Archiwum kategorii: Jarosław Pasztuła

odwrócenie

odwrócenie
Jarosław Pasztuła

jesienią
jeszcze raz ponieś

pachniesz końcem lata

wiatr porywa liściaste
taniec trwa wokół

przerwa

pomiędzy szumem liści i
suchej beskidzkiej trawy

napowietrzni nietykalni

unosimy się
a ty
odwrócona plecami

magia bluesa nocą

magia bluesa nocą
Jarosław Pasztuła

noc zapadła klamka w drzwiach
starych jak ten dom po dziadku
przychodzisz po cichu w nocy
długie ciemne włosy słowa delikatne
z ust brzmią zaklęcia pełne magii

jestem przy tobie w końcu razem
piątek moc wydarzeń szepczesz
potulnie aksamitnie czuję się słaby
czy wystarczy sił by zabrać cię tam
gdzie jeszcze nikt nie był we śnie

pod niebem pod dachem chaty
zapadam się w tobie jak niemowlę
pragnę i sączę cię jak whisky
słomkowy kolor oczu świeca przygasa

zapraszasz mnie do tańca płyniemy
pląsamy we dwoje ciała oddzielone
płaszczem dusz w półmroku pokoju
mówisz że kochasz uśmiecham się na zgodę

spieczone usta Alberta

spieczone usta Alberta
Jarosław Pasztuła

uciekał smutny dzień
narodziny jutra poprzedzone
nocnym stanem depresyjnym

na biurku otwarty list
słowa napisane
wryte w niepamięć

pamiętam rozstanie

wróć do domu Tato
wyczekuję trwale
twój syn Albert

pijemy herbatę

pijemy herbatę
Jarosław Pasztuła

naciągam koc
miłość dojrzewa
podzielmy się ciałem
jesteś natchnieniem
światem mych marzeń

wznoszenie ponad ramy
jesteś kimś ważnym

spadam w dół pragnień
nie mogę ogarnąć wszechświata

przekraczając granicę
znikam w otchłani
gdzieś na szczycie

zbudzeni rankiem pijemy
herbatę w szklankach

kochanie to nie tak

kochanie to nie tak
Jarosław Pasztuła

to nie żart
kochanie to nie tak
budowałem świat i nie z kart
los układał kłody
popłynąłem wspak

wyciągnąć wnioski
w dużym mieście
koło małej wioski

ławka na niej zasiadam
w milczeniu wiersze układam
zapisałem wiele stron z życia
nic dodać nic do ukrycia

szkoda że wszystko wylałem z kąpielą
ciebie brakuje wszystko kosztuje
zapłaciłem dużo umieram sam
kochanie miało być inaczej
życie zakończyłem ze swoją cywilizacją

kochanie to nie tak
to nie żart
to właściwy mój świat
który w sobie niszczyłem od lat
odpowiem przed Bogiem właśnie tak

kocham Cię

kocham Cię
Jarosław Pasztuła

nie jestem wolny od ciebie
skłamałbym gdym tak mocno
nie kochał cię wylewał łzy
zbyt mocno utkwiłaś we mnie

czekam wiernie jak pies
chłodno tutaj na mieście deszcz
błąkam się na skórze dreszcz
przyjeżdżasz ostatnim pociągiem

biegniemy razem w tym śnie
wiem nie spełni się
szary dzień budzi jutrzejszy dzień
mocno wierzę życzę szczęścia

ważne że taka jak ty we mnie tkwi
spotkana w podróży na jednej z dróg
nie zapomnę cię zapiszę
każde twoje słowo każdy gest

wolni od siebie

wolni od siebie
Jarosław Pasztuła

nad nami przestrzeń nieba
wolni jak ptaki wolni od siebie

gęsty las odbija się echem
głos niesie serc uderzenie

pomiędzy nami słońce i eterem
nasyceni nadzieją winem i chlebem

uciekamy myślami do Ciebie
słabi skłoni do złego dlaczego

wybaw wybiel napełnij błękitem
czyści piękni patrzymy przed siebie

nad brzegiem Bugu oczy w oczy
Samarytanie naprzeciw zachód

słońce spada spadają emocje
do domu daleko tutaj niedobrze

płacz

płacz
Jarosław Pasztuła

płacz wierzby
gałązki ku ziemi
liście zielenią nadziei

usta pocałunkiem
przed ostatnią drogą
dłonie głaskały małe głowy
zimnym potem zroszone

