Archiwum kategorii: Danuta Ostrowska

racja stanu

racja stanu
Danuta Ostrowska

popełniłam dzisiaj
najgorszy występek
zbrodnię racji stanu
pragnę go wysoki sądzie

wiem
sąd mnie nie uniewinni
sędziów nie wzruszą łzy
i łagodne oczy

więc idę powoli
jak szkocka królowa
z białą chustą na głowie
patrząc w oczy kata
i na pień

kat przymrużył oczy…
kat ma oczy zielone…

patrzy
oceniając smukłość mojej szyi
przygląda się włosom
szacuje moją wartość
ocenia
ile może wziąć dla siebie

kat przymrużył oczy…
kat ma oczy zielone…

kacie zielonooki
straciłam dziś głowę
dla ciebie

***

***
Danuta Ostrowska

***

przecież wiem że otwierasz drzwi
gdzie nic nie boli
obiecujesz spacer w chmurach
i aniołów chóry

szczodrze rozdajesz
szczęście wieczne
jakiego nie poznałam tutaj
więc nie potrafię się nim cieszyć

czemu więc nie chcę
zaprosić cię do stołu
pełnego pierogów z grzybami
jak gościa najmilszego

chcę zamurować serce
by nigdy cię nie pokochać
otoczyć się mgłą nieprzeniknioną
byś mnie nie znalazła

śmierci

Kłodawa, 16.10.2019

Galernicy

Galernicy
Danuta Ostrowska

Galernicy

my galernicy wrażliwości śmiertelnicy durni
przemytnicy plastikowych złudzeń
nocą zbójcy bez uczuć
przekraczamy odwieczne granice
szukając światów doskonalszych prostszych
z odwagą wariata brawurą dziecinną
równie głupią jak wiara że powtórzymy życie

wystawiamy żagiel serca na pustyni
zbierając z rynsztoka porzucone dusze
z obłudną miną i czarcim uśmiechem
by karmić się samotności strachem
czyjąś tęsknotą i prawdziwym żarem
który w nas dawno wygasł

kreślimy gesty marne rzucając je w przestrzeń
bluźniąc lubieżnością skrytą w wielkich słowach
tworząc kalekie miraże liche fantasmagorie
namiastki słów prawdziwych
które jakże nam pojąć karłowatą duszą

Danuta Ostrowska “Isztad” Kłodawa, 6.12.2016

Jeszcze

Jeszcze
Danuta Ostrowska

jeszcze

nie chcę położyć się
w drewnianej jesionce
na sfałszowanym jedwabiu
z dębową podłogą
nielitościwą dla czyścieli żuków

nie marzę
o niebie bezludnym
zdradliwym drzewie
i śpiewie aniołów
podobnych do ptaków

Tutaj

Tutaj
Danuta Ostrowska

tutaj

to jest trudne
nieustanna obawa że ktoś zobaczy
i skończę jak E.T. na operacyjnym stole

ku chwale nauki pobiorą próbki odmienności
nie pytając o zgodę
wszak bezpieczeństwo ludzkości nadrzędnym celem

jestem człowiekiem tylko trochę innym
doskonaląc technikę kamuflażu
skaczę niezdarnie rozwijam je tylko w myślach

czasami pozwalam sobie na żarcik
kilka centymetrów nad chodnik
w ciasnym tłumie nie widać luki pod stopami

wiem że czuwają by nic nie zmąciło stanu doskonałego
jednakowości
prawomyślności
jednomyślności
przynależności

nieustannie szukają niezgodności ze wzorem

najgorsze są godziny poranne
sny jeszcze niewypalone łatwo o błąd
muszę się nieustannie pilnować

to niczego nie gwarantuje
za szybka reakcja zbyt dobre wyniki
wyrafinowane słowo

cokolwiek

tutaj się nie lata

sprawnie rozpalą stos na placu

nic więcej

nic więcej
Danuta Ostrowska

chciałbym usiąść z tobą
przy stole z obrusem
niesplamionym

przełamać kawałek chleba
pachnący domem
z oknem na twoje myśli

chciałbym się z tobą zestarzeć
w ogrodzie gdzie jabłoń
roni cudowne jabłuszka

zapatrzeć rozpłynąć
zanurzyć bezpiecznie
w głębinie miłości

trzymać mocno za rękę
gdy droga się urwie
nad przepaścią

więc spójrz rozpoznaj
daj dłoń
nic więcej

sen

sen
Danuta Ostrowska

byłeś dzisiaj tak blisko
na odległość spłakanej myśli
spaceru w cudownym feerycznym śnie
wiersza co teraz się kreśli

czuję na skórze pomruk burzy
zaczyna padać roztkliwienia deszcz
rzucam splątaną nitkę nadziei
w myślach złowróżbnych nieśmiałą tęczę

rozdygotana stawiam stopę bosą
drżąc z namiętności w cieniutkiej sukience
idę po rozkołysanym świecie
zaciskając palce na szczęście

