Archiwum autora: admin

primavera

primavera
Marek Górynowicz

wybuchnęłaś wiosną
uśmiechem
po lewej stronie wiersza
musiało się wydarzyć
to niedzielne spotkanie

zagubiona jaskółka
co prawda
były dwie
nad krawędzią pustej kartki

zanim pojawiły się słowa
czekałem na końcu zdania
padał deszcz
a ty recytowałaś swoje niebo

Moje serce

Moje serce
Wiesław Harchut

Dla żony-róża czerwona.
Przyjemne ciepło,
które biło od szczupłej,
delikatnej dłoni.
Razem z zapachem,
oliwkowego kremu.
W trakcie składanego pocałunku
przypomniały jakie mam szczęście.

Usta poczuły smak
i zapach, kochanego ciała.
Oczy radośnie spojrzały w piękną twarz.
Dostrzegły rumieniec,
na lekko zrysowanej buzi.
No cóż, kocie łapki,
piękne, od uśmiechu.

Dużo zdrowia, skarbie.
Wszystkiego dobrego.
Samych spokojnych, radosnych chwil.
By oczy Twoje, nigdy
nie były smutne.
Dziękuję za cierpliwość.
Dumny jestem z Ciebie.
Cieszę się, że jesteś kochanie.

Czyżby wiosną zapachniało?…

Czyżby wiosną zapachniało?…
Bronisława Góralczyk

Czyżby wiosną zapachniało?…
Kot wygrzewa się na płocie,
bo mu słońca ciągle mało…
To już wiosna? – powiedz, kocie.

Bo i deszczu kilka kropel
na zwiędnięte spadło liście.
Spadł już też ostatni sopel.
Wiosna idzie – rzeczywiście!

A niech przyjdzie, niech nas cieszy,
niech się skwery zazielenią!
Nikt tą myślą dziś nie grzeszy;
wiosnę bowiem wszyscy cenią.

Gliwice 21.02.2022 r.

* * *

* * *
Marek Górynowicz

na bezludnej plaży
mewy przesiadują na moich słowach
nie dokucza im wiatr

w tle krajobraz zrywa się do lotu

Wstęp do Art poetica

Wstęp do Art poetica
Maciej Jackiewicz

pantum*

Szlachetny kto poetę czasem dziś zrozumie
a poeta często zrozumieć świat się stara
nowe myśli łapiąc niczym nutki na strunie
gdy miłość czuwa przy nim oraz silna wiara

A poeta często zrozumieć świat się stara
pogrążony w oceanie myśli znika w tłumie
gdy miłość czuwa przy nim oraz silna wiara
jak słowa się ułożą w spokojnym rozumie

Pogrążony w oceanie myśli znika w tłumie
filiżanka kawy dla niego jak ambrozji czara
jak słowa się ułożą w spokojnym rozumie
bo wena i natchnienie wszak jedna miara

Filiżanka kawy dla niego jak ambrozji czara
pisze strofy nie w pysze i fałszywej dumie
bo wena i natchnienie wszak jedna miara
czy każdy nim będzie kto napisać coś umie?

Pisze strofy nie w pysze i fałszywej dumie
szlachetny kto poetę czasem dziś zrozumie
czy każdy nim będzie kto napisać coś umie?
nowe myśli łapiąc niczym nutki na strunie

Ona jest piękna

Ona jest piękna
Jarosław Pasztuła

ona kocha mnie
w tę noc zamienię naszą miłość
w mokre prześcieradło

niebieski kolor mój ulubiony
na niebie księżyc zawstydzony
rumieni się patrząc nieśmiało

za oknem cisza spokój
owady dają o sobie znać

oddech głęboki
spocone ciała dotykają się nawzajem
tacy zmęczeni ciężko oddychając
zacementowany związek dwojga ludzi

w pamięci
na zawsze
na wieczność

zawsze czegoś brakuje
rozłąka kiełkuje

zostań na dłużej by nigdy
nie było zbyt mało
bądź pierwszą
żoną matką kochanką
bądź melodią bądź radością
drogą przez życie zawsze

we dwoje dopóki nie
rozdzieli nas
sprawiedliwy Bóg, starość i czas

Olszewo Przyborowo

Olszewo Przyborowo
Marcin Olszewski

Za ogrodzeniem z palisad drewnianych na sztorc postawionych
Czterech konnych, po dwóch przy bramach czuwa z pochodniami
Niewiasty, rycerze i dzieci śpią snem spokojnym pod skórami
Oby Bóg zachował nas i naszą ziemię w opiece

