Archiwum kategorii: Janusz Strugała

Baśniowa ręka

Baśniowa ręka
Janusz Strugała

Zmierzchem wycisza się dzień,
krople deszczu punktują o parapety.
W głowie zgasły mądrości,
bezśladowo…
Myśli przędą zmysłów szal,
serce karmi wspomnieniami.
Twoje ciepło, które paliło namiętność
szarzeje w dalekiej niewoli.
Grotem zwątpienia ranią się
zaspokojone żądze.
Niebo nie pomaga,
zasnute złowrogo.
Znikąd trywialnego zapytania
jak się masz?
Z pióra słowa kapią na papier
jak piasek.
Spadają cynicznie, pełno ich
dookoła.
Mogłabyś kobiecym łonem
zaczarować gorzki czas.
Baśniową ręką błądzić
po krainie intymności.
Po prostu zadzwoń…

Podaję rękę

Podaję rękę
Janusz Strugała

Serfuję po życiu.
Płynę rzeką eterycznej karmy.
Ufnie podaję rękę.
Wspinam się schodami
do mistycznego szczęścia.
Za mną zaduma słodem ocieka,
idę wierny obyczajom,
mieszam w tyglu emocji.
Moje jestestwo bezpiecznym
schronem.
Wiążę szaty myśli,
spajam zmysły.
Czasami przybijam do krainy
błogostanu.

Trwamy

Trwamy
Janusz Strugała

Tyka dniami zegar życia.
Tysiące świtów burzliwych nocy.
Między nimi snują się uczucia.
Upadki i porywy.
Orkiestra gra dźwiękami
szarej codzienności.
Matka ziemia jest hojna.
Karmi oczy zachwytem,
zaskakuje, zdumiewa.
Tu stawiamy pierwsze kroki.
W końcu nas osieroci.
Wszak z prochu powstałeś…
Trwamy więc na tym ziemskim padole
mając kosmiczne kajdany w głowie.

Rozpal nam serca

Rozpal nam serca
Janusz Strugała

Malujesz strofami na płótnie.
Sztaluga podróżą do imaginacji.
Dłonią kierują niedościgłe wizje.
Smakujesz kolory i kształty.
Kwietne metafory jak nuty
wyśpiewane poetycko.
Łyk domowej nalewki
uszczęśliwił myśli, dodaje twórczej weny.
Harmonia w głowie i na płótnie.
Kumulują się talenty.
Malarka, poetka, muzyk.
Pod woalką skromności
pulsują pomysły i twórcze wizje.
Obraz już elektryzuje!
Rozpal nam serca artystko.
Zanurzymy się w nim afektem.
Zapętli się nasz podziw.
Poprosimy o następne…

Będziesz wieczna

Będziesz wieczna
Janusz Strugała

Pluje pamięciowym jadem,
łudzi optymizmem.
Meandruje w labiryntach metafor.
Bywa beznamiętna i bredzi,
czasem kwieciście maluje.
Rodzi i wymiera, myli pojęcia.
Nikomu, tak naprawdę, niepotrzebna.
Kaprysi, wyśmiewa,
zaciekawi, ujmuje.
Naoliwi bramy donikąd.
Zniewoli myśli rymami.
Z wyrachowaniem, jak krupier,
rozda niedorzeczności.
Słowami wychłosta, zadziwi.
Poezjo, jesteś wyzwaniem
dla gołopiórych poetów.
Uzależniasz jak narkotyk.
Uwalniasz udręki, zmysłowe obrazy.
W harmonii wersów taktujesz uczuciami.
Ty nie znikniesz, będziesz wieczna.
Jak słońce, póki nie zajdzie…

Samotność to ból

Samotność to ból
Janusz Strugała

wieczorną ironią tonie w deszczu świat
wrzawy ucichły
zewsząd tryska nudą
w zadumanym kapturze wyszedłem na ulicę
drzewa otulone kołdrą mrozu
gdzieś głęboko w natłoku myśli
tysiące obrazów i głosów
wraca dzieciństwo choć odległe
Chodzież rodzinne miasto
mama siostra brat
wszystko wygaśnie utonie w niepamięci
puste ulice wiatr zacina deszczem
chciałbym z tobą porozmawiać
zagubić w dotyku
samotność to ból
pewnikiem wiosna będzie łaskawsza

