HAIKU

Weronika Wielgus

spijając nektar
szybko, przelotnie w locie
żadnej słodyczy

natura sama
zaspakaja pragnienia
wolność natury

pośród betonu
zatrzymać się na chwilę
usiąść, pomyśleć

ma wizja świata
choć beton dookoła
rozkwita w głowie

niezwykła podróż
wśród rzek i górskich szczytów
daleko od nas

natura koi
gdy słychać górskie echo
poza nim cisza

zdobywcy świata
nie siedzą na kanapie
przed komputerem

na szczycie góry
spotkamy kiedyś wszystkich
triumfujemy

modelka w kwiatach
wie jak ułożyć dłonie
tylko do zdjęcia

myśląc o Tobie
słoneczniki muskam wciąż
i swoje serce
——————————-

Kazia Gatys

Nektar spijają
Czerwień z żółcią zmieszana
Uczta owadów

Zapylają mak
Pracowite owady
Nowe nasiona

Zdrowe oddechy
Stan ducha wyciszony
Spokój umysłu

Ćwiczenia jogi
Codziennie wykonuje
Życiowy reset

Zdobywać góry
Poszybować wysoko
Spełniać marzenia

Góry i chmury
Uzupełniające się
Piękno natury

Przed nim marzenia
Musi o nie zawalczyć
On się nie podda

Zdobycie szczytu
Marzenie się spełniło
Okrzyk radości

Słonecznikowe
Zachwycające pole
Zdrowa oliwa

Cudna dziewczyna
W słonecznym kapeluszu
Piękny to widok
———————————

Ewa Walentyna Maciejewska

motyle skrzydła
nad barwnymi kwiatami
lato w rozkwicie

słoneczny ranek
w aromatycznych płatkach
radość motyli

stan relaksacji
poszukiwanie siebie
joga umysłu

trening duchowy
ciało i umysł współgra
stan kontemplacji

wspinaczka na szczyt
widoki nagradzają
radość w obłokach

rzeka i niebo
poddane hardości skał
wiatr śpiewa radość

na szczycie wolność
góry twierdzą wszechświata
bliżej do nieba

małość człowieka
potwierdza horyzont gór
pokora w sercu

miliony ziaren
na złocistych talerzach
uczta dla ptaków

kobieta jak kwiat
pełna ziarnami życia
kwitnie spełnieniem
——————

Grażyna Kłosek

Przylatuje w dzień
Spija nektar kwiatowy
Polski koliber

Motyl czy ptaszek
Wygląda jak koliber
Fruczak gołąbek

Oddech głęboki
Relaks i odprężenie
Asany jogi

Harmonia ruchów
Łączy ciało i umysł
Ćwiczenia jogi

Błękitne niebo
Majestatyczne góry
Piękno pejzażu

Jak białe ptaki
Zawisły nad szczytami
Chmury na niebie

Wyzwól emocje
Szczęście i wolność są w nas
Poczuj się jak ptak

Pnie się do góry
W szarej codzienności
Osiąga szczyty

Słoneczne kwiaty
Skąpane w rannym słońcu
To słoneczniki

Piękna i młoda
Ona i słoneczniki
Słoneczne pole
——————

Elżbieta Andrzejewska

Pszczoła kwiat nektar
pole rzepaku gotowe
miodowe chwile

Kwiat daje siebie
pszczoła przyjmuje słodycz
współgranie lata

Miejsce nie ważne
żeby zmysły odpoczęły
wolnością ciała

Nie zniechęcona
niedogodnością miejsca
Smakuje wolność

Strome zbocza skał
Muśnięcie ulotnych chmur
Pragnienie dotyku

Igraszki wiatru
Trwałość materii skały
Błękit żywiołów

Stopy na skale
ręce do dali nieba
smutek istnienia

W szarości rdzawość
tło dla losu człowieka
Ręce do nieba

Słonecznika czar
wysubtelnia spojrzenie
Kobieta kocha

