Archiwum kategorii: Janusz Strugała

Wszystko przemija

Wszystko przemija
Janusz Strugała

wszystko przemija
dni jak lawa stygną
myśli jak wierzba płaczą
ironią losu zakłamane
zdejmuję maskę
przypiętą lichą zszywką
nagą nieromatyczną nutą
rozgrzebuję wspomnienia jak kret
śpiewam i konam
kaleki skremowany świat
ósmy cud senne zwidy
sprzątaczka snów dziewica
utka dni szalem marzeń
osełką wiary niepokornej
zamknąłem oczy
serce gburowato bije
wahadło tętni
kosmatym sytym rytmem

W podzięce…

W podzięce…
Janusz Strugała

dziękuję za chleb wypełniony domu pogodą
za miód nasycony łąk słodyczą
za strofy nie odrętwiałe pogardą i nienawiścią
dziękuję za anielski zefir, który nadziei skrzydła podrywa
owinie mnie diademem wieczystej wdzięczności
dla twych z serca spływających łask i porywów
niech te strugi dobroci wrócą do ciebie tam wysoko
i rozświetlą ci kiedyś ścieżki w krainie wiecznych cieni

Idą święta

Idą święta
Janusz Strugała

Idą święta mamo
pamiętam twoje wypieki
zwijany makowiec
spaloną z bratem choinkę
przerażenie gdy wszedł gwiazdor
podobny do sąsiada
Idą święta mamo
a my bez ciebie bezdomni
oglądam się za siebie
przeszłość zroszona łzami
nie ma twych rąk
którymi dbałaś o nasze jutro
nie ma twych próśb do Boga
którymi wymodliłaś spokój
może tam w innym wymiarze
boskiego uniwersum
wyciągasz wciąż swe dłonie
by losy nasze twych dzieci
jak kiedyś błogosławionym
parawanem chronić
brakuje nam ciebie mamo…

Nieproszony gość

Nieproszony gość
Janusz Strugała

to jak rytuał
otwieram oczy
udręką wybudzony
niezdolny do remisji zdarzeń

nieproszony gość zapukał nagle
obrzydliwym planem
ściskał gardło
żarem palił

myśli jak postrzelone ptaki
gasły depresją
w łóżku wyściełanym strachem

ster przemijania z kursem na klęskę
opadły żagle i kurtyna zdarzeń
bestia zamarła w oczekiwaniu
sparzona żądzą życia
skuliła się rankiem
odeszła na zawsze

Oczy Tułacza

Oczy Tułacza
Janusz Strugała

Otuliły się niebem próżne dylematy
wiatr cerował myśli goryczą zatrute
światło rozpaliło oczy tułacza
cichą melancholią żalu i wspomnień

falami wysypane z zamętu kamienie
chciały tam wracać ścieżką strugi
zostaną na zawsze zgłębiając tam
życia sens jego trudy

wyrwał się z bryzy muzyczną harmonią
hymn jakiś cudny niespotykany
zabłysły kamienie w promieniach słońca
rozkleiło się serce i niepamięć tułacza

Jesień w Kołobrzegu

Jesień w Kołobrzegu
Janusz Strugała

Odbarwia się niebo w oczach poety
łódką przemijania odpływa lato
ostatni nasz spacer i łabędzi rodzina
z chmur leniwy słońca prześwit

Drzewa bezlistne i głogu kwiaty
schną pod nieba ołowianą fasadą
Spójrz na ten piasek i morskie fale
jesień maluje myśli tęsknoty żalem

Opadły liście posiwiały trawy
wiatr lekko buja uśpione łany
Kołobrzeg cichnie morzem chłodnawym
czeka zimy otulonej białym szalem

W parku srebrem woda się mroczy
światłem niepewnie kąsa zarośli warkocze
zbożny poeto nie hamuj wzruszeń
pójdź z nią za rękę tam gdzie wasz Eden

Kwiat jabłoni

Kwiat jabłoni
Janusz Strugała

pamiętam twoje dłonie
makami zczerwienione
klucz żurawi na sennym niebie
pamiętam kwiat jabłoni

chleb zakwaszony porannym słońcem
bose marzenia
diamentem oczy twoje
nadobne głodem pożądania

Błąkałem się jak motyl
szeptałem do ucha
bukietem kwiatów jabłoni
wyprosiłem błogie uniesienia

smakowałem zauroczony
romantycznym pejzażem
przyłapany na szczycie
zszedłem cicho w zachwycie

