Skanuję niebo beznamiętnie
oczy zamykam, morze szumi smętnie
Na wydmach uczuć krew cicho zastyga
srebrem wieczoru strumień gwiazd już spływa
Przelotne myśli w butach przemijania
odchodzą z wolna nie zbudzą cię z rana
Znikną jak ptaki spłoszone serca biciem
nigdy nie wrócą zadumane swoim życiem
Wiatrem podszyte nuty nadziei
popłyną razem do światła w tunelu
Ślady miłości minorową strużką
drukują losu rachunek, bo tak muszą
Świat znów się zbudzi, świt rozpali słońcem
wyleje światło na znużone mrokiem ścieżki
Załóż ten szalik pachnący od wspomnień
zanim słońce zajdzie proszę, przyjdź znów do mnie