Mrok zasłony snu, przewrócony odruchem na drugi bok
Niemoc słowa, ciała, projektor wzroku z kolejną taśmą
Film, którego nikt nie zna początku i zakończenia
Może był, może jest rzeczywistością, prawdą, historią?

W oddali szachownica pól oświetlona blaskiem księżyca
Za ciemną ścianą lasu świat żyje swoim niepisanym prawem
Z mocnymi zębami, wzrokiem, słuchem i szybkością
Laur przetrwania do czasu kolejnego zwarcia

W głowach managerów spokój przed walką o udział w rynku
Nawierzchnię wykładziny czesze maszyna piorąca
Ochroniarz podrzuca kartę magnetyczną do góry
Magiczne liczby, fakty przemówią jutro na zebraniach

Miejsca istnieją, zmieniają się czasem z biegiem lat
Poza błękitem nieba, drewnem chat, mokradłami, lasem
Jestem tu, wyrwany z objęć skórzanych foteli i luster ścian
Śpijcie wiecznie w pokoju, Wielcy Architekci Rodu

Tęsknota

Tęsknota
Helena Krystyna Szymko

Tak bardzo boli tęsknota
i niedosyt czułości
człowiek, jak martwa rzeka
jest niczym bez miłości
pragnienia są jak kolce
raniące ostrzem serce
każda bez Ciebie chwila
staje się wiecznością
niosąc – echo pustki
i szarej codzienności

Kruchy kwiat

Kruchy kwiat
Helena Krystyna Szymko

Zasuszony od ciebie róży kwiat
dawnej miłości zew
tęsknotą pachnący wiśniowy sad
gdzie teraz jest ten świat
gdzie tej miłości czar
co pochłonęła nas
gdzie uczuć naszych żar
i wiśni obfity kwiat
co w serce moje wrósł

tak szybko przeminął ten czas
a dawne kochanie –
pozostawiło w sercu trwały ślad
tylko zasuszony w książce kwiat
przypomina mi ciebie
jest wspomnieniem –
naszych młodzieńczych lat

śniadanie

śniadanie
Marek Górynowicz

cofająca się noc
zostawia rysunki snów
teraz liczy się tylko poranek
znamię słońca przypomina mi o sobie

wszystko to bułka z masłem
i niepokolorowana filiżanka z kawą

Zapalać gwiazdy

Zapalać gwiazdy
Ewa Maciejewska Maciejewska

kobiety pragną
zwykłego szczęścia
cichej przystani
bezpieczeństwa

zapalać gwiazdy
nad łąką świata
spełniać marzenia
rodzinę kochać

wesprzyj ramieniem
słowem mężczyzno
razem
możemy osiągnąć
wszystko

nie pozwól na to
by miała czekać
nim (czy)
wrócisz z frontu
w rzece łez
znikać…

Miniatury poetyckie

Autorzy: Agata Kostka, Ewa Walentyna Maciejewska, Grażyna Kłosek, Kazia Gatys, Janusz Strugała, Laurencja Wons, Małgorzata Orzechowska Brol

Nocny taniec

Nocny taniec
Bronisława Góralczyk

Złote ćmy przycupnęły przy lampie,
ptak już zamilkł i ogród już zamilkł,
kiedy Zima tańczyła na skarpie,
potrząsając szklanymi soplami;

śnieg puszysty spod stóp jej tryskał
i błyszczący pędził w mą stronę;
rubinowe zabłysły ogniska
od poświaty lampy czerwonej…

