Archiwum kategorii: Jarosław Pasztuła

zdjęcie żołnierza

zdjęcie żołnierza
Jarosław Pasztuła

o żołnierzu co pisze wiersze
o żołnierzu co pisze nie zabija

w dłoni rozkwitła róża
broń zardzewiała pogubił naboje
o żołnierzu co
walczył piórem słowem

zmienił się człowiek
zaświeciło słońce
a noc nabrała barw
pośród blasku gwiazd
księżyc też tam był

żołnierzu na kamieniu
oczyma myślisz
gdy kałach twój pożera rdza
z konserwy jadłeś pasztet

rozkazy padły razem z metalu
pustą puszką w krzaki
poszedłem spać by wyśnić pokój
a w nim pogrzebią z całą pewnością
nadzieję na lepsze jutro

pisałeś wcześniej o puszce
sercu w konserwie

Obu dź

Obu dź
Jarosław Pasztuła

może masz sławę
jesteś kimś ważnym innym
może masz lekcje

ja zawsze wracam do domu
bo rodzice na mnie czekają
może ich zabraknąć
może nie być

świat poznawać lecz duchowy
miło mieć w sercu miejsce
zamiast wielkich pieniędzy mamony
zbudowany mam dom
z dobrych myśli
płyną cegły mych ust
słowa mają moc

nie sprzedaje się
za parę zgrabnych groszy
idę może drogą
otwórz drzwi kocham Cię bardzo
skarbie bo wszystko inne jest nie ważne
nie ma mądrych na śmierć

choroby są dla ciała
oszalały duch w środku nas
gna wyobraźnię dziecka od lat
obudź mnie w sobie
w środku nocy
myśli płyną z okazji urodzin

nie ma nas w oczach czytam
to właściwie jest takie, że życie
zaskakuje kochaj mnie

na ochodne

na ochodne
Jarosław Pasztuła

nie tak dawno zapadła noc
cała utkana z gwiazd

na murku zimnym od lat
siedzisz przy mnie
tak wtopieni w siebie jak ptaki

całkiem niebieskie masz oczy
moje zielone koloru piwa

szczęśliwi patrzymy w górę
wyczekując ciepłego poranku

głębokie oddechy sklejamy latawce
puszczamy bańki
kaczuszki w ślepych kałużach

mały łyczek nektaru
zbliża myśli do raju

w ten czas

w ten czas
Jarosław Pasztuła

dzień dobry nieprzespana noc
gorąca czekolada obok śpi
nie przeszkadzają upalne letnie dni
taka lepkość skóry na czole pot

to życie zaskakuje swoją drogą
zadaję pytania odpowiada noc
to jest życie to mój świat
nie pchnął nosa do nie swoich spraw

hordy panoszą się po polach
eksploatacji siła wiara moc
maksymalna szerokość
na moich ramionach
w dłoni rozkwitła róża wiatrów
a mianowicie że wszystko

kwitnie od maja po polsku
jak w elementarzu
na placu zabaw są
ukryte gniewu zasadzki

Apo tem lipa

Apo tem lipa
Jarosław Pasztuła

stalowe drzwi się otwierają
płynie krew wysycha Eufrat
że wschodu zło dźwięk metalu

zamiast wschodu słońca
budzą się gniewni strażnicy

człowieka zaślepienie
człowieka upadek

umiera ciało płonie duch
w wiecznym ogniu w ciepłym dniu

ogród kwitnie chcę tam być
wybaczam wszystko wszystkim
co złego to nie ja w pokucie trwam

proszę o pokój nie słucha nikt
mamona na oczach w moich słona woda

Baby Lon

Baby Lon
Jarosław Pasztuła

płoną mury babilonu
weź życie w swoje dłonie
płynie płyta płynę pod prąd
obalimy złych rząd
niech odejdą stąd

patrząc trzeźwo na świat
pomimo własnych wad
nie bierz nie pij
żyj z całych sił
narkotykiem życie
wodą w strumyku
weź się w garść

