El Clasico
Maciej Jackiewicz
W Barcelonie wielkie święto,
nie milkną kibiców śpiewy.
Nie strzelił znów gola Lewy,
za to podał piłkę
…piętą.
Miłość jest jak deszcz
Maciej Jackiewicz
Jak dobrze, że pada dzisiaj deszcz
może wreszcie wszystko co złe
z milionami kropel utonie w mojej winie
dobrze, że deszcz delikatnie pada
i gra na blaszanym parapecie
pewnie dla ciebie zagra też
lecz piękniej zagrać teraz ja chcę
niech to co piękne nigdy nie ginie
dobrze, że wieje letni wiatr
może w końcu przegna sny koszmarne
dobrze, że wiatr lipcowy wieje
może porwie i zabierze myśli czarne
zobaczymy tęczę ogromną jak świat
,,w tę baśń jak w lustro dobre spójrz,,
A jeśli nadejdzie pora burzliwa
i zagrzmi gdzieś w oddali
ja popatrzę w niebo ze spokojem
bo będziesz
z nowym sercem od losu schedy
radosna i na zawsze szczęśliwa
a dobry anioł ciebie ocali
z tobą niczego się nie boję
jestem taki spokojny już
nic nie jest trudne kiedy…
…
ty to wiesz…
Miłość jest jak motyl
Maciej Jackiewicz
Ile dni czekam rachunek niepojęty
moje serce zranione tyle razy
tyle kartek zerwanych z kalendarza
historia z okruchów radości napisana
co jakiś czas na moment się powtarza
nowy rozdział w pamiętniku napoczęty
los maluje w nim kolejne obrazy
jestem teraz na stacji ukochana
setki kilometrów oddalony
lecz to centymetry na mapie
życie dyktuje mi kolejne strony
myślami gonię kolorowe motyle
najpiękniejszego dla ciebie złapię
przycupnie na twojej dłoni
na jedną tylko chwilę
a potem nadleci drugi i trzeci
za oknem szaro i pochmurno
w cierpliwym sercu
słońce dziś zaświeci
jeszcze wzruszony deszcz tylko pokapie
24 lutego 2022*
Maciej Jackiewicz
Płacze poranione niebo dymu niejedną smugą
spalone domy i martwe drzewa wokoło
a dusze zabitych skarżą się dziś aniołom
na to piekło które trwa już o cały rok za długo
A ziemia znowu po raz który w ogniu jest skąpana
ile niewinnych musi zginąć kto zrozumie
chory dyktator pławi się w pysze i dumie
grając w znaczone karty które dostał od szatana
Obrazem jak z apokalipsy brzmi łzawe memento
na polach zakrzepła przelana braterska krew
ale usłyszy jeszcze cały świat głośny zew
kiedy dobry Bóg zerwie wreszcie to nieludzkie pęto
W zamyśleniu…
Maciej Jackiewicz
Ile to już dni przeminęło czy ja jeszcze ogarnę
ile to już nocy nieprzespanych przez koszmarne
sny co wracają i bladym świtem jak bańki znikają
dręcząc zmęczoną duszę krótko w myśli zostają
Warto żyć dla chwil kiedy słowa na stosy ofiarne
nie pójdą i nie pochłoną je piekielne płomienie
gdy po niektórych znikną na zawsze nawet cienie
tam gdzie w popiół się obrócą marzenia czarne
Ile razy jeszcze mi inni szepną jak życie kochają
ilu spotkam takich którzy dziś własne życie oddają
nawet za tych, którym lepiej byłoby się nie urodzić
po raz kolejny w mej wędrówce uczę się chodzić
Wraz z godzinami, które zegary ciągle odmierzają
czasem życie jest jak w ciemnym lochu uwięzienie
skazany za wszystko- katem jest własne sumienie
Tak dawno stawiałem zamiast liter znaki niezdarne
dzisiaj w strofach wyrażam wczorajsze milczenie
