Po burzy
Na ścieżce gdzieś tam
nie wiadomo gdzie
kałuża wysycha
pod krzewem ptak moknie
od ostatnich kropli deszczu
jak porannej rosy
które padają na lipcową trawę
niebo coraz jaśniejsze
wszystko wreszcie ucicha
lekki wiatr rozwiewa
pięknej dziewczynie włosy
łowię myśli nad marzeń stawem
mówię znów tak tak zamiast nie nie
słońce uśmiecha się w oknie
już nie przejrzy się kokieteryjnie
w kałuży
bo jej nie będzie
przepadnie
w ciszy po burzy