Archiwum kategorii: Maciej Jackiewicz

Moja nostalgia

Moja nostalgia
Maciej Jackiewicz

tak często łzy płyną bo przeszłość boli
ocieram je zawsze ciepłą dłonią
smutki nie potrzebują przecież parasoli
łzami przed światem się bronią

czasu cofnąć też nikt nie jest w stanie
czytam pożółkły wiersz stary
nie wiem co dobry Bóg ma w planie
ale nie tracę miłości i wiary

nie tracę też nadziei bo wciąż ufam Tobie
dziękując co dnia za dar życia
jesteś ze mną zawsze w zdrowiu i chorobie
Twój dar nie jest bez pokrycia

porzucam obawy wszelkie
i żadne myśli już nie zaginą
a każda będzie kiedyś złota

piszę dla serca co bije nad Łyną
smutne ale jest tak wielkie
jak jedna moja tęsknota

Jedna droga

Jedna droga
Maciej Jackiewicz

dzisiaj drogę nową los mi dał
już nie dwie jak co dnia
kiedy tak długo ze mnie drwił
żebym tylko nie odmłodniał

byle nie obrócić tego w pył
co powstało już z mozołem
wspomnę chwilę z nutką żalu
ile lat odeszło do krainy cienia

patrzę na niebo i czytam marzenia
muzo moja prawdziwa i wyśniona
dziewczyno z poetyckiego portalu
jesteś taka piękna wraz z wierszami

spokojny wyjdę ci na spotkanie
zapisana już dziś kolejna strona
jedno imię tańczy wraz z rymami
sen na jawie się wciąż powtarza

niech już cały odtąd czas
na całą wieczność trwa
dzisiaj drogę nową mam
bym pustelni przekroczył próg

prowadź mnie dobry aniele
nikt nie może być przecież sam
choć ma do wyboru wiele
często pokręconych dróg

Miłość jest jak motyl

Miłość jest jak motyl
Maciej Jackiewicz

Ile dni czekam rachunek niepojęty
moje serce zranione tyle razy
tyle kartek zerwanych z kalendarza
historia z okruchów radości napisana

co jakiś czas na moment się powtarza
nowy rozdział w pamiętniku napoczęty
los maluje w nim kolejne obrazy
jestem teraz na stacji ukochana

setki kilometrów oddalony
lecz to centymetry na mapie
życie dyktuje mi kolejne strony
myślami gonię kolorowe motyle

najpiękniejszego dla ciebie złapię
przycupnie na twojej dłoni
na jedną tylko chwilę
a potem nadleci drugi i trzeci

za oknem szaro i pochmurno
w cierpliwym sercu
słońce dziś zaświeci
jeszcze wzruszony deszcz tylko pokapie

Wybory w lesie

Wybory w lesie
Maciej Jackiewicz

Raz lew zwierzętom przestał się bardzo podobać
bo zbyt dumny obnosił się ze swoją grzywą
a że pycha jest gorsza czasem jak choroba
pora na kampanię w dżungli by jako żywo

wybrać na świata zwierząt już nowego króla
zaś lew pokazał im jeszcze ostre pazury
bo nad dymisją nie będzie się rozczulał
ryknął tylko raz że te wybory to bzdury

on bowiem królem zwierząt wszak na zawsze będzie
tak było i jest przecież i to od początku
i jego poważać każdy powinien wszędzie
i nie ma i nie będzie w tej kwestii wyjątku

wtedy kandydować już nie chciały żyrafy
pawiany wypięły się w sposób wręcz banalny
papugi strzelały głupawe straszne gafy
zaczęła się selekcja – dobór naturalny

lecz według kryteriów nie tylko z zoologii
i pamiętając też o stosownej reklamie
i by uniknąć zbędnej także demagogii
typu-hipopotam za gruby zawsze kłamie

albo antylopa może być pierwszą damą
wnet zebra odpadła bo udawała głąba
pyton tylko ciągle syczał a wciąż to samo
słoń był za ciężki w dodatku ta trąba

nosorożec nieprzystojny ze swym profilem
a żółwie zbyt powolne głosu nie oddały
kolibry zaś ganiały się z jakimś motylem
wybierano więc z tych ,,co w boju,, pozostały

aż wreszcie opadła emocji wielka fala
opustoszała szybko wyborcza arena
a na króla wybrano… starego szakala
jego pierwszą damą została… chuda hiena

