Monolog
Monolog
Marian Jedlecki
Przyzwyczaiłem się do sytuacji
w której ziemia rozchwiana obejmie mnie
za każdym razem kiedy wychodzę na spacer
ze zdziczałym kotem w szerokokątnym poświście wiatru
kiedy biegnę w wyimaginowaną przestrzeń
tak to już jest
a dzisiaj liczyłem gwiazdy
i za każdym razem była ich ta sama ilość
ale czasem kiedy ich nie widzę
żebym mógł policzyć
liczę dziury w niebie które po sobie zostawiają
więc kolejnej nocy podejdę na palcach
przed pokój byłego syna i usłyszę jak mówi
do kogoś a ten nie odpowiada
otworzę drzwi – nikogo tam nie będzie
cień tylko klęczał będzie
spoglądając na swoje rozkrzyżowane ramiona
więc wezmę stamtąd szczoteczkę do zębów
kilka jego zdjęć ćwiercią światła skrzydlne
i radio
Myśl Perły (m)
Myśl Perły (m)
Marian Jedlecki
Gdyby Niebo zgasło
bo dla mnie kiedyś zgaśnie
albo kolega latarnik będzie pijany
echo ślizgać się będzie po falach
myśl będzie co krok zgubi drogę
czy tylko w mroku?
po szklanych policzkach
popłynie samotność sztuki dla sztuki
cichego kodu morza
i jego zauwowalowanej tęsknoty marynarza
łagodnie przejrzystej
jak to w morskich dalach
moja perła traci na wartości
kiedy kładę ją na siwe włosy
trzęsie się z zimna
tylko jedna – twoja
na koniec uśmiecha się
bo nie zapomniała
jak być Kobietą
Wśród gwiazd
Wśród gwiazd
Krzysztof Kowalski
Latem łapię słońce
przy blasku promieni
cichy wiatr
pachnące kwiaty
zawołam
Odnajdę cię w otchłani
i zapełnisz moje myśli
cząstkami twojej postaci
Rozjaśnisz moje chwile
przy świetle księżyca
będziesz moją gwiazdą
Blaskiem aż do poranka
a potem zgaśniesz wśród chmur
kiedy zakończy się sen.
Drogą wśród gwiazd
Drogą wśród gwiazd
Krzysztof Kowalski
Po policzkach spływają łzy
letnich kropli deszczu
otwierasz w swoim sercu drzwi
by odkryć swoje marzenia
Spragnionych tamtych chwil
które nadeszły wiosną
miłości ukrytej w snach
która powróci nocą
Wśród blasku świecących gwiazd
błyszczących przy świetle księżyca
zapisanych w ukrytych wspomnieniach
rozproszonych przez wiatr.
Nikłość
Razem
Już niedaleko.
Już niedaleko.
Antonina Marcinkiewicz
Już niedaleko synku, niedaleko,
godzina może tylko,
a może dwie lub tylko trzy,
dadzą ci zupki i misia dużego,
a teraz kochany śpij.
Kotek też zasnął w kieszeni płaszcza mego,
o, nawet mruczy cichutko,
i on dostanie mleczka ciepłego,
na pewno już jutro raniutko.
Zaczynam utykać synku kochany,
chyba but jeden mam z innej pary,
to pewnie but Loni,
on został pod gruzami,
obok swej żony Tamary.
Już niedaleko, dobrze, że wózeczek
nie rozpadł się jeszcze choć stary,
wrócimy tu kiedyś, dom zbudujemy
i buty kupimy do pary.
Taniu kochana, toczysz swą rozpacz,
w głowie masz obrazy z piekła,
serce mi krwawi gdy myślę o tobie,
wiersz nie ma słów właściwych by pisać,
jak wielka jest twoja tragedia.
Żywotność zreformowana
Żywotność zreformowana
Antonina Marcinkiewicz
z kijkami dla zdrowotności
z uśmiechem do przodu
pełna ekscytacji
czystością morskiego powietrza
podziwia blask słońca
na tafli wody
i ucina miłą pogawędkę z obcymi
których tu nie bierze się pod lupę
czasem śmieje się radośnie
przeskakując kręte pląsy wody
po brzegu morza
a potem… potem
w jarskiej stołówce
co też dla zdrowotności
dokonuje bezpośredniej wymiany myśli
zaś wieczorem
przez okno sypialni
obserwuje księżyc kąpiący się w morzu
wspomina i marzy
Ułamki
Ułamki
Marian Jedlecki
Wygnać mnie z samego siebie
ale jak mam psychicznie przejść
przez własny Mur zamkniętej twierdzy?
