Autorzy: Bronisława Góralczyk * Janusz Strugała * Małgorzata Orzechowska Brol * Jarosław Pasztuła * Maciej Jackiewicz * Elżbieta Andrzejewska * Marek Górynowicz
Archiwum autora: admin
Wigilia
Wigilia
Janusz Strugała
Boże Narodzenie, to światłość z nieba.
Pierwsza gwiazda jaśniejsza od słońca w południe.
Nieopisany czar, dzwonią dzwony.
Aniołowie śpiewają, dni ubrane w śnieg.
Odbija srebro, gra jak orkiestra dla Jezusa.
My śpiewamy kolędy, dzielimy się opłatkiem.
Dzień zgody i wybaczania.
Miniatury poetyckie. 16.12.2023
Pamiętne święta
Pamiętne święta
Bronisława Góralczyk
wspomnij sobie, miły, te święta sprzed roku
to niebo gwiaździste i te drzewa wokół
kiedyś pod jemiołą tulił mnie, całował
i słów górnolotnych raczej nie żałował
boś o swej miłości jak poeta prawił…
a dziś w samotności (odkądś mnie zostawił)
powracam myślami do tych chwil pamiętnych
bo wraca czasami jak owad natrętny
ten wieczór świąteczny, te magiczne słowa
i te pocałunki (aleś ty całował!…)
dziś te pocałunki i słowa magiczne
te najcudowniejsze wspomnienia liryczne
w pamięci na co dzień jak relikwie noszę
jak kwiaty w ogrodzie podlewam po trosze
by nie uschły marnie, nie zwiędły jak mięta
w serce żal się garnie… nie będzie cię w święta
Gliwice 20.12.2009 r.
Jej wysokość Zima
Jej wysokość Zima
Bronisława Góralczyk
Grudzień przyszedł z matką zimą
i pokazał co potrafi…
śnieg rozsypał po dolinach,
a i w góry psotnik trafił.
Tam na smrekach się osadził
białym, miękkim jak plusz puchem
i sopelki mrozu wsadził
pod gałązki jodeł kruche.
Ledwie w górach się osiedlił,
już nad morzem się przechadza
rządy swoje ogłaszając:
jam tu pan jest, jam tu władza!
Po nim przyjdzie styczeń srogi,
z bratem lutym do pomocy;
wszak ich matka, symbol trwogi,
będzie panią dnia i nocy.
Gliwice 12.12.2022 r.
Święta
Święta
Małgorzata Brol
Jestem mamą
Każdego roku o tej porze
Myśli unoszą się do nieba
Biały puch za oknem
Serce radośniej bije
Czy jestem taką mamą jak Ty?
Mamo Tato wołam Was
Może między gwiazdami
Blask Waszych oczu błyśnie
Mróz maluje obrazy na szybach
Czy jestem taką mamą jak Ty?
Zapach pierników i choinki
Wiedzie do naszego domu
Wspomnienia szalikiem
Ciepłym się stały
Tulę nim moje dzieci
Czy jestem taką mamą jak Ty?
Tato spraw by pierwsza gwiazda
Była Tobą stała się drogowskazem
Jak ptak czasami wracałam do gniazda
Całowałam Twoje spracowane dłonie
Jesteś do dziś moim ideałem
Czy jestem taką mamą jak Ty?
15.12.2023
Eteryczny oddech jesieni
Eteryczny oddech jesieni
Janusz Strugała
Krople spadają z nieba
jak miliony słów.
Każda wyobcowana.
To nie powód do niepokoju.
To nie łzy.
Zapiszą wieści stamtąd
zespolone w poetyckiej kałuży.
Jest jesień.
Każda pora ma swoją charyzmę.
Serca biją inaczej.
Poeta inaczej dobiera metafory.
Jego pióro bronią obosieczną.
Może być ziarnem,
albo koszmaru strużką.
Jesień zrazu złota,
później niepokoi i nie zachwyca.
Za progiem zima i Wigilia.
Czuć sakralną tradycję.
