sadzą nieszczęść i lękiem się czerni
drętwieje nieczułym gestem
parszywa kamaryla
nasze serca jak piksele się mażą
w panoramie przeznaczenia
cichym strumieniem łzy popłyną
daremnie bezimiennie
pocztylion ostatni
zapuka do drzwi obojętnie
zostawi czarcią kopertę
na nic się zdadzą sakwy pierścienie
w szelfie niemocy popłyną cienie
sieci rzucone
opór daremny
świat kolorowo marzeniami usłany
będzie nijaki
próżnią jałową między 5G antenami