Kiedy szturmuję siebie
i własną klęskę
bo świadomość nie może
widzieć siebie Zwycięzcą
jeżeli jestem królem samego siebie
cóż mi po Abdykacjach siebie
i tak zawróci bólem bo jest cierniem w sobie
w lukach pamięci i nie umie ustalić
kiedy się zaczął
albo był Czas kiedy nie było go wcale
przecież wiem –
nie ma Przyszłości prócz siebie
bezmiar obejmuje własny Czas
dostatecznie pojętny aby wróżyć
z niego Nowy Ból
bo ułamek Człowieczeństwa wciąż nie może
połączyć się w całość
bo znika zasada ułamkowego złotego środka
w sztucznym Świecie kształtując Człowieczy Los
więc dlatego gasną dla mnie wszystkie Słońca?
Ludzie z Mroku
Ludzie z Mroku
Marian Jedlecki
Każdą myśl tworzę słowem
ubieram w jedwabną koszulę
bo nie dałem siebie tylko jednej
jak gdyby ręka Wszystkości
usiłowała haftować Słońce
zaznaczać grubą krechą rzeczywistość
wy ludzie wełniani wychowani w Mroku
cóż byście wyczyniali sobą
blaskiem oddani cieniom
w południe z ciemnego Granatu
co innego później
kiedy siebie zmieniacie w pewność
zbyt pochopnie zbyt szybko
zbyt pewnie niepełną pewnością
ale Słowo które z zasady zbyt lekkie
sobą się w was staje
i żąda ofiary całopalnej od Życia nieprzerwanie
więc kim jest wtedy Człowieczeństwo
zasznurowane w Miłość?
Samotność
Samotność
Antonina Marcinkiewicz
poraniona chłodem
kucnęła na kamieniu
przy samotnym krzaku róż
znaczona bezładną ciszą
nieruchoma w zamyśleniu
wypełniona zapomnianą burzą żył
niedostępna dla radosnych
dźwięków życia
nieufna
jej młodość to wczorajsze światło
to bajka
o studni jabłoni i drewnianym płocie
to wczorajsze światło
Fiksacje z cyklu Stan Rzeczy
Fiksacje z cyklu Stan Rzeczy
Marian Jedlecki
Zagubiony w trakcie trwania
zagubiony w trakcie fikcyjnego dualizmu
kiedy świat mgli się w oczach
właśnie kiedy Wieczność ma się pogrążać
wraca oddech w sali ratunku
czasem z szumem skrzydła Gabriela się cofa
jak po tamtej stronie zniechęcona fala
ten będzie chciał zrozumieć jego tajemnice
jak marynarz co słyszał krzyk topionych
jak ktoś przerażany zbrodnią
i wszedł w obłęd Siebie
następnym razem zwlekać hamować tempo Czasu
niech stulecia wloką się leniwie
kołując Cykle
panie –
daj mi moc Herkulesa
bym zamiótł Stajnię Augiasza
albo kochał kobiety i ich cienie
daj mi Ojczyznę bym święcił jej pejzaże
lżył lub chwalił czoło wieku
jego nędzę do opisania dialektyki
albo ostatecznie daj wódki
abym pił i ejakulował
bo poetów trzeba zużywać
Światowy Dzień Poezji 21 marca 2022 roku
Światowy Dzień Poezji 21 marca 2022 roku
Ewa Walentyna Maciejewska
Światowy Dzień Poezji
21 marca 2022 roku
Dziś Poezja mała, duża,
niech się niesie, niech odurza
i nadzieję w serca wlewa,
gdy pięknieją wkoło drzewa,
kiedy kwiaty okiem bystrym
chcą oglądać świat najczystszy.
Na bezchmurnym niebie tęczę,
dużo słońca, jak najwięcej!
Aby wszystkie dzieci świata
mogły spotkać się i zbratać.
Wiatr przekracza mur, granice,
niechaj wolność płynie życiem.
Nie ma głodu, ani wojny,
dzieci mogą spać spokojnie,
mamy – kołysanki śpiewać,
tatusiowie dom budować.