łkam słuchając pukania
do twoich drzwi
otwórz
jestem

tam

tam
Danuta Ostrowska

tam

będę niesfornym dmuchawcem
puszystą kulką zachwytu
owocem wszechwiedzy
bez goryczy poznania
nieposłuszeństwa i kary

doskonałością dziecka
patrzącego w oczy
ze śmiałością herosa
które się nie lęka
nie znając bólu i niewiary

oswojonym jeżem
z sierścią złotą i miękką
poddającą się wdzięcznie
ręce czułej

Amy Winehouse zaśpiewa
na mlecznej drodze
zatańczą aniołowie bosi
w podkasanych spódniczkach

kiedy

kiedy
Danuta Ostrowska

palce zaczną tracić ciepło
jak gałązki suche w zamarzniętym świecie
malarka sroga w czarnym płaszczu
zamoczy pędzel w wosku

zrobię z dłoni nieboskłon
rozleję mlecznie czułe myśli
niech cię prowadzi poprzez ciemność
pasemko mego serca

kiedy staniesz na krańcu wszechświata
i zgaśnie ziemia jak żar oczu
rzucę kometę z płonącym warkoczem
drogowskaz mędrców

na bezdrożach głuchych rozsypię
garść wspomnień
byś z tamtej strony
nie zgubił drogi do mnie

poezja matczyna

poezja matczyna
Danuta Ostrowska

poezjo nabrzmiałych nóg
bębenka co śpiewa od środka
porannych nudności
i nocy z tym lękiem
czy zdrowe?

noszę cię, noszę
mój synku

poezjo paluszków splamionych
radości kółeczek co wreszcie
namalowały się piękne
i nocy z tym lękiem
kim będziesz?
niosę cię, niosę
mój synku

poezjo spóźnionych powrotów do domu
złych oczu mrużących się z gniewu
kłamstw, bólu, bezsiły
i nocy z tym lękiem
kim jesteś?

dziękuję ci Boże
że zdrowy
nie dźwigam
na plecach
po schodach
na górę

moje głupie serce

moje głupie serce
Danuta Ostrowska

nie chce się niczego nauczyć
bez końca powtarza te same słowa
skurcz – kocham
rozkurcz – kocham

czasami zapchają się tętnice
kawałkiem dawno zapomnianej historii
o wzajemności i patrzeniu w oczy
oczekuje tlenu a gardło zdławione łzami
i słowem które nie przechodzi

czasami w żyłach krąży skrzep
oderwanego od kontekstu
wspomnienia które może
zupełnie zablokować przejście

moje głupie serce
nie chce się niczego nauczyć
bez końca powtarza to samo imię
skurcz –
rozkurcz –
długa… prosta linia…

syrena

syrena
Danuta Ostrowska

usycham z niespełnienia
zamknięta w pożądania fiolce
jak dziecko za karę
za nieczyste myśli
jestem ciałem
skóra koralowa rafa
miliardem neuronów wychyla się
w twoją stronę
fototropizmem miłości
łapię twój oddech pośpieszny
jak chłopcy
dziewczynkę za rude włosy
otwieram się na krople namiętności
rozkwitnę ławicą szczęścia

codziennie

codziennie
Danuta Ostrowska

nieuchronnie
stawiam stopę niżej
z dławiącym strachem
dokąd prowadzi wyjście

mijam domek
owinięty zapachem szczęścia
kolana matki przytuloną główkę
zachwyt baśnią o darach wiatru

lot pod gwiazdami
gorączkę nocy spłycony oddech
podwojoną jedność
zaklęcia rzucone w twarz losu

rysy na lustrze albo na twarzy
noce spłakane nad łóżkiem
alabastrowy dotyk bliskich
którzy zeszli przede mną

