Oczami zaspanymi witam nowy dzień
spoglądam w okno, niebo rozpala świt
po śladach błądzę i nie pamiętam nic
na granicy bytów próbuję złapać myśl
To nie ten świat, w nim coś zmieniło się
z upływem lat, on ogranicza mnie
Kruszą się funadamenty, gaśnie w oczach blask
szukam bratniej duszy, miłość wzmocni nas
słowa toną w ciszy, nuty gasną niewygrane
ktoś to nazwał życiem, ten który stworzył nas
To nie mój świat, w nim coś zmieniło się
z upływem lat, on ogranicza mnie
To nie mój świat, w nim coś zmieniło się
z upływem lat, on chce zniewolić mnie
Jak obrzydliwy pająk,
inspirujesz się do splatania nici nienawiści
myśli o zemście wypełniają twoje dni
palce zatrute zwarzonymi myślami
klikają w ekran chorej wendety
Łuszczycą skażonych wspomnień
oblepiasz nielotne profile
urojona miłość nie miała
mentalnego spoiwa
nie urzekła
lecz miłość własna, obolała duma
każe ci wieszać potwarze
truje ci umysł
rujnuje zdrowie
rozpoznaniem stanu ducha
niech zajmie się psychiatra
Posłuchajcie proszę mojej piosenki
może zachwycą was słowa i dźwięki
Pozwólcie sobie na chwilę zadumania
wieczorem, gdy noc cicho opada
Zaśpiewam wierszem z liryczną nutą
to świat poezji, więc zamknijcie oczy
sercem słuchajcie, oddalcie dnia troski
na chwilę rozgoście się tutaj
Zapraszam was teraz do mojej krainy
słowa i dźwięki harmonią splecione
Ścieżki gasnącego życia uchylmy na nowo
na chwilę radości i sekretne wspomnienia
Jest przy was Maria, z otwartą duszą
sercem bez granic, z przyjazną dłonią
dobrym duchem chce wam żale łagodzić
z wyrokiem niebios subtelnie pogodzić
Zostańcie chwilę, niech wybrzmią dźwięki
gdy słowa umilkną zachwycicie się ciszą
wśród niepamięci, wędrówki spełnienia
darowaliśmy wam kilka chwil zapomnienia
Nieostrożny zmąciłem twego serca spokój
rozbudziłem tęsknoty pastelami pokryte
rzekami pożądania płynąłem na zgubę
twoje uczucia wystawiłem na próbę
wygasły w nas płomienie pychy nieodkrytej
obłąkane uniesienia zdrętwiały w ciszy nocy
w okowach miłości szczęściem obdarzeni
tonęliśmy w niespożytych mgłach zauroczenia
teraz między nami wściekłe parawany
dwie wyspy zaufania ugorami usłane
wyrzutami zajadłymi karmią się nasze dusze
w odrętwiałym sercu spokój znaleźć muszę
czasem myślę co ocalić mogło pękające mury
zanim je wyburzył złości zryw ponury
z natężonych zmysłów zostały goryczy pełne dzbany
niestrudzone serca biją nam peany
Miasto już dawno śpi, czuwają tramwaje
opuszczam rolety jak domu powieki
w myślach zastygną słowa i twarze
zdjęcia na plaży ci już nie pokażę
W morzu zostały karty rozdane
rzuciłem je falom, nie będzie wygranej
Zanim ta noc ostygnie jak kawa
zadwonię raz jeszcze, gotów cię zabrać
Zamykam oczy, dzień cieniami tańczy
toczą się kadry jak pachnące kule pomarańczy