Wysłuchajmy głosu serca
i posiejmy ziarna szczęścia.
Weźmy przyszłość w cieple dłonie,
pokonamy szare cienie.
Ogień blaskiem nas zjednoczy
i spojrzymy sobie w oczy,
aby przyszłe pokolenia
mogły życie w raj zamieniać.
Stan Skupienia
Stan Skupienia
Marian Jedlecki
Z moim Towarzystwem
staram się słowa nie rzucać
dlatego w samotności wydrukowanej
roje gwiazd odwiedzają i zaglądają w duszę
więc nie mam im za złe milczenie
choć gościnnie nie potrafię odpłacić rewizytą
bo i tak widzą podziw w mojej twarzy
widzą relatywizm uprzejmości
bo i tak będą badać wspólnotę
Rozszczepionego umysłu
mózg rozerwą na dwie części
a chcę zszyć
nie mogę
bo to nie są dwie połówki jabłka
pasują do siebie w sposób Żaden
więc Następstwo bezgłośnie się odplątuję
jak kłębek na podłodze
więc krzyczy że jest pierwszym z żywiołów
albo ostatnim jak kto woli
co posiadł moc oczyszczania w magii tabletki
jakby w kolejnym skupieniu materii
Boże
Zasypiam
Zasypiam
Sylwia Błeńska
kiedy otwieram drzwi do snu
wszystko w nim
toczy się jakby czas nie dotknął życia
wszyscy nieobecni nie przemijają
dalej toczą walkę z trudami życia
uśmiechając się
jakby to wszystko nie miało znaczenia
zapach dróg i starych kamienic
budynki i ścieżki po których szłam
idę
wolność
tu nie ma jej granic
kiedy wracam
mówię do zobaczenia
dziękując za każdy sen
i dzień
5.2.2022
Nadzieja jest siłą
Sofistyka Obłędu
Sofistyka Obłędu
Marian Jedlecki
Sofistyka Obłędu
Za każdą chwilę ekstazy (jeżeli jest)
płacę momentem udręki
w nierównowadze chybotliwej upadków uniesień
za każdą sekundę Szczęścia (jeżeli jest)
oddaję grosiwo nieufne nędzne grosze łez
zamknięte w szufladzie BYTU
bo w moich dniach pracują ciągle
ptaki myśli a tylko kilka z nich
tylko w zadawnione drogi
zwraca spojrzenie stamtąd
to w tych chwilach Niebo wiekuiście
pokazuje sofistykę obłęd
jako błękitno zielony błąd
to tylko szalbierstwo
siedzące we mnie zbyt jawnie
pozorem łudzi rzeczywistością Życia
gdzie pod ołtarzem Nieba
spożywam mój grzeszny chleb
popijając winem Nieśmiertelności
ale ja udając atom Wszechświata
zwijając uciekające liter
daję sobie prawo do olśnień
aby podróżować na skrzydle Anioła
goniąc ducha zgryźliwego
w niepełnej jego świadomości
BIAŁE BRZOZY
BIAŁE BRZOZY
Jadwiga Miesiąc
BIAŁE BRZOZY
odejścia bez pożegnania
wplecione w człowieczy los
i pamięć zakatowana
słowami ciężkimi
jak kamieni stos
przekleństwo oczarowania
i rzeczy których nie sposób
opisać wprost
nie dla mnie już
ogromny twych skrzydeł blask
utracony szczęścia smak
i niebo ukryte
w obłokach koszuli
został natury ogromny czar
zieloność wysmukła do chmur
nieustająca tęsknota
i wielka miłość ukryta
w cieniu białych brzóz
DLA CIEBIE UKRAINO EKFRAZA
DLA CIEBIE UKRAINO EKFRAZA
Jadwiga Miesiąc
DLA CIEBIE UKRAINO
E K F R A Z A
chciałam cię UKRAINO
w barwy ubrać twoje
słońce złotem zamalować
przykryć błękitem niebo
ale gdy zmieszałam kolory
obraz w zieleni utonął
w barwach świata nadziei
ale taki smutny jak moja dusza poraniona
bezlistne drzewa
niebo ogniem kolorów milczy
bez ciepła słońca
bez kwiatów bez traw
ale one wyrosną zakwitną
i nikt już ich nie zniszczy
Ponad
Ponad
Małgorzata Dziewięcka
Błękitne niebo, słoneczne pola żółtych słoneczników,
To Ty, Ukraino!!
