Archiwum kategorii: Maciej Jackiewicz

Retrospekcja

Retrospekcja
Maciej Jackiewicz

Retrospekcja

ukochanej Mamie…

Dwa kwiaty razem z czterema
uschły chore na tęsknotę
wodą życia nienapojone

może jeszcze głos z nieba usłyszę
i zapiszę choć jedną stronę
by uwiecznić jedyne serce złote

parapet klejony wspomnieniami
ościeżnice malowane wierszami
zamiast szyb pamięci klisze

moje okno na świat
które los nam skradł
dlatego dzisiaj nic już nie ma

KOTY

KOTY
Maciej Jackiewicz

17 lutego na Międzynarodowy Dzień Kota

Choć nie chodzą co dzień w papilotach
i szampana raczej z nami też nie wypiją
tak się cieszę, że pośród nas sobie żyją

dziś piszę co nieco właśnie o… kotach

O kotach mogę sobie także czasem śnić
albowiem to bardzo mądre są te istoty
mimo, że nie mają tyle jak my do roboty
ale za to w podarunku aż… siedem żyć

To nieprawda, że fałszywe są i egoiści
lub jedzą wyłącznie na surowo myszy
bardzo często cenią sobie życie w ciszy
kiedy drapią i gryzą to nie z nienawiści

To nieprawda ,że te rude są koszmarne
a do tego, że takie są okropne i fałszywe
one w ciepłym domu zawsze są szczęśliwe
pecha wcale nie przynoszą nawet te czarne

Kot o higienę własną zawsze dobrze dba
i zachwyca nas ruchami niczym jak w tańcu
nie zjada byle czego i nie chodzi w kagańcu
nie zamiauczy bez powodu i nie udaje… psa

Uwielbiają przytulanki oraz czułe pieszczoty
a szybko nowych zabaw kot chętnie się uczy
i zadowolony na kolanach twoich pomruczy
bo takie wdzięczne są za miłość nasze koty

Kto jak nie kot to przyjaciel też wyśmienity
chociaż nie na każdy kłopot tobie poradzi
nie porzuci ciebie i z nikim już nie zdradzi
bo to co mówi się o kotach to plotki i mity

Ludzie tak nierzadko dachowcami gardzą
i tyle samotnych kotów chodzi na ulicach
mało kto wie o ich skrytych tajemnicach
————————————————-
a ja…
po prostu lubię koty i to nawet bardzo

Dla mojej pierwszej miłości

Dla mojej pierwszej miłości
Maciej Jackiewicz

teraz jestem sam
już nie wypatruję przez okno
Ciebie za rozmazanymi szybami

nie szukam tamtego adresu
w zakurzonym spisie telefonów

zgubiłem Cię razem z kartą SIM

patrzę na dwa ptaki jak mokną
skryte między nagimi gałęziami
coś pięknego doszło do kresu

i płacze łzami z katedralnych dzwonów

nie zapiszę więcej stron w pamiętniku
nie znam nawet prawdziwego imienia
nie zaznam delikatnego dotyku

jak rozplątać życia tę nić zawiłą

wyjdź do mnie z mroku zapomnienia

a ułożę Tobie najcudowniejszy rym
i oddam wszystko co w sercu mam
najprawdziwszą uleczoną przez czas

Miłość

Rozmyślanie w miesiącu urodzin-vilanella

Rozmyślanie w miesiącu urodzin-vilanella
Maciej Jackiewicz

Nowa data już jest zapisana w zeszycie
pod nią najświeższe wieści i zdarzenia
nic szczególnego – ot samo życie

Nie myślę już o bogactwie i dobrobycie
pomyślę raczej o rachunku sumienia
nowa data już jest zapisana w zeszycie

wszak już niemłody nie utonę w zachwycie
bo mam wiele czasu na wspomnienia
nic szczególnego – ot samo życie

Zegar odmierza czas zawsze tak jednolicie
a wszystko wokół szybko się zmienia
nowa data już jest zapisana w zeszycie

Będę się kochał w całym świecie skrycie
i w słoneczne dni poszukiwał cienia
nic szczególnego – ot samo życie

