Archiwum kategorii: Elżbieta Andrzejewska

Zapamiętanie

Zapamiętanie
Elżbieta Andrzejewska

Dzień dobry Tato
wspomnieniem dojrzałym
śladami wspomnień
co wprawiają w podziw
że dałeś radę kiedy trzeba było
bezpieczną przystań tworząc
domem.

Imię Elżunia
które wymawiałeś pamięcią wiodą
mnie w tamte klimaty
gdy słońce pustyni parzyło mnie w stopy
naszej podróży do Ksar Essouk w Maroko.

Milczałeś dużo lecz wsparłeś mnie wówczas
gdy niemal wszyscy mówili, źle robisz
Dałeś mi siłę ufając mi bardzo
pomogłeś iść dalej odwagą
wbrew temu co ludzie
wówczas szeptali…

Imię Elżbieta może dzięki temu
nie brzmi samotnie, gdy
czasem wiesz przecież…
muszę się zmagać jak ty się zmagałeś
nieco podobnie i nieco inaczej…

Rozumiem dużo i wiem dziś tak bardzo
no i przepraszam że zawodziłam
może za często
sama już nie wiem

amplituda życia

amplituda życia
Elżbieta Andrzejewska

Jakie to czasy
gdzie wszystko jest jawne?
a w szczególności to co mniej istotne
by w czasach dziwnej inwigilacji
stwarzać pozory wolności i prawdy.

Ukryta prawda to podziemie sieci
w tym jakże dziwnym zdalnym sterowaniu
człowiek jest rzeczą do niechlubnych celów?

Osłabić wartość zapisaną w dziejach?
no i co jeszcze….
warto się dowiedzieć wiedzieć
potrzeba odwagi.

Wszystko dostępne
wszystko dozwolone
portfel zwycięża lecz tylko pozornie
a szczęście w ludziach coraz mniej obecne.

Samotność w sieci
przy rodzinnym stole
pytań za wiele o stan posiadania
i przydatności ludzkiego istnienia
z terminem ważności jak rzeczy.

Ktoś powie smutne
tak, bo jest to smutne
smutek konieczny
że tak kreowana nasza rzeczywistość
cieniem Hadesu zwycięża okrutnie.

My jednak jeszcze wiele możemy
wykorzystajmy więc czas nam dany
by pooddzielać plewy od ziaren
co kupczą życiem na zmarnowanie
tylko czy chcemy?

Zechciejmy zatem nie ulec ułudzie
i zgłębiać prawdę na ile zdołamy
zadać pytanie dokąd zdążamy?
co warto zniszczyć a co ocalić?

Bądźmy tą solą co smak nadaje
wartością glebę nasyca
bądźmy nadzieją spowitą w dobro
chociaż jak mówią szlachetność nie w modzie
moda przeminie a człowiek zostanie
na skraju przepaści
nie drogi.

wolni i nie wolni

wolni i nie wolni
Elżbieta Andrzejewska

Ciszo moja co płyniesz strumieniem
cichutkiej wody
spełniając pragnienie
by w tej cichości wyłonić siebie
z wielu nadmiarów i powinności.

Nie tracić z oczu słów pełnych treści
bo są obecne zauważeniem
stąpać po ziemi mocno i odważnie
nie dać się mamić.

próba generalna

próba generalna
Elżbieta Andrzejewska

Jeśli odejdę
pozostawię imię
pamięcią licznych
aktów pamiętania
i może jeszcze coś o czym nie wiem
co smutek zmilczy
lub radość zaskoczy.

Jeśli odejdę
to przecież konieczność
przy narodzinach niewinnie obecna
Podziękowaniem wypełnię odejście
uśmiechem nikłym
dwóch światów

Spełnię tęsknoty pełne ideałów
o tej miłości co staje się wieczna
i poznam życie inne niż obecne
choć teraz łezka ale ta niebieska

W błękit spowita wciąż kłaniam się życiu
no i kochaniu choć pokaleczonym
no i przepraszam bo przecież jest za co
bo w wielkim chceniu wiele nieumienia.

