Archiwum kategorii: Jarosław Pasztuła

jutro idę na wojnę

jutro idę na wojnę
Jarosław Pasztuła

mam kilka wspomnień jutro idę na wojnę

daj mi zdjęcie bym obraz zapamiętał

wróg u bram otworzę ogień szkoda drzwi
przy twoim boku jest za dobrze ciepła kołdra
nie pozwól by wystygła zanim wrócę
gorące pocałunki dotyk ciał powietrza brakuje

jutro będę daleko od domu w czach widzę łzy
czekaj wrócę cały lub bez ręki bez nóg
pokażę blizny opatrzysz skaleczony palec
teraz tak sobie myślę że nie warto czekać
idę tam gdzie wypycha nas czas może na koniec
kończy się świat bo człowiek nie kocha człowieka

oddanie

oddanie
Jarosław Pasztuła

oddałaś co kobiece całowałem cały blask
czy warto było czekać starać się
gdy z miłosnych uniesień pozostaje samotność
której trzymam pamiętnik księżniczki

uciekam gdzieś w głębię koloru
w głębię siebie najgorsza noc
gdy sam jak kropla deszczu spadam
czas goi rany a blizny zostają jak znamię

śpiewam o tobie w piosence wojskowej
o dziewczynie z nocnej dyskoteki
gdzie myślałem że dotknęła miłości
kolejny psikus nie było słodyczy

wakacyjna spowiedź

wakacyjna spowiedź
Jarosław Pasztuła

szukałem sensu życia
ktoś powiedział mi
kup sobie cztery piwa
zrozumiesz na czym stoi świat
przy otwarciu trzask i prysk
ciekawy dźwięk popłynął łyk

przy pierwszym jak po pięciolinii
przy drugim wchodzi refren
przy trzecim wydaje się żona ładną
przy czwartym solówka i świata pogardą
nie idź po piąte wieś będzie mieć cię na pyskach

gdy dobijesz do samego dna
połóż się spać nie rozmyślaj
na rozmyślania przyjdzie czas
śpij spokojnie całą noc
ranem podziękuj Bogu że prócz miłości
dał nam jeszcze smak goryczki

otwórz serce

otwórz serce
Jarosław Pasztuła

czy warto się bać, czy warto się zadręczać
weźmy chwyćmy się za ręce w kole energia
zatacza czas echo przestrzeń we wszechświecie
ogarnia miłość wszystko co dobre,
wszystko co najważniejsze

otwórz serce, przytul drugiego człowieka do siebie
oddaj z siebie część energii cząstkę nadziei
niebo co raz bliżej naszej świadomości
biegnijmy do siebie, uśmiech i szczęście

każdy dzień, każda noc daje nam czas
by odmienić oblicze swojej wizji
widzę świat, widzę nasz blask
słońce ogrzewa ciała drzewo daje cień
ukochajmy każdą najmniejszą chwilę

kołyszmy biodrami machajmy dłońmi
niech nas usłyszy Ten co mieszka w Niebie
niech usłyszy ludzi dobrych da radość
wpuśćmy miłość do otwartego serca

czekam na list

czekam na list
Jarosław Pasztuła

w wyczekiwaniu na list
głupi gest prostą treść
mijał czas kilka lat
na włosach szron
na szyi chomąto
związany z przeszłością zaprzeczam

kwitną jabłonie
serce na dłoni pąki różowe
cud natury nietrwały
miłość pomiędzy nami
bez słów bez uśmiechów

co raz mniej nas
umieram z każdym dniem

w szalupie brudna woda
za horyzont dostać się nie umiem
bez nadziei
nie ma szans na lepszy czas
wypatruję bardzo chcę
by jeden dzień naszym się stał

zapisany czarną czcionka
w żółtym kalendarzu nad lodówką

miłość i złodziej zjawia się
przychodzi skrycie
przewraca życie do góry nogami
czasem mówię nie wierzę
coś się wydarzy
ktoś szczęście podpalił

lecz serce nie sługa
kobieta przychodzi
kobieta odchodzi

lecz ja kocham wiernie twoje oczy niebieskie
długie włosy miedzy palcami
smagane smakiem wiatru

