Archiwum kategorii: Jarosław Pasztuła

Szybciej

Szybciej
Jarosław Pasztuła

pachnie nieprzyjemnie chłodem

pewnej zimowej nocy
obudzimy się w scenerii
gdy zmarznięty jak pies
zagości w sercach strach

nie będzie wiatru
nikt nie zakręci wiatrakami
a pomiędzy nami
staną pompy ciepła
nie będzie więcej nas
nie będzie lepiej
nie wystarczy energii

przytul się do mnie
za chwilę będzie wiosna
po niej lato

ogrzejemy dłonie sine od zimna
Zefir się zerwie pogłaszcze włosy
ciepłe stopy w piasku plaży
morze szumi szumi las

ciepłe noce śnij
jutro będzie lepiej ciepłej

już idą krzyczą szybciej

Wiosna

Wiosna
Jarosław Pasztuła

do drzwi puka otwieram rozespany
drzwi zaskrzypiały drwiąco
to depresyjny ból po zimowym śnie

szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie
szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie

świeży powiew poranny zbudził gołębie na dachu
w ogrodzie kwitną pierwsze kwiaty
wiosna w zielonej sukni biegnie polem czarnym
zaraża ciepłem listki kołyszą się wymownie
bazie jak kotki na gałązkach się wygrzewają słodko

szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie
szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie

bezszelestny stąpam alejkami
ciszę przerywa świergot rozbawionych wróbli
co za koncert najpiękniejsze nadchodzi
cieszą wiosenne pieszczoty karmię się delektując
by za szybko nie minęły wiosenne dni
bo nic prócz chwil w głowie nie zostanie

kufer

kufer
Jarosław Pasztuła

patrzę każdego dnia
na dni ubrane
we wszystkie lata

widzę stary kufer

otwieram wieko
może odnajdę coś
co
mnie oczaruje

bądź przypomni
ciebie z
tamtych dni
nie byłaś taka siwa

na barkach

na barkach
Jarosław Pasztuła

pomiędzy framugami
przestrzeń
w otoczeniu drzwi

zamknięte
wytrychem otwieramy
komory czerwieni

nie pamiętać o sobie
nie tak jak trzeba

dni przerzucają leniwie życie
na niezamieszkałych barkach

byliśmy młodzi

byliśmy młodzi
Jarosław Pasztuła

byliśmy młodzi czas płynął wolniej
coś niosło ku sobie nie szukałem
sami odnaleźliśmy się nocą pełnią gwiazd
minął rok minął dzień już posiwiały świat
kochamy się mimo że jesień w parku
ozdabia ławki zrzuca żołędzie i kasztany

spacer miasto

spacer miasto
Jarosław Pasztuła

ulicami latarnie uliczne milczą
blade światło oświeca kostki brukowe
moje glany brzmią w tym świecie ciszy
ktoś psuje efekt spokoju zamilcz
chłopcze krzyczę by wykrzyczeć
że nie jestem najważniejszym ważne wnętrze

nabieram powietrza wypływam na asfalt
uderzając pięścią o pustą glacę
wbijam flagę wbijam w ziemię
cień kładzie nacisk na podłożu

urośnie kilka chwastów
wyrwę z korzeniami szkodnika
nie pękam nie drżę patrzę jasno
nie panikuję przed siebie pędzę
nie zawsze wygrywam
jest wino jest fajnie potrafię
wskrzesić iskrę na dnie butelki

zawsze coś odpaliło nie tak
zawsze problem nie dotyczy
już dość podjeżdżam Cadillakiem
kiedyś byłem z punkami
dziś z Mikołajem
idziemy do przedszkola