najgorsze zimno piachu
zamknięte wieko
kwiaty na drogę

wierzbo widziałaś
zapłacz przed zmrokiem

z sercem

z sercem
Jarosław Pasztuła

twoje serce klei mi się do ust
za szkłem schowałbym je
oświetlić duszę pryzmatem na murze
cegła po cegle rozbieram cię

sny zburzone
nocą padał słony deszcz

kiedyś bywało lepiej
mniej pasożytów
kręcą się owsiki w kale
nie będzie dobrze

ubierz się za oknem chłód
przecina w poprzek
zagadką bywasz
nie rozwiążę jej

ucieka czas złodziej nie biegnę
dziś czuję się znacznie gorzej
pod powiekami
film zerwanych nocy morze

przyciskam usta do ust
zatęsknij uczucie jak wiatr
przywiało zakręciło uleciało

złodziej

złodziej
Jarosław Pasztuła

mógłbym ukraść dla ciebie
dywan w pełni nocy
wypleciony gwiazdami
nie taki z Bułgarii

księżyc na stół na lampę
blade światło
ochłodzi gorące noce latem

pod głowę rzucę poduszkę z mgieł
zbiorę rosę w dzbanek
wypije cały
tobie zapach jaśminu
oddam w dłonie
delikatne jedwabne

zakochaj się na molo
będę czekał słów
od nowa

Wojno

Wojno
Jarosław Pasztuła

Wojno dawno cię nie było
Minęły wczasy z rodziną
A teraz chcesz się rozgościć
Zapraszasz nieproszonych gości

Niepokój wśród narodów
Rozsiewasz i
popiół do urny

Biała jak skała
Krążysz po ziemi
Zbierasz żniwo
Czaszki do kolekcji

Pani życia i śmierci
Chciałbym
żyć według własnej wersji

Gdy niedźwiedź łapy moczy
W rzece mętnieje woda
Chciałbym
się napić lub wskoczyć
Nie mogę czerwona jak krew

Zamykam oczy
czekam na rozkaz
By założyć buty
podnoszę ciężki karabin
By za tobą się włóczyć
Strzelać umiemy lecz po co zabijać
Umierać łatwiej niż w pokoju żyć
Żyć bez ciebie potrafimy

Wyświetl film radziecki
Czuję się dzikim człowiekiem
ślepym i głuchym
Na cierpienia innych
Na stołkach eunuchów
Więcej niż młodych serc

Powiadasz
przetrwają wszyscy
z najsprytniejszych
Uciekinierzy wszyscy daleko
Słabi wolni od męki
Poddani obcej ziemi
Lecz z krzyżem na piersi

Gdy odchodzisz czuję wolność i spokój
tylko nie kłam że nie wrócisz

tułaczka

tułaczka
Jarosław Pasztuła

moje bycie toczy się pierścieniem
niejeden raz na neseserach spałem
zapłakałem z tobą moja połowo
nie sprostać zagrzać miejsca
na na wieki na jakiś czas

nie pamiętać pragnę czas
niepomyślny wiatr
wciąż wiał ubogiemu w oczy
zatarł blizny kurz
zasypał łzy słone i cierpienie
co wgryzł się pomiędzy serca
zapalam światło
zapalam wiarę

tułam się z węgła w kąt
jak stary szary rekrut
nie widzisz jak lęk człowieka połyka
kęs za kęs i jeszcze bezsilna pięść
uderzam w stół jak w gwoździk
obejmij mnie pokochaj mnie

nie pamiętać pragnę czas
niepomyślny podmuch
wciąż wiał biednemu w oczy
zatarł ślady kurz
zasypał łzy słone i ból
co wgryzł się między serca
zapalam światło
zapalam nadzieję