Zamarzenie

Zamarzenie
Maciej Jackiewicz

W krople rosy przemienił los wiarę
ożyły kwiaty zwiędłe i stare
były znów mokre od deszczu i łez
a w ogrodzie tak pięknie pachnie bez
na ławce widzę gołębi parę

Czy to przeznaczenie czy jakiś znak
co mnie poprowadzi przez życia szlak
słyszę ptasie radosne gruchanie
ten obraz chwili w sercu zostanie
i tylko ciebie na nim będzie brak

Serce serc

Serce serc
Maciej Jackiewicz

przytulam wciąż piękną twarz poznaczoną
troską i ukrytymi zmartwieniami
gdy patrzysz na świat dobroci oczami

i przędziesz los- czas mając za wrzeciono

przytulam też ciepłą dłoń pomarszczoną
gdy dzielisz chleb jedząc z domownikami
i ochraniasz swe dzieci jak skrzydłami

kryję się dziś niezręcznie za zasłoną

tkaną z mojego niejednego grzechu
popatrz- mam siwe włosy a tak samo
czynisz dobro i kochasz bez pośpiechu

by smutek stał się niewidzialną plamą

zabiorę znów cię do lat pełnych śmiechu
i nakarmię radością serce

Mamo

Taka sobie mikrobiologia

Taka sobie mikrobiologia
Maciej Jackiewicz

O tobie piszą i mówią wszędzie
jesteś już znany na całym świecie
lecz często same bzdury się plecie
tak lubią niektórzy tkwić we własnym błędzie

pobijasz rekordy – te wyniki
na mnie jest armia antybiotyków
nie jestem trucizną polityków
co nigdy nie szczędzą jadu i krytyki

mutujesz się wciąż ze swym RNA
ja jestem tylko skromną bakterią
nikt nie reaguje jak histerią
gdy połknie kapsułkę i głęboko mnie ma

a potrafisz zatruć ludziom życie
gdy atakujesz nawet im płuca
na samą myśl każdego odrzuca
ja spokojnie żyję w ich grubym jelicie

trafiłeś nie w porę a to boli
żal mi wirusa degenerata
przez ciebie z innych robią wariata

rzekła do Covida… Escherichia coli

Musicie od siebie wymagać…

Musicie od siebie wymagać…
Maciej Jackiewicz

zawsze
dnia trzynastego
wymodlonym podczas liturgii słowa
nie pytaj mnie dlaczego
dziękował biedny lud duchem bogaty
i grały tak radośnie organy
w ogrodach nadziei zakwitły kwiaty

radował się
lud wybrany
zrzucając z siebie kajdany lat niewoli
bezduszne brzemię opatrzywszy rany
Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze…
czy pamiętasz te słowa i czemu
upominał się o tę ziemię

na mogiłach płoną znicze
ludzkiej nieśmiertelnej pamięci
a z nieba patrzą święci
pośród nich spogląda On
bo znów brakuje mocy wiary
podziękuj za te wszystkie dary
i złóż co masz przed boski tron

za Jego nieskończone i niepojęte zasługi
równo sto lat temu
jedyna taka rocznica
wielki Bóg spełnił milionów wolę
w małych Wadowicach
urodził się kochany mały Lolek
przyszły święty Jan Paweł Drugi

“NIE LĘKAJCIE SIĘ”

“NIE LĘKAJCIE SIĘ”
Maciej Jackiewicz

pamięci Umiłowanego Ojca Świętego Jana Pawła II 18.05.1920 – 2.04.2005

“NIE LĘKAJCIE SIĘ, OTWÓRZCIE DRZWI CHRYSTUSOWI…”

jak to wytłumaczyć dzisiaj biednemu człowiekowi
który pozostał tu na ziemskim łez padole
aby dokończyć Jego świętą wolę

zostałem ja sierota Boży z tego samego kraju
widząc białe oblicze w całunie milczenia
słyszę jeszcze raz
jak oklaskami żegnają Cię na Placu Piotrowym