Płatków korona
królewskość piękna i Ona
Rozkosz istnienia
——————-

Agata Kostka

Maszkieci nektar
Nad nim wysoko ptaki
Czas na śniadanie

Lotos i mudry
Chwila tylko dla siebie
Taki tu spokój

Ostre szczyty gór
Zbyt męczące jak dla mnie
Fale i plaża

Okrąg nad głową
I już wszystko się kręci
Lato szaleje
———————-

Janusz Strugała

pije zgłodniała
czerwony kwiat ją nęcił
smaczna pokusa

wysysa słodycz
odleci nasycona
słodyczy pełna

joga jak wróżba
myśli Ziemia kreuje
czas się zatrzymał

zamknęła oczy
łączy emocje w palcach
kosmiczną więzią

ospałe chmury
spadają na gór szczyty
spłyną do rzeki

czysta natura
nie ma śladu człowieka
niebo i góry

to jest zwycięstwo
wspinał się długo na szczyt
obwieszcza światu

dalej nic nie ma
zostało słońce i wiatr
ramiona w górę

pieści słonecznik
topi się w żółtym polu
słońce pomaga

miliony kwiatów
kolorem skradły duszę
jutro tu wróci

Objawienie

Objawienie
Izabella Kleszczynski

W pachnące kwiaty zanurzyła dłonie
Bukiet składając z tych rwanych na łące
Wpięła we włosy jeden z nich, przy skroni
W górę podniosła swoje ręce drżące

I w tan ruszyła, po łące pląsając
Głowę unosząc ku chmurom, do słońca
Bukiet do serca czule przytulając
Radości jej zda się nie widać końca

Płynie po łące w sukni powłóczystej
Aż do jeziora doszła, i zaczyna
Przeglądać się w jego tafli przejrzystej
Bogini to, rusałka, czy dziewczyna?

Chcesz ją przytulić, usta jej całować
Ona ze śmiechem od ciebie ucieka
Chcesz z ust jej życia jeszcze zasmakować
Ona stanęła, i na ciebie czeka

I zda się, jakby po łące pływając
Jak po jeziora tafli nieruchomej
Do ciebie zbliża się, lekko stąpając
Wdzięku swojego całkiem nieświadoma

W zachwycie toniesz niepohamowanym
Upajasz się jej wdziękiem i urodą
Bierzesz w ramiona, i ….rozczarowany
dotykasz tylko swoich rąk nad wodą

Ona odeszła, i nigdy nie wróci
Rozpacz, tęsknota ją wyczarowała
Lecz nigdy więcej ciebie nie porzuci
Bo już w twym sercu na zawsze została

My osobni

My osobni
Elżbieta Andrzejewska

Moje łzy tamtego dnia
i na sercu liczne rysy
obojętność Twojej twarzy
chłód spojrzenia

więc te lata nasze wspólne
dla mnie ważne nic nie znaczą
kłamstwa szlaki przemyślane
dziś rozstaniem

co sprawiło twoją przemoc
granie uczuć
w moim sercu się chowałeś
karmiąc ego

nie myśl sobie
że mnie nie ma po rozstaniu
odzyskałam siebie samą

nie stwardniało moje serce
kocha mądrzej

moje myśli spacerują tamtym szlakiem
by je przeszłość ułożyła
tak by karmić moja duszę przebaczeniem

łez już nie ma tylko wdzięczność
za rozstaniem
życie moje ocaliłam by żyć lepiej

Moje serce nie stwardniało
kocha mądrzej
odnalazło swoją drogę
by otwiera się na nowe
niepoznane źródła łaski

Kaprysy lata

Kaprysy lata
Bronisława Góralczyk

Szare i smutne niebo nad nami
płacze dziś deszczu rzewnymi łzami.
Nas to nie zraża, deszcz nam nie szkodzi;
My znów w tym deszczu jesteśmy młodzi.