Jesień

Jesień
Janusz Strugała

poddają się drzewa
bezradne
kładą dywan pokonane
jesień deszczem nalega
żółte liście ich modlitwą
w trawniki usłaną

pożegnalnym blaskiem
snuje słońce okruchy nadziei
zatrzyma życia soki
kiedy świat się bielą wyścieli

poddają się drzewa
lecz z naturą zbratane
zachowają się jak trzeba
im przecież nikt
w tył głowy nie strzela

Nawet drzewo stare

Nawet drzewo stare
Jadwiga Miesiąc

Nawet drzewo stare
pięknieje zielenią
zakwita nadzieją
pod deszczu strumieniem

Gdy wiatr się pokłoni
omdlałym gałęziom
nawet drzewo stare
pomarzy o szczęściu

Chce zakwitnąć jeszcze
zbudzone promieniem
Rozkołysać chmury
i zatańczyć z cieniem

Nawet drzewo stare
ma swoje marzenia
chce uniknąć drwala
i spopielenia

Poezja śpiewana

Owoc pobytu warszawskiej poetki na kołobrzeskiej Nocy Poetów

Wanda Dusia Stańczak po raz kolejny, wraz ze mną, stworzyła poetycko-muzyczne pejzaże. Napisała dwa teksty prosząc, aby zaaranżować do nich muzykę. Stanęliśmy przed studyjnym mikrofonem… Poniżej owoc naszych lirycznych zmagań.

Żebrak samobójca

Żebrak samobójca
Janusz Strugała

duszny wieczór
beztlenowe myśli
żebrak samobójca
chce ugrać centa
na azyl w sekundzie
niebytu
w pisuarze życia
spuszczona korona
depresją szaty posępnie
rozdziera

słońce zaszło
traumą
eterycznym
chmur karmelem
woda bezobjawowo
kacem porażki
poi zmęczone oczy
pójdę już
całunem wspomnień
i żył cerowanych
drenem nadziei
wygram na strunach
poetyckie nuty

wieczorne zadumanie

wieczorne zadumanie
Janusz Strugała

smutkiem wyobcowany
brodzę po kamieniach
burzą i ciszą morza
zamroczonych

słońce gaśnie
pozornie

farbuje niebo
chmurnymi myślami
mdleją powieki
zmęczone dniem upalnym

zawieszony między
goryczy biegunami
wdeptuję w piasek
flary wyuzdane
podłością ludzi
żmijowatym pieniądzem
w szare zwoje kąszonych

Kiedy skończy się życia rejs

janusz-strugala-ikonaKiedy skończy się życia rejs
Janusz Strugała

 

Gdzieś daleko miliony mil stąd
tam, gdzie dusza zatrzyma się już
czy tam morze wyrzuci na ląd
moich myśli smutnych bukiet róż

Kiedy skończy się ten życia rejs
gdy zostawię rodzinny mój dom
czy rozpozna mnie tam bliski ktoś
czy czuć będę ciepło twoich rąk

Dziś od molo zachodni gra wiatr
gra melodię z rodzinnych mych stron
zdrajca smutek do serca się wkradł
wali w struny tęsknoty jak w dzwon

Czasem patrzę na morze gdy sztorm
rzuca fale od nieba do dna
wtedy czuję jak szalona toń
łzawe myśli niesie z prądem pod wiatr

Podniebnym ptakiem

janusz-strugala-ikonaPodniebnym ptakiem
Janusz Strugała

szukam odpowiedzi
pod sklepieniem nieba
woda cierpliwie pochłania
ponure dylematy
gasną minuty
nagie bez ohydy życia
czasem jak iskra przeleci
podniebnym ptakiem
z ziarnem otuchy
myśl ufna wiarą
że zdarłem życia buty
ale wrócę tu jutro
po nowy zachód

Erotyk żeglarski

janusz-strugala-ikonaErotyk żeglarski
Janusz Strugała

postawiłem żagle
nanizałem poetycko
nagie myśli na twoje ramiona
zamknęłaś oczy
odpłynęliśmy…
opętany morską przygodą
płynąłem z prądem
efemerycznie zachwycony
wyspami rozkoszy
wiatr pożądania
unosił nas
zapachem Białej Piwoni
do zatoki spełnienia
w głębinach nocy
na dnie wyściełanym
prześcieradłem błogostanu
pękały wonne pąki szczytowania
świt witaliśmy
portem upojenia

Zmęczony zgiełkiem dnia

zmęczony zgiełkiem dnia
wyszedłem przemijaniu naprzeciw
słońce spełniało się zachodem
na próżno jak sufler
w teatrze życia
prosiłem zostań ze mną jeszcze…

wiatr przynętą z brzegu
rodził nagie fale
podniosłem ramiona…
zgasły zmysłami ociężałe
morze chce odpocząć
zgasło nieme światło