Coś, co mnie denerwuje
Szanowni Państwo
Socjaliści marzyli o likwidacji biedy. Nie posunęli się jednak tak daleko, jak pseudo komuniści z PIS u. Zawsze podkreślałem, że nie wolno mieszać w głowach ludziom, poprzez łączenie ekonomii z polityką. Wszelkie polityczne dogmaty i urojenia „politycznych mózgów” doprowadzają do kłopotów, bowiem zgwałcona ekonomia odpłaca się urodzeniem biedy. I w tym kontekście likwidacja biedy to nieszczęście, to ruina każdego kraju. To moje twierdzenie oburza retuszerów rzeczywistych, niektórych pięknoduchów i zwolenników równości, co absolutnie ( tu pozwalam sobie przypomnieć) nie jest zgodne matematycznym równaniem w ekonomii. Owszem istnieje pojęcie ekonomii politycznej, ale tu trzeba wiedzieć, iż jest to nauka czysto teoretyczna o charakterze pozytywnym, służąca poznaniu i opisywaniu rzeczywistości. Twórcą pojęcia Ekonomia Polityczna nie jest żaden marksista, czy polityk, a francuski ekonomista Antoine de Montchrestien. Naszym właścicielom Polski wszystko pokręciło się w tych ich mózgoczaszkach. Jedni obwieszają z mównicy sejmowej, że należą im się, chyba za nieróbstwo, nagrody pieniężne w kilogramach jak psu buda, inni przydzielają sobie milionowe nagrody traktując je, jako rekompensatę za poświęcony czas przy wyborach do PE, a inny goguś – taki w sutannie – ciągnie jak z dojnej krowy szmal na zbędne cele, które akurat nie w wymagają konieczności dofinansowania ze Skarbu Państwa, czyli z naszych kieszeni. Nawet oburzony Papież Franciszek oświadczył, iż dostaje perystaltycznego skurczu żołądka na widok ”owego”. Tymczasem zwykli ludzie maja poglądy zdrowsze na swoją rzeczywistość. W jednej z powieści Michała Bułhakowa, dwóch śmieciarzy dyskutuje nad obietnicami bolszewików – że wszyscy będą równi, wszyscy bogaci, wszyscy będą na uniwersytetach. I wtedy jeden trzeźwo myślący pyta „ A kto będzie wywoził śmieci” To teraz zadajcie sobie Państwo pytanie „ Skąd my to znamy i jak to się skończyło”. Historia ma to do siebie, że zawsze powraca, ale w rakowatej postaci. No, nam na szczęście z nieba spadli Ukraińcy. Tylko, że oni traktują przystanek Polskę, jako możliwość wyrwania się z własnej biedy i odskoczni na Zachód Europy. Ale jeżeli nowemu prezydentowi Ukrainy uda się reforma, to za parę lat my z biedy będziemy jeździli na Ukrainę budować im dobrobyt. Z tego wniosek oczywisty – ludzie nie są i nie powinni być równi. Muszą być silniejszy i słabsi, mniej lub bardziej inteligentni. Likwidacja tego stanu rzeczy jest niemożliwa, a nawet byłaby bardzo szkodliwa. Nas Polaków obiecywany dostatek mimo buńczucznych zapewnień Morawieckiego i jego spiritus movens, jakoś unika. Bo zwykłym ludziom w Polsce dostatek nie jest pisany z prostej przyczyny, bo kto pracowałby na rożnej maści złodziei, kombinatorów politycznych i tym, co się pracować nie chce, ale im się ”należy”. Dlatego ustala się takie progi podatkowe, które nie robią krzywdy bogatym, a wykańczają tych, co to ciężko i uczciwie pracują. Ale jeżeli jesteś uparty, na tyle szalony i masz nerwy ze stli, to popróbuj zarejestrować własną firmę. Zezwolenia, wypełnianie setek zbędnych rubryczek, aby św. Biurokracy poczuł się niezbędny, opłacanie PITów, CITów i PTU, koncesja, SanEpid idt. Od razu odechciewa się takiej mrzonki. Jasne? Tak, więc lepiej być biednym, zdrowym na umyśle, ale na tyle jednakowoż zdeterminowanym, aby chciało się podejmować nieatrakcyjne zajęcia. A jeżeli chce dostać za darmo zasiłek, musi się żyć w biedzie. Ktoś do diabła musi wywozić śmieci, zbierać u bauera szparagi i ciągle być biednym, ale podatki rujnujące codzienność płacić musi. No, więc jak to jest w tej naszej Rzeczypospolitej? Jesteśmy sobie równi? Jak widać Równość to mrzonka zaczerpnięta z powieści „Utopia” Tomasa Morusa.
Ot, co…
All rights reserved 2019 Marian Jedlecki