Chociaż nam sporo lat już przybyło –
dziś jest inaczej, dziś lat ubyło.
Dziś tak jak dawniej; w tej samej łodzi.
Choć w innym deszczu, ale znów młodzi.

Sobą jak dawniej zauroczeni,
znowu szczęśliwi, chociaż zmoczeni.
Los dał nam kilka wspaniałych godzin.
Po latach znowu byliśmy młodzi.

Szare i smutne niebo nad nami,
teraz już płacze chyba za nami;
Widziało dwoje szczęśliwych w łodzi.
Choć byli starzy, byli tak młodzi.

Gliwice 16.11.2006 r.

NIE RZUCAJ NA WIATR ŻE MNIE KOCHASZ

NIE RZUCAJ NA WIATR ŻE MNIE KOCHASZ
Izabella Kleszczynski

Twe słowa o miłości mnie zachwycają
Przynoszą ukojenie w samym środku dnia
I moją tęsknotę nadzieją otulają
Choć może nadzieja płocha ma

Ref: Nie rzucaj na wiatr że mnie kochasz
I nie mów że chcesz ze mną być
Ja wiem że wciąż jeszcze się wahasz
Jak długo tak jeszcze mam żyć

Lat tyle czekałam miłości nadejścia
Nie wiedząc że już wkrótce przyjdziesz do mnie ty
Nie oczekiwałam że dasz mi tyle szczęścia
Ze szczęściem przyszły także i łzy

Ref: Nie rzucaj na wiatr że mnie kochasz
I nie mów że chcesz ze mną być
Ja wiem że wciąż jeszcze się wahasz
Jak długo tak jeszcze mam żyć

Kiedy mówię kocham, wtedy mnie nie słuchasz
Więc nie będę darła z żałości żadnych szat
Kiedyś ci wierzyłam że naprawdę mnie kochasz
Twe słowa zabierze teraz wiatr

Ref: Nie rzucaj na wiatr że mnie kochasz
I nie mów że chcesz ze mną być
Ja wiem że wciąż jeszcze się wahasz
Jak długo tak jeszcze mam żyć

Piszę piórem z połamanego skrzydła

Piszę piórem z połamanego skrzydła
Maciej Jackiewicz

Nie wiem czy coś dobrego się wydarzy
na zakręconej życia karuzeli
kto dobrym słowem się jeszcze podzieli
czy otrę łzy raz jeszcze komuś z twarzy

Wena milczy, ze mną dziś nie zamarzy
nadzieje giną jak tkanki w zgorzeli
czy serce zaufać się znów ośmieli
gdzie jest ten świat z kolorowych witraży

Bez wiary będę wszak tylko proch szary
chodzę po ziemi już od dziesiątków lat
a proste wiersze dziękują za dary

Niewdzięczny los mnie oszukał bo mi skradł
największy mój skarb, który nie ma miary
przede mną znowu do przejścia drogi szmat…

Usiąść w ciszy

Usiąść w ciszy
Wiesław Harchut

Czasem warto, choć na chwilę,
oczy zamknąć – uciec w ciszę.
Gdzie nie trzeba nic udawać,
by być sobą, tak naprawdę –
trwać w miłości i ją dawać.

Oczy zamknąć – nie uciekać,
wejść do wnętrza, się zanurzyć,
gdzie cisza śpiewa cichutko,
gdzie czas przestaje się dłużyć .

Czystą myślą dotknąć duszy,
bez maski, bez udawania,
być jak strumień – czystym, jasnym.
Do światła iść bez wahania!

Tam, gdzie nie zna serce lęku,
gdzie miłość mieszka już długo.
By naprawdę być na nowo –
w tej miłości serca sługą.