Finał nigdy nie nastąpi

Finał nigdy nie nastąpi
Janusz Strugała

księżyc ostrym konturem
jawi się na ciemnym niebie
zalotnie wabi zakochanych
pochyli się nad niejedną parą
jego światło tylko odbiciem
jest jak bezludna wyspa
jałowa nieosiągalna
zdobi kosmos jak pępek
jest natchnieniem dla poetów
romantyczny model dla malarzy
pełza ze wschodu na zachód
zatonie nad ranem
w przestrzeni zmowa milczenia
dla ludzi enigma
nasza perełka
w nieskończonym oceanie
patrzymy z pokorą
pryszczem miliony lat
przemożnym pragnieniem
chęć poznania tajemnicy
finał nigdy nie nastąpi

Zauroczeni miłością

Zauroczeni miłością
Janusz Strugała

rozstaliśmy się zalotnym porankiem
diamenty uczuć przycichły
w promieniach słońca
byłaś niegrzeczna
kobiecą atencją perlona
zwabiłaś dwa serca do siebie
zamknęły się w muszli pożądania
szeptałaś że ten czas będzie idyllą
moje myśli zaklęte samotnością
pulsowały coraz szybciej
w takt uwielbienia
byłaś rusałką i gorącą lawą
która spływała na moje ramiona
wulkan uczuć nie nabrzmiewał długo
wybuchł bezwstydną fontanną
opętałaś mnie moje bezmiary tęsknoty
zauroczonych miłością
przyjęła cicha noc

Dzień

Dzień
Janusz Strugała

gaśnie iluminacją zmierzchu
otwiera amfory niby mądrości
kreuje pytania jak ciernie
jest samolubny
zabliźnił się urojeniami
jest jak dzban z którego
wylewa się apatia
ciężko mu odejść wyje jak wilkołak
nie grzeszył nadmiarem radości
był ironią losu
nie zmotywował
jego cel to zobojętnienie
układał godziny jak ciemne witraże
kronikarz nic nie zapisał
wiarołomnie odurzył smutkiem
odejdź wreszcie
byle jaki dniu

Szeptem kwiatów

Szeptem kwiatów
Janusz Strugała

wysyłam ci nuty szeptem czasu
w koperty składane
dźwięki szarpanych strun nad ranem
wysyłam wersy i metafory
w bydgoskie rymy strojone
wiem dla ciebie są wymarzone
piszę je wieczorami
przy świecy kaganku
w notesie jak w poczekalni
czekają na adoracji krużganku
otwieram się duszą otaczam myślami
znaków zapytania tyle przed nami
drwiną życie bywa
żyzne pola smutkiem suszy
namaluj dla mnie obraz
na pewno mnie wzruszy
motylami miłości wymaluj łąki
szelestem kwiatów umilą
dni rozłąki

Słowa krzepią

Słowa krzepią
Janusz Strugała

Minęły lata,
płynęły jak wartki nurt rzeki.
Dni pełne radości, czasem smutku.
Chwile pozostały w pamięci,
niech grzeją serce ciepłym ogniem.
Życie pełne tajemnic, szukamy sensu.
Jak tułaczka w wymiarze czasu.
Tysiące nut zagranych uczuciami.
Gwiazdy niezawodnie błyszczą,
słońce wschodzi i zachodzi.
Słowa krzepią, wibrują.
Szeptem marzeń i snów.
Morski wiatr, rześki i chłodny
niesie trudne myśli za horyzont przemijania.

Syci miłości

Syci miłości
Janusz Strugała

Liczę dni, liczę godziny.
Dni tęsknotą gasną.
Za oknem wiatr
chłoszcze konarami.
Chciałbym dotykaniem twych ust
wywołać burzę uczuć.
Rozjaśnić mroczne serce,
utonąć w głębinie gorących oddechów.
Trzymając się za ręce
pod błękitnym niebem
ulegniemy anielskim pokusom.
Spadną nuty uwielbienia
w nasze ramiona
z pięciolinii zachwytu.
Syci miłości ruszymy dalej
ścieżką przeznaczenia.
Do krainy wiecznego szczęścia.

Nie bądź despotyczny

Nie bądź despotyczny
Janusz Strugała

Błagam, zatrzymaj się!
Wygaś, odpocznij, zaśnij…
Nie masz początku, ani końca.
Jesteś tajemnicą, chytrą toksyną.
Piszesz nieskończone scenariusze.
Nie bądź despotyczny!
Twoją winą wymieranie,
tego co żyje, co sam stworzyłeś.
Marszczysz nam dłonie,
malujesz włosy po swojemu,
kradniesz, zacierasz pamięć.
Uchyl rąbka tajemnicy.
Jak mamy ciebie ograć, stłumić,
przemijanie zatamować?
Mamy miłość, ale ona też się kończy.
Mamy muzykę, która
choć na chwilę nas pokrzepi.
Prosimy wyzwól nas.
Tylko ty to zrobisz… Czas!

