o złamanym kiju

o złamanym kiju
Jarosław Pasztuła

zapieczętowany dramat
zbrodnia i kara
teatr w górę kurtyna
wypełniona sala
ostatnie krzesło

schizofrenia spowiła umysł
na deskach sceny zabrzmiało
ten jest chory ty to powiedziałeś
wykonać wyrok ubiczować słowem

padło brzemię
padło zdanie
chory nieuleczalnie
wiedziałem

będę bronił swojej postawy
chorych słabych
podobnym bujającym w obłokach

razi słońce w oczy was razi
wychodzę śmiało przed tłum
żyję choć raz umarłem
skupiony zamyślony

wiersze rodzą się z myślą
czytam je piszę
urojone wizje
zrozumieć chorobę pozwoli żyć

pokonaj lęk pokochaj siebie
pokochaj świat
ludzie męczą bardziej
niż ciężar na barkach

kołysane emocje liściem wiatrem
dać sobie czas
szybko ubywa nas
szanuj ludzi jakimi są
nie wbijaj słów niczym wojownik

nie zawróciłem
zawróciło mi w głowie
nie wierzyłem
dostać bilet w jedną stronę

na marginesie nie jest dobrze
czas nie zawraca myśli powracają
idę dalej śmiało dom rodzina
wszelkie złe certyfikaty zrywam

upadam powstaję
biała flaga nie dla mnie
biegnę dalej pokazać tym co uważają mnie za nic
po nagrodę w paraolimpiadzie
dosłownością mówią
patrzą w oczy zamyślone

służę Bogu
przemawia przez was do mnie
zawsze gdy pobłądzę
jestem
szczery fakt
zrozumiałem potrzebą żyć

pokazać jak można odnaleźć
szczęście w chorej głowie
biec przez życie
nigdy nie zapomnieć

każdej chwili iść za prawdą
wprost na Golgotę