zatracam się w tobie
głupiec w kieszeni z kromką chleba

reklamówki plastikowe

reklamówki plastikowe
Jarosław Pasztuła

Mesjasza zejdzie z Nieba
co mu rzeczesz człowiecze

wierzysz w sztuczną inteligencją
masz zegarek damski komórkę w ręce
Al wierzysz w sztuczną inteligencją

nawet nie zauważysz swojego zbawienia
przejdzie obok jak po jeziorze mgła
zamknięty wątek zamknięty świat

wolność zakazana wskazana konsumpcja
pełne koryta pełne oczy diamentem
człowiek jako istota jako rzecz
nic nie warty na smyczy śmieć

nie dajmy się zwieść pozorom
nie jest dobrze jestem świadomy
robią z nas potwory tolerancja
nienormalne zachowania

zło równa się dobro nie odróżnia się zbyt
zmieszane wartości śmierć i życie
ogień i woda wiatrem nad przepaścią

wytrwale czekam

wytrwale czekam
Jarosław Pasztuła

dokąd wiodą ścieżki
czy jeszcze się spotkamy
z tęsknotą w dłoni ściskam ostatni list
gorzkie słowa weszły w pięty

zagubiony grajek
muzyka płynie
na progu ze smutkiem
opowiada balladę o dziewczynie
odjechała czerwonym autobusem
on w dłoni z biletem do wojska

mieliśmy siebie jak święci
modlitwy zbyt słabe by zmienić los
zawrócę wodę w rzece by ujrzeć cię
w blasku księżyca niczym nimfa
staniesz przy mym boku

cisza podpowie co dalej
zatoczy kręgi w zbożach

gdzie jesteście

gdzie jesteście
Jarosław Pasztuła

piękni
jak łabędzie
aniołowie szukam was na niebie

gdzie jesteście

sekstans nie widzi horyzontu
nie widzi gwiazd
którędy płynąć by wybrać szlak

destrukcja wokół

zło dookoła zaciska pierścień
jeśli nie kochacie mnie już jestem martwy
próbuję oszukać przeznaczenie

mam kilka spraw by zaspokoić smak
adrenalina płynie w żyłach jak paliwo
żyję na krawędzi dobra i zła

fala kurtyną teatru przykrywa statek
giną marynarze ginie świat
latarnik po ostatnim zgasł

śmierć na horyzoncie

śmierć na horyzoncie
Jarosław Pasztuła

za horyzontem mgła rozciąga płaszcz
idą stępa nocą konie słychać rżenie, parskanie,
ciężkie buty brzmienie zgrzyt metalu
nadchodzi koniec i początek nowego porządku
uciec nie ma dokąd, stamtąd zmierza śmierć,
zabrała ułamek szczęścia,
ostatni oddech staje się coraz dłuższym,
życie widziałem jak na dłoni trzymał mnie ojciec,
matka głaskała po głowie

jest taki deszcz co nie wsiąka w ziemię
jest czas smagany nieubłaganym wiatrem
nie wiadomo skąd tyle złego wchłaniania
człowiek gdzieś daleko umarł za darmo
pragnąc wiele w jednym dniu stracił wszystko
co piękne, jedyne miejsce pochłonęła ziemia

wczoraj ktoś strzelił do gołębia,
trafiła wyraźniej tęsknota za życiem
kiedy latem biegaliśmy boso,
pamiętam jak kiedyś,
dziś dzień dobry na zabijanie i zgon,
nienawiści na horyzoncie
naciąga język spustowy by trafić, zabić
leży biedny gołąb dlaczego,
czym zawinił skąd tyle kamienia w sobie,
szukam schematu odpowiedzi i
nie znajduję już czas,
nieubłagany mrok spowija spaloną ziemię,
zieleni jak na zdjęciu, zemsty nie ma,
chodzi o ofiarę wypruć flaki upuścić krwi,
diabelski wiek epoka skały
w sercach synów zrodzonych w sobie

jest taki deszcz co nie wsiąka w ziemię
jest czas smagany nieubłaganym wiatrem
nie wiadomo skąd tyle złego wchłaniania
człowiek gdzieś daleko umarł za darmo
pragnąc wiele w jednym dniu stracił wszystko
co piękne, jedyne miejsce pochłonęła ziemia