Podobno zostaliśmy stworzeni jako losu kowale
ja nie pożałuję choć jednego dobrego dnia wcale
Od zawsze noszę w sobie ukrytą jedyną nadzieję
jeszcze słońce powróci i zziębnięte serce ogrzeje
Nie jedno serce i nie dwa…
Maciej Jackiewicz
Masz serce najprawdziwsze
a nawet dwa
dlatego moje trwa
wraz z całym światem
z tym co
kochasz najbardziej
pozostań
wiosennym słońcem
ja zostanę dla ciebie skrzatem
który spełnia dobre życzenia
albo radosnym skowronkiem
kiedy myśli moje skrzydlate
zamienię w słowa
i napiszę raz jeszcze od nowa
historię
cudu miłosnego zauroczenia
masz serca najprawdziwsze dwa
a nawet aż trzy
delikatne jak z puchu poduszka
podrzucasz co noc sny
wdzięczności słowami
szepczę ci
odmieniony dla mojego duszka
a gdy obudzą jutrzenki promienie
już na sercu tak cieplej
pozostaniesz
moim kwiatem
a ja źródlaną wodą
obmyję twoją jasną twarz
serce
ile naprawdę ich masz
nie jedno i nie dwa
czy ktoś jeszcze tyle serc ma
w oknie odbija się cudowne oblicze
długie włosy utonęły w półcieniu
ile ty masz serc
poczekaj policzę
a potem lekko wezmę na ramiona
moja Miłości
na zawsze wyrzeźbiona
w najcenniejszym kruszcu
najdroższym szlachetnym kamieniu
Jesteś, choć cię nie ma…
Maciej Jackiewicz
Elżuni – Mgiełce
Jak krople rosy co rano
jak nici pajęczyn wszędzie
jak ostatnie na niebie obłoki
gdy słońce ponownie się budzi
jak lekka mgiełka z twojego nicku
przemijasz
wolno znikają ciche ślady
za oknem wita księżyc blady
zapiszę w serca pamiętniku
niezwykłe słowa dla zwykłych ludzi
dziś na inną drogę kierujesz kroki
już ciebie nie ma
może będziesz
niech piękne wiersze
pozostaną
Rozmyślania
Maciej Jackiewicz
czy grudzień
czy maj
wytrzymaj gdy przeciwny wiatr zawieje
musisz przetrwać
łap za ster i płyń
przetrzymaj sztormy i burze
zatrzymaj dobre wspomnienia
podtrzymaj w myślach co warto
i tak trzymaj
maro przeklęta giń
nagroda czeka wysoko na górze
gdzie nikt na nic nie rzuca cienia
i nie gra nigdy fałszywą kartą
na szlaku życia są wiraże i zakręty
piękne nierzadko są tylko momenty
albowiem tutaj nic się nie stanie i nie dzieje
bez jednej choćby puenty
dlatego z losem w szachy graj
może dasz mu kiedyś mata
albo nadejdzie koniec świata
Penelopy
Maciej Jackiewicz
Jak cierpliwe Penelopy
pełne trwogi czekają
aż wrócą oni z kolejnego góry szczytu
jako zwycięzcy
a za oknem niespokojna zawierucha
lecz tak często dobry los
ich nie wysłucha
kiedy oni znów dosięgną
niemal nieba błękitu
w górach na zawsze wtedy pozostaną
zakuci na zawsze w bezlitosnym lodzie
snem wieczystym śpią zmorzeni
otuleni w wiecznym chłodzie
po wędrówce do apogeum marzeń
do świata innych uczuć i wrażeń
zasnęli dzisiaj szczęśliwi i umęczeni
choć znów nie zdarzył się ten jeden cud
a one wciąż czekają czytając od nowa
słowa dawnych wierszy i listów
bo zawsze wierzą że powrócą
zawsze wierzą
i kwiaty w sercach trzymają
bolesnej tęsknoty
zanim na powitanie w piersi uderzą
oba serca mocniej i radośnie
one muszą zapomnieć o wiośnie
mają inny swój czas złoty
nie Odysowe Penelopy
gdy umierają z bólu tęsknoty
