Archiwum kategorii: Alicja Haraśna – Kayzer

Zjednoczenie

Zjednoczenie
Alicja Kayzer

Widzę modre jezioro.
Niebo nad nim niebieskie,
niby brzytwą od tafli odcięte.
Powiew wiatru niczym
szelest skrzydeł motylich…
I pierzastość chabrowa,
wrzosowo seledynowa
utopiła się w bezmiarze fal.
I nagle jedność. Przestrzeń
jednolitym blaskiem skrząca.
Szmaragdowa spójność
jeziora i nieba. Wieczność.

Tyle…

Tyle…
Alicja Kayzer

Tyle uniesień Ci dałam.
Drgnień wyobraźni, imaginacji .
Jak sprawdzę czy pragniesz,
gdy daleka biel nas dzieli,
kilometrów tysiące… A gdy bliżej –
też za przestworzem milczenia.
Tylko czasem tchnienie wichru,
jak szum wodospadu nas ogarnia…

Jeszcze nie…

Jeszcze nie…
Alicja Kayzer

Dusza zamknięta na klucz.
Nade mną lecące żurawie.
Jeszcze nie obudziłeś
we mnie wyobraźni.
Nie wzbudziłeś tęsknoty.
Nie wskrzesiłeś potrzeby bliskości,
innej niż przyjazny uścisk dłoni…

* * *

* * *
Alicja Kayzer

Człowiek człowiekowi wilkiem.
Takie to strywializowane,
lecz przecież tak jest.
Przemoc, gwałt, policzek,
razy, cios za cios.

Tak, a jeszcze
bardziej boli słowo,
niźli uderzenie. Rana ciała
się goi. Słowo całe życie
się pamięta… Parzy
płomieniem upodlenia.
Niemocą czasu cofnięcia.
Dobrze chociaż,
iż liść zielony
czasem zadrży rosą.
Przypomina,
że jesteśmy cząstką
wszechświata
I że warto dalej żyć.

We mgle pajęczej

We mgle pajęczej
Alicja Kayzer

Oplotła mnie
lepkimi nićmi
misternie utkanymi.
Powiewna
jak babie lato.
Gęsta
jak sitowie.
Piękna –
mówią łzy moje
i grzęzną
w niciach lepkich,
niczym w smole.

P a j ę c z y n a.
spleciona ze smug
złośliwości.

Trwam w niej
– m u c h a –
zawieszona,
utopiona
w ślinie pająka,
tłamsiciela
mojej wolności.

Pająk – człowiek?…
Pajęczyna – słowo?…

Nie chciałam
być pająkiem. Iść.
Jechać tramwajem.
Siedzieć na ławce.
Istnieć jedynie
jako widz wydarzeń.
T y l k o być.

Teraz
nie mogę n i c.
Trwam.
Oblepiona niemocą,
śliną konwenansu.
Osaczona.

Lepiej było jednak
utonąć w trawie…
Przylgnąć twarzą
do wilgotnej ziemi
I zapomnieć że jest
się wśród ludzi…

W poszukiwaniu miłości…

W poszukiwaniu miłości…
Alicja Kayzer

Nie wiem gdzie
Miłość mieszka.
Zamknięta
w liściu salaty?
W wiśni
dojrzewającej
w słońcu?…
W złocistym
sercu narcyza,
pośród jego
białych płatków?…
W brzęku pszczoły,
w smaku miodu?…
Zamknęła się,
stuliła. Szczelnie,
osnuta zwojem
sieci i włók…
Widzisz ją,
czujesz,
wyciągasz ręce,
lecz schwycić
jej nie możesz…

Niepewność

Niepewność
Alicja Kayzer

Szron –
niczym
diamenty
na gałęzie
nanizany,
na powiekach
zaiskrzył.
Warstwą lodu
pokrył
a źrenice
półprzeźroczą
taflą lodu
zaszklił.
Jest w nich
jeszcze
płomień,
choćby
pełgający?…