Za chwilę westchnę sobie: witaj emerycie
o młodości będę pisał z utęsknienia
nowa data już jest zapisana w zeszycie
nic szczególnego – ot samo życie

Dzięcioł

Dzięcioł
Maciej Jackiewicz

Jak wieść wcale nie gminna niesie
był sobie dzięcioł w pewnym lesie
który nie tylko wciąż stukał w drzewa
lecz także udawał jak ładnie śpiewa

Jak słowik albo choćby skowronek
przemalował też dziób oraz ogonek
i rozległy się liczne chóry ptasie dokoła
tyle że w wykonaniu samego dzięcioła

Kos i szczygieł spytały czy może guza szuka
miast kogoś udawać w drzewa niech stuka
nie zabrakło głosu kosa a nawet dzwońca
trzeba to załatwić raz i do samego końca

Co z tego że on dzięcioł się nazywa?
jeżeli pod inne ptaki się podszywa
a słowik i mazurek na to też dodają:
bo dzięcioły przecież nie śpiewają

Co dnia wyśpiewuje te nieswoje trele
aż sowa mruknęła, że tego już za wiele
trzeba postawić ultimatum i zawczasu
********************************
dzięcioł nie posłuchał i wyleciał … z lasu

Astronomka i polonista

Astronomka i polonista
Maciej Jackiewicz

Kochanko moja podziwiam twoją twarz
w srebrzystym księżyca nowiu
w ten zimowy wieczór chłodny i mroczny

Mój kochanku miły czy ty księżyc znasz?
chociaż mówisz nie w cudzysłowiu
bo w nowiu księżyc nie będzie widoczny

kochanek z kolei pannie na to powiada:

moja miła każdy polonista ci powie
że w języku miłości jest też zasada
i mówię do ciebie nie w cudzysłowie

Informatyk i dziewczyna

Informatyk i dziewczyna

Maciej Jackiewicz

Informatyk durzył się w pięknej dziewczynie,
i myśląc, że czas odtąd miło jemu popłynie,
nieustannie ją rozśmieszał głupimi minami,
tylko system mu się wieszał ze sterownikami.

Zabawiał ją chętnie także czarnym humorem,
brak miejsca na dysku nadrabiał procesorem,
bywało często, że za mało miał kości pamięci,
wytrwale nie rezygnował i nie brakło mu chęci.

Dziś dziewczyna mówi jemu nie bez kozery:
– poznałam wszystkie hasła, kody i numery,
– może lubię kiedy bywasz twardy i silny,
– ale jesteś kotku taki… niekompatybilny.

A z tej krótkiej opowiastki jeden morał tu wynika:
nie każda przecież pokocha wyłącznie informatyka

Nadeszła zima

Nadeszła zima
Maciej Jackiewicz

Ale zimno poniżej zera
nadeszła zima i co teraz
calutką noc dzisiaj sypało
śnieg przemienił balkon na biało

Bladym świtem przyszedł zdrajca mróz
żeby chociaż był ten jeden plus
na skostniałym już termometrze
myśli staruszek w grubym swetrze

Polar wkłada i ciężkie buty
bo chodnik cały lodem skuty
kto to zimno takie wytrzyma
co teraz bo nadeszła zima

Staruszek w domu teraz siedzi
drogi śliskie od gołoledzi
przez ten nocny wiatr nie może spać
a na drzewach lodowata szadź

Słońce ledwo się też przebija
zmrożona ziemia jak niczyja
a radosne dzieci od rana
już na dworze lepią bałwana

Buźki słodkie jak czekoladki
podziwiają zmarznięte płatki
lecz staruszek się cały zżyma
co teraz bo nadeszła zima

Neo

Neo
Maciej Jackiewicz

Ostatnio ktoś wpadł na pomysł z pewną ideą,
że wszystko co się nie podoba to jest neo
szerzą się więc opinie oraz liczne poglądy
że są już nawet neo sędziowie i neo sądy

będą wkrótce w sądach i trybunałach sprawy?
na wokandzie staną niewygodne neo ustawy
neo spędza sen z oczu – co za życie bez snu?
wszędzie będą mówili neo ( z angielska “nju’’)

podobno to co neo ma błędy oraz wady
bo tak zdecydowały za nas prawa i układy
system się zmienia bowiem dzisiaj jest chory
co czeka jeszcze? może teraz neo wybory?

może zjawią neo kandydaci na stołki wysokie
że nie sięgniesz nawet najbystrzejszym okiem
wszystko będzie neo ? w głowie się aż zakręci
sam nie zmienisz mimo najszczerszych chęci

nikt nie wie jak skończy się bezkrwawe rodeo
ja nie wiem czy może też nie jestem… neo?