Mało jednego życia

Mało jednego życia
Janusz Strugała

To nie pomaga mi
tysiące długich dróg
Odważyłem się i poznaje je
ta odwaga to boski dar

Wasze słowa pomagają mi
to dla ducha mego opoka
czułem to wczoraj
to samo czuję dziś

Modlitwy babci i mamy
wskazówki dziadka jak żyć
to też nie pomaga mi
nie zajmuje myśli mych

Światło powoli przygasa
wokół przyjaciele są
na chwilę chwile rozjaśnią
pokazują drogę mi

Natura wdzięcznie się troszczy
ptaki, chmury, zachody słońc
W głowie szumi muzyka
też wdzięczny jestem jej

Mało jednego życia
serce zatrzyma się
Czy dusza jest wieczna
chciałbym wierzyć jej

To nie ten dzień

To nie ten dzień
Janusz Strugała

To nie ten dzień
smutki nie skradną mi oddechu
najgorszy ból nie pokona mnie
nie poddam się, o nie

To nie ten dzień
nie ważne co stanie się
zostanę tu, tu cisza gra
z gitarą mą

Tylko nie dziś
gdzieś z daleka światło lśni
giną cienie i zmory
to będzie spokojna noc

To jest ten świt
budzę się zmęczony
ale nie tracę już nic
mój świat nie jest skończony

Kaprysy lata

Kaprysy lata
Bronisława Góralczyk

Spłynęły spod nieba obłoki,
spłynęły ulewą rzęsistą,
a wiatr się rozbujał na boki
i targał czereśnią soczystą.

A ja się schowałam pod wiatą
(jak inni przechodnie przede mną)…
Czy mokre okaże się lato,
ubrane w szarówkę i ciemność?

Gliwice 09.07.2025 r.

Proszę szanownej krasuli

Proszę szanownej krasuli
Kamil Olszówka

Proszę szanownej krasuli…
Jesteś bezwzględną planety morderczyni!
Przeto że ośmielasz się puszczać bąki,
Nasycone tak bardzo metanem zabójczym…

Cała planeta dziś cierpi,
Przez wasze pełne metanu gazy,
O wy szalone, nieuświadomione ideowo krowy,
Gotowe nieświadomie ludzkość wygubić!

Cała planeta dziś płonie!!!
Jesteśmy już chyba ostatnim pokoleniem!
A ty o bezrozumna beztrosko skubiesz trawę,
Mieląc tylko tym krowim jęzorem.

Skończy się o bezrozumna twoja beztroska,
Planetę za wszelką cenę trzeba dziś ratować!
Nie oglądając się na opłacalność rolnictwa,
Krach branży mleczarskiej na giełdach…

Proszę szanownej krasuli…
Policzone są już naszej planety dni,
Jeśli zaraz nic z tym nie zrobimy,
Likwidując w krowich gazach metan zabójczy!

A jeśli wykrzyczane na wiecach argumenty,
Nijak się mają do rzeczywistości,
Ignorując ten drobny, nieistotny szczególik,
Oddajmy natychmiast głos rzeczonym:

,,O zgrozo nasze poczciwe mućki,
Produkują gaz dla atmosfery zabójczy,
Nawet nie zdając sobie sprawy,
Ze straszliwości swych przewin,

Krasule beztrosko się pasące,
Bombą są tak naprawdę z tykającym zapłonem,
Z każdym puszczonym na wiatr bąkiem,
Szkodząc bezbronnej atmosferze…”

Proszę szanownej krasuli…
Wstydu waćpani nie ma ni krztyny!
Tak beztrosko puszczać sobie bąki,
Nie bacząc na metan w nich zawarty,

Trzeba być bezrozumnym bydlęciem,
By tak bezlitośnie,
Tak cynicznie,
Systematycznie mordować całą planetę,

Z każdym krowim plackiem na łące,
Zwiększają się rozmiary dziury ozonowej,
A wy takowe produkujecie w nadmiarze,
Nie bacząc na tegoż konsekwencje,

Przecież na Marsa się nie ewakuujemy,
Gdy naszą Ziemię szlag już trafi,
Gdyż obcych planet jesteśmy niegodni,
Przez nasze względem klimatu przewiny.

