Archiwum kategorii: Janusz Strugała

Niebo nie wynagrodzi

Niebo nie wynagrodzi
Janusz Strugała

niebo bezchmurne
nie pomaga
od takiej tęsknoty
nie można się wyzwolić
wiatr jak kret próbuje
usypać górę wspomnień
by ją rozwiać w bezmiar morza
pod nogami mokre kamienie
spływająca woda drąży ciemne korytarze
znam scenariusz
choć los jest nieprzewidywalny
nie ufam mu
myślę o was codziennie
są straty których niebo nie wynagrodzi

Żar uczuć rozpali noce

Żar uczuć rozpali noce
Janusz Strugała

chcę zapukać
do bram twojej wrażliwości
chcę zalotnie
oczarować metaforą
włóczyć się bez końca
w krainie namiętności
darować ci róże
koić romantycznym szeptem
zadziwiać każdym gestem
romans to trywialne słowo
nie przystaje
do pachnącej zniewoleniem
czystej poetyckiej miłości
cierpliwie będę układał wersy pożądania
do omdlenia do utraty tchu
tam wśród złotych łanów
bratnie dusze wybudzą marzenia
żar uczuć rozpali noce
dlatego proszę wpuść mnie tam

Miłość ciał przeminie

Miłość ciał przeminie
Janusz Strugała

Uwielbiam twoje oczy
Są jak niegasnące gwiazdy
Konstelacja spokoju i szczęścia
Gdy żegluję po niebie
widzę tam Ciebie
Uczucia mi jachtem
Twoje ramiona portem
Ta miłość jest nieskończona
Jak wszechświat
I będzie wieczna
Szeptem malujesz mgławice uniesień
Uderzam w struny by zbudzić
to, co wciąż uśpione
Mknijmy kosmicznym pociągiem
Zatrzymamy się na stacjach upojenia
Z nagim zachwytem legniemy
na mokrych łąkach
czując bicie rozpalonych serc
Pytasz gdzie początek gdzie koniec
Pytasz o niepojęte tajemnice
wszechbytu
Miłość ciał przeminie
Dusze niech błądzą w nim związane
Do granic niepamięci

Przeznaczenie

Przeznaczenie
Janusz Strugała

kręta ta życia droga
bywa spiralą labiryntem
łatwo pobłądzić
ciągnie się jak ołów
zaciska pętle na duszy
słowa gorsze od ciszy
miłości dotyk wybawieniem
odtrutką
jest realna namacalna
kreuje najwyższe odczucia
pomaga gdy stoisz nad przepaścią
muzyka bezmiarem nut wybrzmiewa
nie wiesz co za zakrętem
czym jest przestrzeń
przeznaczenie
jeśli jest z tobą
przytul ją zapomnisz o wszystkim

Czas nic nie zmieni

Czas nic nie zmieni
Janusz Strugała

mówiłaś czas zaprzyjaźnić się z jesienią
zrywałaś żółte liście
zbierałaś spod nóg czerwone
nie na próżno wibrowały emocje
drzewa wierne porom roku
gubiły wykarmione latem bogactwo
twoje oczy przygasły posmutniały
jesień oznaczała czas rozłąki
słońce też posmutniało
to jednak wina losu przeznaczenia
szliśmy parkiem w milczeniu
myśli zwolniły
serca biły szybciej
wyznaliśmy sobie miłość
nie pokona jej nic
niedosyt czułem w twoich dłoniach
byłaś boska
czas nic nie zmieni

Mamo

Mamo
Janusz Strugała

zamknęłaś oczy mamo
ostatnim tchnieniem
wyszeptałaś odchodzę
żegnajcie dzieci moje i wnuki
ciało powoli stygło
wymazywały się wspomnienia
byłaś naszą wyrocznią
tarczą i życia ostoją
będziemy ci dziękować
do końca naszych dni
ślemy tam w zaświaty
nasze za ciebie modlitwy
modliłaś się za nas całe życie
żadne słowa nie wygaszą tęsknoty
łzy nie zmyją rozpaczy
wyrokiem nieba nas opuściłaś
ten wyrok uwięził smutek
w naszych sercach na zawsze

