Archiwum autora: admin

Od świtu do nocy – nadzieja

Od świtu do nocy – nadzieja
Bronisława Góralczyk

wyszło słońce a z nim nadzieja
na wiosnę radosną i żwawą
jak młoda dziewczyna
jak chłopiec biegnący za piłką

odezwał się ptak a z nim nadzieja
na pieśni pogodne i ciepłe
jak dotyk twej dłoni
jak uśmiech serdeczny na twarzy

zakwitł krokus a z nim nadzieja
na miłość prawdziwą i szczerą
jak złoty pierścionek
jak słowa przysięgi przedślubnej

zapadł zmierzch a z nim nadzieja
na chwile spokojne i ciche
jak szelest listowia
jak szepty kochanków w alejce

nastała noc a z nią nadzieja
na sen kolorowy i błogi
jak fimu fabuła
jak bajka czytana półszeptem

Gliwice 15.04.2023 r.

Baśń tysiąca i jednej nocy

Baśń tysiąca i jednej nocy
Marcin Olszewski

Blask stroboskopów, światło na włosach
Miękkie fotele, walki na scenie. Wieczór
Piwo w szklance, uśmiechy tych które walczą
Postawicie na którąś, chłopaki? Oglądajcie

Potem noc. Dwa pokoje w domu. Zetknięcia ciał
Przyjemność, która dała początek czegoś nowego
W bardzo młodym wieku. Wieczór, rzędy, uśmiechy
Muzyka, przyciemnione światła. Gładkość ciała

Wizyty. Wspólne wypady do klubów, zakupy. Sen
Zwierzenia. Mapa ciał Warszawy, perfum na twarzy
Szminek po pocałunkach. Gdzie czas nie kończy się
Na seksie. Twój problem, moim problemem. Poradzimy

Masz zakupy do lodówki. „Jesteś moim rycerzem z bajki?”
Jestem. Z bajki nazywanej życiem. Gdzie nie pytamy się
Co kto robi i dlaczego, chyba że chcemy. Gdzie drinkujesz
By zabić stres i to czego tak naprawdę nie chcesz robić

Ile jest warta godzina życia, noc, tydzień? Ile jesteśmy
W stanie poświęcić dla realizacji potrzeb. Tych
Na chwilę, tych na całe życie. Nie ma takiej ceny
Nie wszystko za kasę. 100 i więcej kobiet

Spotkaliśmy się na drodze życia

Wiersz o miłości

Wiersz o miłości
Maciej Jackiewicz

Wołam cię z echem ukrytym w kwiatach
Instrumentarium gotowe już na spotkanie
Erato dziś podarowała dla mnie przesłanie
Rozmarzony znów wracam z końca świata

Sennik już jest zbędny choć był mi za brata
Zamykam rozdział pod nazwą: oczekiwanie
Otwieram już nowy: rozkosz oraz pożądanie
Me największe marzenie spełnione po latach

Oczekując na spełnienie niezliczone miesiące
Łaknę tak kochania gdy choć ciebie usłyszę
Oczy teraz załzawione niczym po rozłące

Świeca się dopala, milczę wtopiony w ciszę
Czule uspokajam serce jeszcze tak drżące
I wszystkie słowa w zakątku duszy napiszę

Modna żona

Modna żona
Bronisława Góralczyk

Co ci stoi na przeszkodzie,
By być wiosną z modą w zgodzie?…

Kup już dzisiaj ciuszki modne!
Modne buty, acz wygodne!

Zmień fryzurę (choćby teraz)!
Zajrzyj zatem do fryzjera!

Nie zapomnij też o twarzy!
Odwiedź salon makijaży!

Będziesz taka odmieniona!
Taka modna będziesz żona!

Gliwice 28.03.2007 r.

Zatrzymanie

Zatrzymanie
Antonina Marcinkiewicz

Uczucie pustki
tracisz poczucie bezpieczeństwa
lęk
boisz się ciszy
wszędzie stoisz na uboczu
szukasz po omacku
w odrętwieniu i mroku
pogłębia się rozpacz
nie potrafisz otworzyć serca na miłość
oczekujesz cudu
zdarza się że kierujesz oczy ku Bogu
i modlitwa staje się
balsamem na obolałą duszę

Sad

Sad
Bronisława Góralczyk

Spójrz, jak biało kwitnie sad,
jak się bieli przy nim świat
upojony aromatem młodej gruszy.

Nic, że deszczyk zaczął padać,
sad nam baśnie opowiada,
aby czułą strunę serca w nas poruszyć.

Gliwice 12.04.2009 r.

Słońce wysoko

Słońce wysoko
Agata Kostka

Samolot nisko.
Na jeziorze migocące
latarenki na falach połyskują.
Włosy strumieniami słońca
złotem się błyszczą.
W gorącu napięcie rozpuszcza.
Jest tylko Ta chwila
i Ja.
Bicie serca odbicie słyszę.

