Nadleciała nie wiadomo skąd…
Szarym wróblem zaszeleściła,
liściem jesiennym musnęła.
Na gałęzi szarej, bezlistnej
usiadła i czekała…
Kilka słów, gestów,
spojrzeń niby nie znaczących.
Dotyk dłoni jak skrzydło spłoszony.
Serce odmierzające czas.
Już, już miała szczęśliwym
lotem poszybować, wznieść
krzykiem łabędzim, światłem
wielobarwnym zamigotać…
Gdy nagle wiatr nadciągnął,
grad obelg raniących.
Ubłocony but taranem depczący.
I tak już…? Nic? Tylko wspomnienie?
Czy ta szarość tylko na to czekała?
By ją w błoto wdeptać?
By ją unicestwić…? A przecież
mogła tafla wody się zmrużyć…
Odbijać łuk szyi łabędziej…
A przecież zrzucić mogła
szare pióra słowem ubłocone.
I świergotem, z popiołu wstającym
otchłań oczekiwania Miłością wypełnić…
Archiwum kategorii: Alicja Haraśna – Kayzer
Rozmowa z liściem
BRZASK
Czy warto biec
w oszołomieniu
niepojętym
dla Ciebie
i dla mnie?
Do rozkwitu dnia.
Do dotknięcia
jak płatek akacji…
Otulasz mnie
pocałunkami,
niczym płaszczem
utkanym z piżma
i róży.
Zasypujesz
palcami
niepokój.
Lecz na chwilę.
Na chwilę.
Bo później
tęsknota
za wrzosem,
za muśnięciem,
za rozbłękitnieniem,
za chwilą niebytu.
Niepokój,
jak szary nietoperz –
przesłania barwy
rozpłomienionego świtu.
Udręka…
Czy to zniknęło już
w przestworzach?
Z powierzchni ziemi,
z serc naszych,
z pamięci, pragnień?
Ktoś głęboko zranił.
Uczucia wyszydził.
Serca więc zamilkły.
Słowiki oniemiały.
Ale może na chwilę
tylko? Na chwilę…?
Ptaki wiosenne.
Szare jak gałęzie,
w któreście
się schroniły…
W woni bzu ukryte.
Znajdźcie siłę,
by znów śpiewać.
Słowiki przecież
– jak i serce –
śpiewać nigdy
nie przestają…
Dusza…
Książę I Róża
BRYZA
BRYZA MORSKA
Tafla wody niewzruszona.
Metalicznym blaskiem lśniąca.
Jakby senna. Jakby rozmarzona.
I nagle wiatr zawiał.
Wzburzone fale wzniecił.
Deszcz ożywczych kropel przyniósł
skrzących się w blasku wschodzącego słońca.
Zaszklił powieki, twarz i dłonie.
Mgłą otulone. Bryzą zroszone.
Barwą bursztynu. Smakiem soli
przepojone wspomnienie
roztargało myśli o Tobie.
Chcę byśmy byli razem.
Byś całując z tkliwym czuciem
wargi słone. Zdmuchując
drobiny piasku z dłoni mojej
szeptał – Jestem szczęśliwy.
Teraz. Z Tobą.
Czy chcę – może oznaczać b ę d z i e ?
Bryzo morska podmuchem wiatru zrodzona
Wietrze szemrzący lutnią na grzbietach fal
Zanieś mu tęsknotę moją
Muśnij go skrzydłem łabędzim.
Napełnij oczekiwania niepokojem.
CIEŃ
Przymknij oczy…
Pragnę sprawdzić
Czy Twe rzęsy
Cień rzucają
na jaskółcze gniazdo…
Takie małe nagusieńkie…
Dziobki otwierają…
Myślą ,że to matka
skrzydłem swoim
przesłoniła słońce… –
Rzęsy chronią tylko oczy…?
Tworzą nikłą plamę
na Twoim policzku…?
Daj mi wejść w tę szarość…
Pozwól się też zmieścić
i jaskółczym dzieciom…
Ochroń je tym cieniem
Przed żarem
naszego pietyzmu…