Nagle fiołek pod skarpą zakwitł;
woń się niesie po całej ulicy…
a psy w budzie wpadają w psi zachwyt,
podziwiając kunszt baletnicy…

Ta zaś tańczy na skarpie jak w transie
i wiruje, i płynie jak chmurka…
aż zazdrości jej mistrz w kontredansie
(co się nocą błąkał po górkach),

zapatrzony w soplowe zwierciadła,
zasłuchany w przejrzyste ich tony.
Lecz tancerka, po chwili upadła
(pod me stopy) jak ptak raniony…

Ja w rozpaczy ją wzięłam w w ramiona,
zaklinając prosiłam z łez mocą:
Stań się, Zimo, jak czas nieskończona
i na wieki już tańcz! – każdą nocą!

Wtedy Zima spod stóp mych powstała
i miast tańczyć, mi tak zaśpiewała:

Raz tylko tańczę w roku,
dajcie mi teraz spokój…
bo gasną moje rubiny,
jak księżyc, co właśnie zgasł…
Zostawiam wam wspominanie;
prezent coroczny jedyny…
tańczyłam swój nocny taniec
na tej skarpie ostatni raz…

* * *

Złote ćmy teraz tańczą przy lampie.
Ptak nie tańczy… odleciał gdzieś w bok.
A tuż zaraz w ogrodzie (przy skarpie)
Zima drzemie… Zatańczy za rok.

Gliwice 22.11.2007 r.

O miłości…

O miłości…
Maciej Jackiewicz

Tak łatwo mówić o miłości bo czym są słowa
jeśli odlecą z czasem lub w sercu pamiętane
łatwo jest pisać o miłości jak z tobą zostanę
wiersz zadedykuję tobie moja muzo majowa

Tak trudno jest śnić o tobie gdy pusta alkowa
zimne noce po rozstaniu często nieprzespane
niełatwo jest marzyć o szczęściu nad ranem
jak się budzi spragniona dobrych myśli głowa

Nic nie jest proste gdy wszystko się gmatwa
bo najtrudniej miłość wyrazić nie słowami
nie rzeźbą i obrazem bo ars amandi niełatwa

Miłość okazać nie tylko kwiatów bukietami
by nadzieja która przypłynie kiedyś jak tratwa
ocaliła moją duszę od zapomnienia tsunami

Gdzie przydrożne kapliczki bestialsko zniszczone…

Gdzie przydrożne kapliczki bestialsko zniszczone…
Kamil Olszówka

W cieniu smutnych drzew,
Gdzie przydrożne kapliczki bestialsko zniszczone,
Smagane nocami porywistym wiatrem,
Rzęsistym deszczem o poranku obmyte,

Niewidzialne anioły przystają,
W smutku pogrążone rzewnie się modląc,
A w skupieniu tajemniczych modlitw ich słowom,
Stare drzewa się przysłuchują…

Tak chciałyby swymi niewidzialnymi skrzydłami,
Rozbite rzeźby Maryi osłonić,
Przed nocnymi rzęsistymi ulewami,
Szalejącymi bezlitośnie wichurami,

Tak chciałyby móc uchronić,
Rozbitych figur Maryi choć szczątki,
By dało się je symbolicznie skleić,
Gorliwą pobożnością ludzi dobrej woli…

Niekiedy przy księżyca pełni,
Stoją tak zadumane anioły,
Nieznane ludzkości anielskie swe myśli,
Kryjąc w wielkich tajemnic wszechświata skarbnicy,

A choć nie słychać modlitw ich słów,
Kryją one moc nieznaną umysłowi ludzkiemu,
Krzewienia w świecie dobrych uczynków,
Czyniąc zadość przedwiecznemu zamysłowi Bożemu…

Choć widziały całej Polski maryjne sanktuaria,
Bazyliki liczące kilkaset lat,
Tym szczególniej zwyczajnie im żal,
Wiejskich kapliczek zniszczonych ręką wandala,

Choć nie były wpisane do rejestrów zabytków,
Zbudowanie ich wiele nie zajęło czasu,
Świadectwem były pobożności ludu,
Trwając na rozdrożach mimo lat upływu…

Widząc bezlitośnie zniszczone kapliczki,
Będące niezatartym śladem pobożności,
Niejeden anioł skrycie łzę uronił,
Ofiarowując Bogu swe gorące modlitwy.

