Gitarowa improwizacja
Jadwiga Miesiąc
Natenczas Muzyk gitarę ujął w swe dłonie.
Oburącz mocno przycisnął ją do piersi
I jak kochankę długo tulił i pieścił.
Z miłością spoglądał na strun ułożenie,
Jakby chciał najczulej ucałować ich drżenie.
Wzniósł oczy ku górze, zasunął wpół powieki,
Zdawało się, że odpływał gdzieś w obłoki
I rozłożył palce jak na klawiszach ciała
I wstrzymała na chwilę oddech sala cała.
I zagrał. Zrazu cichutko trącał strunami.
To gra wstępna. Szmer przeszedł między słuchaczami.
Nagle muzyka wybuchła głośnym tonem
I płynęła coraz szersza, coraz dalsza,
Coraz cichsza, coraz czystsza, doskonalsza.
Kunszt jego palców grę w arcydzieło zmieniał
I niósł się dźwięk rześki, miłością rozbudzony
I tonem rozkoszy jęczały wszystkie struny.
A on jak szalony błądził po akordach
Muzycznych jeszcze. Aż z sił opadł zmęczony.
Ręce rozkrzyżował, a wszyscy zachwyceni
Urokiem gitarowej sztuki bili brawa
Zachwytu. Echem szczęścia rozbrzmiewały ściany,
Powtarzały stoliki, wygłaszano peany.
Koncert ten w naszych sercach na zawsze
zapisany.