Coś, co mnie denerwuje
Szanowni Państwo
Wiceprzewodniczący Episkopatu arcybiskup Jędraszewski nie daje za cholerę zapomnieć o sobie. Jego bezwstydna aktywność i zacietrzewienie w wynajdowaniu wrogów Kościoła katolickiego nie ma sobie równych. Co i rusz pojawia się w programach informacyjnych z wielkim oburzeniem (werbalnie) informując wszystkie dewotki z kółek różańcowych o odkryciu (czytaj namierzeniu) nowego demonicznego zła usiłującego zniszczyć Boży porządek i ład. Nic dziwnego, że za obsesją duchownego z Krakowa, rośnie jego popularność w kołach zbliżonych do tac kościelnych. Każde wystąpienie arcyobłudy Jędraszewskiego elektryzuje tzw. opinię publiczną. Powiedzieć o tym kapłanie, że należy do najbardziej kontrowersyjnych hierarchów Kościoła, to stanowczo zbyt mało. Leciwy wiekiem, ale młody duchem Jędraszewski potrafi kilkoma zdaniami wkur… nie tylko nieboszczyka, ale i wierzących w Boga. Ma do tego wielki talent. Mnie osobiście zastanawia krótkowzroczność i niebywała hipokryzja tego hierarchy. Z jednej strony wieszczy piekło tęczowej zarazy a drugiej nie dostrzega rozprzestrzeniającej się w klerykalnym środowisku pedofilskiej zgnilizny. Arogancja, cynizm, i relatywizm wychodzą z arcykapłana wszystkim porami i otworami jego ciała. Takie wybiórcze traktowanie tematu ośmiesza przemądrzałą eminencję. Jednak trudno mi uwierzyć w alergię na ludzi spod znaku LGBT wiedząc o jego zażyłej przyjaźni z innym zboczonym hierarchą Kościoła – Juliuszem Paetzem. Chciałbym doczekać się tego, że arcyobłuda w pięknych cyrkowych szatach liturgicznych powie w trakcie kazania, jak wierni mają zachować się wobec homoseksualistów w sutannach. Problem jest poważy i ważny. Przewiduję jednakże duża zwłokę, bowiem jego arcyłaskawość nie samą tęczową zarazą żyje. Ostatnio stał się cud, bo przypomniał sobie znamienne słowa św. Łukasza. Więc brawo – w końcu padły z usta hierarchy tak długo oczekiwane słowa samokrytyki. Na opamiętanie i powrót do korzeni ubogiego duszpasterstwa, na które nigdy nie jest za późno. Może wreszcie biskupie pałace przestaną być siedzibami dostojników Kościoła prowadzących rozpasany, pijacki i hulaszczy tryb życia. Staną się miejscem służącym bardziej zbożnym celom. Ale ja, jako sceptyk, osobiście jednak w to nie wierzę. Już kiedyś napisałem, że jeżeli katolicy zostaną uczciwymi ludźmi, a nie zakłamaną zgrają, to ja zostanę najpierwszym z nich.
All rights reserved 2019 Marian Jedlecki
Ot, co…