I nad bestialsko zniszczonymi wiejskimi kapliczkami,
Smutne anioły w niebie ronią łzy,
Poruszone do głębi widokiem tym strasznym,
Nie mogąc cofnąć tych czynów haniebnych…

A skrzące aniołów łzy,
Podobne bywają gwiazdom niedosięgłym,
Tak bliskie im w swej tajemnicy,
Zakrytej przed pysznych ludzi umysłami…

A skrzące aniołów łzy,
Mają moc kruszenia w sercach nienawiści,
Wrogich Bogu grzeszników zatwardziałych,
Podnoszących rękę na przydrożne kapliczki…

Dola trolla

Dola trolla
Bronisława Góralczyk

Pod podłogą w moim domu troll zamieszkał.
Rozpanoszył się na dobre dzisiaj rano.
Jest maleńki – mniejszy nawet od orzeszka,
który wypadł mi z kieszeni od katany.

Wiem, że kobold lubi śpiewać i to głośno,
bo o siódmej mi pobudkę drań urządził…
Intonował wciąż piosenkę bardzo sprośną –
jak to nocą do burdelu kiedyś zbłądził.

Kto uwierzy w takie brednie, kto uwierzy?
Chyba tylko szara myszka… ta bez nogi.
A mój chochlik – niczym chomik – ząbki szczerzy,
i od nowa „hit” swój śpiewa spod podłogi.

Ale długo nie pomieszkał skrzat-cwaniaczek,
bo gdy wyszedł przed południem na ulicę,
ktoś mu stanął ciężkim butem na kubraczek…
Teraz niosą mego trolla pod kaplicę.

Gliwice 06.03.2023 r.

O trzygłowej kozie

O trzygłowej kozie
Maciej Jackiewicz

Wpadła raz koza do Pacanowa,
bo czuła wtedy się niezbyt zdrowa,
cierpiąc na zanik weny,
wraz z syndromem migreny.
W dodatku koza była… trzygłowa.

Wysłali kozę zatem aż do Spa,
tam sprawdzą ile faktycznie głów ma?
Kozę znowu zbadali
o trzy głowy pytali.
Raz: chora, koza: dwa a trzy: to ja…

Koza wróciła do Nowej Soli,
trawy najadła się tam do woli.
Trzygłowa dziś pozdrawia,
tylko się zastanawia:
Czy od przybytku głowa nie boli?

Ofiarowanie

Ofiarowanie
Marcin Olszewski

Z wypalonym pochodnią miłości Imieniem
Na sercu, niczym znicz na ofiarę Amora
Z votum zdobycznym na srebrnym łańcuchu
Z pierścieniem oznajmującym zabraną duszę
Idę
Za Nią, dla Niej, na każde słowo wypowiedziane
Nie sługą pracy będąc, bo nie za dukaty
Lecz Jej spojrzenia, gestu, uśmiechu
Ona wie, że czar rzucony skutecznie zostaje
I znachor uroku tu nie odczyni
Ten jeden raz
Tylko jeden, pierwszy raz w życiu
Magia oczu
A stałem się wybranym
Przez Nią
Dla swego ukojenia
Dla Ciebie

Szacunek dla Żołnierzy Wyklętych…

Szacunek dla Żołnierzy Wyklętych…
Kamil Olszówka

Szacunek dla Żołnierzy Wyklętych…
W sercu każdego Polaka się tli,
Choć świat ułudą nowoczesności zaślepiony,
Zdaje się na złamanie karku pędzić…