codziennie
stawiam
krok

toast

toast
Danuta Ostrowska

zanim spotkałam ciebie
byłam niewinnością śniegów
perlistym śmiechem
na dziecięcych ustach
niespełnionym marzeniem
bezcielesną duszą

przyszedłeś w blasku świecy
jak ostrożny złodziej
stałam się rzeką purpurową
sokiem rozgniecionych malin
namiętności łkaniem
rozpalonym ciałem

odszedłeś o blasku
barbarzyński łupieżca
wydzierając serce
i niewoląc duszę
naznaczając sobą
jak żelaznym piętnem

nie wróciłeś

założyłam maskę na złowieszcze myśli
skryłam szpony mych pragnień w długiej rękawicy
zapięłam na szyi myśli wolnej łańcuchy
przywołałam mordercze siostry błyskawice
zapaliłam obłoki jak ty dawniej świecę

nie poznałeś mych oczu straciły naiwność
zniewoliłam cię żądzą płomieniem we włosach
skóry mokrej pożarem zapachem wilgotnym
darem wiecznej rozkoszy i nieśmiertelnością

teraz piję twe życie jak skwaśniałe wino
wylewając je w popiół ze spalonych kości
na uciechę demonów moich pomocników
przed wiekami kochanka dziś zemsty bogini

wiersz inspirowany obrazem Krzysztofa Żyngiel “Bogini zemsty”

dzień w którym umarłam

dzień w którym umarłam
Danuta Ostrowska

dzień w którym umarłam
wstał jak zwykle zaspany
nie spał dobrze dziś w nocy

dzień w którym umarłam
malował przed lusterkiem
podkrążone oczy

dzień w którym umarłam
zebrał myśli z podłogi
nie znalazł sumienia

dzień w którym umarłam
miał kształt nieskończony
nie odnalazł serca

dzień w którym umarłam
umarł ze mną dziś w nocy

jedwab

jedwab
Danuta Ostrowska

chciałabym wtulić się w twoje myśli
te puchate i ciepłe drżące
niemęsko spłonione

czasami przemykam tam boso
kryjąc się pod gradem słów
potakiwaniem

odgarniam zmęczenie jak kosmyk
z gniewnego czoła pustych oczu
zdmuchuję świat

dotknij mnie owiń jedwabnym
szalem przypomnianej czułości
szepnij zaklęcie

bez tchu

nad Adriatykiem

nad Adriatykiem
Danuta Ostrowska

pośród skór gładkich
niedotkniętych czasem
widziałam

cieniutki pergamin
mozolnie pisany pewną ręką czasu
błękitne żyłki i guzki żylaków
bordiura bezcenna

kobieta była stara

widziałam w niej siebie
poddającą się z bólem
niewidzialnej ręce
kreślącej diariusz życia

za chwilę będę stara

tandetna broszura?
bezcenny manuskrypt?

drzewo

drzewo
Danuta Ostrowska

mieszkam w ogrodzie
tak się nazywa moja metropolia

legendy mówią o drapieżcach w buszu
chaosie gałęzi wrzasku ptaków

poradziliśmy sobie z chwastami
kostka lśni jak lustro
żadnych ptasich nalotów

wzrok szybuje swobodnie
po harmonii sześcianów
niepodważalnych znakach potęgi

irytuje mnie tylko to drzewo
nietykalne nie wiadomo czemu

stojące jak strach na wróble
pośrodku
naszego
raju

bracie

bracie
Danuta Ostrowska

zanim staniesz się bożkiem
z okiem szaleńca czarnym obliczem
nożem skrwawionym
usiądźmy chwilę

popatrz dmuchawiec
klejnot podniebny daję go Tobie
lisią norkę kamyk na szczęście
nos ubrudzony zaglądaniem w przyszłość

ciepłą rękę przestrach za oknem
dumę że murem stoisz
miejsce na szczycie przy moim stole
główki dziecięce do pogłaskania

długie rozmowy chwiejny blask świecy
litanię strachu łzę nad mym grobem
pytanie bez odpowiedzi
siądźmy na chwilę Kainie

bez sensu

bez sensu
Danuta Ostrowska

aniele stojący za ramieniem
z pobłażliwym uśmieszkiem
strażnika który wie
że nie umknę

przestałeś przeprowadzać
bezpiecznie nad kładką
przyglądasz się
niepewności kroków

moja droga śliska
wije się nad przepaścią
bez sensu ochrona
skazanej na śmierć