światłość

światłość
Jarosław Pasztuła

budzę się

wśród cienia drzew
deszcz fotonów ocieka
po spróchniałym pniu

widzę biegniesz

okala cię
wstęga tęczy

miłość strach
klucz istnienia

taki ciasny dzień
zdarzy się nam

rozerwę więzy
rozpadnie się pęknie
człowiek stanie się lepszy

Jestem tu Reggae

Jestem tu Reggae
Jarosław Pasztuła

niewinny uśmiech dziecka
szybka odpowiedź
bez zastanowienia

świtem
słońce dźwiga powiekę
zbudzi świat ludzi i zwierząt
osuszy ciężkie krople rosy
na dzbanuszkach konwalii
przycupnęła w cieniu drzewa

zbudzi nieszczery uśmiech bankiera
na biedzie się bogaci
leżeć krzyżem nie przebaczyć

ksiądz z ambony nieprawdę głosi
zbiera się z poganami
jedzą obiad drogimi sztućcami
w najdroższej chińskiej porcelanie

świetny pełen zimnego światła
ołtarz martwego bożka
uwielbiany obraz grzeszny

rasta wchodzi do miasta
chciałbym być dzieckiem
łagodnym prawdziwym
jak dotyk niemowlęcy

słyszę płacz łabędzi
co z nami będzie
żyjącym w kraju w obłędzie

uwielbiamy to co widzimy
Boga się wstydzimy
On kocha człowieka
nienawidzi naszych świąt
chorej na pokazowej świętości

słudzy grzech nieprawości
chciałbym być daleko
jestem tutaj całkiem obcy
niewolnik babiloński

jestem tutaj jak śmieć na ziemi
niepotrzebnymi grunge

Przed snem

Przed snem
Jarosław Pasztuła

Za ścianą zaspane dzieci
nad nimi biały anioł

Ciemno wpatrzone za okno

Księżyc wisi na włosku
Po ścianie zimne światło
cieniem się kładzie

Usypia audycja muzyczna
Z myślą spostrzeżenia

Ikar z polskiej wsi

Ikar z polskiej wsi
Jarosław Pasztuła

smakowałem gorzką herbatę
jak twój wyraz fizjonomii

ile lat przesiąkam tobą
w kieszeni ze zdjęciem
od narodzin fotografii

dzieli nas wiek miesiąc dzień
spóźniłem się z przyjściem na świat
o trzy lata sześć miesięcy

sakramencka noc
nuta w dyskotece

zakwitłaś w czerepie
jak na gnieździe ptak

latałem za tobą i nic
prócz mego przelotu

Ikar z polskiej wsi

sączyłem gorzką herbatę
jak na twarzy grymas

wiersz tęsknoty

wiersz tęsknoty
Jarosław Pasztuła

wyjeżdżam
na jakiś czas

zostawiam
ciepło na dłoniach

dotyk w pamięci
smak ust

telepatyczny błękit
w oczach

będę wiatrem wodą
musnę włosy tańcem

boso

obiecuję jesień

obiecuję jesień
Jarosław Pasztuła

przepraszam nie dzwonię
jesień szumi w uszach

wybieram się na spotkanie
lecz ciebie nie spotkam

młodzieńczy popęd i strach
przed niezapomnianym

trzyma przy wspomnieniach

z drzew spadają liście

zapisać ostatnie słowo
nim zatrze je zima

ciebie mi brak

ciebie mi brak
Jarosław Pasztuła

schwytać wspomnienia
wprost z nieba
promienie słońca
zamknięte w kroplach
nadmorskich fal

pamiętasz noce nad jeziorem
mówiłaś do mnie jak tu cudownie
księżyc kołysał sny spokojnie
twoja głowa na moich kolanach
cichy szept skrzypienie drzewa

pokonałem piekło
zło umarło
straciło urok

teraz
w samotności czuję strach
ciebie nie ma
jednak tak mi brak
czułych pocałunków
miłosnych gier
byłem królem
a ty damą kier

miłość mocna

miłość mocna
Jarosław Pasztuła

przy życiu jedynie trzyma mnie miłość
Eskimosa przy życiu utrzymuje ciągła zima

kocha kobietę która odejść nam nie da

zagubieni szukamy słów odkupienia
ze złych słów z nieszczerych ust

pragnę słońca i ciepła wersów
w strofy układam się z tobą do snu

by wyśnić życie bez zmartwień bólu i łez
żadnych wojen zazdrości i przykrych słów

(kochajmy się ludzie, bo życia mamy niewiele,
pokryje nas kurz zmarszczy twarze czas,
tyle człowieka żywot jest wart:)

Jarosław Pasztuła