Archiwum kategorii: Jarosław Pasztuła

pączusie

pączusie
Jarosław Pasztuła

palce delikatnie pieszczą włosy
dreszcz emocji i to nieznane

zapadam głęboko się w tobie
myśli się łączą spływają jak sople

muzyka spokojnie łączy duszę
ciało wiotkie woskowe pachnie

unoszą nas niewidzialne sanie
podróż do gwiazd zapach róż

powiew wiosny piękny uśmiech
lubię poczuć się sobą z tobą

nieustannie

nieustannie
Jarosław Pasztuła

bez ciebie wolno odpływa dzień
zawsze byłaś moją ukochaną

teraz deszcz teraz nie kwitnie bez
kocham ruch kocham twój gest

jesteś moim życiem moim snem
nie odchodź niech trwa ten dzień

noc i dzień patrzę czy zbliżasz się
zaklikasz w dzwonek obudź sen

natchnienie czerpię wprost ze słów
ust słodkich spijam letni miód

Orzeł Biały

Orzeł Biały
Jarosław Pasztuła

Biały Orle
wzbij się wysoko
spójrz z góry na nasz kraj
nie pozwól by okradano dzieci
postawmy się najeźdźcom
niech zostanie po nich
nie więcej niż siwy kurz

wzbija się wysoko honorowo
cieszyć będzie się dusza
wrogów zatka
miłość co w sercach
gra muzyka obrazki programy
odparte wraz z modą zachodu

kiedyś wieczorem

kiedyś wieczorem
Jarosław Pasztuła

zapada zmrok
za oknem pada deszcz
szybko idą przechodnie
kładą cienie w światłach latarni

patrzymy sobie w oczy
herbata stygnie
ciągnie się czas

piękne włosy cała ty
zanurzone myśli po pas
milcząc mówimy więcej
ślini się wokół świat

stworzeni z jednej gliny
dotykam dłoni
ciepły puch
zamykam oczy płynę do ciebie
w końcu coś mówisz
nie wiem
mamy wolną chwilę dla siebie

ciepła obojętna herbata
płynie w dół na dnie esencja
pobudza wyobraźnię i kreatywność

wolni od klasycznych kłamstw
bez żadnych zakazów ani półprawd
małe ziarenka smaku

wiersz tęsknoty

wiersz tęsknoty
Jarosław Pasztuła

wyjeżdżam na jakiś czas
zostawiam
ciepło na dłoniach
dotyk w pamięci smak ust

telepatyczny błękit
w oczach

będę wiatrem wodą
musnę włosy tańcem

boso

nic więcej

nic więcej
Jarosław Pasztuła

moje życie to
bańka mydlana
i grzyby na ścianach
to ptaki za oknem
walczą w karmniku z tobą o śniadanie
świeże pieczywo plama po kawie

pochłania ogień wszystko
co przeminęło w Kalifornii
z czasem patrzymy
przed nieznanym nieciekawym filmem
nieważne zbyt krótkie jest życie
za ciasne skarpety

patrzymy sobie w oczy
patrzymy czujemy otaczający
świat roślin i zwierząt

pozdrawiam cię serdecznie
każdej księżycowej nocy
za dnia biegniemy w dal
coś nas pcha naprzód
w nieznane fakty

wyroki jasne zostańmy razem
nie mam czasu na zmiany
wykałaczki wydłubują
kawałki kurczaka
ostatni posiłek
życie przemija szybko za szybko

piramidy w Gizie jeziora w Giżycku
morze Martwe słona woda zabija
człowiek niszczony przez samego siebie
zanurzone sprawy związane ręce
dziękuję nie chcę mieć więcej

o miłości

o miłości
Jarosław Pasztuła

jeśli miałaby dłonie
dotykałaby skroni
jeśli ma nogi
biegnij z nią nad zieleń łąk

motyle też kochają w sposób motylkowy

teraz przy herbacie patrzy w oczy
cichy szept muzyki
ze zdartej płyty
przenika sufit i ściany