dusza już szczęśliwa bo w raju
już nie odczuwasz bólu cierpienia

zatrzymał się czas
na zawsze a o tym dniu kwietniowym
każdy wszak zapamięta na całym świecie

oklaski brzmią jak krople deszczu na wiosnę
które uderzają na blaszanym parapecie
próbując współbrzmieć z ptasimi głosami
ale i ptaki umilkły nie ze strachu i nie radosne

tak często deszcz kojarzy się ze łzami

dziś nikt ich nie tłumi choć każdy inaczej
sercem zranionym albo duszą zbolałą
rzewnie składa do modlitwy dłonie i płacze

bo właśnie tutaj tak nam będzie Jego brakowało

przyjmij do swego królestwa dobry Panie
niech zasiądzie po twojej świętej prawicy
stamtąd niech od tej pory nam błogosławi

każdemu w domu przy pracy czy na ulicy
twoja moc Boże niechaj jeszcze sprawi
że o co serce w modlitwie wiary głosem
poprosi
niech będzie AMEN i niech się tak stanie

zanosi

błaganie nad zwykłym ludzkim losem
serce bólem i rozpaczą przepełnione

i prosi

zatrzymaj się biegnący w pośpiechu człowieku
za sławą pieniędzmi i wysokim stanowiskiem
przystań choć teraz na tę jedną chwilę
oddaj Mu pamięć minutą milczenia a w ciszy

choć jedną minutą bo one zostaną nieskończone
odmierzając ziemski czas nieprzerwanie
zaczekaj choć już jesteśmy w XXI wieku
bo choć może jesteś teraz ważnym nazwiskiem

i to co masz to aż i często jest to tylko tyle
może ciebie tak samo dobry Bóg usłyszy
bo Jego zawsze wysłuchał w każdej potrzebie

nawróć póki czas swą duszę niczym Szaweł
bo i ciebie cierpliwie we wszystkim wysłucha
kiedyś wszyscy razem na koniec się spotkamy
umocnieni miłością darem Świętego Ducha
jeszcze radośniej ABBA OJCZE zaśpiewamy

i będzie pośród nas nasz święty Jan Paweł
na najcudowniejszej pielgrzymce w niebie

Biała miłość

Biała miłość
Maciej Jackiewicz

czytam

słowo po słowie
nie pamiętam po raz który
w pokaleczonym sercu
cierpliwe jest jak papier

z podobaniem
odnajduję ciebie
chcę ogarnąć cały świat
powtarzam dziś szeptem

tylko dwa słowa
zapiszę do ulubionych
niech budzą co rano
i usypiają do snu

marzę

znów zakochany
w cudownych strofach
oddaję głos
wstawiam pięć gwiazdek

pozwól mi kochać
ale całą na zawsze
przytulić jak wersy
które co dnia czytam

milczą spragnione pocałunku usta
uśmiechnął mnie twój wiersz
choć popłynęła
jeszcze jedna łza

odpiszę

Westchnienie IV – versus 3

Westchnienie IV – versus 3
Maciej Jackiewicz

Ileż to już razy pisałem do szuflady
nie policzę bo i rymów są tysiące
ileż razy serce milczało cierpiące
liczyć też nie będę ale posłucham rady

że zawsze bardziej bolą rany rozdrapane
niż takie które latami się goją
kiedy dobre sny będą dla mnie zbroją
ja z wybranym do końca pewny pozostanę

nie poczuję już więcej smaku samotności
ani ukłucia serca z cierpienia
w świętym blasku nie ma przecież cienia
wśród złotych promieni zanurzonych w czułości

góra ze spełnionych marzeń nadal się piętrzy
do nieba chce wyżej niż obłoki
co dzień postawię odważniej kroki
po długim moście utkanym z nadziei tęczy

Spowiedź niewolnika (new version))

Spowiedź niewolnika (new version))
Maciej Jackiewicz

Zamknięte serce
jak grubym łańcuchem
lecz bije nadal –trwa walka nieustanna
ma wielką moc
związać się z twoim duchem
zaśpiewasz jeszcze razem z nim Hosanna

Zamknięte usta
jak żelazną rękawicą
cicho nigdy nie będzie w czasie burzy
wszystkie słowa
muzy pochwycą
każda dokładnie światu powtórzy