Zgodnie

Zgodnie
Jarosław Pasztuła

uśmiech rozciąga się
od malowniczych Ustrzyk
po płaskie brzegi Helu

malowane oczy
jak Bałtyku piaskowy błękit
trawą morską włosy
rozciąga wiatr po kresy horyzontu

poranną bryzą zmoczony
biegnę brzegiem plaży
bursztynowa komnata tajemnic
wyczekuje zakochanych

fale bałwany nie przeszkodzą nam

zachód słońca nad morzem
należy do nas wróć o wschodzie
nasza Polsko

dobry człowiek

dobry człowiek
Jarosław Pasztuła

najpiękniejsze chwile przepiłem
zmarnowany czas najlepszy

nie wracam pamięcią do domu

idę drogą
widzę piękno przyrody
wiatr delikatnie mówiąc
miesza myślami
niczego nie naprawię

orzeł nade mną

kocham ciepłe noce
nikomu nic nie powiem
jestem sobą

pamiętam kobietę
jej włosy jak babie lato
wokół głowy

teraz wędrówka
do kresu wytrzymałości
szukam miejsca

mój dom mój azyl
daleko

kawał drogi

kawał drogi
Jarosław Pasztuła

spocznę na kozetce
rozepnę szary prochowiec
zobacz duszę czystą

zdejmę bordo beret
w nim schowam serce
które pragnie bić dla ciebie

z kieszeni wyjmę pomięte wiersze
przeczytam ci jeden
może zmiękniesz

przygarniesz mnie do swego życia
będę śpiewał poezję

czystym wreszcie
obmyję stopy
przebyłem kawał drogi
od narodzin po kłamstwa i pożogi
skonałbym bez wybaczenia
przed mostem życia

nikt prócz ciebie
nie podałby szklanki wody

kawał drogi

kawał drogi
Jarosław Pasztuła

spocznę na kozetce
rozepnę szary prochowiec
zobacz duszę czystą

zdejmę bordo beret
w nim schowam serce
które pragnie bić dla ciebie

z kieszeni wyjmę pomięte wiersze
przeczytam ci jeden
może zmiękniesz

przygarniesz mnie do swego życia
będę śpiewał poezję

czystym wreszcie
obmyję stopy
przebyłem kawał drogi
od narodzin po kłamstwa i pożogi
skonałbym bez wybaczenia
przed mostem życia

nikt prócz ciebie
nie podałby szklankę wody

zatrzymać czas na jakiś czas

zatrzymać czas na jakiś czas
Jarosław Pasztuła

dotykałaś moich ramion
pod wierzby płaczące
skrywając nieśmiały wzrok

usta kleiły się do ust

smakowała kolacja
ciało do ciała
ciasto i masa słów
odklejały mój mózg

wspominam noce
pełne rozmyślań
włóczące się dni pomiędzy nimi
roześmiane twarze
których teraz nie poznaję

długie włosy zapach twoich warkoczy
oczy głębokie spojrzenia
oszczędność w słowach

wiatr porwał na strzępy
nić co łączyła
w mojej głowie
miłość zawsze żywa
oddycha pachnie zielenią
mieni się jedwabistą purpurą

sztandarem na wietrze

bywało inaczej

bywało inaczej
Jarosław Pasztuła

miałem być pogodny
jak wczorajszy dzień
przynieść śniadanie do łóżka

zmieniłaś mnie
o gwiazdo

zamiast światła jakoś wyblakłaś na moim niebie

gdy uczucia ostygły z herbatą
pragnę z satysfakcją wypić i odejść
lub czekać aż coś się zdarzy

wczoraj było inaczej
kochałaś sercem teraz patrzysz na konto
przez wyblakłe okulary swojej starej

latem są wakacje

latem są wakacje
Jarosław Pasztuła

policzek musnę kłosem żyta
polnej piaszczystej drogi kresem

nikt nie przemierza wspomnień

zrywać bławatki wokół cisza
spokój dla ciała i ducha

zapachniało lasem i skoszoną trawą w powietrzu zapach słomy

po łące z gracją człapie bocian
czajki jak te panie niedotykalne

piękne są nasze wakacje
odbite w w kałużach

puścić kaczuszki na wodzie

zatracić się w dzieciństwie
śnić marzyć o tym wszystkim

w ogrodzie

w ogrodzie
Jarosław Pasztuła

w ogrodzie siedzę sam
która z kobiet chciałaby

ze mną głębokiej obcować ciszy
w ogrodzie nocą sam na sam
pośród ciszy i świateł gwiazd