Adami i Ewa

Adami i Ewa
Maciej Jackiewicz

Chodzi Adam w raju rozgląda się bezradnie
spojrzał najpierw na prawo potem na lewo
całkiem tutaj spokojnie a nawet tak ładnie
myślał przysłuchując się anielskim śpiewom

Wtem dziewczyna mu wpadła w ramiona
– cześć Adam mogę być twoja jestem Ewa
– skąd ty tutaj taka piękna i cała obnażona

– ja spadłam z tamtego zakazanego drzewa…

Bezsenne noce 2025

Bezsenne noce 2025
Maciej Jackiewicz

Bezsenne noce jak okrutne strapienie
może śpi gdzieś jeszcze czyste sumienie
serce poranione złym losem wciąż broczy
pełne lęku o jutro co chwilę zamyka oczy

wtulone w piersi jeszcze bije płochliwe
pragnąc choć jeden raz jeszcze
być szczęśliwe

bezsenne noce słabe bez ducha wiary
czasu nie odliczy już według swej miary
tyle lat serce na pokutę jak Tantal pości
jak bez wody życia bez twojej obecności

a wróżka mi nikogo jak ty nie wyśniła
i nadzieja niczym z kryształu krucha
się rozbiła

bezsenne noce są puste bez natchnienia
daremnie szukam choćby twojego cienia
odbitego na ścianie w zimowym słońcu
jasny początek został na szarym końcu

gdzie jesteś wymyślona moja to pytanie
bez echa kiedy zniknęłaś jak we mgle
tak niespodzianie

bezsenne noce milczące bez tych wierszy
które cicho odleciały i nikt nie wie gdzie
anioł dobrą nadzieję jeszcze na ziemię śle
nie ostatni to mój kamień w życiu

i nie pierwszy

Starzec i chłopiec

Starzec i chłopiec
Maciej Jackiewicz

Było to ostatniego dnia grudnia
kiedy do miasta około południa
ku uciesze zgromadzonej gromady
wjechał skrzypiąc wóz drabiniasty

a na nim skrępowany maseczkami
ale już bez bez przyłbicy
stał on: Covid starowina
ohydny brzydki i żylasty
cuchnący wonią zgniłej czekolady

a na środku rynku zaś podest stał
z wyświechtanych “fejk- niusów”
zamiast desek i drewnianych bali
bardzo szybko pieniek z dat ociosany
wtoczono nań koło historii wirusów

tymczasem chromy zarazek
wlokąc odwłok z trudem po śniegu
wchodził już na to podwyższenie
gdzie na niego czekał medyk
w czerwonym kapturze jak kat

ze śmiechem świadkowie żegnali
palcami wytykali sobie sąsiedzi
kiedy oprawca szczepienie zaczynał
do kresu zmierzał już żałosny obrazek

koniec zarazy największej od lat
odbierano jej życie wielką strzykawą
dorodną koronę medyk zgrabnie ścinał
i śmiertelne dlań to było szczepienie

ciżba skazanego nienawiści mową
opluła i resztki szacunku odebrała
mówiąc przy tym jedno tylko słowo
którego nie powtórzę i nie przytoczę
bo nie pozwala na to kultura i prawo

wraz z ostatnimi na tym świecie godzinami
bakcyl zmutować jeszcze chciał ostatni raz
lecz na zawsze zamknął swe pory smocze
woda z rzeki nadziei wtenczas odtajała