Nic

Nic
Elżbieta Andrzejewska

Nic nie istnieje bez czegoś
coś nie powstaje z niczego
mgła się pojawia i znika
tęcza wskrzesza nadzieję.

Kwiaty wciąż zakwitają
ciągle niezmienną wiosną
a drzewa liście tracą
nie udawaną jesienią.

Zima w bieli obecna
zdaje się mówić wiele
budzi ze snu na jawie
nie mówi o powrocie.

To jeszcze oczywiste
że mamy pory roku
coś jednak ciągle tracimy
bez możliwości powrotu.

Jednak od nas zależy
jak wyrzeźbimy ten pejzaż
pomimo licznych hejtów
i podzieleniem w podziałach
braniem za credo życia
mowy tej z nienawiści.

Budźmy się ciągle do wiosny
rozumem własnym
nie zdalnym
uwierzmy bez przyczyny
w zasoby ludzkie i prawdę.

czas teraźniejszy

czas teraźniejszy
Elżbieta Andrzejewska

Dryfuje świat
do nie przystani
pozorem poprawności
wymawianej słowami
rzekomej i nie rzekomej
mowy nienawiści
i cisza ta pozorna
zamyka
pozorami niszczącej wolności.

Ciocia Zosia

Ciocia Zosia
Elżbieta Andrzejewska

Pamięci Cioci Zosi

Byłaś z nami wiek cały
ale brak Ciebie boli.
Pamiętam sianokosy i żniwa
chleby w piecu pieczone
mleko z pianką
zapach wakacyjnego lata
mały staw
grzybobranie
pelargonie i georginie
i jabłka w tajemniczym sadzie.

Uśmiech twój bardzo łagodny
słowa ciche i ciepłe
spracowane dłonie.

Słowo nie szkodzi
gdy coś nie wyszło
i delikatność codzienną
w spokoju który
pozwalał przetrwać letnie burze
wichury i wiatry
na kolonii gzie łany zboża
śpiewały pradawne pieśni.

Żegnam pamięcią
wspólnych chwil przeżytych
w domu pełnym dzieci
i zajęć rolniczych
jasnych świtów
i wczesnych zmierzchów
zjazdów rodzinnych.

Pamięcią odziewam ostatnie pożegnanie
słowami modlitwy
Wieczny odpoczynek
racz Jej dać Panie
niech odpoczywa w ramionach Nieba.

Pozostawieni

Pozostawieni
Elżbieta Andrzejewska

Pamięci Poety Wojciecha Banacha

Pozostawieni

Otwarty tomik
“Strzępy i pąki”.
“Wielorzeczne” spotkania.
Minuty na schodach
przy “Mamma mia”
i pośpiech jakby czas się kończył.

“Dzień jest jeszcze do przetrwania”
z Twoim wierszem
i myślą nieokiełzaną
że za wcześnie.

Wiersz smutkiem czytany
Zadumą przyjęty
“wracam do pojęć niemożliwych”
testamentem z poezji.

Nieposłuszna tym słowom
“Wymażcie ślady – żadnych wspomnień”
sięgam po zapis po raz kolejny
i jeszcze kolejny.

Sensy

Sensy
Elżbieta Andrzejewska

Umiała trzymać w tajemnicy swoje życie
Choć one ważyły
Ściągały w dół
Lub nakłaniały do wypłynięcia na głębię

Jej głębia miała swoje dale
Jak nie poznane lądy
Znaczone konturami pagórków
I zarysowanych górskich szczytów

Może po to żeby
Nadać sens swojemu istnieniu
Choć przecież sens ma w sobie wiele innych sensów

Które tracą swoje znaczenie
Chyba że były dobre
I zapisano je w Księdze Życia

Inne zaś niczym lądy nie zamieszkałe
Dobrzeją
Ukryte w niszy smutku

Odnajdywanie sensów
w zapisie drogi
Zdaje się być
Otwartością na zmiany
lub zapisem historii
Która ma imię.

