Cierpienia rozdeptanych miłości
bez korzyści łez bez kolorów
o nic nie pytają wyzute z pozorów
one smutne złotej klatki
smutne jak wolność
to taka pora jak noc pełna sadzy
ze ślepych nie wypada wypędzać z domu
bo mocni żyją dłużej słabi mądrzejsi
gdy król stoi nagi
westchnienia grymasy gniją złorzeczenia
w ustach niemych i oczach spokorniałych
nie tykaj mojej dłoni wszystko w niej płomieniem
ukryj w kieszeniach nie gniewaj się
bo nic się nie stało
złóż tam zapach dodaj swoje imię
a ja znak twój rozpoznam
więc przyjdź znów uległa
aby zapomnieć
żeby wszystko rozpocząć od nowa