Archiwum kategorii: Alicja Haraśna – Kayzer

*****

*****
Alicja Kayzer

Cisza, cisza.
Jak cicho.
Nie zakłócaj
ciszy i chwili
muzyką,
radiem,
hałasem.
Zanurz się w nią.
Zanurz.
Śpieszysz się
do dalszej,
następnej …
Gna Cię niepokój.
A przecież ta nowa
będzie znowu chwilą .
Do czego
tęsknisz więc?
Wszystkie następne
podobne do tej będą.
Najwyżej ktoś inny
się załamie,
coś złamie
coś zrani
albo ptak przyleci
i siądzie na ramieniu.
Lub motyl na ręce

A może teraz
właśnie
nadfruwa do Ciebie?

Dokąd biegniesz?
Dokąd uciekasz?
Patrz,
jak jest pięknie.
Patrz jak słońce
radośnie świeci.
Piękne są chwile
a ty ich nie widzisz.
Ciągle biegniesz.
Biegniesz. Dokąd?

Zobacz jaka cisza.
Posłuchaj jak trwa .

Słoik będzie
zawsze słoikiem.
Durszlak durszlakiem.
Jabłko jabłkiem.
Czemu zatem
chcesz inaczej
później, dalej?
Czy rzeczy
przestaną
być sobą
i staną się inne?
Może tylko
słońce zalśni
na nich inaczej,
ukośnie…
Ładniej
albo gorzej.
Każda rzecz
jednako rzeczą
tą samą zostanie.
Czemu więc
tęsknisz za czymś
dalszym, innym?
Później, dalej –
też będzie
słońce, dzień.
I chwila.
Nie przeocz jej.
Teraz.

Mistyfikacja

Mistyfikacja
Alicja Kayzer

Mówicie
o laleczkach z porcelany.
O kukiełkach w teatrze.
Marionetkach.
Zamiast o prawdziwych
serca drgnieniach.
Bawi was to. Zachwyca.
Odwraca uwagę od rozpaczy,
która was toczy. Od czeluści
wypełnionej skotłowaną wizją
piekła. Tak…, lepiej zagłuszyć
udrękę i potrzeby duszy…
Wymyślić sztuczny dramat
niż spojrzeć w oczy swojemu
i po imieniu go nazwać…

Spojrzenie z niebios…

Spojrzenie z niebios…
Alicja Kayzer

Patrzę
z Nieskończoności.
Widzę miliardy
mknących punkcików,
miliony pociągów.
Każdy w inną stronę.
Do innego celu.
Do innej dla siebie chwili.
Do następnej. Następnej.
Do swojej wymyślonej,
wyśnionej, nie zawsze
prawdziwej przyszłości.
Pędzą. Jadą. Idą. Śpieszą.
A ja widzę znikomość
małych pudełeczek
mknących w czasie,
w niekończącej się,
nieodgadnionej przestrzeni.
Każdy z nich ciągle JEST.
Ciągle TERAZ. Mimo upływu
dla nich godzin, dni i lat…
One są i są… Mimo zmiany
pasażerów, zmiany masek
na twarzach, zmiany ciał
objętych zmurszałością.
Widzę je od lat. Od wieków
i po wsze czasy. Zawsze.
Zawieszone w niepojętej
dla ludzi Wieczności …

* * *

* * *
Alicja Kayzer

Zaglądał
słonecznik
w źrenice
moje
i kazał
patrzeć
w słońce.
Na
słonecznik
spojrzeć
mogłam.
Słońce
poraziło
moje oczy.
Tak
i na Piękno
które Bóg
stworzył –
bez
zmrużenia
powiek
patrzeć
potrafimy
a na Boga
nie.
– Tylko
do serca
przyjąć
Go
możemy.

Dépression d’amour…

Dépression d’amour…
Alicja Kayzer

Nie było alkoholu.
Nie było narkotyków.
Śpiew słowika jak opium.
Serce zgasło dla zorzy,
dla łąki. Tylko dla oczu
błękitnych wrzało.
Zapomniało
o przestworzach,
mchu seledynowym,
muśnięciu fal,
o tęczowym brzasku.
W oczy tylko modre
wpatrzone…

Zachłanność,
lecz powściągliwość.
Pragnienie naglące
a stulenie płatków.
Żądanie spełnienia.
I zamknięcie w sobie
Agresja i Ucieczka…

Czemu
nie uwzniośliłeś?…
Nie zrozumiałeś?…
Czemu zdeptałeś
arogancją
i despotyzmem?…

Nie wytrzymało serce
Twoje odrzucenia…
Nie zniosło serce jej
Twojej zachłanności…
Skryła się
przed żarem spojrzenia,
przed szaleństwem umysłu.
Przed burzą w sercu
i na twarzy.
Przed zaborczością.