Płacz, bicie, palenie, okrutne mordowanie
Wszystkich – dzieci, kobiet, sąsiadów
W zgliszczach kościoła setki ciał,
tu modlili się, była niedziela…
Ukraino! Ukraino!
Przed kulami, rakietami kryjesz się w piwnicach, schronach
Biegniesz, biegniesz tam – za Bug,
za granicą z Tamtymi sprzed lat szukasz bezpieczeństwa.
I czekają na Ciebie,
Płaczą z Tobą,
Przytulają, karmią, wiozą do domów,
Do schronisk dla Ciebie przygotowanych,
Przyjmują do siebie
Wystarczy, że paszport pokażesz matko i za darmo
Pociąg wiezie ciebie i twe dzieci, i starych rodziców
W głąb Kraju Wybawienia od szaleństwa wojny.
Nikt ci niczego nie wypomina…
Współczucie wznosi ich ponad Historię Swego Bólu
Dwieście, trzysta, czterysta tysięcy
Wciąż Ukraino biegniesz
a oni ramion rozwartych dla Ciebie współczuciem Miłosierdzia,
nie opuszczają.
Ukraino, Ukraino!
Błękitne Twe niebo, słoneczne pola żółtych słoneczników…
Samira
Samira
Małgorzata Dziewięcka
Londyn
Mokry przenikliwy dzień
Wysokie budynki okalają wąską przestrzeń ulicy
Przede mną tylko ta kobieta
Śpieszy się
Owinięta szarą wzorzystą tkaniną
Głowa spowita w burkę
Co tu robi? Co robi sama na tej pustej zimnej ulicy londyńskiej?
W jej czarnych oczach blask
tamtej ulicy w Aleppo
Zapach ciepła i pyłu pustyni
Szelest zieleni palm i błękit bez końca nad głową
Przemienia tęsknota ulicę…
Co było -wróci!
Wierzy!
Przemierza swe Aleppo śpiesznie,
by tęsknoty wystarczyło na dojście do supermarketu.
Małgorzata Dziewięcka
Londyn, 18.12.2021
Odyseja
Odyseja
Marian Jedlecki
Dreptać po Nieszczęściach umiem
Każda ich droga to rozkopany strumień
z bagna które przejść muszę
a w radości w cofnięciu na równej drodze
upadam pijany i opity koniecznością
zmiany rzeczywistości nicowanej
na uciechy wioślarzy z obrazu „Wioślarze” *
nie śmiej się – „zrozum wysłuchaj mnie” *
tak działa na mnie Rzeczywistość
ten likwor szaleństwa
stopić się w nim to ból jedynie
balastu dyscypliny wełniaka
trzymany indoktrynacją w meandrach głupoty
bo dać odpór szaleństwu
to obudzić z zamroczenia
Człowieka który Himalaje potrafi przeciągnąć
I to jest tak krzepiące że pisania nastaje potrzeba
a jednak nie chcę –
Natarczywość wymuszaną ponurą wizją
włożę do pociągów jadących w przeciwnych kierunkach
jak w przypowieściach co łamią się pierwsze
ale co będzie kiedy złamią się wszystkie
jeżeli Goliot się nie przebudzi?
i jak to powiedział Bóg,*
zakładając nogę na nogę,
widzę że stworzyłem całą masę problemów
ale bardzo niewiele w nich poezji.
*Obraz „Wioślarze” pędzla Gustave Caillebotte
* Czesław Miłosz z wiersza ”Przebudzenie”
* parafraza akapitu wiersza “do dziwki która zabrała moje wiersze”- Charlesa Bukowskiego
Serce płacze
Serce płacze
Antonina Marcinkiewicz
gdy ktoś chce podpalić twój dom
zdziwiony pytasz
-naprawdę
– niby po co
-dlaczego
myślisz że każdy ma słońce w sercu
że marzy być bratem kolegą
jak ty
nakładasz bagnet na broń
butelki napełniasz wybuchem
a serce ci krwawi przy tym
bo Wania z Moskwy twym druhem
on ciebie
albo ty jego
w obronie własnej ojczyzny
rozpłaczą się serca najbliższych
w żałobie dwie będą ojczyzny
gdy Bóg rozdawał rozum
dyktator nie zdążył z pewnością
demony nim zawładnęły
karmią go pychą i złością
Moja Apokalipsa (z cyklu Stan Rzeczy)
Moja Apokalipsa (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki
Czasem nagle Natura
uderza mnie w moich zmysłów twarz
jestem zmieszany zaniepokojony i chcę to zrozumieć
nie wiedzieć dobrze jak, po co ani co
dlaczego?
