odwrócenie
Jarosław Pasztuła
jesienią
jeszcze raz ponieś
pachniesz końcem lata
wiatr porywa liściaste
taniec trwa wokół
przerwa
pomiędzy szumem liści i
suchej beskidzkiej trawy
napowietrzni nietykalni
unosimy się
a ty
odwrócona plecami
magia bluesa nocą
Jarosław Pasztuła
noc zapadła klamka w drzwiach
starych jak ten dom po dziadku
przychodzisz po cichu w nocy
długie ciemne włosy słowa delikatne
z ust brzmią zaklęcia pełne magii
jestem przy tobie w końcu razem
piątek moc wydarzeń szepczesz
potulnie aksamitnie czuję się słaby
czy wystarczy sił by zabrać cię tam
gdzie jeszcze nikt nie był we śnie
pod niebem pod dachem chaty
zapadam się w tobie jak niemowlę
pragnę i sączę cię jak whisky
słomkowy kolor oczu świeca przygasa
zapraszasz mnie do tańca płyniemy
pląsamy we dwoje ciała oddzielone
płaszczem dusz w półmroku pokoju
mówisz że kochasz uśmiecham się na zgodę
pijemy herbatę
Jarosław Pasztuła
naciągam koc
miłość dojrzewa
podzielmy się ciałem
jesteś natchnieniem
światem mych marzeń
wznoszenie ponad ramy
jesteś kimś ważnym
spadam w dół pragnień
nie mogę ogarnąć wszechświata
przekraczając granicę
znikam w otchłani
gdzieś na szczycie
zbudzeni rankiem pijemy
herbatę w szklankach
kochanie to nie tak
Jarosław Pasztuła
to nie żart
kochanie to nie tak
budowałem świat i nie z kart
los układał kłody
popłynąłem wspak
wyciągnąć wnioski
w dużym mieście
koło małej wioski
ławka na niej zasiadam
w milczeniu wiersze układam
zapisałem wiele stron z życia
nic dodać nic do ukrycia
szkoda że wszystko wylałem z kąpielą
ciebie brakuje wszystko kosztuje
zapłaciłem dużo umieram sam
kochanie miało być inaczej
życie zakończyłem ze swoją cywilizacją
kochanie to nie tak
to nie żart
to właściwy mój świat
który w sobie niszczyłem od lat
odpowiem przed Bogiem właśnie tak
kocham Cię
Jarosław Pasztuła
nie jestem wolny od ciebie
skłamałbym gdym tak mocno
nie kochał cię wylewał łzy
zbyt mocno utkwiłaś we mnie
czekam wiernie jak pies
chłodno tutaj na mieście deszcz
błąkam się na skórze dreszcz
przyjeżdżasz ostatnim pociągiem
biegniemy razem w tym śnie
wiem nie spełni się
szary dzień budzi jutrzejszy dzień
mocno wierzę życzę szczęścia
ważne że taka jak ty we mnie tkwi
spotkana w podróży na jednej z dróg
nie zapomnę cię zapiszę
każde twoje słowo każdy gest
wolni od siebie
Jarosław Pasztuła
nad nami przestrzeń nieba
wolni jak ptaki wolni od siebie
gęsty las odbija się echem
głos niesie serc uderzenie
pomiędzy nami słońce i eterem
nasyceni nadzieją winem i chlebem
uciekamy myślami do Ciebie
słabi skłoni do złego dlaczego
wybaw wybiel napełnij błękitem
czyści piękni patrzymy przed siebie
nad brzegiem Bugu oczy w oczy
Samarytanie naprzeciw zachód
słońce spada spadają emocje
do domu daleko tutaj niedobrze
z sercem
Jarosław Pasztuła
twoje serce klei mi się do ust
za szkłem schowałbym je
oświetlić duszę pryzmatem na murze
cegła po cegle rozbieram cię
sny zburzone
nocą padał słony deszcz
kiedyś bywało lepiej
mniej pasożytów
kręcą się owsiki w kale
nie będzie dobrze
ubierz się za oknem chłód
przecina w poprzek
zagadką bywasz
nie rozwiążę jej
ucieka czas złodziej nie biegnę
dziś czuję się znacznie gorzej
pod powiekami
film zerwanych nocy morze
przyciskam usta do ust
zatęsknij uczucie jak wiatr
przywiało zakręciło uleciało
złodziej
Jarosław Pasztuła
mógłbym ukraść dla ciebie
dywan w pełni nocy
wypleciony gwiazdami
nie taki z Bułgarii
księżyc na stół na lampę
blade światło
ochłodzi gorące noce latem
pod głowę rzucę poduszkę z mgieł
zbiorę rosę w dzbanek
wypije cały
tobie zapach jaśminu
oddam w dłonie
delikatne jedwabne
zakochaj się na molo
będę czekał słów
od nowa
Wojno
Jarosław Pasztuła
Wojno dawno cię nie było
Minęły wczasy z rodziną
A teraz chcesz się rozgościć
Zapraszasz nieproszonych gości
Niepokój wśród narodów
Rozsiewasz i
popiół do urny
Biała jak skała