A Ty?…
Zamiast ziemię
rozpromienić
marzeniem,
miłością, tęsknotą…
Zamiast
w poezję zamienić…
Przerwałeś Miłość.
Piękno. Bicie serca.
Życie Jej i swoje.

Pytanie

Pytanie
Alicja Kayzer

Zapytałeś
czy kocham niebo.
A jeśli kocham
To jakie? Błękitne?
Chabrowe?
I akwamaryną
rozmyte?
Czerwienią zorzy
zasnute?
Pełne chmur
czy blaskiem
jaśniejące?
Snujące się
marzeniem?
Potokiem górskim
spływające?
A może
ławą trawy zielonej
w wietrze rozszumiałej,
ze stokrotkami
patrzącymi
w oczy słońcu?

A TY ? – odrzekłam –
wiesz na pewno –
jakie Ty niebo kochasz ?…

Kwietniowy trawnik

Kwietniowy trawnik
Alicja Kayzer

Kilka krzaków w niebo spoglądało.
Trawy źdźbła ciekawie główki wynurzały.
Wiatr je musnął, słoneczko ogrzało.
Ufne i szczęśliwe na moment zasnęły…

I nagle się zbudziły
dreszczem zimna przejęte.
Nie poznają siebie wzajem,
białym puchem ogarnięte.
Piękne. Lecz nienaturalne…

Kto je ubrał
w szatę taką strojną?
Brokatową, lamową,
dreszczem przenikającą?
Skrzącą się tłumnie
przy dotyku
nieśmiałych promieni?…

Szkoda Ci odejść Zimo,
wiem. Lecz jak możesz
z m i e n i a ć
Piękno żywe w martwe?
Popatrz na twarzyczki
kwiatów blade. Pąki, listki,
łodyżki – wszystkie takie młode.
Ubrałaś je w strojne korale.
Szaty srebrem przetykane.
Posypałaś solą szronu.
Dałaś im piękno
niespotykane
Lecz odebrałaś życie.
Zejdź więc z tronu!
I nie odziewaj w perły
które uśmiercają …

Czy trzeba?…

Czy trzeba?…
Alicja Kayzer

Czy
trzeba czuć
dotknięcie,
zakreślające
kontur
twego ciała,
by mieć
swoje miejsce
w świecie?…
I poczuć się
realnym,
potrzebnym?…

Dotykają
nas ręce,
usta, słowa,
kropla wody,
słońca muśnięcie.
A dusza w tych
dotknięciach,
nie tylko ciało –
promienieje…

Chyba,
że kula,
kamień,
cios,
gruda błota…
Wtedy
nawet światła
wchłonąć
w siebie
nie możemy.

Zagubieni

Zagubieni
Alicja Kayzer

Patrzymy
w swoje serce,
które nie wie
dla kogo
ma bić.
Bije więc
dla siebie.
Marzeniom
otwiera oczy.
Dłoniom,
źrenicom
blask przywraca
i samotności
nie czuje.
Tylko nieraz,
gdy spojrzeniem
podniosłym
twarz rozświetla
i odsłania siebie –
omdlewają
jego głębią
inne,
nawet obce,
równie czułe
serca…

Próżne Słowa

Próżne Słowa
Alicja Kayzer

Nie wyznawaj
więc Miłości
Nie wypowiadaj
słowa kocham….
To nic nie zmieni.
Zaczarowany słowik,
wstający o brzasku.
Zaczarowany
szmer strumyka…
Zaczarowana jarzębina,
która się rumieni.
Obłok w swej śnieżysto-
fiołkowej puszystości
pozwolą mi zapomnieć
o twej dalekości.
I swym szeptem
ukołyszą mnie
miast Ciebie –
wspomnieniem,
szelestem,
mroku westchnieniem.
Tajemnie i słodko
do zaczarowanego snu…

