JĘZYK BEZ SŁÓW
Drodzy Państwo
Kiedy posłanka Krystyna Pawłowicz, nosicielka katolickich cnót wszelakich, ogłosiła publicznie, że wycofuje się z polityki i co za tym idzie, będzie trzymała zamkniętą hadką gębę na kłódkę. Nie uwierzyłem w szczerość i prawdziwość owej deklaracji, bowiem jej jakikolwiek powrót do życia publicznego i wrednych i podłych komentarzy jest pewny jak amen w pacierzu. Nie przypuszczałem jednak, że nastąpi on tak szybko i będzie prawdziwym powrotem rozwścieczonego potwora, przy którym smok wawelski jest niewinną atrakcją turystyczną. To jest nieprawdopodobne, aby być człowiekiem tak pozbawionym empatii przesiąkniętym nikczemnością i nienawiścią, żeby chwilę po morderstwie Adamowicza zamieszczać na czatach wpisy szkalujące Owsiaka, ryczeć werbalnie atakiem wściekłej, jadowitej gadziny, że OWSIAK MUSI odejść. Katoliczka pełną gębą Pawłowicz o mentalności babska z rynku sprzedającego kartofle, jak bardzo wrażliwa jest na krzywdę ludzi, świadczy jej odpowiedź na list emerytki, którą przytaczam w całości: „Trzeba było też sobie życie organizować, uczyć się, studiować, nie stać z boku. Z zazdrości chce pani, żebym była biedna, chora i zdana na łaskawość innych Jest pani zwykłą leniwą zazdrośnicą. Proszę wziąć się za jakieś zajęcie, to i zazdrość pani minie”. I to mówi ktoś kto ma tytuł profesora. Ta podła baba Krystyna Pawłowicz swoimi plugawymi wpisami upewnia mnie w przekonaniu, ze żarliwi katolicy z pierwszych kościelnych ław zioną największą nienawiścią do bliźnich. Po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, natychmiast w mediach rozgorzała dyskusja na temat języka nienawiści. Moim nieskromnym zdaniem to zabójstwo nie ma nic wspólnego z nienawiścią. To nie był zamach terrorystyczny jakiegoś ugrupowania wywodzącego się z terrorystycznego podziemia. Z prostej przyczyny – w Polsce nie ma terrorystów i mam nadzieję, że tak dalej będzie. Skrajna różnica poglądów rodzi skrajne zachowania, delikatnie rzecz ujmując. W przypadku zabójstwa Adomowicza może być tylko mowa o dokonanie tego czynu przez człowieka chorego psychiczne oraz jego ograniczonej świadomości z powodu zaniku uczuć wyższych. Biorący udział w dyskusjach o nienawiści wylewają krokodyle łzy, a jednak coraz więcej dziennikarzy i duchownych bez wstydu i zażenowania dalej posługuje się mową nienawiści. Podłe słowa nikogo już nie dziwią. Nie argumenty, nie dowody są siłą sejmowych i senackich obrad, tylko kłamstwa, pomówienia i oszczerstwa. W tej od lat toczącej się wojnie nie chodzi o rozwój i dobro kraju oraz pomyślne, godne życie obywateli, a o utrzymanie władzy. W tej bijatyce wszystkie chwyty są dozwolone., każde chamstwo, świństwo prowadzące do celu jest dozwolone i usprawiedliwione. Szuje dziennikarskie pracują na zleceniu swoich partyjnych mocodawców, wyspecjalizowały się w „odwracaniu kota ogonem„ udowadnianiu, że białe jest czarne, mieszaniu ludziom w głowach. Uzurpują sobie prawa do piętnowania i karcenia innych. Śmieszne to zachowanie zważywszy na to skąd ich ród. Ale jak się okazało można także bez słów mówić językiem nienawiści. Przykładem tego jest zachowanie „szeregowego” posła Kaczyńskiego, Mazurek i Terleckiego. Tu tupet i bezczelność poparta tchórzostwem sięgnęła zenitu. Od dawna myślę o tym, jak można by temu wszystkiemu urwać głupi łeb. Jedyną radą na uzdrowienie sytuacji, jest powstanie NOWEJ SOLIDARNOŚCI, która batogami rozgoni tą polityczną gangrenę.
I nie jest to moja mowa nienawiści, a konieczność chwili, bo zginiemy my i pchły nasze. To takie moje określenie Freudowskie, ale wszyscy wiemy o co chodzi, aby „odpowiednie dać rzeczy słowo”. Kto nam zaprojektował taki świat? Bez szczerości, współczucia, życzliwości? Czy to my sami, świadomie dokonaliśmy wyboru? W pogoni za „mieć” zapomnieliśmy, że życzliwość i empatia najbardziej są potrzebne do życia. Przypomnijmy sobie jak Niemen śpiewał, że ”Słowem złym zabija się jak nożem”. A Ty, co chciałbyś nam powiedzieć jakikolwiek Boże na niewinnie przelewaną krew? Nie pozwól, abyśmy ulegali animatorom nienawiści, i abyśmy zawsze pamiętali, że w każdym działaniu złe słowo zabija jak nóż.
Ot, co…
All rights reserved 2019 Marian Jedlecki