jestem starym nudziarzem
wybacz teraz czekam
na kolejny księżyc w pełni

kilka wersów z bibli uspokajające
trzeźwe zachowanie myślę że wszystko zakwitnie na miejscu

w moim ogrodzie nocą zgasł ogień
we śnie widziałem jak nadchodzi z nowym dniem

płonę Polsko

płonę Polsko
Jarosław Pasztuła

chcę dla nas dobrze
chcę z tobą żyć o każdej porze

chcę wieczorami
widzieć twoje granice

czytać twe dzieje od deski do deski
jak księgę pełną zwycięstw i trudu
walczyć za ciebie jak walczył Sobieski

wyraź zgodę na ofiarę serca
będzie dobrze jak dawniej

dziś spałem spokojnie
bo wiem że twój duch jest blisko

cały świat płonie
a ty stoisz niewzruszona jak skała
Polsko moja kochana

włóczę się za tobą po papierze

włóczę się za tobą po papierze
Jarosław Pasztuła

zanurzam pióro
błękit atramentu
gdyby przemówił kałamarz
podpowiedziałby

wiele o nas

układam w zdania
na papierze szkicuję wiersz
słowa płynące ze stukotem
serca basem z drżeniem rąk

wiesz ty wiem ja

rozdzieleni jak kartka
w kratkę z zeszytu fiz-mat
jak pocztówka przedarta
nad Bałtykiem

zgubiłem klucz

zamknięte drzwi
nie odlecę z progu
włóczęgą po mieście
rozpoznaję siebie

tak mi brak

ostatni taniec ostatnia noc
jesienny powiew liści szum
zapach ust smak spotkań
twoje włosy na kanapie

wciągam nosem szloch

spocznę schowam
w kieszeni dłonie z losem
kilka listów spakowane
w zżółkłe koperty

wyblakły atrament
z czasem zamazany
doborem kleju z reklamy
żeby przemówił kałamarz

zanurzam pióro

płonę

płonę
Jarosław Pasztuła

chcę dla nas dobrze
chcę z tobą żyć o każdej porze

chcę późnym wieczorem
obejrzeć cię nagą

przeczytać od deski do deski
jak dobrą książkę
zwyciężyć jak Sobieski

wyraź zgodę
na używanie cookies
będzie dobrze jak dawniej

dziś spałem wyśmienicie
myśl rozpłynęła się w garści

cały świat płonie
jak ciało jak ogień

Gdy pada deszcz

Gdy pada deszcz
Jarosław Pasztuła

od paru dni pada deszcz
w domu sam od lat
przede mną sad
opowiada historię sprzed lat

samotne matki
czytają wiersze w samotnych domach
czułem zapach wielu kobiet
marihuana pachnie dębowym lasem
kocham ciepłe noce i dłonie

gdy jestem gdzieś daleko
spróchniały stary pień drzewa
Katarin kocham Cię i nasz film
płynie łódź daleko od brzegu

zamknij oczy czytaj z ust
wiele razy mówiłem tobie
uszy pieścił przyjaciel wiatr
który dręczy się sam
znamy się od lat
mijamy te same ulice i chodniki

zapadam się w głowie
dlaczego okłamują dzieci

zasnąć nie pozwala ta myśl
której będziesz musiał oddać cześć

koniec nastąpi zimny krzyż

pamiętnej nocy

pamiętnej nocy
Jarosław Pasztuła

diamentem w oczach
mieniłaś się tamtej nocy

usiadłem obok twoich
spojrzeń na zwalonym drzewie

dotykiem wzroku
badałem przestrzeń między nami

pocałunek złożyłem na dłoni
soczyste usta nabrzmiałe od piękna

wplotłem ręce we włosy krótko spięte
ciepło szyi rozgrzało łańcuszki łez

odjechałaś w głowie został biały fiat
zapisany numer rejestracji

odnalazłem cię potem

wiedziałem że poznasz po długich
prostych włosach
zmieszany powiedziałem kocham