* * *

* * *
Alicja Kayzer

Nie wiem
którędy
chadza światło.
Przenika
przez tęczówkę.
Barwi
złotymi plamami
liście.
Chciałabym
zamknąć
je w dłoni.
Utrwalić
na zawsze
odblaski świtu.
W biegu
zatrzymać
amarantowe zorze.
W palcach
złaknionych
ciepła i promieni
dać schronienie
świetlistym aniołom,
barwiącym
łukiem tęczowym
nieboskłon.
Światło
trwa niezmiennie.
Omiata
Twoje oczy.
Przenika
przez rękę.
Zaciskam,
zaciskam
coraz mocniej.
Nie uśmierza
to tęsknoty
ani niepewności.
Oglądam
palce
pod słońce.
Ułuda.
Ułuda.
Na ręce
w pięść
zaciśniętej
swawolny motyl
nie siada,
ni ptak
w trzepoczącym locie.
Otwieram
więc dłoń
na nowo.
Światło
igra swobodnie.
Lecz w duszy…
W duszy
wciąż niepokój…

* * *

* * *
Alicja Kayzer

Dusza nasza – powiadają-
w ciele naszym się mieści.
Kształtuje myślą, raną,
wiedzą i błogością.
Cierpieniem. Szczęściem.
Zmysłów doznaniami.
Bólem i radością…
Czemu kipi więc.
Wynurza się.Rozrywa okowy
jak korzonki kwiatów blade.
Niczym nowe pędy ziemię.
Nie chce być w zamknięciu,
w muszli kruchej, w łupinie,
z przemijania pieczęcią.
Biegnie do przetworzy.
Srebrzystych obłoków.
Ku niebu. Ku słońcu.
Może więc dusza
nie ciału przynależy?
Ono może tylko redą,
chwilą odetchnienia,
jedynie przystanią
w drodze do Wieczności?

TRYPTYK o Papieżu

TRYPTYK o Papieżu
Alicja Kayzer

“Nie lękajcie się. Otwórzcie, otwórzcie drzwi Chrystusowi…”

***

Pochylona postać.
Jasność bijąca z twarzy.
Ciepło dotyku ręki,
głaszczącej ze wzruszeniem
i tkliwością główki małych dzieci.
Uśmiech i światło promieniejące,
mówiące o Dobroci i Miłości,
niesionej strapionym i potrzebującym.

*
Chodziłeś na błonie, gdzie
ubrane kwieciem grusze,
wiśnie, śliwy, stokrotki,
krokusy,zawilce niebieszczące.
Gdzie limby wiecznie zielone
a w ogrodach dalekich
jabłonie kwitnące.
Napawałeś oczy majestatem gór.
Widziałeś wartkim strumieniem
potoki płynące. Klękałeś
w podzięce i pokorze
w zachwyceniu nad pięknem
stworzenia boskiego.
Czułeś, żeś okruszek
naprzeciw gór i dolin,
stworzonych przez NIEGO.
Stałeś się wtedy równiną
dla cichego otwartą przepływu.
Widząc jak świat się chwieje
w swych blaskach, ułudach
i w tęczy mirażach zanika,
upada, więdnie i przemija
– jak i człowiek przemija…
Przestałeś troskać się
żeś liściem na wietrze.

Doznałeś olśnienia,
że liście są po to, by spadać
w drodze, Boże, do Ciebie –
albo radośnie, barwą zrozumienia,
iż człowiek tylko w Chrystusie.
Albo też zszargane wichrem,
burzami, gradem, łzami zagubienia…

Niosłeś więc uśmiech na twarzy.
Słowo dobre krzepiące. Radość
po drodze spotykanym.
Dzieciom, chorym, ludziom
zatroskanym. Dotyk Miłości
osobom cierpiącym,
sam cierpiąc tak wiele.
Cześć Ci więc, Ojcze Święty
za serce Twe, które żywym
przykładem – jak w skrzydła aniele
może być ludzka postać przybrana.
Ból. Miłość. Troska i Cierpienie.
W kruchym jednym człowieczym,
ale jakże pełnym Ducha Świętego
i Poezji Boskiej – ciele.

*

Pochylone plecy,
rozpalone skronie
Serce Dobrem i Miłością płonie.
Serce widzące Chrystusa
w każdym człowieku cierpiącym.
Podnosili oczy trędowaci
w swoim odrzuceniu,
w bólu nieustającym.
Tyś wiarę w człowieka,
w Miłość im przywrócił,
Ojcze święty. Santo subito.
Santo subito. Santo.