Kocham

Kocham
Elżbieta Andrzejewska

Niósł ja w ramionach
Szeptał słowo kocham
Lgnęła do miłości
Wciąż od nowa.

Pomimo odejść najbardziej lubiła powroty.

Słowo kocham
Napełniało się miłością do piękna
Z ktòrego uczyniła szlak swojej drogi.

Niespełnienia ubrała w barwne szaty
W kolorach tęczy
Była kolorem
Była miłością

Taniec

Taniec
Elżbieta Andrzejewska

Tańczyłam z nim na białej sali
Płynęłam w ramionach przeznaczenia.
Jego czułość zapisałam w ciele

Byliśmy otuleni mgłą.

Taniec we mnie pozostał
Unosi mnie ku górze
W śnie który przytula marzenia
Ciepłym dotykiem nocy.

Był sobie

Był sobie
Elżbieta Andrzejewska

Był sobie człowiek
Aż pewnego dnia
Przestał Być.

Była sobie miłość
Nagle odeszła
Zaprzeczając swojemu istnieniu.

Była sobie dziewczyna
Ktòra nie chciała dorosnąć
Bała się kobiecości
Ktòra przecież mogła być jej sprzymierzeńcem.

Był sobie chłopak
Ktòry stając się mężczyzną
Wziął za przewodnika słowo
Odpowiedzialność.

Życie zaś bogate w łzy smutku i radości
I tym co co pozwala zrozumieć sens każdego doświadczenie
Z ktòrego rodziła się nadzieja
Wciąż trwało
Jako Dar.

Dzwony

Dzwony
Elżbieta Andrzejewska

Biją dzwony
Wchodzą w ciszę
Wydobytą z chaosu dnia
Budzą z uśpienia

Z głębi jestestwa
wydobywają prawdziwą treść
Bez przykrywania
Słowem super i o.k.

Dotykają szarości
Ktòra niczym nagość
ujawnia się bez osłony.

Biją dzwony
Skłaniając do refleksji
Z ktòrej wyłaniają się nowe sensy
Zaprzeczeniem że życie kończy się
Na ziemi.

Pojemne słowa prawda
Nabiera nowego znaczenia
Wszak biją dzwony…

Anatol

Anatol
Elżbieta Andrzejewska

Żył sam
Dopóki w jego samotności
Nie zamieszkała kobieta.

Zwinięty w kłębuszek
Schował się pod szafą
Pozostał tam na długo.

Pewnego ranka
Wyszedł
Niepewnie badał teren.

Kobieta znieruchomiała
żeby go nie spłoszyć.

Chodził przy jej nodze
Odprowadzał do furtki
Siadał w oknie
I czekał.

Ruchem głowy
Dawał znać
Że ma wątpliwości
Ona czy nie ona
Otwiera drzwi furtki
Po czym biegł do drzwi
By po chwili powitać mruczeniem.

W dniu rozstania
Gdy kobieta wyjeżdżała za granicę
Schował się pod szafą.

W innym miejscu siedział na dywanie
Przez trzy dni
Potem i on wyjechał do Katowic
Miał tam dobrze.

Ona też miała dobrze
W kolejnym epizodzie ktòry
Zainicjowało życie.

Gdy umarł kobieta była smutna
To były ważne chwile
Ktòre wypełniły wspomnienia czułością.

Był dobry i piękny
Ona był as piękna i dobra.

Ogròd miłości

Ogród miłości
Elżbieta Andrzejewska

W lawendowym pejzażu
Chcę się być
Zespolić z pięknem
Poczuć dobrostan tej chwili.

Dostrzec stokrotkę
Wykluwającą się z ziemi
W obecności przyjaznego trawnika.

Ròże w ròżnorakich odcieniach
sprawiają że szlachetnieją myśli
Ktòre wpływają do wnętrza
By zamieszkać w jego komnatach.

Dumne irysy
Wielobarwne astry
Pachnące piwonie i subtelne maciejki
Wielokwiatowe astry.

Społeczność piękna
Powracająca co lata.