wierne żony himalaistów
Do zobaczenia po tamtej stronie…
Maciej Jackiewicz
prawdziwej przyjaciółce…
———————————————–
Kolejne imię zapisane
do wysłużonego pamiętnika
tam są zapisani wszyscy
których już tu nie zobaczę
nic już nie będzie tak samo
tylko zegar w pokoju
Tak samo jednostajnie
na ścianie cicho tyka
już nie przeczytam
kartki od ciebie ze skrzynki
byłaś zawsze tak blisko
chociaż bez internetu
Thanatos znowu
rozdała zimne upominki
kochałaś wiersze
a pewnie także poetów
dzisiaj jeszcze
jedno serce za tobą płacze
coś jeszcze napiszę
ale nie teraz i nie od razu
Nie ma już Ciebie ale jesteś
wyryta w pamięci
byle nie zapomnieć twego obrazu
znowu zły Los
nam wszystko pokręcił
lecz twojej karty
w pamiętniku nic nie wydrze
Atrament wieczny
nigdy nie wypłowieje
piasek do końca
przesypany w klepsydrze
czy się kiedyś jeszcze spotkamy
na razie mam wiarę i nadzieję
że już spróbowałaś wody
z wiecznego życia zdroju
Pamięci papieża Benedykta XVI
Maciej Jackiewicz
W tym co pisał i mówił zawsze był blisko
człowieka
który dzisiaj tak często
w coraz więcej już nie dowierza
sobie nie Bogu dziękując za zasługi
Nigdy nie schodził z tej drogi
jaką wytyczał niczym trasę toru
pociągu do zbawienia do stacji która
Prawda w miłości się nazywa
Słowami wszak trudnej teologii
tłumaczył naszego świata zawiłości
podobnie jak święty Jan Paweł Drugi
znał jego doskonale jeszcze od soboru
Dziś tylko modlitwa smutek i żal uśmierza
nie zapominaj o tej Miłości
droga prawda i życie to jest wszystko
to nie są tylko wyrazy co wychodzą spod pióra
to jest misja i twoje tutaj ziemskie powołanie
za Benedykta dziękuję Tobie dzisiaj Panie
Sylwester – rebuild
Maciej Jackiewicz
***
Na początku przyjechało pogotowie ratunkowe
bo teściowa dostała korkiem szampana w głowę
teścia dopadło chyba ostre zapalenia wyrostka
zaś babuni w przełyku utknęła kurczaka kostka
dziadunio struł się zepsutym starym żurkiem
w dodatku wodą popił ze skisłym ogórkiem
i wnuczków na razie nikt teraz nie zabawia
pod choinką się bawiły w puszczanie pawia
najadły się batonów czekolady i cukierków
nikt im nie odwinął ze sreberka i papierków
mamusia miała w gipsie przecież obie ręce
gdyż się wywróciła na posadzkę w łazience
prawnuczek z drugim bawią się w Sulejmana
i tak jeden drugiego dusi sznurkiem od rana
najmłodszy znów płacze bo narobił w pieluchy
i latają teraz mu koło kojca upierdliwe muchy
tatuś zaabsorbowany nowym smartfonem
pomylił drzwi po czym wypadł… balkonem
prosto na wujka a ten się tak nań obraził
że wrócił do domu a tam go prąd poraził
ciocia coś tam mu rzekła: kabel byś skrócił…
i straciła wnet przytomność i nikt jej nie ocucił
z kolei szwagier się pokaleczył bo szwagierka
potłukła mopem wszystkie lustra i lusterka
wypaliła wtedy z nerwów całą paczkę papierosów
bowiem pomyliła Domestos z lakierem do włosów
stryjenka prosto w twarz dostała od stryja
kiedy ten chciał zabić karpia za pomocą kija
w końcu kiedy martwa ryba była już w durszlaku
zabrakło wtedy wody również w zlewozmywaku