Olśnienie

Olśnienie
Alicja Kayzer

Spotkałeś ją niepozorną,
zmęczoną codziennością.
Przytłoczoną obawą,
że sama, że dla nikogo.
W źrenicach tlił się
ognik niespełnienia.

Od błękitu chmur
rozbłękitniały
nagle jej oczy.
Zza rzęs mignął
blask oszołomienia…

Nie szukałeś już więcej.
Nie czekałeś.
Nie wypatrywałeś…

Już wiedziałeś,
że wasze oczy
szukały się
na serc dopełnienie.
Na Wszechświat
wspólny.
I przeświadczenie,
że tylko RAZEM…

Zawirowanie

Zawirowanie
Alicja Kayzer

Nie wiem.
Nie wiem…
Nazywają to
ambiwalencją.
Chcę cię spotkać
i nie chcę.
Pragnę –
mówię, że nie pragnę.
Tęsknię
za bliskością,
za dotknięciem.
Piszę,
że miecz obosieczny
musi być między nami.
Tak. Musi…
Jeśli bowiem
blisko siebie
będziemy –
tylko miecz,
który ciało
nam zrani –
powstrzyma,
obroni…
Ale tylko
być może…
Przed dotknięciem.
Siłą magnetyzmu,
która
nieoczekiwanie
zakwitła nad nami
i w n a s …

Wibracje myśli

Wibracje myśli
Alicja Kayzer

Spojrzyj chociaż raz
w moje oczy. Poszukaj
w nich wiatru i burzy,
która mieszka we mnie.
Same słowa sączone
w dzień czy w nocy
nie wystarczą. Mówisz
Patrz, są gwiazdy, niebo
się chmurzy, będzie deszcz.
Lubię deszcz – odpowiadam.
Lubię, gdy krople zraszają
mi usta, ręce, rozpryskują się
cicho o włosy moje, czoło…
A jeszcze bardziej…
I w szalonej męce –
przerywam,
by nie wykrzyczeć
wszystkim wkoło,
że Cię kocham.
I że jeszcze bardziej…
tęczowy, rosą przepojony
spacer bym lubiła,
gdyby trwał z Tobą.
Ale Ty milczysz.
Czekasz, bym mówiła dalej.

Mówię. O ptakach, ich duszy
i naszej, o dniu, nocy, ludziach,
podłości, odwadze, silnej woli
i pianinie,o egzaminie,rozmowie,
czyjejś szlachetności. Nic o nas.
O zwykłym chłopaku i dziewczynie,
którym dobrze ze sobą…

Boisz się spojrzeć we mnie.
Boisz się pokazać siebie.
Patrzysz marmurowym
spojrzeniem, spod którego
nie widać ognia.
Znajdź w mych oczach to,
czego szukam w Twoich.
Przemień je w płonące
wspólnym blaskiem pochodnie…

Spójrz chociaż raz głęboko
w moje oczy. Znajdź w nich
wiatr i burzę, która mieszka
we mnie. Odważ się znaleźć
w nich tyle mocy, ile trzeba,
by splotły się na zawsze ręce.

Zaduma jesienna

Zaduma jesienna
Alicja Kayzer

Ptaki odleciały
Liście już zdeptane.
Szaruga. Jesień w sercu.
Jesień na twarzy.
Skostniałe z zimna ręce.
Gdyby chociaż uśmiech
czy uścisk dłoni
życzliwej, rozgrzewający.
Ale nie.
Wśród tej szarości
ani jednej smugi światła
ani barwy jednej.
A do tego słowo
cierpkie i raniące..
Tak, …kamienie są po to,
by nogi nam raniły…
Chwalę je więc, że są,
że pośród nich istnieję.
Lecz słowo
które jest kamieniem?…
Też je błogosławić?
Też za nie dziękować?…
Obojętnie przejść?…
Być może… Być może
krzyż, który mamy nieść
to właśnie słowo nas raniące.
Dotkliwie. Nieoczekiwanie…

Cisza

Cisza
Alicja Kayzer

Gdy przykryje
Cię cisza
zostaniesz tylko
imieniem wyblakłym,
w czasie nic
nie znaczącym.
Chyba, że wcześniej
słowo, co serca poruszy,
uwiecznisz na papierze.
Lub kolory świata
na płótnie zawiesisz.
Lecz i tak wtedy
bez zapachu.
I zmysłów doznaniami
nie objęte.
A tylko echo i wiatr
czasem rozkołysze
wspomnienie o Tobie.