Wszystko można zapomnieć
Wyrzucić za burtę życia
Jak kamienie z ogrodu
Zauroczenia
Ale tych chwil
Pięknych jak kwiaty
Z ogrodu Seramidy
Wyrzucić się nie da
Pół nocy przywoływałam
Szeptem
Westchnieniem
Krzykiem
Milczeniem
Najdroższe imię
Drżeniem rozkoszy
Całowałam Twe oczy
Byś je otworzył
I zerwał naciągniętą strunę
Pragnienia
Pół nocy unosiłeś marzenia
Zbierane przez tyle lat
Na leśnych wrzosowiskach
W plątaninie ciał
Odnalazłam pożądanie
Pocałunkiem i dotykiem malowałam
Tę piękną nagość Twej duszy
Rozkładałam uniesienia na brzegach nocy
I błagałam
By świt nie otworzył jej oczu
I nie zawstydził nas nagością
Jeszcze długo konałam
W uścisku szczęścia
I noszę teraz w sobie
Smak miłości
Słodszy od czekolady
Z likierem zaśnięcia