Fragment mojej książki
Marian Jedlecki
Żadna rzecz na tym świecie nie istnieje bez sensu. Bowiem, jeżeli istnieje, to jest w tym sens zaprogramowany albo ma swoją logiczną przyczynę albo też jest konieczną. Sartrowska teoria egzystencjalizmu uczy, iż człowiek może być takim, jakim siebie stworzy – wszystkim albo niczym. Nikt bowiem z góry nie przesądza o jego wartości. Cóż jednak dzieje się, gdy osobowość budowana latami doświadczeń, zdobywanych uderzeniem pięścią w twarz, w jednej chwili ulega kompletnemu zniszczeniu? I to, co było dla niej wszystkim, okazuje się dla innych nic nie znaczącym pozorem, któremu odmawia się prawa bytu w wybranej przez niego sytuacji? Z jednej strony pozostaje rezygnacja kreująca postawę uległości i serwilizmu, poddawania się bez walki, zniechęcenia i zastygania w zrezygnowanej obojętności, postawa nieuchronnie prowadząca do zegizmu albo i do zupełnego samozniszczenia osobowości. A z drugiej strony – człowiek ma zawsze prawo do buntu wobec takiej rzeczywistości i a priori – do prób jej zmiany. Chciałem zmieniać świat. Doszedłem jednak do wniosku, że jedynie, co mógłbym zmienić, to tylko samego siebie. Aby istnieć, trzeba by mieć wokół siebie afirmację rzeczywistości, a nie konglomerat iluzji, złudzeń, artefaktów, które nie tylko trwają, ale są podatne na aksjologię zachowań.
Fragment mojej książki – “Ja, kloszard – czyli myśli pogubione”