dotknij palcem ziemi
narysuj znak bądź jak ptak
wolniej popłynie dzień
każdy ostatnim
ostatni pierwszym

usiądźmy przy stole
pachnie lasem dębowym
w twoich oczach zaiskrzyło
żarem wprost z ogniska
rozmowa krótko trwała
bo nas rozebrała
nalewka z czeremchy

trzeźwo myśleć patrzę na ciebie
widzę na tej podstawie świat
bez nienawiści bez wad
pocałunkami obsypuje cię
powiedziałaś że wszystko kwitnie

kwiaty przekwitną

kwiaty przekwitną
Jarosław Pasztuła

w kwiaciarni zakupiłem zwykłe kwiaty
dla kobiety życia kochanki
dla serca matki wybranki

czułem ich zapach
zmieszany z zapachem sosny
smakiem lasu

z poziomkami w ustach
rozpływa się miłość
niesamowite wrażenie

jakby pogrzebał mnie świat
by stać się lepszą duszą
mgłą tajemnicy nad górami

kwiaty najlepsze najpiękniejsze
twoje imię długie włosy zmieszane i
moje śmierdzące papierosy

w przeplatance na nadgarstku
bransoletka w stylu reggae

kwiaty w wazonie zapach w salonie
prawdą jest że kocham Cię
kwiaty przekwitną miłość rozkwitnie
w oczach z radością życia

słaby punkt

słaby punkt
Jarosław Pasztuła

brakuje nam nadziei
krótkie noce na sen
opłakują kolejny dzień
słońce blade blady cień

rozpływa się ulica
dzieciństwo upłynęło szybko
woda pomiędzy palcami

piasek pustyni sypki rozgrzany
fala porwała nas na środek jeziora
tkwię jak cierń w twoich oczach
zapomnieć nie potrafię ciebie

myśl zbyt długo trwa

płynie czas starcza twarz
wiesz to i ja to wiem
zapomnieć wszystko
zostawić cień odbity
od starych ścian
ślad na ławce w parku to ja
inicjały wydłubane niezgrabnie

byliśmy młodzi jak we śnie
zabrałaś cząstkę szczęścia
ja też od ciebie zabrałem co chciałem
coś co mam dotychczas
ten wiżajn czas w głowie
kilka miłych chwil pięknych słów

upadek

upadek
Jarosław Pasztuła

czuję zapach gniewu
patrząc w przyszłość
podaj tlen dzisiaj duszę się
trudno wytrzymać
kolejny pusty dzień

wszystkie emocje
zmieszane z błotem
smród asfaltu
scementowane usta
nic nie powiem
uporczywa suchość w gardle

za sobą zostawiłem ślady
nie wchodź w nie
przepadnie z kretesem
jak niewinny ktoś
w świecie zbudowanym z marzeń

nie mów

nie mów
Jarosław Pasztuła

mówią, że wszystko ma swoje granice ,
że życie ma początek i koniec,

nie wierzę słowom,

życie toczy się przez wieki,
jest wieczne, przemija ciepło latem,
sierpniem żniwa jesienią zasiew,

wszystko kwitnie na nowo,
życie kołem toczy wieczne dusze,

człowiek się zmienia,
zmartwiony iluzją złudzenia

maj

maj
Jarosław Pasztuła

maj w rozkwicie płynie wolniej czas
tempo wyznacza radość z życia
kwiaty jak w gaju w małym raju

dookoła świata samo piękno

czysta soczysta zieleń traw
drzewa ubrane w płatki jak słowa w piosence
napawam się widokiem zapachem co unosi pyłek kwiatowy

zabieram wspomnienia wziąć więcej nie mogę
duch odpoczywa pośród gry świateł
spada słońce płonie ziemia obraca się wokół nas zakwita wiosną