Ziemia blisko, poczeka

Łabędzie odpłynęły

Łabędzie odpłynęły
Janusz Strugała

Na próżno błagam niebo
Przegarniam wspomnieniami chmury
Zegar tyka falami
Nie czuję jego empatii
Drepczę po piasku, przecieram oczy
Wiatr w nie kłuje
Wiem, że ciebie tu nie spotkam
Tonę w kipieli uczuć
Coś pod nosem mamroczę
To jak nie rozpoczęta sonata
Dyrygent wyliczył tempo
Orkiestra nie zagrała
Łabędzie odpłynęły
Słońce zachodzi

Sonet

Sonet
Maciej Jackiewicz

Niepoliczone tomy poezji i bogate w treści
ile z tego ogarnąć umysł jeszcze zdoła
miliony pojęć i haseł co dzień i dokoła
a tu już pióro czeka i bibuły skrawek szeleści

Gdy powstaje strofa, którą natchnienie dopieści
bo jeszcze taka niewinna i jak niemowlę goła
składasz dzięki kiedy z pomarszczonego czoła
zroszonego potem – zrodziła się wolna bez boleści

Bowiem pisać to jak udręka i ekstaza zarazem
choć to nie rzeźba w marmurze i nie w szczerym złocie
wyraz co był myślą – nie może być bohomazem

Tak rodzą się wierszy niezliczone wciąż krocie
dziś nie pytaj czemu piórem a nie dłutem albo obrazem
ja nie piszę lecz serce w nieustannej tęsknocie

Ciągle młodzi

Ciągle młodzi
Bronisława Góralczyk

Zakochani, skrępowani,
szli, trzymając się za ręce –
jak w piosence.

Jeszcze młodzi, niedojrzali,
choć już sobie siebie dali
gdzieś w oddali.

Przyszła starość (nieproszona),
a na zdjęciu – on i ona
śpiący w łodzi…

i wciąż młodzi.

Gliwice 04.04.2024 r.

Czy będziesz ze mną

Czy będziesz ze mną
Janusz Strugała

Czy będziesz ze mną?
Tam, gdzie nie szumi wiatr
Tam, gdzie nie ma dat
Nie kwitnie kolorowy kwiat
Nie poproszę o rękę
Nie zaśpiewam
Choćbyś prosiła o piosenkę
Świtu ni zachodu nie będzie
Ukochanych oczu brak
Ich słodki blask
Też opuści nas
Zbliżymy się do siebie
Na odległość dusz
Nie usłyszę twojego szeptu
Wiesz, że mnie urzeka, no cóż…

 

Dziewczyna ze snu

Dziewczyna ze snu
Maciej Jackiewicz

Nadeszła nocą
stąpając cicho na palcach
by mnie nie obudzić
za wcześnie

usłyszałem melodię walca
kiedy mi pokazała
dwie piękne czereśnie

a jej króciutka sukienka
biała i czysta
odbijała sklepienie
rozgwieżdżonego nieba

była taka piękna
delikatna jak mgła
prawie przeźroczysta
miała oczy duże i błękitne
błyszczały niczym oceanu lazurem

czy czegoś jeszcze
do szczęścia potrzeba
kiedy się obudzę
uwiecznię ją piórem
na niezapisanej bibule

a na razie cudowny sen
jak najdłużej niech trwa
może jest królową moich wen

proszę tylko
niech nie znika nad ranem
gdy nowego dnia nadejdzie czas
zostań ze mną
tej niezwykłej nocy
a ja też pozostanę

tak przytulić pragnę ciebie czule
ten jeden
choć ostatni raz

by w hymn radości zmienić życia tren
uśmiechasz się teraz tak dyskretnie
niech los różę z ogrodu marzeń zetnie

jeśli to wszystko
to nie był wcale sen

Kocham

Kocham
Violetta Lesiak

Kocham
Czuję to całym sercem
Moja dusza wesoła nic więcej nie chce
A jakie to szczęście kochać
Mieć przed sobą życie piękne
Szczęściem jest kogoś kochać
i myśleć o kimś sercem
On jest gdzieś po lewej stronie
tu bije dla niego własne miejsce
Czuję lekkość duszy
a myśli unoszą się piękne
Obraz jego mam przed oczami
co zostaje na zawsze we mnie
Czy w nocy czy we dnie
kocham go całym sercem
a kochanie trwa wiecznie

Bezdomny

Bezdomny
Marcin Olszewski

Idę w mroku po śniegu do baraków na Kabatach
Napaść? A co może mnie jeszcze spotkać od tego?
Nie ma już rzeczy dziwnych i strasznych. Jest chłód
Mrok. Na ziemi danej bezdomnym na obrzeżach miasta

Baraki, barakowozy. Samotne matki z dziećmi. Dzieciaki
Z ośrodków dla nieletnich. Byli więźniowie nie mający domu
Byli narkomani. Poznany Marek Kotański. Drapiąca się Pani
Z przypadłością starczą. Dzieciak chcący rządzić

Bo wypierdoli telewizor „I będzie taki finał”

Zieleń dzikich Bieszczad. Oko w oko z sarną. Pierwsze raki
Z wody. Owczarze jak Asterix i Obelix u których został
Stasiek. Bo nie miał dokąd i do kogo wracać. Wybrał
Wolność wśród traw, której uczyłem się od Pankówy

Podgolone włosy. Opowieści o Gigancie, Jarocinie. Mięsa
Kawałkach. Wojskowy strój. Wojskowe buty. Walczymy
O swoją przyszłość. Tłumy ludzi wsadzają nas do jednego
Worka. „Precz. Nie chcemy tu narkomanów”. Nigdy nie brałem

Wyszliśmy z domu. Ojciec powiedział iż jak wróci

Zabije mamę, potem sam wyskoczy z balkonu

Czy jestem niechciany na ziemi, bo chciałem żyć?

