że ja wierzę
Z kim naiwność podpisała dziś układ o przyjaźni?
Kim jesteś, kim jestem?
Paradoks kłamcy w praktyce stosowanej?

Nie, system bezpieczeństwa na życie
Nikt nie może wiedzieć o Tobie wszystkiego.
Na pewno wiesz wszystko o sobie?

W oczach znowu tęcza

W oczach znowu tęcza
Janusz Strugała

Czytam w twoich oczach.
Są jak poetycki tomik.
Lecz nie ma tam słów, metafor.
Niemą prośbą błagasz o dotyk.
Kwiecisz moje pragnienia.
Wibrują myśli, mdleją dłonie.
Melodią pożądania otulam ci serce.
Prosisz o więcej.
Nutami haftuję żarliwie.
Nucisz je opętana zniewalającą chwilą.
Zauroczenie nas złączyło.
W oczach znowu tęcza…

zarażać

zarażać
Jarosław Pasztuła

zbliżamy się do granic
gdzie czas płynie szybciej
z motywami uciekają chwile

chciałbym zostać
jeszcze przez kilka lat
kilka dni by zawrócić

przeliczam minuty na tabletki
by móc żyć czas jak rzeka
mozolnie sunie z gór do morza

początek zawsze się zaczyna i kończy
dlaczego
bo życie ponoć wieczne
jest dzień bądźmy nim
nocą sen odkryje kilka gwiazd

przed świtem kochanków kolejny świt
życie kłody radość smutek
świat nieznany potrzeby gdy marzysz
mimo ciężkiej pracy nie stać cię na nic

nie masz sił upadasz
czas nie ma granic
po co gonić

gdzie odlatują ptaki
zawsze wracają do tych samych gniazd
by odnowa żyć zarażać życiem
żyj kochaj bądź kochaną

Upływający czas

Upływający czas
Helena Krystyna Szymko

Wśród radości i potoku łez –
upływa nam życie
kradnie nam tchnienie czas
jak klepsydra odmierza piach
gdy przesypie się czasu miara
gaśnie iskra życia –
zatrzymując wskazówki zegara

Spokojny sen

Spokojny sen
Antonina Marcinkiewicz

Wtulam twarz w wesołe kolory poduszki
w zasięgu wzroku na regale
mąż patrzy na mnie z fotografii
najładniejszą wybrałam z albumu
obok w kolorowej ramce zdjęcie siostry
glejak przerwał jej młode życie
a dalej rodzice kochani z najstarszą moją siostrą
wtuloną w ramię mamy
patrzą na moją samotność każdej nocy
nad głową stoi rzeźba kochanego
Anioła Stróża Pawła
czuję się bezpieczna w ich towarzystwie
milczeniem przywołuję sen

Apogeum na dobry dzień

Apogeum na dobry dzień
Janusz Strugała

Spijam rosę z twoich włosów,
ma posmak wiosennych kwiatów.
Wdycham poranne aromaty naszej łąki.
Toniemy w niej, w miłosnej ekstazie.
Błękit nieba karmi nam oczy.
Wyścieliłem ci posłanie błogostanem.
Odkrywam zaułki rozpalonego ciała,
otulam je doznaniami.
Kochliwe oczy
chciwie porywają gorące ego.
Kosztuje je jak danie powabu.
Nadleciał kolorowy motyl.
Odleciał zawstydzony.
Zobaczył, że spijam nektar życia.
Szeptem wyznałem ci miłość.
Apogeum na dobry dzień…

pijemy herbatę

pijemy herbatę
Jarosław Pasztuła

naciągam koc
miłość dojrzewa

podzielmy się ciałem
jesteś natchnieniem
światem mych marzeń

wznoszenie ponad ramy
jesteś kimś ważnym

spadam w dół pragnień
nie mogę ogarnąć granic

przekraczając granicę
znikam w otchłani
gdzieś na szczycie

zbudzeni rankiem pijemy
w szklankach herbatę

Kocham Cię

Kocham Cię
Helena Krystyna Szymko

dwa czułe słowa – a ileż w nich nadziei
choć niezbyt liczne wciąż pożądane
przez mędrca i głupca oczekiwane
niweczą smutek i inne przeżycia
siłę energii w nas wyzwalają
dwa czułe słowa jak muzyka grają
niosąc nadzieję – siłą swej mocy
w serce wrastają

za dużo

za dużo
Jarosław Pasztuła

ile zła zmieści świat pod skrzydłami wiatru
ile czekać wypatrywać oczy by zobaczyć
to co ma się stać przestać się bać patrzeć

dni płyną nieustanie godziny to chwile
szybko się zbierać przed nadejściem
być gotowym przed każdą drogą

zasypiam wiem że nie warto noc krótka
nad ranem sen najlepszy gdy budzik
wyciąga ciało spod kołdry wprost do roboty

mam dość tej nieprawdy tej odgrzanej zupy
jest dobra tylko pomidorowa z rosołu z wczoraj
zapominamy kto za nas umarł kto zdradził

na dworze zimno pada deszczyk
mam dość tego rapu tego ładu
wysiadam na stacji wypadam z gniazda