Ktoś napisał scenariusz

Ktoś napisał scenariusz
Janusz Strugała

gatunkiem filmu życie
czasem dramatem
czasem komedią kryminałem
role grywasz różne
pierwszo drugoplanowe
ktoś napisał scenariusz
grasz w świetle reflektorów
zdarza się że w mroku
nie ma kopii tylko oryginał
tysiące kadrów zdarzeń
ktoś skomponował muzykę
widownia szczęśliwa oburzona
wygłodzona sensacji
możesz cały świat rzucić na kolana
zdobyć fortunę
możesz odejść niezauważony
skończyć na ulicy
modlitwy do reżysera bez echa
taśma pęknie i widowisko
skończy się w piątym akcie
finałem zawsze napisy końcowe
wyryte w kamieniu

W blasku księżyca

W blasku księżyca
Janusz Strugała

wypala się dzień
noc skrada się za oknem
rzeźbi apatią i zwątpieniem
wiem że tam daleko
w blasku księżyca
chowasz tęsknotę pod kołdrą
myśli o mnie wtulasz w poduszkę
frazesem udręczenie
z łuną zachodu zamykam ten dzień
błagając o sen
to nie jest ponadludzkie cierpienie
choć bezsilność zniewala
drzazgą ta odległość
która nas dzieli
każdy brzask cierniowym bólem
duszę koją dźwięki strun
krztą diamentowej ekstazy
odurzony nimi zapominam

Człowieczy los

Człowieczy los
Janusz Strugała

lament
to Ziemia płacze
ludzie są intruzami
potop nie pomógł
to niewytłumaczalne
wszak cudem ten świat
żadną nam
nauczką powojenne zgliszcza
zabite dzieci
poczęte życie też jest cudem
jedynym i bezcennym
chrońmy to co nam darowano
człowieczy los
jest kosmicznym mgnieniem
nie rujnujmy matki
która dała nam byt
i nas karmi

Wyznałem ci miłość

Wyznałem ci miłość
Janusz Strugała

szliśmy przymorską ścieżką
długie cienie za kamieniami
słońce nisko
kurczyło nam źrenice
wokół cisza leniwe fale
wiatr przysnął gdzieś daleko
wyznałem ci miłość
moje słowa chłonęłaś
głębokim wdechem
odbiły się echem w przestrzeni
złączone dłonie były afirmacją
pojednania
zapytaliśmy słońce o drogę
promienie zaiskrzyły fantazją
przecieraliśmy oczy
nasza droga nie miała końca

Bądź mi poematem

Bądź mi poematem
Janusz Strugała

dusza wzdycha w głowie myśli pokutne
szum wiatru kłóci się z nocną ciszą
absolutem samotność
urojone obrazy dekorują wspomnienia
każdy dzień pułapką
bronię się zasłuchaniem
w improwizowanych nutach
błogosławieństwem mi kałamarz
i czysta kartka
życie było mgnieniem
los sprawił że pojawiłaś się ty
wypełniasz sobą moje sny
bądź mi poematem i muzyką
pozamykaj do absurdów bramy i drzwi
pikselami uczuć kolorowo maluj dni
wybierzemy się w podróż daleką
pomożesz kajdany smutku
zrzucić mi
zabierzemy tylko marzenia
bez nich nie możemy żyć

Wybudziłaś codzienność

Wybudziłaś codzienność
Janusz Strugała

daremnie szukam na niebie
choćby śladów prawdy
tej nieskończonej kosmicznej
czymże jest wieczność
niemą tajemnicą
dziwną energii fraszką
dla ograniczonych ziemskich bytów
mrużysz oczy błagalnie prosisz
dajesz spokój sercu i duszy
szepczesz wróć do mnie
na cóż ci koszmarne myśli
dotykasz mnie koszmar mija
wybudziłaś codzienność
zmyłaś to jak makijaż
tonę w twoich ramionach

Jeszcze kilka dni

Jeszcze kilka dni
Janusz Strugała

słyszę szepty twoich oczu
czuję niematerialne sygnały
serce zgłodniałe stygnie
śpiewam głośno
niech wieczorny wiatr
poniesie nuty tęsknoty
gasną źrenice dnia
księżyc zapłonął niepokojem
niczego nie ukrywa
widzi ciebie strapioną
chce pomóc
spływa mi na twarz
ciepło twoich dłoni
jeszcze kilka dni
myśli kłębią się w głowie
nocne powietrze wrogiem amoku
farbą ciszy sieje wokół
zasypiam niespełniony