Rozmowa z lustrem

Rozmowa z lustrem
Alicja Kayzer

Ludzie starzy
w lustro
spoglądają
dziwiąc się
– t o j a?
Przecież
to dla mnie
były róże,
fiołki
i westchnienia…
JA
te bukiety
słałem…
Lata
jak paciorki
na różaniec
nanizane.
Brzęczy
ECHEM
balu,
śmiechu,
dotknięcia ręki,
szelestu
sukni i fraka
– ŁZA,
spływająca
spod powieki.
Lęk,
że tak niewiele
jeszcze zostało…

Nie tak miało być

Nie tak miało być
Alicja Kayzer

Udręka.
Namiętność.
Brak snu.
Zazdrość.
Przekonanie,
że to ten –
Jedyny…
Jedyna…
Gwiazdy
mrużyły
oczy.
Nuty
wniknęły
w serce.
Ręce
trafiły
na kształt
ciała
utkanego
z pyłu
księżycowego.
I nagle
zmartwiały
w odrzuceniu…

Zapatrzenie

Zapatrzenie
Alicja Kayzer

Oczy Twoje są pełne wina.
Gdybym znała ich głębię –
znalazłabym tam kwiat ambrozji.
Może dałby mi nieśmiertelność,
jak swym zapachem daje upojenie…

Skosztowałam purpury winnej
Chciałam stać się Jutrzenką,
zorzą… Nie – brzemieniem
westchnień. Pochłonęła mnie
całą zdradliwa toń.
Zmyła mierzeję powrotu.
Teraz płynę w głębi ognia
ścielącego łoże tęczy, tonę…
Nie wiedziałam,
że tonąć to rozkosz
bez dna istnienia,
odurzenia otchłań
zatruta mimoza.
Czy równie głęboka
jest dusza Twoja?…

PLĄS

PLĄS
Alicja Kayzer

Palce. Niespokojne.
Rozigrane… krnąbrne…
Pląsają w zapomnieniu.
Białe… Czarne… Białe…
Zatrzymują się… Zrywają…
Spowalniają… Znów biegną…
P o s k r a m i a j ą
nieposłuszne klawisze.
A te wstają butnie… jęczą…

Mówisz, że mrok kniei?…
że krzyk sowy nocą…
Szelest skrzydeł motyla,
tętent koni?… I burza?…
Kląskanie kropel deszczu?…

Tak, tak… ale posłuchaj…
To przecież kroki palców
biegnących z impetem…
To ekstaza pląsu…
A tym tańcem one
jak poszumem wiatru
jak podźwiękiem deszczu
jak poszeptem liści
zupełnie nieświadomie
stwarzają Muzykę.

Refleksje pisane po spektaklu “Wujaszek Wania”

Refleksje pisane po spektaklu “Wujaszek Wania”
Alicja Kayzer

Czy musi być źle?
I czy Łzy muszą płynąć?
Bo dusze najwrażliwsze
są najmniej szczęśliwe…
Bezsilność paraliżująca
I zwątpienie…

WIERZĘ jednak g ł ę b o k o,
w i e r z ę…

Lecz ta wielka monotonia
I powszedniość wielka…
Dzień za dniem.
Rok za rokiem.
Aż i trumien wieka
będą dachem…

I pragnienie szczęścia
razem z twoim wzrokiem
umknie nieuchwytnie
w przestrzeń…

Masz jednak wtedy gwiazdy…
Milion gwiazd trzymasz w ręce
Lilie na twych skroniach
Nimb promieniejący…

W potrzasku

W potrzasku
Alicja Kayzer

Lepka
od soku malin.
Od wiśni
plamiących usta.
Słodka
jak urojenie –
czekała…
Osiadły ją
roje pszczół
żądlących
jak tysiące
tęsknot.
Obrzmiała
z bólu
chciała
krzyknąć –
Nie chcę!
Ale język
też obrzmiał
od żądeł
jad sączących…
I tylko
wyszeptała –
Odejdźcie,
chcę
być wolna,
nie chcę
więcej
tęsknoty…