***
a było to ostatniego dnia grudnia
roku pamiętnego finał
gdy tłum się rozszedł na wszystkie strony
pojaśniały od świateł literatów domy

serca poetów wybuchły jako lawa wulkanu
heroldowie ogłosili kolejny rok bardzo długi
odgłos fajerwerków rozchodził się dookoła
po wszystkie miasta zaułki i kąty
po poezja na zawsze będzie świata potęgą

a na rynku pozostał
mały chłopiec o urodzie anioła
oczy miał błękitne jak lazur oceanu
przepasany zieloną jedwabną wstęgą
na której widniał napis

ROK DWA TYSIĄCE DWUDZIESTY PIĄTY

Tomasz Beksiński – 1958-1999

Tomasz Beksiński – 1958-1999
Maciej Jackiewicz

Gdybyś teraz Tomku był z nami
nie wiem co byś dla nas dziś grał
ale pewnie muzyka by nas ukoiła
przed snem w każdy wieczór z tobą

jak dobry anioł między słuchaczami
byłeś z nami choć świat wtedy spał
w twoim poranionym sercu była siła
walczyłeś z życiem niczym z chorobą

tak mało przeżyłeś chwil szczęśliwych
szukałeś ciągle odpowiedzi na pytania
które sobie zadawałeś bez przyczyny

nie szukam winnych ani dowodu winy
dzisiaj kamień grobu ciebie osłania
bo świat jest dziś znowu zły
okrutny dla zbyt wrażliwych

Lekcja rachunków

Lekcja rachunków
Maciej Jackiewicz

Odejmij z miłości ość niezgody
zbyt szybko staje się kością
dodaj do niej osierdzie
a otrzymasz miłosierdzie

na starego dzisiaj patrzy młody
może ze zdziwieniem może z litością
bo jeszcze nie przeszedł przez rozstaje
na oślep biegnie do jakiegoś celu

depcze twoje ślady
maratończyków jest już tak wielu

kto dzisiaj cierpliwie wytłumaczy
człowiekowi w tym wieku
który ma w głowie komputer
a wokół tyle cudownych gadżetów

nie przeminęły czasy rozpaczy
na wszystko nie ma jeszcze leku
przez smartfony toczą rozmowy
bez chemii lepią obojętne zasady

kto dzisiaj kocha jeszcze poetów
cyklopi nowej ery pozornie tacy ogromni
czy ktoś jeszcze im wszystkim przypomni

że jak serca nie ma
to naprawdę nie ma niczego

Oczekiwanie

Oczekiwanie
Maciej Jackiewicz

Jak złapany w sidła się szarpię
by uwolnić duszę ze świata
gdzie czekają okrutne harpie
odejmują ubogim życia lata
zadając ból i katusze

tykanie zegara cały czas brzmi
jak kroki w nieznane
na razie tu pozostanę

tik tak tik tak tik tak

powtórzyć coś jeszcze muszę
czekając na obiecany znak
stary zegar wtedy wyrzucę

złe myśli na zawsze pogrzebię
pójdę jak najdalej od tamtych dni
tam gdzie białe ptaki na niebie

i szczęśliwy do ciebie powrócę

Trzynastego grudnia…

Trzynastego grudnia…
Maciej Jackiewicz

Trzynastego grudnia…
kartka z kalendarza lodem skuta
całą noc czołgi przejeżdżały ulicami
za oknem się odbija się księżyc

w ciemność grudniową
pośpij jeszcze trochę
dzisiaj nie będzie o dziewiątej Teleranka

ktoś internował koguta
pośpij jeszcze moja córeczko
na obu kanałach cały czas
powtarzają apel generała

beznadzieja przeniknięta chłodem
żołnierze na przystankach
gdzie te obce mundury

mowa nienawiści między wierszami
chodzi w wojskowych butach
ktoś uchylił wieczko
jeszcze jednej puszki Pandory

w uszy kłują wciąż słowa
,,czy musiało do tego dojść?”
nikt nie wyciągnął ręki na zgodę
zburzone zostały kolejne mury

pośpij jeszcze kochanie
moje zranione serce młode
za wolnością bardzo tęskni
ojczyzna cała

kiedyś z kolan jeszcze powstanie

Szósty krzyżyk

Szósty krzyżyk
Maciej Jackiewicz

Dawniej był znakiem za niewidzialną barierą
niczym Chińskim murem nie do przebicia
odległy o miliony kilometrów jak gwiazda