świeca rysuje obrazy na szkle
może to miłość może lek na życie

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia
Jarosław Pasztuła

z najlepszym przyjacielem
w tym pięknym dniu
z widokiem na szczyt
z podziwem dla siebie

chciałbym tutaj zapuścić korzenie
myślami przyciągam marzenia
jesteś ze mną a mnie tam nie ma

w końcu święta
pachnie świerkiem
w pokoju pełnym od gwiazd

pod obrusem siano
przy stole prawie wszyscy
w rodzinnym gronie
wesoło wśród wspomnień i wzruszeń

połączeni w modlitwie
dzielimy opłatek wigilijny
płyną życzenia
po śniegu gładko jak sanna

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia
wszystkim poetą życzy Yaro

na fundamentach tego co jeszcze zostało
a w sercach coraz mniej
w siłę zakwita w nas każdego dnia
wiara
tą siłą napędową od wieków
niech Bóg ma nas w swojej opiece
prowadzi ku lepszemu w człowieku

jesienne opowieści

jesienne opowieści
Jarosław Pasztuła

liście spadające na ziemię

kolorowe sny dziecka
rozproszone barwy światła

niezapomniany obraz
babie nici letnich małych pająków

ptaki odlatujące z drzew na skrzydłach
muchomory ukryte pod liśćmi

pokryte suchą trawą
suche jak zmarszczki
na rękach starca

mimo złej pogody mijających lat
nie zgubimy wzajemnej drogi

Kasia

Kasia
Jarosław Pasztuła

kocham Cię zapadam się w stanie
idealnym niezatapialny
długie włosy pomiędzy palcami
wącham je z przyjemnością
mój fetysz tekst na wiersz
pora na taniec w rytmie uderzeń
serc

opadły liść końcem jesieni
podnoszę głowę budzisz ze snu
wszystkie smutki duże i małe
noc okrywa całą pewność o nas
teraz dzień dobry odkrywa człowieka

zamyślony piję kawę obok ciebie
wyrażasz kilka zdań odpowiedzi znam
czasem warto odpłynąć rankiem
w siebie zanurzone sprawy
odcinamy się bo tak lepiej
wystarczy tylko chcieć więcej
kocham Cię wierny przyjacielu

Bieszczadzki trakt

Bieszczadzki trakt
Jarosław Pasztuła

dzika wolność popycha mnie w Bieszczady w bieszczadzki trakt
ciągnie wilka do lasu do ciągłej wędrówki za zwierzyną wiernego jak psa

pokarmem są góry świeżym chlebem pachnie wśród drzew
bólem gdy zmęczony przez dzień
ciągłą włóczęgą nocy ciemność zbliża się puka do namiotu

popycha mnie niewidzialna ręka
we śnie ciągle widzę piękno przyrody cieszę się gdy spotykam człowieka który brnie
nad bieszczadzki obraz Połoniny

spokój w Cisnej jak żywy obraz
na szkle malowane słowa moc wyrazić w rozmowie ciekawej
pozdrawiam serdecznie
napotkanych jakbym dawno nie widział ludzi taki dziki zadowolony

zjem trochę odpocznę trochę odetchnę
jutro ruszę dalej przed nieznanym
poznam to czego nie jestem dalej pewien
usnę pod bukiem lub sosną nie wiem
nogi prowadźcie po ścieżkach pośród ciszy i zieleni
w przydrożnej kapliczce pomodlę się o siłę pokój i chleb
pójdę dalej by cieszyć niebywałym pięknem krajobrazu cudem przyrody

