* * *

* * *
Alicja Kayzer

Nie wiem
którędy
chadza światło.
Przenika
przez tęczówkę.
Barwi
złotymi plamami
liście.
Chciałabym
zamknąć
je w dłoni.
Utrwalić
na zawsze
odblaski świtu.
W biegu
zatrzymać
amarantowe zorze.
W palcach
złaknionych
ciepła i promieni
dać schronienie
świetlistym aniołom,
barwiącym
łukiem tęczowym
nieboskłon.
Światło
trwa niezmiennie.
Omiata
Twoje oczy.
Przenika
przez rękę.
Zaciskam,
zaciskam
coraz mocniej.
Nie uśmierza
to tęsknoty
ani niepewności.
Oglądam
palce
pod słońce.
Ułuda.
Ułuda.
Na ręce
w pięść
zaciśniętej
swawolny motyl
nie siada,
ni ptak
w trzepoczącym locie.
Otwieram
więc dłoń
na nowo.
Światło
igra swobodnie.
Lecz w duszy…
W duszy
wciąż niepokój…