Przeżycia cz. 4
Robert A. Dyduła
“Przeżycia ” cz. 4
gdy kolejny dzień się zaczyna
wstaję spiesznie otwierając oczy
znowu jestem i to nie moja wina
poranek wraz ze słońcem raźno kroczy
piękny błękit nieba
lekko zachmurzony horyzont
żeśkie zdrowe powietrze
lekka bryza za zefirem przemyka
trudna decyzja
chwila zastanowienia
szybkie rachunki i przemyślenia
zbyt pięknie by dręczyć się obowiązkami
zbyt radośnie by popaść w rutynę dnia
biorę notatnik i pióro
zamykając drzwi jeszcze aparat
tak uzbrojony ruszam przed siebie
parkowymi alejami wśród bezlistnych drzew
ciągnie mnie hipnotycznie
piękno błękitu pod i nad
horyzontu linią
stąpając po piasku delikatnym
wilgotnie przyklejającym się do stóp
docieram do brzegu
siadam tuż u podnóża fal
szum silny lecz subtelnie
barwnie i dźwięcznie
szeleści w mej głowie
pióro wędrując po papierze
pisze opowieść dnia
wspomnienie życia
rysuje wyobrażenie teraźniejszości
teraz z kolei ja
Po myślach serfuję
niczym samotny ptak
po ruchliwym targowisku
słońce olśniło mnie dzisiaj
teraz ja fotografuję opowieść
dziś teraz zaraz i już
powspominam wieczorem
gdy dotrę do domu
by żegnać poranek dnia
witając uśmiechem nocy czarny blask
teraz ja
idę spać
dobranoc