bo nikt mi nie nakazał zrozumienie
bo wszystko wszystkości i tak jest
jakie jest
i tak jest
jak jest
przyjmę to ale nie podziękuję jak „Miles Priscilli”*
aby nie „drogowskazić” ważności swojej
a jednak wyróżniam się z Niebytu
ułomną własną filozofią
szukam własnej wartości
czasem malejącej jak codziennie
przez przełamaną szufladę butów
ale ciągle ogromny w moim mniemaniu
z Kalwarią jaką jest Kochanie
matko od różańca –
dotknij mnie uczuciem bo miłość o której mówisz
tylko ona może być dla mnie Początkiem
wtedy wybiegnę z objęć samotnego pokoju
zdobędę kromkę czerstwego chleba –
wymodlonego –
i dam tej niewidzialnej nierealnej
ale niezbyt odległej od słów
które dają się same i zapadły w duszę
a wtedy stanie się moja Apokalipsa
*Postacie z opowiadania Longfellowa pt „Courtship of Miles Standish”
Okruchy miłości
Okruchy miłości
Ewa Walentyna Maciejewska
Okruchy miłości
spójrz głupcze jak pięknie na ziemi
stokrotka śle uśmiech obłokom
wysyłaj energii swej moce
zamieniaj złowrogość na pokój
przecieraj ze zdumienia oczy
kłaniaj się chwilom każdemu dniu
byś zdążył zrozumiał i poczuł
że siódme niebo jest właśnie tu
naprawiaj błędy osuszaj łzy
wybuduj mosty nad przepaścią
powiedzieć że kochasz nie bój się
podaruj okruchy miłości
nie chcemy wojny zniszczeń strat
wiosną niech zawsze słońce świeci
bez pachnie bzem kręci się świat
matki w ramionach tulą dzieci…
24 lutego 2022 roku
24 lutego 2022 roku
Ewa Walentyna Maciejewska
24 lutego 2022 roku
zadrżały dziś niebieskie polany
widmo wojny
stało się faktem
nie
nie chcemy pamiętać
bezsensownych
śmierci
smak krwi tylko
gdy rodzi się człowiek
bólu
nad życiem zwyczajnym
pragniemy
pokoju i miłości
wolności
i niepodległości
na kartach historii zapisany
poranek haniebnego ataku
i strachu
Ukraino Europo
jesteśmy solidarni
Zaduma
Zaduma
Antonina Marcinkiewicz
czasem rozsiadam się
w fotelu bujanym
kołyszę swoją dorosłość
i myślę
że nie trzeba mi ludzi
by dusza kwitła
i dojrzewała w swym własnym świecie
że ta samotność z wyboru wystarczy
nie znudzi
nie rozpłacze serca i łez
….. a jednak
gdy zapuka do drzwi sąsiadka
albo listonosz
odczuwam ciepło w sercu
znajduję szczęście w tym
że skrawek uśmiechu im daruję
i oni uśmiechną się do mnie
podrywam się by ujarzmić pustkę
panoszącą się we mnie
i przerwać trwanie w zadumie
Kohabitacja (z cyklu Stan Rzeczy)
Kohabitacja (z cyklu Stan Rzeczy)
Marian Jedlecki
Wygnać mnie z Samego Siebie
a może opluć-
to dopiero ogłuszona sztuka
bo jam mam serce niekonieczne
przedzierające się przez swój własny
chochoł z niedokończonej twierdzy
kiedy rozkopię duszę
czy to po własnej klęsce
Świadomość musi we mnie widzieć
Zwycięzcę –
skoro jestem w sobie kohibitacją
rodzeniem siebie i wzajemnie
cóż – obrońca Abdykacji
siebie przez Siebie
w ramionach Spiralnej
ja tułasz –
ja
ja Itaka
ja Odys
bo od początku Wybuchu
zliczam wciąż od nowa
niesforne drewniane paciorki
wydartego ciupasem różańca
z woreczka foliowego zakłamanych