W Mackach Obłędu ( kolejna cześć mojej książki)
Marcin Jodłowski
Coś niebywałego – zobaczyć cień kobiety, którą niegdyś pierwszą miłością się kochało. Nika – lubiłem się z nią kochać, ponieważ dawała rozkosz i sama potrafiła odczuwać rozkosz i nie wstydziła się tego okazywać. Dla większości mężczyzn nie jest nawet takie ważne, czy kobieta przeżywa miłość naprawdę, czy tylko zręcznie udaje. Mężczyźni w swoim zadufaniu powodują się ambicją po to, by zaspokoić swoje zaczadzone poczucie męskości z aplauzem dla swojej chwały dzielnego kochanka. Skąd to wiem? Litości – przecież jestem doświadczonym przez kobiety facetem. Na tym polega wtajemniczenie – macie prawo do każdego świństwa, róbcie, co chcecie, ale pamiętaj, abyś kobiecie okazał szacunek. Jeżeli będzie ciążyło ci katolickie sumienie, okaż skruchę przed kimś, przed księdzem, towarzyszami z partii, czy prostytutką. Przed tą panią nawet lepiej, bo za pieniądze wysłucha i nie będzie złośliwych komentarzy. To taka rytualna kąpiel, psychiczna ablucja. Kochamy próżnością, marzeniami, chęcią posiadania, kochamy ze strachu przed samotnością, z lęku przed życiem, kochamy z powodu rozczarowań, kochamy z wyrachowania, kochamy, bo należy kochać, kochamy, bo boimy się nie kochać, z obojętności, z rozpaczy, kochamy dla pozorów, kochamy byle jak. Nika kiedyś wierzyła, że pomogę jej przyszyć zgubiony cień, że guzik, który jej darowałem, jest kluczem do powrotu i może zastąpić pierścionek. Nika – dźwięk jej imienia zabrzmiał mi w uszach głucho i obco, jakby nie padł z moich ust. Stałem znieruchomiały w miejscu, do którego udało mi się przesunąć chyba przed godziną (przypominam, że to interferencja fal spowodowana zgęstniałym czasem) spowodowała kolokwialnie rzecz ujmując, poślizg Czasu. Nie mogąc znieść ciężaru ciszy narzuconej przez oddech Niki, spotęgowany opóźnionym biciem jej serca, wykorzystałem chwilę na wyjście z jej pola widzenia, tak abym mógł uciec w najdalszy kąt pokoju. Nika – niebezpieczna kocica – Nika, która kochała sex jak Francuzka kurtyzana, bez zahamowań, bez zadawanie idiotycznych pytań..cała Nika. Oboje nie zagubiliśmy się w świecie dorosłych, tyko pogubili zachłystując się otrzymany zbyt wcześnie dorosłością. Niedoświadczeni każde wybrało inne spojrzenie na rzeczywistość zapominając o splecionych dłoniach. I to był straszliwy błąd, bo Życie obrażone niedocenieniem przeze mnie darowanej pierwszej miłości, ukarało mnie rozszczepieniem osobowości z dalszymi konsekwencjami. Ale zostało tylko obraz ostatniego spotkania.
***
Chwilo zapomnienia, tylko moja, już niczyja, jak z chmur zbudowane, kształtne, ezoteryczne arcydzieło. Byłaś i będziesz zawsze dla mnie chwilą nieziemskiego szczęścia. Wyobrażam sobie w tejże chwili, jak z uśmiechem podchodzisz do mnie. Delikatnie dotykasz mojej twarzy, całujesz mnie. Zapach twoich włosów wyzwala we mnie zmysłowość i lekkie podniecenie. Muskam twoje usta, mocniej przyciągam do siebie. Pieszczę dotykiem, muśnięciem swoich głodnych ciebie ust. Przesuwam się niżej. Całuję twoją szyję. Masz na sobie tylko krótką przeźroczystą koszulkę, którą jednym ruchem zsuwam w dół. Moje dłonie wędrują po twoim szczupłym ciele. Dotykam twoich piersi… Pochylasz się lekko… Teraz całuję je, pieszczę ustami… Ich sutki są takie twarde, jakby czekały na mnie całą wieczność. Trzymam je w dłoniach, głaszczę, całuję znowu delikatnie. Muskam je ustami… mocniej teraz ściskam. Delikatnie ssie, zębami lekko gryzę. Czuję narastającą w nas falę pożądania. Językiem schodzę niżej i jeszcze niżej. Całuję wszędzie… wszędzie… wszędzie… Niosę ciebie do łóżka. Kładę na nim ostrożnie… Jesteś teraz tak blisko mnie… tak blisko… i taka kochana … Czujesz podniecenie, narastający w nas dreszczyk pożądania? Delikatnie rozchylam twoje uda… pozwalasz… całuję, smakuję językiem ich wewnętrzną stronę. Teraz jeszcze wyżej, język znajduje kobiecość. Czuję