New Dęba blues

New Dęba blues
Jarosław Pasztuła

w Nowej Dębie zatrzymał się czas
gdzieś między Geesem a Kogutkiem,
Zalewem a kościołem biją dzwony
mimo wielu zmian, na lepsze nowy ład
zmienił się skład, kilku strażników trwa
tutaj rośnie wiele dębów wystarczy, że
obejmiesz poczujesz przypływ energii,
poczujesz moc, nad zalewem obmyjesz twarz

czy jesteś żołnierzem, punkiem, metalem
odnajdziesz swoją wybrankę, królewnę, kochankę
tu rośnie z ziołami las dla ciebie
zrywam kwiaty na poligonie łany wrzosów
warto się zatrzymać porozmawiać z szeptuchą
niewybuchów nie dotykać strzelać tak uśmiechem
zatrzymać życie niemożliwe to prawda ale milimetr
ziemia krąży wokół własnej osi jak myśl
w jedną stronę z zachodu na wschód
pachnie grillem dziś zapach na całą okolicę

w moim mieście ludzie widzą więcej
rasta zatrzymuje krwioobieg noc jasna
spotykam przyjaciół prawdziwe emocje
budzą mnie sny o końcu świata
płynie tańcem wodą wiatrem deszczem
czasem wystarczy gdy na Wielkanoc śnieg spadnie

co raz mniej przy sklepie nad rzeczką
wybitnych postaci odeszli w nieznane,
z domieszką wina i piwa na zdrowie
nie wiem dokąd i skąd, byle stąd
kilku przyjaciół na zawsze straciłem
w sercu z obrazem w głowie, zdjęcia
w moim mieście są takie miejsca
gdzie można odnaleźć szczęście
wyrównać równowagę utrzymać pion
porozmawiać z kimś innym niż ty sam

kobiety i kochankowie przeżywają renesans
nikt tutaj nie pędzi jedynie las rośnie sosna
rozluźnia pobudza wyobraźnię
wieczorem gwiazdy na plantach pół miasta
na festynie bawimy do rana na pracę mamy czas

za sobą kilka grzechów, drzwi których nie otworzy nikt
rzecz jasna mam klucze do miasta
wychodzę zabieraj się ze mną
zrobimy wszystko by nie było ciemno
zawsze blisko tego miasta z ziemi człowiek wyrasta
z nadzieją na lepszą pogodę dziś pada
nad Dębą krążą gołębie krążą myśli
my jastrzębie szukamy przygód dróg
młodzi gniewni radośni wypowiadamy słowa

człowiek chwyta co Bóg daje
wiarę, dobre słowo, wytrwałość, za grosze pracę
zawsze tutaj wracam by zebrać siły,
odrobina relaksu na resztę życia na czas niepogody
na noc na sen na cały bezsens wokół

płynie okręt dalej z banderą na falach radio Leliwa
nie całkiem sami oddalamy się od granic
twoje ciepłe dłonie dotykają mojej skóry
zawsze boli gdy się oddalamy
miasto zostaje w tylnym lusterku
auto jedzie dalej wiele takich chwil pamiętam

tak mam

tak mam
Jarosław Pasztuła

moim zdaniem wezbrałem
po przerwie puszczają nerwy
rozpuszczam lody miłości
rozpływam się świtem
świat jest bliżej moim zdaniem
zawsze tak mam nad ranem

2022

2022
Jarosław Pasztuła

wiotki i słaby
powietrze i woda
to jak diamenty kryształy

nakazy zakazy
maska na twarzy

jesteśmy na zielonej łące
zły pasterz poprowadzi nas
na ugory i trawy szare

obudzić się należy

zegar tyka

co się stało to się nie odstanie
pacierz i amen

Prośba o pokój na Ziemi

Prośba o pokój na Ziemi
Jarosław Pasztuła

proszę o
chwile spokoju zgody
czasy pokoju miłości
łąk pełnych zieleni
ogrodów pachnących kwiatów
sadów pełnych czereśni
jabłek soczystych
źródeł bijących jak serca
natchnionych ludzi zdrowych dzieci
zadbanych kapliczek

proszę o
kawałek chleba kielich wina
o lepszego siebie o czułego bliźniego
kochanych ludzi którzy zagubieni w chaosie istnienia
jak fotony ociekają po spróchniałym pniu
zdrowia dla was i dla mnie którego nie mam
ale wierzę że odmieni się oblicze Matki Ziemi

pozwól mi Chryste dźwigać krzyż
wiem nie jest łatwo

Moim życzeniem

Moim życzeniem
Jarosław Pasztuła

Tyle myśli w głowie mam
Nawet gdy śnię kocham cię
Zatrzymam czas w dłoniach
By ujrzeć światło na błoniach
Pełnych kwiatów pełnych barw