Kiedy opadną żaluzje
szukam twoich oczu,
ciepła rąk.
Może wrócisz upojona
eterycznym oddechem jesieni…
Uwolnimy uśpione uczucia
Uwolnimy uśpione uczucia
Janusz Strugała
Morze zasnute mgłą.
Gdzieś tam za smutnymi chmurami
słychać lament słońca.
Utknęło na zimowej mieliźnie.
Wygaszone, ale wróci.
Ślę tam wersy i nuty.
Bezduszne świty i mokre dni.
Dni zwilżone nudą.
Łódka życia bez żagli.
Zacumuje na skraju starego roku.
Tam je kiedyś podniosę.
Niech się napinają wiatrem nadziei.
Wyjdę na brzeg, pójdę traktem do szczęścia.
Może spotkam Ciebie.
Słoneczne dni, rozgwieżdżone niebo.
Tam będę cię szukał.
Przystanę na piaszczystej plaży.
Znajdę ślady twoich stóp.
Uwolnimy uśpione uczucia.
Iluzją te marzenia.
Ale już w nic innego nie wierzę…
tak to my
tak to my
Jarosław Pasztuła
przepadł niejeden raz świat
nie zawsze nastawał świt
niebo zasnute wulkanicznym pyłem
zginął niejeden obraz jaki znamy
zapłakał Bóg nad losem człowieka
wznieśmy ramiona do nieba
dziękując za każdy przeżyty dzień
nasze dzieci są niewinne
jednak człowiek się podli
wydziera Ziemi serce chce więcej
Apokalipsą zwą każdy koniec
mimo to pędzimy na dno
nic do przodu tak to szło
Grudniowy gość
Grudniowy gość
Bronisława Góralczyk
Zastukał w okno dziwny gość,
był taki duży, krępy dość;
miał długą brodę, krągły nos,
a pod kapturem siwy włos…
Był tak uroczy, gdy się śmiał,
a na odchodne coś mi dał…
małą paczuszkę – niby nic;
żarcik jakowyś to, czy wic?…
Nie, to nie żart był – jakbyś zgadł –
Mikołaj do mnie wczoraj wpadł,
i wynagrodził mnie (toż – szok!),
bo grzeczna byłam przez ten rok.
Czy masz lat sto, czy latek trzy,
Mikołaj “wynagrodzi” ci
twój czyn, postępek, czy też skok…
a potem zniknie aż na rok.
Gliwice 15.12.2020 r.
Kocham Cię
Kocham Cię
Jarosław Pasztuła
może kiedyś się spotkamy
może jutro wczoraj już było
zadowolony ty też dobrze całujesz
może latem spotkać się wypadnie
może pod biedronką lub pod cmentarzem
uciekasz z wiatrem we włosach
jeszcze wczoraj miałam naście lat
dziś wznoszę zacięcie dziadkowe
gdy będziemy na zakręcie
daj znak że kocha się tak
zamknięty rozdział
nie dla takich jak my całuśnikòw
może to my byliśmy dla siebie
może ktoś wtrącił się zabierając szczęście
którego już nie ma
tylko szumi las auto zżera rdza
napisz kilka zdań
nie mów nic na do widzenia
kocham cię jak szalony dzień
co budzi się
13 grudnia 1981
13 grudnia 1981
Maciej Jackiewicz
W bezgwiezdną noc
zimną i ciemną
jak okulary generała
rozjechali ostatnią nadzieję
czołgami
usychały wdeptane w ziemię
skutą nieczułym lodem
nie będzie koguta z Teleranka
jak mantra powtarzany dekret
który odbiera wszystko
i wszystkiego zabrania
za oknem trzech zomowców
przy kozie się grzeje
połowa miasta jeszcze spała
pośpij sobie też córeczko
to dla ciebie dzisiaj kołysanka
zanim przyjdą po mnie
cichutko ją zanucę
nie smuć się
obiecuję
wróci na pewno słoneczko
i ja też wtedy powrócę
tatusiu czy to wojna?