Szybciej

Szybciej
Jarosław Pasztuła

pachnie nieprzyjemnie chłodem

pewnej zimowej nocy
obudzimy się w scenerii
gdy zmarznięty jak pies
zagości w sercach strach

nie będzie wiatru
nikt nie zakręci wiatrakami
a pomiędzy nami
staną pompy ciepła
nie będzie więcej nas
nie będzie lepiej
nie wystarczy energii

przytul się do mnie
za chwilę będzie wiosna
po niej lato

ogrzejemy dłonie sine od zimna
Zefir się zerwie pogłaszcze włosy
ciepłe stopy w piasku plaży
morze szumi szumi las

ciepłe noce śnij
jutro będzie lepiej ciepłej

już idą krzyczą szybciej

Wiosna

Wiosna
Jarosław Pasztuła

do drzwi puka otwieram rozespany
drzwi zaskrzypiały drwiąco
to depresyjny ból po zimowym śnie

szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie
szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie

świeży powiew poranny zbudził gołębie na dachu
w ogrodzie kwitną pierwsze kwiaty
wiosna w zielonej sukni biegnie polem czarnym
zaraża ciepłem listki kołyszą się wymownie
bazie jak kotki na gałązkach się wygrzewają słodko

szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie
szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie

bezszelestny stąpam alejkami
ciszę przerywa świergot rozbawionych wróbli
co za koncert najpiękniejsze nadchodzi
cieszą wiosenne pieszczoty karmię się delektując
by za szybko nie minęły wiosenne dni
bo nic prócz chwil w głowie nie zostanie

kufer

kufer
Jarosław Pasztuła

patrzę każdego dnia
na dni ubrane
we wszystkie lata

widzę stary kufer

otwieram wieko
może odnajdę coś
co
mnie oczaruje

bądź przypomni
ciebie z
tamtych dni
nie byłaś taka siwa

na barkach

na barkach
Jarosław Pasztuła

pomiędzy framugami
przestrzeń
w otoczeniu drzwi

zamknięte
wytrychem otwieramy
komory czerwieni

nie pamiętać o sobie
nie tak jak trzeba

dni przerzucają leniwie życie
na niezamieszkałych barkach

byliśmy młodzi

byliśmy młodzi
Jarosław Pasztuła

byliśmy młodzi czas płynął wolniej
coś niosło ku sobie nie szukałem
sami odnaleźliśmy się nocą pełnią gwiazd
minął rok minął dzień już posiwiały świat
kochamy się mimo że jesień w parku
ozdabia ławki zrzuca żołędzie i kasztany

spacer miasto

spacer miasto
Jarosław Pasztuła

ulicami latarnie uliczne milczą
blade światło oświeca kostki brukowe
moje glany brzmią w tym świecie ciszy
ktoś psuje efekt spokoju zamilcz
chłopcze krzyczę by wykrzyczeć
że nie jestem najważniejszym ważne wnętrze

nabieram powietrza wypływam na asfalt
uderzając pięścią o pustą glacę
wbijam flagę wbijam w ziemię
cień kładzie nacisk na podłożu

urośnie kilka chwastów
wyrwę z korzeniami szkodnika
nie pękam nie drżę patrzę jasno
nie panikuję przed siebie pędzę
nie zawsze wygrywam
jest wino jest fajnie potrafię
wskrzesić iskrę na dnie butelki

zawsze coś odpaliło nie tak
zawsze problem nie dotyczy
już dość podjeżdżam Cadillakiem
kiedyś byłem z punkami
dziś z Mikołajem
idziemy do przedszkola

Zgodnie

Zgodnie
Jarosław Pasztuła

uśmiech rozciąga się
od malowniczych Ustrzyk
po płaskie brzegi Helu

malowane oczy
jak Bałtyku piaskowy błękit
trawą morską włosy
rozciąga wiatr po kresy horyzontu

poranną bryzą zmoczony
biegnę brzegiem plaży
bursztynowa komnata tajemnic
wyczekuje zakochanych

fale bałwany nie przeszkodzą nam

zachód słońca nad morzem
należy do nas wróć o wschodzie
nasza Polsko