MAMA KOCHANA

MAMA KOCHANA
Kazimierz Surzyn

Kiedy żyła dawałem
Jej kwiaty wdzięczności
laury sercowe miłości
cieszyliśmy się sobą

Teraz nad grobem
płaczę w zaciszu
różaniec odmawiam
pocieszenia szukam

Jak dawniej przynoszę
piwonie czerwone
bukiety kolorowe
rozmawiam czule

Mam w boleści serca
ciągle żywe ostatnie
nasze pożegnanie
na sali szpitalnej

Kiedy umierała
na moich rękach
do piersi wtulona
z losem pogodzona

” Synku nie płacz
ja wiem że sobie
w życiu poradzisz”
cichutko wyszeptała –

Dzięki Twym naukom
poświęceniu pokorze
daję radę dobrze
choć mamusiu tęsknię