Nasze dłonie
spotykają się tam
pierwszy raz
Zamykam oczy
Zatrzymaj bym
Nie obudził się sam
Bym przy sobie ciebie miał

Boję się zostać jak kiedyś na
Pustym dworcu z
Wbitym wzrokiem w zegarek

Zimny wiatr powiewem
Targał włosy szeptał
Szyderczo życząc mi

Wszystkiego co nie jest najlepszym
Życzeniem

z szelestem piór

z szelestem piór
Jarosław Pasztuła

zadaję pytanie
działam mimowolnie
czy ptaki są wolne
nieskrępowane płatem nieba

drzewa podnoszą dumnie korony
wznosi w podziękowaniu duszpasterz ramiona

dokąd wiedzie droga w lesie
życie wielką niewiadomą
miesza się całość

co się chytrzy
w duszy tli się iskra
w głowie refleksje
każdy ma wewnętrzne pięć minut

w kole wszelkie dobro się zamyka
jak drzwi przed tajemnicą
przed złodziejem
czasem przed niegodziwością

mam na końcu języka parę autentycznych zdań

coś umyka
coś ginie
wiesza się na klamce
ktoś łyka jaki jest sens życia
śmierć zajmuje swoje miejsce w kinie

wyczerpany nasz wiek
dobijamy do brzegu nie ma potwornych fal
ptaki są nieopodal usłysz poszum piór

Wesołych Świąt

Wesołych Świąt
Jarosław Pasztuła

dla tych co wierzą dla tych co są przeciwni

życzę spokoju ducha i dużo sił po każdy dzień
sięgamy z trudem by łatwiejszym się stał

uśmiechu dziadka i dąsu babci
żony mądrej która wielbi cię i jak mąż szanuje ją
dzieci zdrowych i tym chorym pomóc bym mógł

ciepła rodzinnego śniegu po pas
zapachu drzewka świerkowego zieleni i nadziei

śnieżki w dłoni co topi się jak łzy
łzy szczęścia gdy z zachodu wrócił mąż

ciepła rodzinnego gdy przy stole rozmowa kwitnie
by wiosna mieszkała w nas przez cały czas

samotnym i smutnym pragnąłbym wskazać nowy cel
każdy człowiek który chce szczęśliwym może być

kocham ludzi kocham was
życzenia z serca w eter ślę

Wesołych Świąt

dla nas nie ma jutra

dla nas nie ma jutra
Jarosław Pasztuła

uciekłaś z mojego życia
przez okno wdziera się wiatr

trzask białych okiennic

w przeciągu poznaniem
nieuchwytny moment snem

burzą serc wrze krew

nie zapomnieć miłości w sobie
oddam wszystko tylko nie mogę

koksownik pamięta wszystko

koksownik pamięta wszystko
Jarosław Pasztuła

było ciężko i zimno
mróz trzymał za mordę

postawili
koksowniki koło przystanków
ludzie grzali się czekając na autobus

paliłem papierosa
gdy sierota życiowa wyjęła kiełbasę
jadła łakomie
jakby przed egzekucją pajaca

koksownik stał blisko
zapamiętał go z pyska

gdzie jesteście

gdzie jesteście
Jarosław Pasztuła

piękni
jak łabędzie
aniołowie szukam was na niebie

gdzie jesteście

sekstans nie widzi horyzontu
nie widzi gwiazd
którędy płynąć by wybrać szlak

destrukcja wokół

zło dookoła zaciska pierścień
jeśli nie kochacie mnie już jestem martwy
próbuję oszukać przeznaczenie

mam kilka spraw by zaspokoić smak
adrenalina płynie w żyłach jak paliwo
żyję na krawędzi dobra i zła

fala kurtyną teatru przykrywa statek
giną marynarze ginie świat

latarnik po ostatnim zgasł

odwrócenie

odwrócenie
Jarosław Pasztuła

jesienią
jeszcze raz ponieś

pachniesz końcem lata

wiatr porywa liściaste
taniec trwa wokół

przerwa

pomiędzy szumem liści i
suchej beskidzkiej trawy

napowietrzni nietykalni

unosimy się
a ty
odwrócona plecami