Do zachodów słońca
Janusz Strugała
kosmiczną farbą wyściełane
całunem symfonii barw gaśnie
balladą i slajdem
balsamuje serce tułacza
uporczywe i niegodziwe
dech zapiera lecz gaśnie
zamyka horyzont
odwłokiem żółci i czerwieni
jak skalny obelisk
niepokorną drwiną
zaćmi niebo
zaczerni chmury
czas wracać
magiczny azyl
na tarasie pod niebem
syci oczy słońca wieczerzą
morze wierne w ciemnej toni
ostatnie kwanty światła
usypiają żeglarzy
freskami promienie
zlewają wieczorny ołtarz