Proszę szanownej krasuli…
Swobodę waćpani należy stanowczo ukrócić,
Poprzez zastosowanie rozwiązań radykalnych i skutecznych,
Nie oglądając się na takowych koszty,

Możesz nawet muczeć wniebogłosy,
Ale nie mamy zapasowej planety,
Jeśli zaraz czegoś nie zrobimy,
Niechybnie wszyscy wyginiemy!

Koszta uboczne roli nie grają,
Gdy w głowie takowe siedzi ,,ideolo”,
A stonowany ekspertów głos,
Przegrywa z w mózgach zrobioną sieczką.

I co szanowna krasulo powiesz,
Na takowych argumentów wiązankę,
Czy zechcesz potraktować je poważnie,
Skłaniając ku nim swe krowie serce???

– MUUUUUUUUUUUU!!!

Miniatury Poetyckie

Autorzy:
Agata Kostka, Laurencja Wons, Elżbieta Andrzejewska, Janusz Strugała, Grażyna Kłosek, Kazia Gatys, Małgorzata Orzechowska Brol, Ewa Walentyna Maciejewska

Rozstanie

Rozstanie
Izabella Kleszczynski

A więc odchodzisz
Noc to jest ostatnia
Mrok twarze nasze ukrywa

Rozstanie słodzisz
Miłość się ulatnia
Czasami tak w życiu bywa

Ucałuj jeszcze
Usta me gorące
ust twoich tak spragnione

Rozbudź me dreszcze
Niechaj w krwi tętniącej
Uniesieniu cała spłonę

Niech pocałunki
I twoje pieszczoty
Wyzwolą całą twą tkliwość

To podarunki
Za smak mej tęsknoty
I serca mego żarliwość

Przytul mnie mocno
Przytul z całej siły
Ciało do mojego ciała

Tą porą nocną
By się pokusiły
by miłość z nami została

Czas

Czas
Helena Krystyna Szymko

Wśród radości i potoku łez –
upływa nam życie
kradnie nam tchnienie czas
jak klepsydra odmierza piach
gdy przesypie się czasu miara
gaśnie iskra życia –
zatrzymując wskazówki zegara

Przyszła krowa do fryzjera

Przyszła krowa do fryzjera
Izabella Kleszczynski

Przyszła krowa do fryzjera
Już w fotelu się rozpiera
I prosi fryzjera słodko
By grzywkę przyciął pośrodku

Chce zostać także blondynką
I dorzuca z krowią minką
Że prosić chciała o trwałą
Bo tak jej się spodobało

Więc fryzjer, widząc jej minkę
Zarzucił jej pelerynkę
Bo jak tu krowie odmówić
Przecież może go obmówić

Dziarsko za nożyce złapał
Bo udzielił mu się zapał
Grzywkę równo poprzycinał
W każdą stronę się wyginał

Zmęczył się, napocił strasznie
Aż tu krowa jak nie wrzaśnie:
Co tu się dziwnego stało?
Przecież ja miałam mieć trwałą!

Loki modne w blond kolorze
Och, fryzjerze, jak pan może
Zamiast mnie uczesać modnie
Pan postąpił wręcz niegodnie

Sobie blond fryzurę sprawił
A mnie włosów mych pozbawił
Gdzie fryzura moja nowa?
Wyśmieje mnie każda krowa

Zażalenie wnet napiszę
By nie strzygł pan nawet myszy
Bo z pana taki niecnota
Że z myszy zrobi pan kota

A mnie nie polubi nikt
Bo wyglądam tak jak byk
Byków się przecież nie doi
A ja mleka mam do woli

Fryzjer złapał się za głowę:
„Toć to nieszczęście gotowe!
Na mej głowie trwała blond,
Gdzieś tu chyba wkradł się błąd!”