najdalsza w nieogarniętym wszechświecie
porwać go było mi trzeba jak piękną Europę
niekoniecznie będąc śnieżnobiałym bykiem

i zawrócić raz jeszcze do tego co już było
do beztroskich chwil o niewinnym uśmiechu
choć raz żeby się stało w jednym momencie
jak dawniej
tylko kto zna zaklęcie

stu lat mi życzysz dzisiaj jak na przydechu
kochasz mnie nadal może z tą samą siłą
tylko ciało wrażliwsze z każdym dotykiem

ostrożniej dziś stawiam zmęczone stopy
zwierzam się losowi dzisiaj niby w sekrecie
jak pisklę co wypadło po burzy z gniazda

bezradny patrzę w kalendarz dni życia
tyle dni przeminęło a ile jeszcze zostało
tego nikt nie wie
szósty krzyżyk
podobno szóstka jest cyfrą doskonałą

wszystko zmienia na zawsze kolejne zero…

Jeszcze jeden list…

Jeszcze jeden list…
Maciej Jackiewicz

Taki sam obraz od tylu lat już trwa
coś się zakończy a coś zaczyna
kiedy Atropos nici życia przecina
w sercu cały czas tęsknota gra

cisza która się wpija w całą duszę
żal który także nigdy nie ustanie
i modlę się o zmartwychwstanie
kiedyś chyba całe niebo poruszę

tam jesteś przecież znowu żywa
powitasz mnie taka uśmiechnięta
bowiem mama jest zawsze święta
bez bólu i choroby teraz szczęśliwa

poznałaś już tę chwilę ostateczną
czy jeszcze się kiedyś tam spotkamy
gdy aniołowie otworzą raju bramy
podążymy do Boga drogą mleczną

a dzisiaj całun to twoja jest zbroja
byłaś zawsze taka dobra i dzielna
miłość jest przecież nieśmiertelna
do zobaczenia… Mateńko moja

Czas zadumy i refleksji

Czas zadumy i refleksji
Maciej Jackiewicz

Nie jestem dzisíaj smutny a może zamyślony
patrzę przed siebie w przyszłości nowe karty
nieopodal liść zwiędły przez wiatr przedarty
dla níego już skończyły się księgi życia strony

Przeminął listopad, deszczowy lub zamglony
ile ten czas na ziemi jest dla człowieka warty
może wie staruszek mędrzec o lasce wsparty

na cmentarzach dopalają się znicze i lampiony

Oświetlają zimne mogiły a naprawdę drogę
która do bliskich kiedyś ciebie poprowadzi
ale nìe bój się i nie bij w dzwon na trwogę

Jeszcze coś może poprawisz i coś się uładzi
może ktoś ciepłym słowem powie: ja pomogę
bowiem dobre serce nie oszuka i nie zdradzi

Oczekiwanie na kolejnego Godota

Oczekiwanie na kolejnego Godota
Maciej Jackiewicz

Miliony serc czekało w milczeniu
żeby przemówiła historia wykuta
jak w zimnym i twardym kamieniu
a padło kłamstwo i obelga zatruta

na pole jałowe bez plonu urodzaju
kocham ojczyznę ale ,,w tym kraju ‘’
nie powiem nigdy tak o macierzy
bo tylko temu kto mówi mój kraj

takiemu zawsze serce moje uwierzy
moje ale nie z zakłamanego miliona
to przedstawienie wszak nadal trwa
toczy się o kolejną przyszłość gra

gdy opadnie z oczu z bielma zasłona
obudzisz się w naszym kraju zmęczonym
będąc owocem prawdy w gaju zielonym
bo zieleń to od zawsze barwa nadziei

bez fałszywych haseł oraz obcych idei

miliony serc czekało w milczeniu
na tę chwilę by wznieść się do chmur
śpiewając hymn pochwalny aby świat
o nas prawdziwie wreszcie usłyszał

,,O radości iskro bogów
(…)staje nasz natchniony chór’’
bez niewoli zaboru i więzień krat

znowu wraca ta złowieszcza cisza…