Kiedy żyła dawałem
Jej kwiaty wdzięczności
laury sercowe miłości
cieszyliśmy się sobą
Teraz nad grobem
płaczę w zaciszu
różaniec odmawiam
pocieszenia szukam
Jak dawniej przynoszę
piwonie czerwone
bukiety kolorowe
rozmawiam czule
Mam w boleści serca
ciągle żywe ostatnie
nasze pożegnanie
na sali szpitalnej
Kiedy umierała
na moich rękach
do piersi wtulona
z losem pogodzona
” Synku nie płacz
ja wiem że sobie
w życiu poradzisz”
cichutko wyszeptała –
Dzięki Twym naukom
poświęceniu pokorze
daję radę dobrze
choć mamusiu tęsknię