Co tu robić? Jak zaradzić
Trzeba perukę nasadzić
Dlatego krowa pięknisia
Perukę nosi od dzisiaj

I chodzi zadowolona
Choć szepczą że jest tleniona
I mimo że coiffure à la mode
Nadal lubi wchodzić w szkodę

Orłowo

Orłowo
Marek Górynowicz

na porannym niebie
niepokorne mewy
budzą milczące morze

lubię przytulać senne muszle
i słuchać fal
wybudzonych ze snu

moje ślady
zostają bez śladów
brzeg ginie
w destrukcji przypływu

bezkres
zostałem na kolanach sam
myśli błądzą w depresji
pustej plaży

Miara życia

Miara życia
Wiesław Harchut

Sypie się piasek klepsydry.
Spadają dni z kalendarzy.

Życie mierzymy czasem,
a powinniśmy – chwilą,
która w sercach się zdarzy.

By każdy poranek miał sens,
a dzień – obietnicą się stawał.

Bo chodzi o to
– naprawdę –
byś w życiu się szczęściem napawał.

Nie mów, że to już było.
Lecz co, tak naprawdę, się stało?

Ile uśmiechów, wzruszenia i dobra,
które w Tobie zostało

Milcz do mnie jeszcze

Milcz do mnie jeszcze
Izabella Kleszczynski

Milcz do mnie jeszcze
Bo twoje milczenie
Ust moich słodkie wywołuje drżenie
I każdym słowem niewypowiedzianym
Leczysz mą duszę i zabliźniasz rany

Milcz do mnie jeszcze
W twych oczu spojrzeniu
Widzę co czujesz, pomimo milczenia
Twe oczy błądzą po ciele mym wszędzie
Czuję że się zatracam w tym obłędzie

Milcz do mnie jeszcze
Dotyk twoich dłoni
Sprawia że ciało moje całe płonie
I jestem twoja, dzisiaj i na wieki
W błogiej rozkoszy zamykam powieki

Milcz do mnie jeszcze
Choć wciąż nic nie mówisz
Wiem że znów kiedyś u mnie się pojawisz
Splecione ciała w uścisku miłosnym
Znów się połączą milczeniem radosnym

Ciekawość

Ciekawość
Bronisława Góralczyk

północ już wybiła
i pora iść spać
śpij już moja miła
twoje sny chcę znać

twoje sny chcę poznać
ich treści i sens
szczęścia twego doznać
gdy spłynie spod rzęs

Gliwice 03.07.2025 r.

Kózka

Kózka
Izabella Kleszczynski

Przyszła koza do doktora:
„Oj, doktorze, jestem chora!
W krzyżu łupie mnie co ranka
Noga boli… i kolanka”

Doktor pyta z troską wielką:
„czy skakałaś nad grobelką?
I czy sobie umyśliłaś
na drzewo skakać pochyłe?”

Koza kaja się jak może
Doktor myśli: „ot, niebożę!
Każda koza przecież skacze,
więc ta nie może inaczej”.

Prześwietlimy kozie nogi
Choć mnie trwożą kozie rogi,
I gdy koza rogiem bodnie,
Mogą mi się zmoczyć spodnie

Kozy szkoda, spodni szkoda
Wielka to jest niewygoda
Lecz coś zaradzić musimy
Bo całkiem się tu zbłaźnimy.

Układamy, prześwietlamy
Kozę wraz z jej racicami
Koza jak gwiazda filmowa
W okularach ray banowych

Kocyk prosi, lustro, szminki,
Koszyk młodej koniczynki
Wody świeżutkiej, źródlanej
Z powodu nóżki złamanej

Lekarz gips ładnie założył
Dwie kule kozie dołożyl
I powiedział kozie owej
O znanym polskim przysłowiu

„Gdyby kózka nie skakała
Toby nóżki nie złamała”
Koza mu na to odpowie
„przysłowia o kozach mam w głowie.

Żadne mi nie odpowiada
Bowiem w każdym jakaś wada
Nie lubimy łamać nóżek
I nie może być tak dłużej

Trzeba by temu zaradzić
Nakolanniki nasadzić”
Więc gdy teraz koza bryka
To tylko w nakolannikach