Zamknięte oczy
jak czarną opaską
ciemność jest nocami
za to we dnie
stare oczy nacieszą
wkrótce się łaską
światłość tyrana na koniec zblednie

Zamknięte uszy
jak brudną watą
posłuchasz pewnie
już nie tylko ciszę
za cenny dar
pokłonisz nowym kwiatom
kolejne strofy ocalony znów piszesz

Każdy jest poetą II

Każdy jest poetą II
Maciej Jackiewicz

Każdy jest poetą
tylko nie zawsze mu się układa
w życiu
jak to w życiu
często
czeka rebus albo szarada
bo często to jeszcze nie to

każdy jest poetą
tylko nie zawsze mu się rymuje
w głowie
jak to głowie
nie zawsze
myśl do myśli pasuje
że często to jeszcze nie to

każdy jest poetą
wierszem próbuje przemawiać
do kwiatka albo ptaka
a strofy
jak to strofy
znają te wszystkie zaklęcia
choć często to jeszcze nie to

każdy jest poetą
pisze cały czas od nowa
muza cicho podpowiada słowa
muza
jak to muza
ma zalety i wady
ale przecież jest śliczną kobietą

każdy jest poetą
próbuje co dzień zrobić selfie
na tle całego świata
a zdjęcia
jak to zdjęcia
lądują w koszu
razem z pustą kasetą

każdy jest poetą
tylko często
nie ma o tym pojęcia

Wielkanocne rozważanie

Wielkanocne rozważanie
Maciej Jackiewicz

Trzeciego dnia po ukrzyżowaniu
to się wówczas stało
co nie miało wcześniej miejsca
odwalony kamień w kształcie koła

jeszcze ktoś ujrzał ogrodnika anioła
a potem drugiego
tylko
kto naszego Jezusa wykradł ciało

nie wiedzieli że w tym jednym pytaniu
zawarty jest sens zmartwychwstania
z którym człowiek się dotąd nie zmierzył

kiedy Go zobaczyli
i ku niebu podnieśli wzrok
On im pokazał przebite dłonie i bok
i pozdrowił znanym im gestem

“Nie lękajcie się… ja jestem”

Błogosławiony kto nie widział
a uwierzył

Zdrowych i Spokojnych Świąt Wielkanocnych oraz pełnych Łaski Bożej życzę Wam Wszystkim Kochani

8:41 10 lat potem

8:41 10 lat potem
Maciej Jackiewicz

Zatrzymaj się choć na chwilę
wczytaj się w Boże Słowo
dziś słów braknie wciąż tyle
mamy nową Drogę Krzyżową

dziesięć lat
w wiosenny kwietniowy dzień
nadzieja runęła z jasnego nieba

prosto w nienawiści
jak piekła otchłanie
zostały jedynie szczątki
porozrzucane bezładnie
całe tysiące

wbite w obojętną ziemię
niczym drzazgi
policzył ktoś dokładnie
blisko sześć dziesiątek

dziesięć lat
sprawdzali wszystko
kiedyś nadejdzie dzień
gdy nikt niczego nie przeinaczy

bo prawda jest nieśmiertelna
nie zasłoni jej najgęstsza mgła
pora odczytać z kłamstw miazgi

dziesięć lat
patrzą na nas z wysoka
przedwcześnie wniebowzięci

kto prawdę na koniec wyjawi
kto kiedy zapisze
ostatnie nagrane słowa
wykute zostaną w sercach
i pamięci

dziesięć lat
rana niezagojona krwawi
bo jest wielka i głęboka

Jedno słowo III

Jedno słowo III
Maciej Jackiewicz

jedno słowo
tak często
rani serce
duszę nieśmiertelną kaleczy

zabija fałszywym śmiechem
i wszystko co było czyste
staje się od razu grzechem

jedno słowo
tak rzadko
ból uleczy
i plany Thanatos zniweczy

bo kiedy powraca życie
w każdym oddechu
nadzieja się budzi z pośpiechem

jedno słowo
które ukołysze
do spokojnego snu
który nadejdzie w końcu i tu

bo gdy noc nadchodzi
razem z gwiazdami
wielbić będę ciszę

jedno twoje słowo
z niewidzialnych ust wypowiedziane
przytulę się doń na nowo
pozostanę
kochając kochany

