Te ptaki które wieczorem płynęły
śpiewały mimo wiatru i zatęchłych szarych
cieni dusz wśród nieszczęść
czyżby nic nie wiedziały
o nieubłaganym okrucieństwie nadziei?
strach więzi braci młodszych i rośliny
lek mnoży się w powietrzu
ale te ptaki-ptaki
cóż śpiewały dalej
nie wiedząc że światło wybaczenia
załamuje się w spływie czasu do przestrzeni
dzień skrył się w czarności tataraku
żal ściął obręczą rzeczy niepojęte
ukradkiem wszystko odchodzi
po stawie płyną szeroko smutki
ale te ptaki
te ptaki –
zaiste rytualne to pożegnania