natchnienie przyroda rodzą się wiersze

ciepły poranek

ciepły poranek
Jarosław Pasztuła

coś nas otacza
coś przygniata

na tarasie
pijemy kawę parzoną tego lata
obserwuję kobiece dłonie

kilka ciepłych słów
pachniesz porankiem

zero stresu
zero pośpiechu
w naszych sercach szczęście tkwi

w naszym sercu wolni
rozległy Pacyfik

niebo niebieskie piękne błękitne
zanurzam w oczach głębokie przekonanie

że nikt dzisiaj nie zabroni zjeść
kilku czekoladek z twojej dłoni

zatopiony obraz

zatopiony obraz
Jarosław Pasztuła

z bursztynu
gładzią na szkle

obrazek komarzycy zanurzony
przed wiekami zdarzały się zjawiska

nie pamiętam ich

stworzone przez klepsydry
ziarenek przestrzennego piasku
upływem cierpliwości czasu

ślady

ślady
Jarosław Pasztuła

po śladach szukam cię
w płatkach białych róż

pustynia roztapia piasek
spieczone stopy

zielona oaza wspomnień
fatamorgana

na horyzoncie

się mijamy
mieszamy ze słońcem
twoje ślady są niewygodne

nie mogę zasnąć

nie mogę zasnąć
Jarosław Pasztuła

gdy myślisz o mnie
wtedy wiem, że nie będę mógł zasnąć,
gapię się w sufit widzę twój uśmiech, liczę barany,

zegar zbyt głośno tyka,

powietrze jakby gęstsze przenika,
czuję zapach po latach westchnień,
już za późno by zrozumieć dlaczego kocham cię,

a ty żałujesz, bo mi żal straconej chwili,

możesz mi powiedzieć
czy warto zapomnieć
lub cię mieć w pamięci na zawsze,

wracają bociany przytulone do ściany

razem

razem
Jarosław Pasztuła

już minęło tyle lat
jak spoina w murze
między cegłami ciągle razem

ileż wody upłynęło między nami
jakie było niebo gdy się uśmiechałaś
pomiędzy pocałunkami

czasami płynie wolniej czas
a my się spotykamy
tyle dzieje się
z nami mnóstwo dzieci

dziękuję za spędzony miło czas

wracasz myślami do lat
gdy byliśmy młodzi
to nic nie szkodzi

przepraszam mamy po tyle lat
wiele pytań
proszę wybacz ten ostatni raz

szukam cię ty
znajdziesz mnóstwo chwil
na kwiatach pełno motyli

rozkwitanie

rozkwitanie
Jarosław Pasztuła

rozkwitasz jeden raz
jak kwiat paproci
pośród światła nocy
zaczarowany ogród
patrzę zaczarowany
całkiem botaniczny

w oczach niedowierzam
piękno cały świat
nieznany to ty
obraz w reżyserii
pani nocy i dnia

ludzie nie wierzą że
można tak żyć
to się dzieje jak
pod powiekami
ostatni sen

całkiem niedawno
niemożliwe staje się
na wyciągnięcie dłoni
pamiętam ten sen pełen sensu

liście

liście
Jarosław Pasztuła

opadły liście
zamiata je wiatr

z lekkością spojrzeń
ponuro tutaj

szare drzewa jakby nagie
obdarte ze wspomnień
zakwitną wiosną

zazielenią w głowie
owoce wydadzą latem

biegnij tymczasem aleją
nie zamiataj pustych myśli

są jak liście w dzbanku
zasusz tak mnie na wieki na lata

gdy uschnę
rozrzuć prochy na wietrze

upadek Ikara

upadek Ikara
Jarosław Pasztuła

jak łatwo człowiekowi upaść ,
upadłem głową walę o mur,
poniżej dotykają antypody,
na kolanach, powyżej mrok

przesłania światło dnia,
w środku bezdusznie ,
pustka wypełnia ciało,
zimny, wilgotny moloch,

zapach pleśni, zgniłych jaj,
smród siarki, dogorywa żar,
popiół szary z czarnym
maluje dłonie, brudną twarz,

bez odwrotu, bez słów,
upadłem nie mogę wstać,
zaopiekuj się mną, bym
ocalił ciebie, dzieci i dom