Wszyscy wokół mówią strachliwie
ale ja wiem dobrze ze starość jest mądra
ale ja się starzeję i żal mi młodości
z infantylnym jej widzeniem spraw
żal mi gry miłości i jej darów
pieszczoty dłoni kiedy mnie napotyka
kiedy wreszcie przyjdzie czas
gdy będę radośnie błogosławił
bez żadnej w sercu goryczy
dnie oddychające żywicą i wiosną
w ogrodach pełnych rajskich róż i wonnych słodyczy
szczęśliwy ten co może wieczorową porą
słuchać dzwonków z oddali
połączyć dłonie rozbawionych dzieci
zaręczyć je gdzieś
wśród krzaków malin
kiedy drobniutkie słowa
biegną za nimi