Pokaż swój świat

Pokaż swój świat
Janusz Strugała

wena jest ulotna bywa ciernista
niewytłumaczalna histeryczna
nie może być zawalidrogą
wyrafinowaniem wabi
do krainy słowem żyznej
pokochaj ją platonicznie
nie bądź egoistą pokaż rymy
podaruj metafory
zaciekawisz zdobędziesz
oczy i duszę czytelnika
jak malarz kreuj barwne wizje
pokaż swój świat
twoja wyobraźnia jak fale oceanu
niech burzy posągi skał zadumania
i szarej codzienności
twoja poezja niech będzie
jak woda na pustyni
darowane emocje wrócą

W ogrodach marzeń

W ogrodach marzeń
Janusz Strugała

szukałem jej w ogrodach marzeń
rozkwitała szybko karmiona
upragnioną miłością
zapytana odpowiadała kwieciście
kąpała się w magii róż
malowała chwile światłocieniem
kolory spływały z obłoków
w jej oczach tajemnica
zbierała oliwki zwilżała ustami
obudziła ciche wibracje
nieśmiało chutliwie podałem dłonie
drżały
dotyk ją uskrzydlił
pokazałem ścieżkę usypaną czułymi słowami
była tajemnicą istnienia
marzenia się spełniają

Do portu daleko

Do portu daleko
Janusz Strugała

gradem epizodów obdarowało
mnie hojnie życie
smakowałem je bez wytchnienia
awatary wspomnień snują się w głowie
pasjans poukładany
stało się to co nieodwracalne
były poparzenia i uniesienia
nieme dni eteryczne noce
bezwstydne słowa
groteską mazane obrazy
tysiące negatywów kadrów i zdjęć
budzę się wyciszony pieśnią dotyku
do portu daleko chłonę ciepło
granat nieba i piski mew
w dłoni dłoń

Zapominamy

Zapominamy
Janusz Strugała

bezcielesne prawdy bez rękopisu
swatają się bezdusznie zwyczajowo
ogień świecy kołysze wachlarzem słów
chomąto ściśnięte
nie wyzwolisz się
ślepota błogosławiona
nie usłyszysz klątw
to co nazywasz światem
jest projekcją
duchotą dni i nocy
wyrachowanym planem
światło w tunelu mrzonką
mówią ciesz się chwilą
zaufaj miłości
twojego wołania nikt tam nie usłyszy
wyzwalamy się dotykiem intymnie
zmysły biorą górę
zapominamy o wszystkim

Wybudziłem się z letargu

Wybudziłem się z letargu
Janusz Strugała

jest takie miejsce na ziemi
we wszechświecie
gdzie matka cię w bólu rodziła
jest takie miejsce
o którym nigdy nie zapomnisz
myśli o nim przenikają duszę
wracają jak tęsknoty bumerang
dom rodzinny choć odległy
dozgonnym oparciem
tam mama zasnęła
snem nieskończonym
tam siostra i brat zapalą znicze
wracają wspomnienia
rzeką dzieciństwa
księga życia odłożona
na półkę codzienności
zakurzona
może nigdy nikt jej nie otworzy
usłyszałem stacja Chodzież
wybudziłem się z letargu
czas wysiadać

Zostań ze mną proszę

Zostań ze mną proszę
Janusz Strugała

wciąż idę, mam drogę usłaną nutami
są fundamentem i religią
nie ma ugoròw ni wyobcowania
struny okiełznały dziecięcą duszę
głodna do dzisiaj
energetyczna adrenalina
dźwięki jak dobry trunek
głód na nie wilczy
żegluję między dniem i nocą
by we śnie zbawczo
przy tobie na chwilę o tym zapomnieć
smakuję klejnoty z pięciolinii
dźwięcznym darem wylewam
w uszy słuchaczy
bądź mi muzo partnerką i sympatią
pokornie klęczę przed tobą
i zostań ze mną proszę
bądź mi modlitwą zbaw mnie
tam wysoko w krainie nieskończonej
nuty