Bardzo krzywym okiem część 2
Marian Jedlecki
Nigdy dotąd nie słyszałem o Agacie Steczkowskiej. A to siostra piosenkarki Justyny. Nie istnieje jeszcze ustawa, że siostry piosenkarek nie mają prawa pisać książek, ale może trzeba by takie prawo napisać? Otóż pani Agata napisała “wiekopomne” dzieło autobiograficzne, w którym wyjawiła najciemniejszy sekret rodzinny, notabene w Polsce znany każdemu ministrantowi i polskim wróblom. Otóż Agatę spłodził ksiądz z mamuśka chórzystką. To nie było in vitro, ale jakiż to ewenement w życiu parafialnym? Szczególnie, gdy wikary przystojny a chórzystka chętna. Zresztą stara prawda głosi, że podkładanie się księżulkowi grzechu nie czyni. Trudno pojąć cel wyznania p. Agaty, albowiem sperma księdza niczym nie różni się od spermy bez święceń. Tak jak woda z Lichenia w niczym nie różni się od mineralnej Cisowianki bez gazu. Proza pani Agaty wywołała ponoć turbulencje pośród licznego potomstwa Steczkowskich, co nasuwa niejakie podejrzenie, że reszta sióstr i braci przekonana była, iż poczęła się w trybie niepokalanego poczęcia.
Wreszcie ewenement – pani Beata Pawlikowska, pisarka, globtroterka, dziennikarka, ekspertka w niezliczonych dziedzinach, poliglotka, ekokapłanka i w ogóle królowa kiczu i nonsensów. Internet definiuje ową blondynkę jako najbardziej wpływową twarz przemysłu ogłupiania stylem ekożycia. Twórczyni bezcennych porad: “Jeżeli lekarz pali, pije alkohol albo coka-colę, i je przetworzoną żywność, to nie może być dobrym lekarzem. Koniec i kropka.” – przesądza pani Beata. Autorka terapeutycznych bzdur typu: “Jeżeli jesz śmieciowe syntetyczne jedzenie, to osłabiasz swoje ciało, jednocześnie osłabiając duszę i umysł.” Pal licho duszę, ale o razu umysł? Litości!!!
Owe damy wychynęły ostatnio z Internetu, mają prawo do popisywania się indolencją i bezmyślnością. Nie ma bowiem prawa, aby im tego wzbraniać. Panie owe istnieją wcale nie z powodu, że ich myśli drukiem spisane nie są wiele warte, ale dlatego, że ktoś te wypociny kupuje i czyta. Nawet, kiedy się później z tego śmieje. Ale skoro zacząłem Gribojedowem, to skończę Gogolem parafrazując go:
“Z kogo się dobrzy ludzie śmiejecie, z samych siebie się śmiejecie… Niepokalanie poczęcie.”
Ot, co…