a z kranu poleciała jakaś brunatno czarna breja
tymczasem teść wyzwał zięcia za coś od złodzieja
piesek i kotek uciekły z domu całe w lęku i strachu
Pikuś trafił do piwnicy Mruczek lądował na dachu
nawet żółw opuścił pośpiesznie swoje terrarium
a ktoś podpity wypuścił całą wodę z akwarium
pogotowie zatem udzieliło wnet pierwszej pomocy
potem usiedli wszyscy przy stole o samej północy
tylko kuzyn w kącie sączył ciecz podobną do soku
I gdy wreszcie sobie pożyczyli do Siego Roku
ocalała na choince żarówka rozjaśniła mrok
przecież taki huczny Sylwester to tylko…
raz na rok
Wigilii to czas…
Maciej Jackiewicz
,,Cicha noc święta noc’’ niezwykły to czas
czy usłyszysz w żłóbku płaczu dzieciny
kiedy zabiegany odliczasz już godziny
wtedy Emanuel narodzi się tutaj pośród nas
Od tylu lat z Betlejem prowadzi gwiazdy blask
pozdrawia królów co przybyli z krainy
bądźmy i my gotowi i nasze też rodziny
by zaśpiewać Dzieciątku radosną kolędę wraz
W tę świętą porę gdy wyznaczona jest godzina
ta która się mnoży się od nowa na lat wiele
na czas przebaczenia gdy podarowana jest wina
W tylu rodzinach na obraz w domowym kościele
gdzie Jezus życie w ludzkich sercach zaczyna
połam ten opłatek którym z tobą się dziś podzielę
Największa tajemnica
Maciej Jackiewicz
Dziś to nie śnieżynki opadają na ziemię
tylko aniołowie piorą poduszki
i to nie gwiazdy w nocy świecą
w niebiańskim domu szykują wieczerzę
bo ja w to od zawsze bardzo wierzę…
i wiem, że i te najlepsze wróżki
przyszłości mi lepszej nie sklecą
na razie dźwigać przyszło nam brzemię
własne życie
tej nocy zapalą jeszcze jedną lampę
abyśmy tutaj nie zbłądzili
na drodze do Dzieciątka
które jak co roku czeka
w stajence w Domu Chleba
aby nas pobłogosławić
bo jest królem prawdziwym
całego ziemskiego świata
kolędy będziemy w podzięce nucili
piękna to jest odwieczna pamiątka
dla strudzonego na co dzień człowieka
największy dar prosto z nieba
dlatego pamiętać wtedy trzeba
jak szczęście bliskim sprawić
bo Jezus jest jedynym królem żywym
do nas przychodzi nieskończone lata
przyjdzie ze świecą z najdłuższym knotem
tylko nikt nie wie oprócz Niego
co stanie się potem…
Zimowy obrazek
Maciej Jackiewicz
Wszystko dookoła jakby śni
w puchowej pościeli
w grudniowej bieli
jeszcze babcia łóżka pościeli
polana cała się już bieli
śniegiem pokryte leśne kwiatki
do lasu wyryta srebrzy się sanna
mrówki skryły się pod ściółkę
wspominam i marzę
i tak mi się dziś śni
taki znów sen szybki
nie powrócą już te dni
o, płatki
wnuczek woła
patrząc jak śnieg pada
jak przez witraże
mróz we wzory pokrył szybki
wiatr z nim obrazy lodem maże
dziadek podściółkę ścieli
na stół talerze już układa
i nuci kolędy
ho ho ho
jedzie z Mikołajem
ho ho ho pędzi sanna
babcia szykuje wieczerzę
dwa grzyby w barszcz nie wkłada
na stole kładzie opłatki
nadszedł cudowny czas kolędy
Hosanna Hosanna
szumi jeszcze stary buk
bo się rodzi
nasz Bóg
wnuczek laurkę układa
13 grudnia 1981 / 2022
Maciej Jackiewicz
W bezgwiezdną noc
ciemną
jak okulary generała
kwiaty nadziei rozjechane
czołgami
wdeptane w ziemię