Dobrze jest wspòłgrać z naturą
Usłyszeć muzykę wiatru
Dostrzec łzy deszczu
Płynące leniwie chmury.

Pokochać piękno i dobro
Zwiastujące jesień

To miłość…

czas na miłość

czas na miłość
Elżbieta Andrzejewska

Gdy ktoś i miłość obiecuje
To ja w to wierzę
Bo choć na chwilę chcę pozostać
W lepszym świecie

Lubię być adorowana
Czułym gestem
I słyszeć słowo kocham
Bez podtekstów

Dobrostan tej bliskości
I wszystkie krotochwile
Wpisuje w album pamięci
By pokrzepiało w chwili…

Gdy amor strzałę wyśle
Już po raz kolejny
Uśmiechnę się do siebie
i powiem czas na miłość
Nidy się przecież nie kończy.

Nie wiem

Nie wiem
Elżbieta Andrzejewska

Nie wiem
Czy zdarzy się to
Co drzemie w niszy marzeń
Zaniedbanych

Owo nie wiem
Jest miejscem do zapisania
Twojej obecności
Spotkaniem
Zwyczajnością w byciu razem
Uniesieniem się ponad…

Wiem że tęsknisz
Gdzieś tam
Daleko od ludzi
W sercu lasu
Wzbudzasz w sobie
Pragnienie powrotu

Czekam
I tulę się do białych brzózek
Wiem że rozumiesz
W czekaniu jest siła tęsknoty
Radość spotkania

Wszystkie doznania
Niezauważone
Przywracam wspomnieniem
Tęsknię.

Nic nie obiecuję
Tylko obecność
Na nic nie czekam
Tylko na obecność

Inna

Inna
Elżbieta Andrzejewska

Była liryczna
słaba i mocna
widząca to co ją skłaniało
do pomagania.
Zachwytów dla innych niezrozumiałych
i łez co same płynęły.

Mówili o niej nietuzinkowa
według wzoru powinności
przystając na to że inność
może drażnić jednakowość.

Wmieszała się w tłum pospolitości
i była inna
ciesząc się swoim istnieniem
milczącym uśmiechem akceptacji.

Inni też byli inni.

Śnieg

Śnieg
Elżbieta Andrzejewska

Płatki śniegu
tak nietrwałe
jak myśl ulotna
z trudem pokrywają trawnik
żywopłot i chodnik
jak myśl dobra
utkana z tego co dobre

Pada śnieg
pierwsze wiosenne kwiaty pokrywa
i szybko topnieje
jakby wiosna w nim zapisana
wyzwalała przetrwanie
małego kwiatuszka na trawniku
przed moim domem.

Dobrze jest mieć drobinę piękna
w jeszcze zimowy dzień
na przednówku wiosny
zatopić myśl w ukwieconej łące lada moment.

Bezdomność

Bezdomność
Elżbieta Andrzejewska

Kobieta z pieskiem mija posesję mojego domu
za nią podąża mama z dzieckiem
starzec bezdomny z dorobkiem swojego życia
na wózku dziecięcym
pogubiony młody człowiek.

ilekroć się spotykamy prosi o dwa złote
mówi,że ludzie nie rozumieją bezdomności
ma szklane spojrzenie i mówi ładnym językiem
zawsze dziękuje za zatrzymanie
mówiąc najważniejsze że pani ze mną rozmawia
jakby odczuwał wielką ulgę w powszechnie panującym
deficycie niezrozumienia.

Bezdomność ma tak różnie oblicza
niekiedy jest to bezdomność serca
które nie ma się gdzie ogrzać i bardzo ceni życzliwe słowo
lub nigdy nie zaspokojony głód troski
czy też miłości
którą potęguje utrata miejsca do mieszkania.

Różnie o nich mówią
ale to przecież ludzie
których upośledził los
a raczej przejaw jego nieprzychylności.

Wybrzmiewa muzyka życia
w molowym wymiarze dźwięków
symfonii pojedynczego życia
nad którym można się pochylić
i warto.

Tak nie wiele trzeba
Tak niewiele…