jedno moje słowo
napisane starym piórem
sympatycznym atramentem

wtenczas
wersy policzę któryś raz
za które
dzięki zawsze składam
z każdym życia momentem

za każdą strofę
dam wszystko
poezjo magiczna
cudowna królowo

tobie oddaję
nieśmiertelny czas

Moja wiara II

Moja wiara II
Maciej Jackiewicz

Wierzę w życie
gdzie dobrzy ludzie są idolami
autografy serc skrzętnie
cały czas zbieram

kiedy odżyję
słowa poskładam
ułożę podziękowanie
między wierszami

wierzę w wodę
która płynie
ze źródła świata narodzin
zawsze czysta
bo obmywa
z grzechu pychy
ukoi ból

wierzę w czas
którego minut
nie liczy nikt skrzętnie
i nie pędzi jak spłoszony
dobre godziny odmierza
nawet nieufnemu
bo nikomu nie dowierza

wierzę w to
co jest warte
aby uwiecznić
bo wspaniałe
na zawsze w pamięci
karty pamiętnika nie wydarte
przetrwają wieki całe

wierzę
w niepokalanie
tego co powstało
przed tyloma laty
tej wiosny
powitam znów kwiaty
na duszy polanie

wierzę
i wielbię cały świat
pomodlę się
aby ocalał
głosząc twoją chwałę

Mój Panie

Serce

Serce
Maciej Jackiewicz

Kruche serce

jak wyrzeźbione z kryształu
pękło na miliony okruchów
z nich powstaną młode serca
i jeden kamień zielony
z krainy wiecznych duchów

on z grzechów ludzkich ulepiony

nim rozsypie się znów pomału
a z tych drobin urosną
kamyki nowe póki jeden
w serce się nie przemieni

najtwardsza skała pęknąć może

słońce łapie w ramiona
kolejny kamień zielony
na brzeg losu go wyrzuciły
przeznaczenia fale

tylko nadzieja została nieutracona

zachowaj ją teraz i zawsze
w barwie tej zieleni
ja serce między wiersze włożę

dziś rano
odeszło jedno po zawale

Rozmowa

Rozmowa
Maciej Jackiewicz

Dla M…

Powiesz
dlaczego już nie kochasz
na drodze wybrukowanej cierpieniem
zostałem jedynie z moim cieniem
jak ostatni liść co jesienią się kołysze

uciekasz przede mną
choć nigdy nie byłaś płocha
w snach ciągle szepczesz
że wszystko się skończyło

powiesz
dlaczego kart kalendarza nie przekładasz
ani razu z powrotem
do dni pocałunków i delikatnych dotyków

powiem
ciebie tak naprawdę nie było
zbyt trudna to dla mnie szarada

powiesz coś jeszcze
kolejny list teraz w myślach piszę
nikt nie wie co będzie potem

za chwilę
odlecę do krainy nieskończoności
gdzie czas się nigdy nie kończy

co ty mówisz
przecież byłam
wróciłam z powrotem w wierszu
o pięknej miłości
piękniejszej od wszystkich liryków

Jesteś…

Jesteś…
Maciej Jackiewicz

Jesteś jak wierszem nieskończonym
krzew który rośnie wiecznie zielony
podlewam teraz wciąż szczęścia łzami
patrzę na kalendarz z dobrymi dniami

jesteś niczym najciekawszą metaforą
spacją od smutku ale już nie chorą
cudowną strofą co dnia kolejną nową
sztambuchem gdzie wpisuję to słowo

jesteś rymem najrzadszym i bogatym
niech kwitną teraz niezwykłe kwiaty
w ogrodzie miłości nadziei i wiary
tam ptaki śpiewają sercom fanfary

jesteś na jawie spełnionym snem
o nic nie pytam już wszystko wiem
odnalazłem Ciebie w jedynej chwili

jesteś największą orkiestrą i chórem
dlatego piszę dziś szczęśliwym piórem
by zakochani jak my na zawsze tacy byli

jesteś moim początkiem a nie końcem
piękna księżniczko królowo królewną
ocieram ukradkiem ze wzruszenia łzy

dzisiaj wiem to jedno że tylko ty
kochasz mnie tak bardzo na pewno
przytulam do siebie twe serce gorące