a z kim?…
***
powiedziałaś
powiedziałaś
Jarosław Pasztuła
otoczony zielenią i mrokiem księżyca
za późno by naprawić błędy
pójść drogą ku Bogu
zawsze mogłem postąpić inaczej
nie byłem sprawiedliwy
świadczyła przeciwko temu
czyny ukryte w głowie głębiej niż sny
padał deszcz płakała na ramieniu
co począć przecież zakochałem się po raz pierwszy nie wiedział co jej powiedzieć
wyszeptał jeśli chcesz to zaśpiewam
jakie piękne niebo mimo że ciemno
wtedy deszcz zagrał po parapecie
popłynąłem z Kobranocką kocham Cię
jak Irlandię był też King z T. love
spojrzała w oczy jak mgła pomalujesz mój świat powiedziałaś
Sensy
Sensy
Elżbieta Andrzejewska
Umiała trzymać w tajemnicy swoje życie
Choć one ważyły
Ściągały w dół
Lub nakłaniały do wypłynięcia na głębię
Jej głębia miała swoje dale
Jak nie poznane lądy
Znaczone konturami pagórków
I zarysowanych górskich szczytów
Może po to żeby
Nadać sens swojemu istnieniu
Choć przecież sens ma w sobie wiele innych sensów
Które tracą swoje znaczenie
Chyba że były dobre
I zapisano je w Księdze Życia
Inne zaś niczym lądy nie zamieszkałe
Dobrzeją
Ukryte w niszy smutku
Odnajdywanie sensów
w zapisie drogi
Zdaje się być
Otwartością na zmiany
lub zapisem historii
Która ma imię.
Zimowe wyznania
Zimowe wyznania
Bronisława Góralczyk
Dokoła śnieg
się biały słał
nikogo zewsząd
oprócz nas
a tyś tak blisko
przy mnie stał
i nazbyt szybko
mijał czas…
Słuchałam wyznań
w leśnej ciszy
i dobrze mi tam
z tobą było
lecz nikt tych słów
już nie usłyszy…
to raz
wypowiedziana miłość
Pyskowice grudzień 1969 r.
Znasz mnie
Znasz mnie
Janusz Strugała
Gdy kogoś mi brak wołam twoje imię.
Zakłamani ludzie zakłamany świat.
Wędrówka jest krótka, raz ciekawa,
później makabryczna.
Codzienność jak narkotyk,
wciągam w nią bezsilne uczucia.
Ty wciąż za woalką mirabelek
i spokojnego oddechu.
Ziemia nie godzi się na nasze scenariusze.
Utoną w jednym pokoleniu,
tak jakby wyblakły atramenty i tusze.
Znasz mnie, kpiarza.
Wszystko zamienię w anegdotę.
Azaliż myśli o końcu wciąż pokutne.
Drzewa i łąki, morskie fale i niebo…
Wielkie dla was dzięki, dla was
mej gitary dźwięki.
Zatem nic nie ma znaczenia,
jedynie początek i koniec przytulenia.
Dlatego wołam Twoje imię.
Tak na wszelki wypadek, jeśli błądzisz…
Biała miłość 2
via Cracovia
via Cracovia
Marek Górynowicz
są wiersze uczepione do choinki
zatrzymaj mnie jeszcze
wczoraj czytaliśmy w leśnym domku
dziś w pośpiesznym do Krakowa
potem był pusty peron
i czerwona czapka
nie pasujemy do nikogo
nawet w dobranych słowach
miasto kwitnie śniegiem
na białych ulicach
marzną kartki niezapisane
i wersy do nieba przytulone
Nienawidzę jej
Nienawidzę jej
Janusz Strugała
jest krystaliczna mało barwna
w otępieniu zaborcza
wystawia na próby
złuszcza dni jak pasożyt
kradnie afekty zauroczenia
jest hipokrytką rani
syci się porażką
natrętna od rana
jak pętla na szyi
stadna bestia innych też dopada
jak pryszcz na duszy
znika za kotarą nocy
niechętnie i nie nagle
wraca nazajutrz jak wierna kochanka
nienawidzę jej
tej mojej samotności