Muzyka koi cichych dźwięków plastrami
chciałbym cię widzieć, lecz noc między nami
Nic się nie dzieje, telefon milczy
księżyc przedziera się szparami nieśmiało
miasto już śpi, czuwają tramwaje
a mi nadziei niewiele zostało…
Bywa że, bywa tak, w życiu czasem kogoś brak
dni i noce w cieniu smutku, przemijania gorzki smak
Gdybym wiedział, gdybym znał, gdybyś dała mały znak
ty mój świat możesz zmienić, twoje oczy, ciepło warg
Gdzie cię szukać, gdy przede mną tyle jest niepewnych dróg
Widziałem twarz, dobrą aurę w oczach masz
dobry anioł czeka gdzieś, może on prowadzi mnie
kiedyś oddech twój obudzi mnie
W myślach mych jesteś ty, gdy posłuchasz spadną łzy
z nich zakwitnie wokół nas nasza miłość jak ten kwiat
Gdzie cię szukać dzisiaj mam, może dasz mi cichy znak
ty mój świat możesz zmienić, twoje oczy, ciepło warg
Zjawiłaś się w styczniowy wieczór
jak Sofrozyna
Zza okna dobiegały odurzające dźwięki
miłosnej poezji
gnane wiatrem
strofy szeptane ustami Erato
Nim nuty do końca wybrzmiały
zrzucilaś maskę Euterpe
atramentem zatrułaś myśli i słowa
niczym Hera
zawinęłaś mi serce zwojami zatrutego papirusu
Megera z ust twoich wypluła oszczerstwa
odurzona alkoholem jak Ate
zamknęłaś na zawsze Porta del Paradiso
Znalazłem mały sklepik, gdzieś na starym mieście
za ladą starsza pani, opowiem to wreszcie
Dzisiaj nie pamiętam co tam kupić chciałem
zajęła tak mnie rozmową, że już tam nie pamiętałem
Chciała mi sprzedać paciorki swej wiary
by kochać ludzi, bez obaw, bez miary
Spod lady wyjęła słowa piosenki
miałem dopisać harmonię i melodii dźwięki
Zostałem tam chwilę, prośbą poruszony
spytałem starszą panią czy ma coś na sny niedokończone
Prosiłem o katalog, spytałem o cenę
nie miała na półce, ten rok miałem bezsenny
Wróciłem później do tego sklepu
życzeniami tej pani i rolą przejęty
z trudem trafiłem z nutami pod pachą
do drzwi zapukałem, sklep był zamknięty…
Pociąg odjedzie półszeptem
ciągnąc za sobą wspomnienia
Słowa o czwartej nad ranem
serce bezlitośnie poranią
Oczy omdlałe zachwytem
wołać zechcą o jeszcze…
Ukoją je mgieł tumany
nad owdowiałym Bałtykiem
Naszych melodii stężałe nuty
zastygną w tańcu bez pary
przycichnie wiatr tęsknotą zatruty
Obiecaj falom
przysięgaj mewom
że wrócisz do nich choćby myślami
gdy będziesz tam
za siódmą rzeką
Muzyka jak dzwon ożyje na nowo
struny gitary zadźwięczą radośnie
na pustej plaży oczy wypatrzę
kiedyś tu wrócisz
zobaczą ciebie…
W niebo patrzę znów, tam szukam twoich słów
niewyśnionych snów, moich snów
Nutą żalu na strunach gram, nie usłyszysz, ty gdzieś tam
wyjechałaś, został smutek i ból
Dni spadają mi na duszę kamieni lawiną
wiem, nie wybaczysz mi, choć te nuty jak łzy płyną
Wieczór ciszą tonie, gdzie są twoje dłonie?
Gdzie motyle miłości śpią, gdzie śpią?