skutą lodem
zamiast koguta z Teleranka
dekret
który zabraniał wszystkiego
pośpij jeszcze córeczko
dla ciebie dziś ta kołysanka
zanim przyjdą
i mnie zabiorą
tatusiu czy to wojna
a z kim
***
Odeszło tyle lat od tamtej niedzieli
ze wschodu znów wieje chłodem
rakiety sieją śmierć i strach
serce pęka
patrz
jak się toczy szatańska gra
jak miasta toną we łzach
za granicą brat
zabija brata
na jedno skinienie kata
na Ukrainie wojna nadal trwa
oby wkrótce dobra Nike ich powitała
i pozdrowiła ziemię poranioną
nie tylko w dobrych snach
żeby ustał matek i sierot płacz
aby doczekali i ujrzeli
pola pełne złotych zbóż
i łąki pokryte
trawą zieloną
tam gdzie dzisiaj
ogień i dym
Ostatnia szychta
Maciej Jackiewicz
pamięci 8 górników z kopalni Rudna
Jeszcze jeden zjazd
kilometr pod ziemię
czarną
jak noc bez gwiazd
o osiem ludzkich istnień
w tę godzinę listopada koszmarną
upomniała się Barbarka o górników
kiedy wszystko w jednej chwili
runęło
niczym wieża Babel
a potem nastały w ciszy
promyk nadziei i wiara
daremnie
za życia pochowani
zimnymi skałami zasypani
odeszli na szychtę wieczną
śmierć zawsze jest niedorzeczną
codziennie rzuca nowe zaklęcie
osiem serc ludzkich zamilkło
oddali na zawsze ducha
kiedy Barbara swoich odbiera
nikogo nie słucha
———————————
to było jedno samoistne tąpnięcie
Zapisane w kubryku
Maciej Jackiewicz
Odpłynęli nasi chłopcy
z wielkiej krainy burz
a my musimy płynąć dalej
na naszej karaweli
samotne za nami zostały
ogrody dzikich róż
dobrych wspomnień diabli nam
diabli nam
jeszcze nie wzięli
Odpłynęli nasi chłopcy
pod białymi żaglami
a my musimy dotrzeć
do skrytych marzeń celu
zmagając się często
z wysokimi falami
wspólnie damy radę
damy radę
mój przyjacielu
Odpłynęli nasi chłopcy
do portów nieznanych
a my znów zostaliśmy
na starym pokładzie
popłyniemy dalej
do wysp zaczarowanych
zła przeszłość na zawsze zginie
na zawsze zginie
jak w szaradzie
Odpłynęli nasi chłopcy
widać nadszedł na to czas
żagle ustawione
kotwica też już podniesiona
kapitanem też kiedyś będzie
jeszcze któryś z nas
razem dobijemy do krainy
tam gdzie nasza gdzie nasza
nadzieja mieszka upragniona
Andrzejki A.D. 2022
Maciej Jackiewicz
Na wysypiskach walają się buty bezdomnych
bez klamer i sznurowadeł i bez pary
jak wosk przelewa się gorycz z czary
przez klucz do przyszłości naszych potomnych
Na kartkach imiona ułożone te bardzo znane
zagubił czas stary zegar pordzewiały
jeszcze stare baby stawiają swe kabały
wyświechtane karty w ich rękach potasowane
Okruchy zbitych luster ze wstydu całe zmatowiały
pierogów nikt nie lepi a kołków w płocie
panny nie liczą bo dawno o swej cnocie
niewieściej figlarne nikomu też już nie wspomniały
Obierzyna ze zgniłego jabłka już bardziej krótka
pod pękniętym talerzem nie ma różańca
i nie ma obrączki, brak kwiatów, do tańca
nikt nie poprosi, na stole niedopita zimna wódka
Trwa bal na salonach u tego samego wodzireja
przy stoliku drzemie starszy pan zmęczony
na dworze czarny kot goni mysz jak szalony
umiera dziś wielka wiara i ostatnia ginie nadzieja