Byliście istotą życia

Byliście istotą życia
Janusz Strugała

Nuty nasiąkły deszczem.
Pulsują nudą, absurdem, obłąkaniem.
Za burtą żałosna otchłań.
Żegluga donikąd.
Ciężko podnosić przyłbicę emocji…
Dokąd ta włóczęga?
Tułaczka sromotna i bez sensu.
Morze codzienności rzadko wzburzone,
daremne żagli napinanie.
Marzeniem uczta uczuć.
Myśli nielotne dołują.
Ostatnia runda i gra się skończy.
Wspomnienia parzą jak wrzątek.
Byliście istotą życia.
Ono nas sponiewierało.
Struny żalu do bólu napięte.
Zapukam sam do bramy niebieskiej…

Bliskością serc

Bliskością serc
Janusz Strugała

Morze było stonowane,
po horyzont jak lustro.
Miało się spełnić nasze marzenie.
Tylko my i bezmiar wody.
Czuliśmy ją i kosmos.
Piasek usypiał nas.
Światłość nieba opuszczała powieki.
Zmęczeni rozłąką zapragnęliśmy
zbliżenia serc.
Błądziłem po zakamarkach twego ciała.
Zwilżone wargi i gorące diamenty.
Było błogo i romantycznie.
Szeptaliśmy o miłości.
Do siebie i do morza.
Ciepły wiatr uśpił nasze zmysły.
Libido rozanielone bliskością
zabrało nas do krainy
błogosławionej weny.
Uśmiech losu i spokój ducha.
Wróćmy tam, morze wciąż czeka.

Witaj!

Witaj!
Janusz Strugała

Radzą idź do lasu,
porozmawiaj z drzewami.
Mów do nich, obejmuj.
Doznasz czegoś nierzeczywistego.
To niewerbalny azyl.
Tętnem egzorcyzmów znaczony był ten spacer.
Podświadomość na najwyższych obrotach.
Odrodzenie umysłu.
Gęsty las jak tłum bezimiennych ludzi.
Odżyły wspomnienia z dzieciństwa.
Wracaliśmy z kanką pełną jagód.
Teraz zielona kurtyna drzew
szepcze wiatrem – witaj!
Kosztuj ciszy, zaspokój chęć relaksu.
Pnie wyzerują lęki, połącz się.
Żywica wysączy bolączki codzienności.
Natura je skremuje bezboleśnie.
Wyszedłem z lasu przeobrażony.
Wrócę tam, by pić z kielicha
pełnego naturalnej empatii,
w majestacie cudownej odnowy.

Sen wyciszy

Sen wyciszy
Janusz Strugała

Cisza leniwie rozcieńcza się winem.
Jest patetycznie i rytualnie.
U schyłku dnia
dobieram słowa i tworzę wiersz.
Zaspami myśli toczą się dylematy.
Obłudnie żłobią je molową tonacją.
Gdzieś w pamięci
powolne taneczne kroki.
Rysują ostatnią ucztę w czasie.
Sztyletem wstydu skracam perfidne dialogi.
Raniły.
Noc będzie próżnią.
Bez Ciebie jest bezbarwna,
niekwiecista, woskową katuszą.
Wtedy najbardziej dręczy mnie głód twego ciała.
Tonę w zwojach smutku,
gorących pragnień,
które wyciszy sen.

Wigilia

Wigilia
Janusz Strugała

Boże Narodzenie, to światłość z nieba.
Pierwsza gwiazda jaśniejsza od słońca w południe.
Nieopisany czar, dzwonią dzwony.
Aniołowie śpiewają, dni ubrane w śnieg.
Odbija srebro, gra jak orkiestra dla Jezusa.
My śpiewamy kolędy, dzielimy się opłatkiem.
Dzień zgody i wybaczania.

Eteryczny oddech jesieni

Eteryczny oddech jesieni
Janusz Strugała

Krople spadają z nieba
jak miliony słów.
Każda wyobcowana.
To nie powód do niepokoju.
To nie łzy.
Zapiszą wieści stamtąd
zespolone w poetyckiej kałuży.
Jest jesień.
Każda pora ma swoją charyzmę.
Serca biją inaczej.
Poeta inaczej dobiera metafory.
Jego pióro bronią obosieczną.
Może być ziarnem,
albo koszmaru strużką.
Jesień zrazu złota,
później niepokoi i nie zachwyca.
Za progiem zima i Wigilia.
Czuć sakralną tradycję.
Kiedy opadną żaluzje
szukam twoich oczu,
ciepła rąk.
Może wrócisz upojona
eterycznym oddechem jesieni…