Krążysz po ziemi
Zbierasz żniwo
Czaszki do kolekcji
Pani życia i śmierci
Chciałbym
żyć według własnej wersji
Gdy niedźwiedź łapy moczy
W rzece mętnieje woda
Chciałbym
się napić lub wskoczyć
Nie mogę czerwona jak krew
Zamykam oczy
czekam na rozkaz
By założyć buty
podnoszę ciężki karabin
By za tobą się włóczyć
Strzelać umiemy lecz po co zabijać
Umierać łatwiej niż w pokoju żyć
Żyć bez ciebie potrafimy
Wyświetl film radziecki
Czuję się dzikim człowiekiem
ślepym i głuchym
Na cierpienia innych
Na stołkach eunuchów
Więcej niż młodych serc
Powiadasz
przetrwają wszyscy
z najsprytniejszych
Uciekinierzy wszyscy daleko
Słabi wolni od męki
Poddani obcej ziemi
Lecz z krzyżem na piersi
Gdy odchodzisz czuję wolność i spokój
tylko nie kłam że nie wrócisz
tułaczka
Jarosław Pasztuła
moje bycie toczy się pierścieniem
niejeden raz na neseserach spałem
zapłakałem z tobą moja połowo
nie sprostać zagrzać miejsca
na na wieki na jakiś czas
nie pamiętać pragnę czas
niepomyślny wiatr
wciąż wiał ubogiemu w oczy
zatarł blizny kurz
zasypał łzy słone i cierpienie
co wgryzł się pomiędzy serca
zapalam światło
zapalam wiarę
tułam się z węgła w kąt
jak stary szary rekrut
nie widzisz jak lęk człowieka połyka
kęs za kęs i jeszcze bezsilna pięść
uderzam w stół jak w gwoździk
obejmij mnie pokochaj mnie
nie pamiętać pragnę czas
niepomyślny podmuch
wciąż wiał biednemu w oczy
zatarł ślady kurz
zasypał łzy słone i ból
co wgryzł się między serca
zapalam światło
zapalam nadzieję
Jestem tu Reggae
Jarosław Pasztuła
niewinny uśmiech dziecka
szybka odpowiedź
bez zastanowienia
świtem
słońce dźwiga powiekę
zbudzi świat ludzi i zwierząt
osuszy ciężkie krople rosy
na dzbanuszkach konwalii
przycupnęła w cieniu drzewa
zbudzi nieszczery uśmiech bankiera
na biedzie się bogaci
leżeć krzyżem nie przebaczyć
ksiądz z ambony nieprawdę głosi
zbiera się z poganami
jedzą obiad drogimi sztućcami
w najdroższej chińskiej porcelanie
świetny pełen zimnego światła
ołtarz martwego bożka
uwielbiany obraz grzeszny
rasta wchodzi do miasta
chciałbym być dzieckiem
łagodnym prawdziwym
jak dotyk niemowlęcy
słyszę płacz łabędzi
co z nami będzie
żyjącym w kraju w obłędzie
uwielbiamy to co widzimy
Boga się wstydzimy
On kocha człowieka
nienawidzi naszych świąt
chorej na pokazowej świętości
słudzy grzech nieprawości
chciałbym być daleko
jestem tutaj całkiem obcy
niewolnik babiloński
jestem tutaj jak śmieć na ziemi
niepotrzebnymi grunge
Ikar z polskiej wsi
Jarosław Pasztuła
smakowałem gorzką herbatę
jak twój wyraz fizjonomii
ile lat przesiąkam tobą
w kieszeni ze zdjęciem
od narodzin fotografii
dzieli nas wiek miesiąc dzień
spóźniłem się z przyjściem na świat
o trzy lata sześć miesięcy
sakramencka noc
nuta w dyskotece
zakwitłaś w czerepie
jak na gnieździe ptak
latałem za tobą i nic
prócz mego przelotu
Ikar z polskiej wsi
sączyłem gorzką herbatę
jak na twarzy grymas
ciebie mi brak
Jarosław Pasztuła
schwytać wspomnienia
wprost z nieba
promienie słońca
zamknięte w kroplach
nadmorskich fal
pamiętasz noce nad jeziorem
mówiłaś do mnie jak tu cudownie
księżyc kołysał sny spokojnie
twoja głowa na moich kolanach
cichy szept skrzypienie drzewa
pokonałem piekło
zło umarło
straciło urok
teraz
w samotności czuję strach
ciebie nie ma
jednak tak mi brak
czułych pocałunków
miłosnych gier
byłem królem
a ty damą kier
miłość mocna
Jarosław Pasztuła
przy życiu jedynie trzyma mnie miłość
Eskimosa przy życiu utrzymuje ciągła zima
kocha kobietę która odejść nam nie da
zagubieni szukamy słów odkupienia
ze złych słów z nieszczerych ust
pragnę słońca i ciepła wersów
w strofy układam się z tobą do snu
by wyśnić życie bez zmartwień bólu i łez
żadnych wojen zazdrości i przykrych słów
(kochajmy się ludzie, bo życia mamy niewiele,
pokryje nas kurz zmarszczy twarze czas,
tyle człowieka żywot jest wart:)
Jarosław Pasztuła