Oczami małej dziewczynki,
tej z portretu,
z poszarzałych ram,
patrzę z niedowierzaniem w lustro,
w głąb siebie.
To chyba jakiś fałsz.
Oczy smutne, bez radości dnia,
bez blasku słońca,
pomarszczone życiem cienie.
Czy to jestem ja?
Oj, ten podstępny czas!
Przez tyle lat urodę kradł
i teraz śmieje się.
Ale on nie wie,
że moje serce jeszcze tęsknotą łka,
że w nim jakiś ogień płonie.
Ocalone z resztek życia szczęście,
niech jeszcze długo trwa.
Niech miłością kwitną wciąż moje dłonie