Gdy zbrodniczego komunizmu macki,
Naszą ukochaną Ojczyznę oplotły,
Oni niewzruszenie na posterunku trwali,
Zawsze ideałom swym wierni…

Zimna rękojeść pistoletu,
Ostatni kęs chleba podniesiony do ust,
Przemoczony jesiennym deszczem mundur,
W partyzanckiej ziemiance dotkliwy chłód,

Były często ich codziennością,
Na którą niejedną księżycową nocą,
W cichych pacierzach skarżyli się aniołom,
Zwycięstwa nad komunizmem ufnie upraszając…

Lecz w tych strasznych czasach okrutnych,
Najbliżsi których musieli pozostawić,
Przenigdy o nich nie zapomnieli,
W sercach ich na zawsze pozostali,

Przez matki i żony wyszeptywane modlitwy,
W półmroku wielowiekowych kościołów gotyckich,
Mroźnymi nocami synów ich strzegły,
Przed strasznymi sowieckimi represjami…

Gdy mrok ziemię otulił,
Roniąc ukradkiem żołnierskie łzy,
Najbliższej przyszłości niepewni,
Wyszeptywali gwiazdom swe myśli,

Jedni marzyli o ucieczce na zachód,
W demokratycznym kraju bezpiecznym życiu,
Z dala od sowieckich mordów, rabunków,
Zarobionym w pocie czoła własnym groszu,

Inni za krzywdy najbliższym zadane,
Poprzysiągłszy komunistom krwawą zemstę,
Znosząc przeciwności losu wszelakie,
W uporze swym trwali niewzruszenie…

Zarówno na jednych i drugich,
W komunistycznym Raju na Ziemi,
Czekał szereg okrutnych represji,
Z ciężkim swym losem musieli się pogodzić,

Często podstępne aresztowanie,
Ponure ubeckie katownie,
Sfingowane procesy sądowe,
Dla wielu były śmierci wyrokiem…

Lecz przenigdy się nie poddali,
Strzegąc tej małej cząstki wolności,
Jaką był leśny obóz partyzancki,
W nieprzystępnych kniejach i borach ukryty…

Gdy z wolna zarysowywał się świt,
Wyruszali na kolejne zasadzki,
Nękali przejeżdżające sowieckie kolumny,
Toczyli z sowietami zażarte bitwy,

Z zdobycznych rkm-ów serie,
Dziesiątkowały sowieckie patrole,
Odłamkowych granatów eksplozje,
W rozległych polach niosły się echem,

Przed sowieckimi szykanami
Odważnie polskiej ludności bronili,
Wymierzali kolaborantom kary chłosty,
Pojmanych zakładników z rąk sowietów odbijali.

Płonęły Urzędy Bezpieczeństwa,
Gdy pod osłoną nocy w świetle księżyca,
Zajmowali niepostrzeżenie otulone mrokiem miasta,
Zabarykadowanym ubekom nie dając szans,

Często z ubeckich katowni,
Wydobywali wycieńczonych swych braci,
Bez zawahania oddając strzał celny,
Na okrutnych oprawcach wykonywali wyroki…

Wielu z nich zapłaciło najwyższą cenę,
Mężnie ginąc w nierównej walce,
W obronie Ojczyzny poświęcili swe życie,
Od Miłosiernego Boga otrzymując zapłatę…

Dziś tak wielu z nich,
Miejsc pochówku nawet nie znamy,
Zalany wapnem dół głęboki
Po wielu z nich zatarł ślad wszelki…

Lecz na zawsze w naszej pamięci,
Pozostaną niezłomni Żołnierze Wyklęci,
Pamięć o nich niewzruszenie się tli,
W duszy każdego szczerego patrioty…

– Wiersz opublikowany 1 marca w Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

dziki wiatr

dziki wiatr
Marek Górynowicz

nie mrugaj cieniem słońca
na alejkach wspomnień
słowa obracają się wokół drzew
pusty park oddycha jeszcze nocą
odrywamy się od rzeczywistości

moje życie zaczyna się z twoim pocałunkiem