Ogniska zapalne między bezdomnymi. My z tysiącem pism
Walczymy z mamą o normalny powrót do domu
Co przeżyłem na Kabatach, w Bieszczadach – moja ścieżka
Doświadczeń. Na zakręcie życia. W gronie niechcianych

Bezdomny. Tego się nie zapomina

Gdy uciekasz przed przemocą, alkoholizmem

Jeżeli chcesz powrócić. Musisz przeżyć. I zwyciężyć

rozkwitanie

rozkwitanie
Jarosław Pasztuła

rozkwitasz jeden raz
jak kwiat paproci
pośród światła nocy
zaczarowany ogród
patrzę zaczarowany
całkiem botaniczny

w oczach niedowierzam
piękno cały świat
nieznany to ty
obraz w reżyserii
pani nocy i dnia

ludzie nie wierzą że
można tak żyć
to się dzieje jak
pod powiekami
ostatni sen

całkiem niedawno
niemożliwe staje się
na wyciągnięcie dłoni
pamiętam ten sen pełen sensu

Przytuliłam…

Przytuliłam…
Bronisława Góralczyk

Przytuliłam noc do siebie
granatową i bez gwiazd
kiedy księżyc spał na niebie
utraciwszy srebrny blask

Przytuliłam świt markotny
zanim słońca zalśnił krąg
i nim czarny ptak samotny
wpadł jak liść do moich rąk

Przytuliłam dzień słoneczny
i błękitną nieba toń
nim poczułam wiew bajeczny
i wiosenną świeżą woń

Przytuliłam ciepły wieczór
i namiętność twoich warg
nim w gęstwinie liści mleczu
powiedziałam tobie TAK.

Gliwice 28.03.2024 r.

liście

liście
Jarosław Pasztuła

opadły liście
zamiata je wiatr

z lekkością spojrzeń
ponuro tutaj

szare drzewa jakby nagie
obdarte ze wspomnień
zakwitną wiosną

zazielenią w głowie
owoce wydadzą latem

biegnij tymczasem aleją
nie zamiataj pustych myśli

są jak liście w dzbanku
zasusz tak mnie na wieki na lata

gdy uschnę
rozrzuć prochy na wietrze

Zocha

Zocha
Bronisława Góralczyk

Gdzieś Zosiu rankiem wychodziła?
Czyś znowu z pieskiem się bawiła?
A może z jakimś kotkiem,
co ukrył się za płotkiem?

Gdzieś dzisiaj córko przebywała?
Czyś chociaż raz się dzisiaj śmiała?
Naturę masz okrutną (?)…
bo zawsze jest ci smutno.

Z kimś choć przez chwilę pogwarzyłaś,
czy tylko z kotkiem się bawiłaś?
A może jednak z pieskiem,
co uszka ma niebieskie?

Czy byłaś dzisiaj choć szczęśliwa?
Czy smutna znowu i lękliwa?
Samotnie spacerujesz –
a może źle się czujesz?…

Milczysz i w sufit wciąż się gapisz…
Powiedz swej matce, co cię trapi?
Wszak smutek twego lica,
twej matki nie zachwyca.

Powiedzże wreszcie o co chodzi?
Dlaczego sama wciąż gdzieś chodzisz?
Sama wychodzisz w ranki…
Gdzie twoje koleżanki?

* * *

Już chyba wiem w czym rzecz! – Pojmuję!
Tyś jest niezdrowa… ty chorujesz…
Wiem, córko moja śliczna:
TY JESTEŚ… AUTYSTYCZNA!

To stąd samotność twa wynika…
To stąd ty innych wciąż unikasz…
Ty żyjesz w swoim świecie…
I z sobą, moje dziecię.

Świat o tym sporo wie i gada,
więc dziś i na to będzie rada,
by pomóc także tobie;
i w życiu, i w chorobie.

A jako matka wszystko zrobię,
aby ci ulżyć w tej chorobie.
I na to znajdę jakiś sposób.
Poszukam go… Wśród wielu osób.

Być może, miną długie lata,
Nim wrócisz do mojego świata.
A póki co – trzymaj się Zocha!
Mama i tak cię bardzo kocha!

Gliwice 13.07.2007 r.

Dziś, O2.04.2024 r., obchodzony jest Światowy Dzień Autyzmu