Zadziwienie

Zadziwienie
Alicja Kayzer

Czasem warto powiedzieć
– ŻEGNAJ.
Spłoszone liście zastygają
w zadziwieniu. Ptaki milkną.
Kwiaty nieruchomieją. Łzy
wszystkie już popłynęły.
Teraz jest tylko deszcz.
Można więc być kroplami ulewy.
Ż Y Ć.
Widzieć świat na nowo.
Nie siebie…
Czasem warto szepnąć –
żegnaj.
Uświadomić sobie
w ten sposób swoje własne
Istnienie. Więź z deszczem,
ptakami, rdzawą jarzębiną.
Odnaleźć w sobie to, czego
w nas już n i e b y ł o.

…Albo zrozumieć, że świeczka
niepotrzebnie została zgaszona.
Został zapach dymu, wosku,
żalu, że to tak. Już. W innym
świecie albo wymiarze…
Za. Przed. O b o k…
Nie – w nas. Może czasem
mówimy – ż e g n a j, by zmyć
z siebie sadze stagnacji
lub samozapatrzenia popiół?…

Dom

Dom
Alicja Kayzer

To nie ten dom.
Może tamten?
Okno. To? Inne?
Jarzy się światłem.
Nęci ciemnością.
W którym Ty jesteś?
Pokój Twój zasypany
snem czy namiętnością?
Śpisz? Czy czuwasz?
W domu? Czy szpitalu?
Gdy spoglądasz
na ulicę rozżarzoną
światłem deszczu –
wiesz, że trzepot
serca do Ciebie posłałam?…
Że to on wyrwał Cię ze snu?…
Nie. Ta noc spokój
Tobie niesie. Nic Cię
nie zbudziło. Nic też
nie dobiegło… Jak pełni
samoułudy wierzymy
w moc krzyku Tęsknoty…

Przebudzenie

Przebudzenie
Alicja Kayzer

Odnajduję wiosną
smak mojego serca.
Zapomniało,
że jest sercem.
Zapomniało, że jest.
Teraz, gdy pada
deszcz – dziwi się –
To JA w deszczu?
Pyta się czy może
być obrąbkiem liścia
eksplodującego z pąka.
Promieniem.
Kasztanem
rzuconym
w uśmiechu
oczu dla oczu
za okularami.
Kasztan był
butelką z benzyną.
Zapalił nie – cel.
Zapalił moje oczy…
Jestem płomieniem
oczu?… Czy tylko
łupiną po wyłuskanym
spojrzeniu?…
Kawałkami szkła
po stłuczonej
obojętności?…
Drobiny –
to ja w kasztanie?
czy ja w deszczu?
Zaciskam szkiełko
w ręku do bólu.
Nie umiem odpowiedzieć.

Szukanie sensu

Szukanie sensu
Alicja Kayzer

Dałeś,
Panie,
obłoki
nieboskłonem
płynące.
Dałeś
ścieżki
kwiatami
pachnące.
Dałeś też
skalne
rozpadliny.
Dukty
kolcami
jeżyn
sukno
szarpiące.
Dałes osty
nas raniące…
Po co?

Odkrycie

Odkrycie
Alicja Kayzer

Chciałam pisać
jak najwięcej.
Pokazać sobie
lub innym
swoje serce,
drżące na przemian
to żalem to tęsknotą.
Już wiem – nie obok
Życia jestem,
lecz w nim.
A mimo to szukam
czegoś co inne,
nie – takie zwykłe jak…
Chciałam powiedzieć,
że filiżanka albo makaron
– to takie zwykłe rzeczy…
Lecz słońce zaglądające
do mojej kawy
i zwykłego spaghetti
kazało mi zrozumieć,
że nawet to, iż siedzę
i istnieję wśród
codziennych rzeczy
– jest Zjawiskiem…
Niepowtarzalnym.