Zimną falą tłucze się, ma tęsknota o serca twego brzeg
Wiatr ugasi uczucia, zakryje je śnieg
Proszę, wysłuchaj mnie, może marzenia spełnią się
malujesz barwami obraz ten, twoją wizją, moim snem
Dźwięki gitary mej, może cię wzruszą
akordy miłości, niech serce ci skruszą
Zimną falą tłucze się, ma tęsknota o serca twego brzeg
Wiatr ugasi uczucia, zakryje je śnieg
Proszę, wysłuchaj mnie, może marzenia spełnią się
malujesz barwami obraz ten, twoją wizją, moim snem
Zaczekam na ciebie na wyspie niczyjej
z nadzieją, co przyjdzie zachodem i świtem
Falami uczuć, jak miłości motyle
przywitam cię porannym zachwytem
Zaczekam na ciebie na skraju łąki
będę jak kwiat, co uwodzi kochanków
Gdy słońce zgaśnie, zamkną się pąki
zbudzą się ze mną, o dnia poranku
Przyjdź do mnie cichym świtaniem
spojrzę ci w oczy, poczuję serca bicie
Zmęczony nocą i długim czekaniem
oddam się tobie na całe życie
Poczekamy na miłość, gdzieś się kołacze
rozpoznam ją szybko, choć cicho płacze
Łzy z oczu spłyną do twych ust rozpalonych
osuszysz je dłońmi od odczuć zemdlonych
Chodzę po ulicach, moknę ciepłym deszczem
obejmuję czule drzewa, nieśmiałości dreszczem
Niebo na skinienie oddaje marzenia
te, którymi usłałem niebieskie sklepienia
Cisza dookoła, chociaż ludzi tłumy
wszyscy pilnie strzegą prywatnej zadumy
Mokre tajemnice ulatują w górę
zapłodnią ciekawość nieprzebytym murem
Pod troskliwą chmurą wiję się jak liszka
pełen dobrych chęci, zapału do życia
Przyglądam się ludziom, w swych myślach nadobnych
w kapturowych pozach do mnie nie podobnych
Rozterką rozdarty przez lęk co będzie potem
omijam kałuże pełne życia błotem
Drzewa przemoknięte liści zakolem
dziwią się dlaczego nie zakrywam się parasolem
Za smukłą topolą niebo się przejaśnia
razem z deszczem wyschną medytacje tułacza
Ludzie się rozbiegną do zwyczajnych domów
by otrząsnąć się z deszczu, nakryją do stołu
Rain
Tłumaczyła: Christina Chrzanowski
I walk the streets drenched in warm rain
embrace tender trees with a quivering shyness
The heavens, at my nod, return my dreams
those with which I have dotted their rims
I walk the streets in silence, among crowds,
everyone guards their mysterious minds
Wet secrets evaporate they’ll fertilize curiosity
with an impenetrable wall, under a thoughtful cloud
I curl like a caterpillar under friendly clouds
full of good will and life zeal
I watch people with my kindest intentions
in their hooded poses unlike mine
Torn by the fear of what is to come
I bypass the puddles full of muddy life
The rain-soaked trees with their leaves’ curve
wonder why I’m not covered against the rain
Behind a slim poplar, the sky clears
together with the rain a wanderer’s meditations dry
People will scatter to their ordinary homes
to shake off the rain and set the tables.
Świat tonie w deszczu, liście śnięte jesienią
ponure chmury wyręczają słońce
Dom taki cichy, zmęczony oczy zamykam
Znów widzę ciebie wesołą, w kolczykach
Dni płyną wolno smutnawą stróżką
było przyjemnie, gdy byłaś tu blisko
Oddałbym dużo za tę jedną noc z tobą
pejzaże w źrenicach rozpalone miłości zorzą
Czekam na ciebie na wyspach pragnienia
ust twoich szeptem przywołuję wspomnienia
Puls przyspieszony zdradzi, że szczęście
może za rogiem już na mnie czeka
Wypatruję cierpliwie pod mokrym niebem
jesień przytuli nasze zwątpienia
zapytasz pewnie, czy kocham ciebie
odpowiem cicho, spełniasz marzenia
Poproszę anioły, bo nie lubię ciszy
by zeszły na ziemię, przywiodły cię do mnie
Potem się wzbiją za chmur horyzonty
pozwolą nam zasnąć i w miłość nie wątpić