ciepło, jej smak… Jest taka wilgotna, taka gorąca i upragniona. Całuję namiętnie. Podniecona rozchylasz płatki. Pieszczę delikatnie językiem, dotykiem – i powolutku wchodzę. Mój język szaleje, penetruje każdy zakątek. Jestem głęboko… głęboko. Szybkimi ruchami pieszczę każde miejsce, z góry do dołu i na odwrót … Delikatnie gryzę wzniesiony pagórek, ssię go… Czuję twoje podniecenie… Drżysz cała… Cichutko jęczysz. Błagam… nie krzycz jeszcze… jeszcze nie teraz… Podnoszę cię teraz, stoisz przede mną… Rozpinasz mi koszulę… Ściągasz ją ze mnie …Całujesz mnie. Paluszkami pieścisz moje sutki, ustami muskasz cały tors… Czujesz jak pulsuję?! Widzisz jak bardzo ciebie pragnę, jak pragnę ciebie mieć całą… dla siebie… tylko dla siebie… Płonę cały pożądaniem – kładę cię na łóżku, podsuwam wyżej. Jestem blisko, bardzo blisko. Czujesz mój szybki, płytki oddech na twarzy. Całujesz moje usta. Mój ciężar przygniata. Podnoszę twoje ręce. Zaciskam dłonie w twoich i wchodzę w ciebie… powoli, delikatnie tak, aby nie sprawić bólu. Czekam… czekam…czuję jak cała się naprężasz. Wchodzę dalej, wchodzę do końca… Czujesz mnie w środku. Twoje uda oplatają moje ciało, twoje dłonie wędrują po plecach. Nasze nagie ciała wiją się jak węże w niesamowitym podnieceniu. Nie… one teraz tańczą. Ruchy są rytmiczne, równomierne. Przepełnione radosną chwilą połączenia. Teraz mocniej i szybciej wchodzę w ciebie. Tak, aż do końca… Do tego słodkiego bólu… pojękujesz, mruczysz do ucha… To spełnianie wyczekiwanego. Nagle zwalniam, wychodzę… Odwracam cię… Trzymam za biodra, podsuwam cię lekko w górę… Moje gorące dłonie przesuwają się po twoim ciele, pieszczotliwie dotykam pagórka. Nachylam się, by znów cię pieścić swoimi ustami. Twoją słodką kobiecość drażnię podniecony… wyżej… mocno… mocno… mocno. Tak, właśnie tak. Robię to szybko, gwałtownie. Czuję, jak doprowadzam siebie do szaleństwa. Moje szybkie, zwinne ruchy sprawiają, że chcesz mnie mieć jeszcze bardziej, tracisz głowę. Oooch… Teraz zwalniam, by ponownie wejść w ciebie. Szybsze i rytmicznie ruchy. Tańczysz razem ze mną. Wchodzę w ciebie szybciej, głębiej . Rozpycham każdą ściankę… do końca… i tylko słychać ciche odgłosy naszych nagich ciał, które rozkosznie odbijają się o siebie… Drżysz cała… To uczucie jest silniejsze od ciebie… Czuję wyraźnie jak pulsujesz, jak za chwile wybuchniesz… Rzucamy się razem na łóżko, twarzami do siebie. Twoje nogi oplatają mnie w pasie mocno, by znowu móc poczuć mnie w sobie, by czuć jeszcze raz, że jestem tylko twój… I jeszcze kilka namiętnych, gwałtownych ruchów… Ooooo…. taaaaak… i wybuchamy… Słońce zalewa dusze, a ty krzyczysz z rozkoszy, ja prawie umieram, odchodzimy w inny, lepszy świat… fruuuuuniemy oboje do gwiazd. Pojękujesz… Czujesz ten przeszywający dreszczyk w sobie ??!! To jest uczucie spełnienia.
To dlatego, że z tobą…
Tylko ty – szepczę ci z miłością do ucha
Tylko ty – odpowiadasz szeptem
***
Leżymy jedno przy drugim, nadzy, zmęczeni i spoceni. Dotykasz mojej twarzy. Całuję cię w rozwarte usta… Uśmiechasz się do mnie, czule…
Wiesz już bez słów, jaką radość mi podarowałaś… A ja ? Teraz już mogę uwierzyć w siebie. Może teraz będą już wspólne sny, kochana?? Któż to wie?!
Dobranoc, moja piękna.
Ja jednak spał nie będę… nie… nie tej nocy… nie teraz.
Mój drogi, mówisz do mnie z uśmiechem – są rożne rodzaje miłości, a każda z nich nadaje sens życiu, tego teraz jesteś pewny.
– Masz rację kochanie. Odpowiem słowami mymi ulubionej francuskiej piosenki Patricii Kass
Les Moulins de mon coeur”
Jak kamień, który ktoś wrzuca
Do żywej wody strumienia
Który pozostawia za sobą
Tysiące okręgów
Jak księżycowa karuzela
Z końmi z gwiazd
Jak pierścień Saturna
Karnawałowy balonik
Jak droga w kółko
Którą wciąż wytyczają wskazówki
Podróż wokół świata
Kwitnącego słonecznika
Twoim imieniem sprawiasz
że kręcą się wiatraki w moim sercu.
Ach ta moja wyobraźnia!